Miał być kolejną perłą drugiej linii, dziś jest Barcelonie zbędny. Talent na wylocie. "Nie ma żadnych szans"

Miał być kolejną perłą drugiej linii, dziś jest Barcelonie zbędny. Talent na wylocie. "Nie ma żadnych szans"
Christian Bertrand/shutterstock.com
Miał być nowym mózgiem drugiej linii Barcelony, kontynuatorem tradycji wspaniałych środkowych pomocników z La Masii. Miał. Bo Riqui Puig od momentu debiutu na Camp Nou nie zdołał przekonać do siebie żadnego z trenerów. I wygląda na to, że w barwach “Blaugrany” miejsca już nie zagrzeje.
Nie ma chyba w obecnej kadrze Barcelony drugiego takiego piłkarza jak Riqui Puig. To zawodnik, któremu jeszcze niedawno wróżono naprawdę wielką karierę. Nic dziwnego, skoro był jedną z najjaśniejszych postaci swojego pokolenia w La Masii. W grudniu minie aż pięć lat od momentu, kiedy pomocnik zadebiutował w barwach klubu z Camp Nou. Tyle że tę rocznicę Puig prawdopodobnie spędzi już poza stolicą Katalonii.
Dalsza część tekstu pod wideo
Barcelona tego lata przeprowadziła już szereg imponujących transferów do klubu, z przyjściem Roberta Lewandowskiego na czele. Teraz naturalną koleją rzeczy są więc odejścia. Xavi rozpoczął czystki w szatni, a jedną z ich ofiar ma być właśnie Puig. Pytanie tylko, czy to aby sam zawodnik nie jest najbardziej winny takiej sytuacji. 22-latek to bowiem gracz o ogromnym potencjale i fatalnie prowadzonej karierze.

Człowiek z regionu

Jest rodowitym Katalończykiem. Pochodzi z Matadepery, maleńkiej wioski położonej niedaleko Terrassy. W tych samych okolicach wychowywał się Xavi Hernandez, którego mały Riqui zdołał zresztą poznać. Jego ojciec również był piłkarzem, przez całą karierę związanym z lokalnym zespołem Terrassa Futbol Club. Nic więc dziwnego, że rodzina od początku wspierała piłkarskie marzenia młodego chłopaka, a on sam jako zadeklarowany kibic “Barcy” zaczął pojawiać się regularnie na Camp Nou w wieku już trzech lat.
Kilka wiosen później rozpoczął przygodę z piłką od gry dla Jabacu Terrassa. To właśnie stamtąd trafił w 2013 roku do słynnej La Masii. Pokonywał z sukcesami kolejne szczeble w futbolu młodzieżowym i po pięciu latach zadebiutował w rozgrywkach seniorskich, zaczynając od występów w rezerwach “Blaugrany”. Niedługo później był wspomniany debiut w pierwszym zespole, w meczu Pucharu Króla z Cultural Leonesa na początku grudnia 2018. “Duma Katalonii” pod wodzą wtedy jeszcze Ernesto Valverde wygrała to spotkanie 4:1, a Puig asystował przy golu Denisa Suareza.
- To debiut, o którym naprawdę śniłem. Zwyciężyliśmy, a ja do tego wszystkiego asystowałem. Jest to dla mnie naprawdę miły dodatek do tego, jak dobrze grała w tym meczu nasza drużyna. Przychodziłem od małego na Camp Nou i zawsze wyobrażałem sobie, jak to by było kiedyś tutaj zagrać. Ernesto dał mi tę szansę i dzięki niemu spełniłem swoje wielkie marzenie - powiedział po tamtym meczu na łamach dziennika “Marca”.

