Miał być wielki transfer, jest wielki zjazd. Zamiast Liverpoolu czy Bayernu - ławka w średniaku Bundesligi

Miał być wielki transfer, jest wielki zjazd. Zamiast Liverpoolu czy Bayernu - ławka w średniaku Bundesligi
Ulrich Hufnagel / Xinhua / PressFocus
Najpóźniej rok temu Florian Neuhaus trafił do notesów wszystkich skautów, reprezentujących najmocniejsze kluby w Europie. Głośno było o jego transferze do Borussii Dortmund czy Bayernu. “Bild” pisał nawet, że w zasadzie wszystko jest dograne i po zakończeniu sezonu piłkarz Gladbach trafi do Monachium za 40 mln €. Toni Kroos proponował go w Realu jako swojego następcę, a w tle pojawiały się jeszcze nazwy mocnych angielskich klubów, takich jak chociażby Liverpool. A dziś Neuhaus ma problem z załapaniem się do podstawowego składu w średniaku Bundesligi. I niewiele wskazuje na to, by w najbliższym czasie sytuacja ta miała ulec zmianie.
Neuhaus czarował rok temu w Lidze Mistrzów. Fantastycznie grał w meczach fazy grupowej z Realem Madryt i Interem Mediolan. W pamięci wielu pozostały jego kapitalne, przeszywające, prostopadłe podania, którymi mijał dwie linie defensywne rywala i wyprowadzał swoich kolegów - czy to Marcusa Thurama, czy Jonasa Hofmanna - na czyste pozycje. Wizja gry, technika, precyzja, wszechstronność - zdawało się, że jest u progu wielkiej kariery i że po sezonie trudno będzie Borussii go zatrzymać.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zjazd formy

Ale jesień 2020 to w zasadzie ostatni okres jego naprawdę dobrej gry. Na wiosnę już tylko “odcinał kupony” od marki, jaką zbudował sobie wcześniejszymi występami. Zawodził, jak cały zespół. Można to było zrzucić na karb sytuacji wokół klubu, sprawy przenosin Marco Rosego do Dortmundu czy transferowego zawrotu głowy, ale nowy sezon miał być nowym otwarciem. Tymczasem Neuhaus nie odgrywa u Adiego Huettera większej roli. Na początku sezonu grał jeszcze siłą rozpędu, ponadto kontuzjowany był ciągle Manu Kone, ale kiedy młody Francuz doszedł do formy fizycznej, Huetter bez wahania posadził reprezentanta Niemiec na ławce. To z kolei nawarstwiało frustrację u Neuhausa, który po meczu z Mainz, w którym zdobył bramkę po wejściu z ławki, wypalił w pomeczowej rozmówce z “DAZN”, że “życzyłby sobie nieco więcej wsparcia ze strony klubu” w trudnej dla siebie sytuacji. Dał do zrozumienia, że należy mu się miejsce w składzie poniekąd “za zasługi”. Uznał, że wypracował sobie wcześniejszymi występami na tyle duży kredyt zaufania, że wciąż powinien grać, bez względu na formę.
To wywołało niemałą konsternację, nie tylko w gremiach zarządzających klubem, ale przede wśród kibiców. W internecie wręcz zawrzało. Jedną - nie do końca chyba przemyślaną - wypowiedzią stracił całą masę sympatii, na jaką pracował przez ostatnie trzy sezony, a jednocześnie nałożył sobie na plecy dodatkową presję. Zwrócił na siebie uwagę absolutnie wszystkich. Kolejne dwa mecze wyszły w miarę ok, zdobył nawet bramkę z Greutherem Fuerth. Czara goryczy przelała się jednak w minioną sobotę. Borussia grała derby z Kolonią. To dla obu klubów najważniejsze spotkania w sezonie. Kibice darzą się szczerą nienawiścią od wielu lat. Neuhaus pojawił się na boisku przy stanie 1:0 dla gospodarzy, ale w momencie, kiedy Borussia mocno naciskała. “Źrebakom” faktycznie udało się doprowadzić do wyrównania, ale kilka minut później “Flo” zagrał katastrofalne podanie wzdłuż linii pola karnego. Piłkę przechwycił Mark Uth, trafił na 2:1, Gladbach rozsypało się jak domek z kart, a na Neuhausa po ostatnim gwizdku znowu posypały się gromy.