Stagnacja zamiast rozwoju

W kwietniu kolejnego roku zadebiutował w lidze hiszpańskiej. W sezonie 2019/2020, choć był de facto wciąż zawodnikiem rezerw, rozegrał w pierwszym zespole aż 15 spotkań. W końcówce tych niezwykle rozczarowujących dla “Dumy Katalonii” rozgrywek mocniej postawił na niego Quique Setien. Puig został nazwany szerzej “nowym Iniestą” już po zastąpieniu Hiszpana przez Ronalda Koeamana. Takim mianem ochrzcił go w trakcie przedsezonowych przygotowań w 2020 roku Daniele Massaro, mistrz świata z reprezentacją Włoch z mundialu 1982. Cesc Fabregas z kolei wtedy dodał, że choć może Puig nie stanie się “El Ilusionistą” w trakcie jednego wieczoru, to w ciągu dwóch lat ma na to zdecydowanie szansę.
Teraz już wiemy, że tak się jednak nie stało. Puig w tamtym czasie, kiedy pod jego adresem padały kolejne pochwały, powoli zaznaczał swoją obecność w pierwszym zespole “Dumy Katalonii”. W październiku 2020 został przeniesiony do seniorów już na stałe, zajmując miejsce zwolnione przez Rafinhę. Zamiast jednak grać częściej w lidze, u Koemana tak naprawdę dostawał mniej szans, niż kiedy był jeszcze juniorem. Proces jego piłkarskiego dojrzewania zupełnie stanął w miejscu.
- Riqui się po prostu nie rozwija - ani taktycznie, ani fizycznie, ani pod jakimkolwiek innym względem. Wygląda tak samo, jak kiedy miał 17-18 lat. Nie dość, że sam w sobie jest mikrusem, jest do tego mega słabiutki. Nie oszukujmy się, że też źle się prowadził. Było wiele doniesień na temat jego wspólnych imprez z będącym na zupełnie innym etapie swojej kariery Gerardem Pique. Riqui się do niego podłączył i na dobre mu na pewno to nie wyszło - mówi w rozmowie z nami Adrian Białkowski, współautor podcastu "9CAMPNOU".

Nie chciał wypożyczenia

578 minut w sezonie 2019/2020 u Valverde i Setiena, 581 w kolejnych rozgrywkach za kadencji Koemana i 525 w tych minionych w zespole prowadzonym najpierw przez Holendra, a potem Xaviego. Z pewnością nie tak powinny wyglądać kolejne lata pomocnika na Camp Nou. Wydawało się, że może dobrym pomysłem w pewnym momencie było wypożyczenie do zespołu, w którym Puig mógłby liczyć na więcej szans i bardziej regularną grę. Sam piłkarz cały czas odrzucał jednak taką opcję i niektórzy uważają jego postępowanie za mało rozsądne.
- To generalnie jednak nie jest błąd, jeśli walczysz o swoje miejsce w składzie. Praktycznie nigdy nie jest tak, że wchodzisz do drużyny seniorów i od razu grasz w “titular”. Oczywiście zdarzają się tacy gracze jak Pedri i Ansu Fati, ale normalnie wchodzenie do składu to proces, który musi trochę trwać. Przecież nawet właśnie Xavi musiał sporo poczekać, zanim zaczął odgrywać istotną rolę w Barcelonie, a w pewnym momencie wydawało się, że może odejdzie do Milanu - mówi Białkowski.
- Riqui zasiedział się w klubie za długo, ale nikt nie powinien mieć o to pretensji, bo spełnił w ten sposób swoje marzenie i zagrał w ukochanej drużynie. Zresztą nie uważam, by ma on duże ambicje sportowe. Bardziej chodzi mu chyba o to, by było fajnie, coś się działo, żeby mógł się pochwalić zdjęciem z dobrym zegarkiem na jachcie. Nigdy nie był to zawodnik, który musiał poradzić sobie w futbolu, by żyć na jakimś poziomie - dodaje.
Puig być może miał jeszcze jeden powód, dla którego nie chciał udać się na wypożyczenie. Zwykle zgoda na taki ruch oznaczała bowiem w ostatnich latach w Barcelonie niemal pewny krzyżyk na drogę. Martin Montoya, Sergi Samper, Marlon, Juan Miranda, Carles Alena, Jean-Clair Todibo, Marc Cucurella. Żaden z nich po powrocie na Camp Nou nie odegrał znaczącej roli, a zdecydowana większość została od razu sprzedana definitywnie. Młody pomocnik mógł chcieć uniknąć podobnego losu.