Po prostu słabo

W jednej chwili kibice przypomnieli sobie, że to przecież nie pierwsze tego typu zagranie Neuhausa w tym sezonie. W meczu z Bochum zachował się równie nieodpowiedzialnie, szukając dryblingu we własnym polu karnym. Wtedy jeszcze Borussii się upiekło. Pomijając już jednak nawet te najbardziej spektakularne pomyłki - “Flo” w obecnych rozgrywkach gra po prostu słabo. I na oko, i statystycznie. Stara się grać tak, by nie popełnić błędów, asekurancko. Nie wnosi zbyt wiele do kreacji, a w defensywie, tradycyjnie, ma swoje braki. Zwłaszcza w ujęciu Adiego Huettera, u którego “szóstki” muszą być dynamiczne, eksplozywne i agresywne. A więc takie jak Denis Zakaria i Manu Kone. Neuhaus cierpi też na zmianie systemu gry. Raz, że przy ustawieniach 1-4-2-3-1 i 1-3-4-3 znika mu jedna potencjalna pozycja, na której mógłby zagrać, dwa, że jego optymalna pozycja na boisku to “ósemka” poruszająca się raczej w półprzestrzeniach. Tam ma więcej miejsca i przestrzeń, żeby się rozpędzić. Łatwiej mu też z takiego ustawienia oddać strzał z dystansu na bramkę, a to akurat jego mocna strona.
Neuhaus lepiej czułby się w systemach 1-4-3-3 czy 1-5-3-2. W nich łatwiej byłoby mu też ukryć defensywne wady, bo każdorazowo miałby jeszcze do asekuracji kogoś za plecami. To głębsze ustawienie wpływa wyraźnie na jego osiągi, zwłaszcza w porównaniu do Kone i Zakarii, a więc bezpośrednich rywali do walki o miejsce w składzie. Widać to wyraźnie w najważniejszej dla Huettera materii u środkowych pomocników, czyli w doskokach pressingowych. Mimo iż Neuhaus rozegrał w tym sezonie o 45 minut więcej niż Kone (645 do 600), to ma zaledwie 91 doskoków przy aż 148 Francuza! Różnica widoczna jest zwłaszcza w środkowej strefie, w której Kone zaliczył aż o 50 doskoków więcej od Niemca. Słabo też wypada w porównaniu do wyżej wymienionych, jeśli chodzi o celność podań. Zakaria podaje na 89 procentach, Kone na ponad 88, a Neuhaus tylko 81%. Trudno też powiedzieć, by wynikało to z bardziej ryzykownego stylu gry Floriana. Ukierunkowany raczej na kreację i ofensywę piłkarz zagrał w tym sezonie tylko dziewięć kluczowych piłek (czyli takich, po których następował strzał na bramkę) i zaledwie pięć razy dogrywał celnie futbolówki w pole karne przeciwnika. Średnio na 90 minut kreuje tylko 1,53 akcji kończącej się strzałem, przy aż 2,70 tego typu akcjach w wykonaniu Kone. Trudno się więc dziwić, że Neuhaus nie zaliczył jeszcze w tym sezonie ani jednej asysty, a współczynnik oczekiwanych asyst na 90 minut wynosi zaledwie 0.09.

Czas na transfer?

Christoph Kramer, jego najlepszy przyjaciel z drużyny, z którym razem dojeżdża do Moenchengladbach z Duesseldrfu, wie doskonale, co szwankuje w grze kumpla. W podcaście u braci Kroosów zwrócił uwagę na jeden niezwykle ważny aspekt:
- To niesamowite, jak szybko wszystko dzieje się w piłce i jak istotna jest pewność siebie. U Flo widać wyraźnie, że teraz jej nie ma. On ma taki lekko irytujący, czasem wręcz arogancki, styl gry. Prowokuje przeciwnika do odbioru, a potem w ostatniej chwili odbywa piłkę. W normalnej formie robi to zawsze w idealny momencie. Kiedy jednak nie masz zaufania do siebie, masz drżącą nogę. Robisz na boisku rzeczy, których normalnie byś nie zrobił. Na dodatek, on nakłada na siebie dodatkową presję. Chce wszystkim coś pokazać i udowodnić.
Na ten moment, kiedy Kramer wróci do rytmu meczowego, Neuhaus będzie dopiero czwartym w kolejce do grania na dwie pozycje. To, a także niechęć ze strony fanów, może sprawić, że “Flo” będzie szukał transferu i to możliwie szybko. Wątpliwe, by Borussia otrzymała za niego należytą ofertą już w zimowym okienku. Temat powróci najpewniej w lecie, kiedy to będzie mógł on odejść na mocy klauzuli. Tyle że na razie nie wiadomo, jak wysokiej. W lecie wynosiła ona 40 mln €, można więc założyć, że na dwa lata przed końcem kontraktu nie spadnie ona poniżej 30 mln. Włoskie media piszą chociażby o poważnym zainteresowaniu ze strony Napoli. Aby jednak ktoś zdecydował się na wyłożenie choćby takich pieniędzy za niego, Neuhaus musi wrócić do dyspozycji z poprzednich sezonów. Nie będzie łatwo, bo ustawienia Huettera niespecjalnie mu sprzyjają. Chyba że Eberl zdecyduje się transferować zimą Zakarię, by zarobić choć parę milionów za swoją gwiazdę. Wówczas i Huetter nie będzie miał wyjścia. Będzie niejako skazany na odbudowę Neuhausa.

Przeczytaj również