Nieunikniony transfer

Teraz Puig będzie musiał jednak podjąć jakąś decyzję. Xavi miał mu powiedzieć, że ten nie dostanie od niego zbyt wielu szans w nadchodzącym sezonie. Pomocnik nie znalazł się też na liście powołanych na wyjazd drużyny do Stanów Zjednoczonych. Wiele wskazuje na to, że jego dni na Camp Nou są już policzone. Tyle że najpierw 22-latek musi znaleźć sobie nowego pracodawcę.
- Widzę go w klubie, w którym rzeczywiście miałby minuty, bo on naprawdę ich potrzebuje, dlatego nie celowałbym w zespoły z najwyższej półki. Tak naprawdę przecież od kilku lat pozostaje bez gry. Jeśli chodzi o Hiszpanię, to byłaby to drużyna na poziomie słabej ekipy z Primera Division czy nawet spadkowicza. Oczywiście dobrze, gdyby był to klub nastawiony na ofensywny futbol, ale w słabszym zespole może być o to ciężko. Ciekawą opcją wydaje się transfer poza ojczyznę. Ferran Jutgla poszedł do Club Brugge i wygląda na to, że będzie sobie tam dobrze radził. Wszystko więc można, ale trzeba chcieć - uważa Białkowski.
Na razie jednak w sprawie przyszłości Puiga panuje cisza. Spekulowano, że być może zostanie ewentualnym następcą Denisa Suareza w Celcie Vigo. Już wcześniej widziało go u siebie Getafe. Jest też wreszcie Valencia, której trenerem został tego lata Gennaro Gattuso. Włoch w przeszłości, jeszcze jako opiekun Milanu, nie mógł się nachwalić pomocnika wyszkolonego w La Masii. Hiszpańskie media pisały także jeszcze kilka tygodni temu o zainteresowaniu FC Porto, ale “Smoki” ostatecznie zrezygnowały ze starań o wychowanka “Barcy”.

Żadnych szans

Dla samej Barcelony trzymanie u siebie przez jeszcze rok Puiga byłoby sporym problemem. Choć młody zawodnik nie znajduje się w czołówce najlepiej zarabiających piłkarzy, transfer pozwoliłby zrzucić z klubowych kont pewne dodatkowe obciążenie. Przede wszystkim jednak jego kontrakt wygasa już wraz z końcem czerwca przyszłego roku. Jeśli “Duma Katalonii” nie zdoła pozbyć się pomocnika tego lata, to po sezonie pożegna się z nim za darmo. Dlatego według niektórych doniesień katalońskiej prasy w klubie pojawiła się nawet opcja przedłużenia umowy Puiga, by móc później cokolwiek zarobić na jego odejściu.
Taki ruch mógłby okazać się opłacalny z finansowego punktu widzenia klubu. Być może sam zawodnik zdecydowałby się wówczas na wypożyczenie, po którym, wbrew podobnym przypadkom z przeszłości, powróciłby do Barcelony i walczyłby w niej o plac. W tym momencie “Duma Katalonii” środek pola ma już bowiem bardzo przepełniony, ale niewykluczone, że po niezłym epizodzie Riquiego na solidnym europejskim poziomie mogłoby się to zmienić.
- Ja w niego jednak nie wierzę. Nie ma żadnych szans, by mu się jeszcze kiedyś udało w Barcelonie. To klub, w którym jeśli się nie rozwijasz, pojawiają się w na twoje miejsce kolejni zawodnicy. W przypadku Riquiego tak było z Pedrim, który dość szybko przeskoczył go w hierarchii, potem był Gavi, teraz Pablo Torre. Od razu widzisz, że to piłkarze, którzy wchodzą do pierwszego składu i grają. Dla Puiga przyszłości nie ma. Był może kiedyś jakąś opcją dla Barcelony, ale tak już nie jest - podsumowuje Białkowski.

Przeczytaj również