Mieli być konkurencją dla PSG, a są na dnie tabeli. Monaco zalicza katastrofalny start sezonu

Mieli być konkurencją dla PSG, a są na dnie tabeli. Monaco zalicza katastrofalny start sezonu
CosminIftode/Shutterstock
Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że nad Loarą toczone będą niesamowicie emocjonujące boje o mistrzowski tytuł. Niestety, po świetnym sezonie 2016/17 AS Monaco mocno zwolniło tempo. Dzisiaj trudno uwierzyć, że klub z Księstwa niedawno zdetronizował potężne PSG.
Dominacja Paris Saint-Germain we francuskiej Ligue 1 nie podlega dyskusji. W ciągu ostatnich kilku lat zaledwie raz ulegli rywalom. Zdetronizowała ich właśnie drużyna z Księstwa, która po wielkim sukcesie zaczęła obniżać loty. Obecnie Monakijczycy zajmują 18. lokatę w lidze, chociaż mieli być konkurencją dla stołecznego hegemona.
Dalsza część tekstu pod wideo

Miłe złego początki

Kiedy w 2011 roku Dmitrij Rybołowlew postanowił kupić klub, znajdujący się wówczas na dnie Ligue 2, kibice wiedzieli, że przed nimi nowa era. Oczekiwania były duże, ale wszystkie udawało się spełnić.
Nowe nazwiska, Claudio Ranieri na ławce trenerskiej, poprawa wyników… Już w następnym sezonie Monaco wróciło na pierwszy poziom rozgrywkowy i dokonano kolejnych imponujących wzmocnień. Wystarczy przytoczyć chociażby Radamela Falcao, Jamesa Rodrigueza czy Joao Moutinho.
Zmiana polityki dużych wydatków nadeszła w 2014 roku, kiedy to w wyniku sprawy rozwodowej sąd zarządził, że Rybołowlew powinien oddać swojej byłej małżonce Elenie aż 4,5 miliarda dolarów. Chociaż finalnie zmniejszono tę kwotę do „zaledwie” 600 milionów dolarów, to nie powrócono do poprzedniej koncepcji kierowania klubem.
Swoje dorzuciło też wejście w życie zasad Finansowego Fair Play, które miało ograniczać zbyt duże wydatki na transfery, nie mające pokrycia w zyskach klubów. Do tej pory udawało się jednak zastąpić sprzedawanych zawodników.
Sytuacja zmieniła się w zeszłym sezonie. Mistrzostwo, a także awans do półfinału Ligi Mistrzów sprawiły, że podopieczni Leonardo Jardima byli bardzo gorącym towarem na rynku transferowym. Barwy klubowe zmieniło wielu kluczowych graczy.

Wielki exodus

Benjamin Mendy wylądował w niebieskiej części Manchesteru. Wraz z nim powędrował Bernardo Silva, który był jednym z najlepszych graczy ekipy portugalskiego menedżera. W Anglii wylądował też Tiemoue Bakayoko, o którego walczyły wtedy największe europejskie marki.
Niepowetowaną stratą przede wszystkim odejście Kyliana Mbappe. Co więcej, trafił on do najgroźniejszego rywala z krajowego podwórka, co tylko dodatkowo utrudniło sytuację „Czerwono-Białych”. Nie ma zresztą co się nad nim zbytnio rozwodzić – każdy wie, jakim piłkarzem jest młody Francuz.
Nie udało uzupełnić luk, a może nawet bardziej „dziur”, które zostały w kadrze. Na lewej obronie grał młody Jorge, który nie dorównywał poziomem Mendy’emu. Zastąpić go mógł również ściągnięty z Feyenoordu Terrence Kongolo, który zaledwie po pół roku został wypożyczony, a następnie sprzedany do przeciętnego Huddersfield, gdzie dopasował swoją grę do reszty zespołu.
Z przodu było trochę lepiej. Stevan Jovetić i Balde Diao Keita spisywali się naprawdę dobrze, ale spadek jakości wciąż był widoczny. W środku pola solidnie spisywał się Youri Tielemans, ale stuprocentowego zastępstwa dla Bakayoko próżno było szukać.
Co jeszcze bardziej może martwić, wielu ściągniętych piłkarzy postąpiło podobnie jak holenderski obrońca i po zakończeniu sezonu ponownie zmieniło otoczenie. Tyczyło się to Adamy Diakhaby’ego, Soualiho Meite, Rachida Ghezzala czy wspomnianego Keity.
Powody były różne. Słaba dyspozycja na boisku, oferty korzystne ze strony finansowej, czy chociażby chęć pozyskania innych zawodników. Ten ostatni aspekt zadecydował w przypadku drugiego z zawodników, który trafił do Torino na zasadzie wymiany za Antonio Barrecę.

Księgowi się cieszą, ale kibice powinni się martwić

Ten sezon to praktycznie to samo. Chociaż do klubowej kasy wpłynęła zapłata za transfer Mbappe i wydano prawie 130 milionów euro na nowe nazwiska, to straty kadrowe są bardzo dotkliwe i wyraźnie odbijają się na formie zespołu.
Poza wymienionymi wcześniej graczami sprzedano bowiem jeszcze Thomasa Lemara, Fabinho czy Joao Moutinho, którzy pełnili ważne role w systemie Jardima. Łącznie zyski z transferów osiągnęły ponad 300 milionów euro, a zatem Monaco letnie mercato zakończyło na wyraźnym plusie. Niestety, tylko jeśli chodzi o księgowość.
Wystarczy porównać nazwiska, które zawitały do klubu z tymi, które opuściły Stade Louis II. Aleksandr Gołowin póki co jest cały czas kontuzjowany, Benjamin Henrichs powoli wdziera się do wyjściowego składu.
Idźmy dalej, Willem Geubbels to niezaprzeczalnie wielki talent, ale dopiero co skończył 17 lat i jest jedynie inwestycją na przyszłość. Do tego dochodzą jeszcze Jean-Eudes Aholou, Nacer Chadli, wspomniany Barreca, Ronael Pierre-Gabriel czy Pele. Oczywiście, temu ostatniemu brakuje wiele do legendarnego gracza, od którego zaczerpnął swoją boiskową ksywkę.
Krótko mówiąc, nie wygląda to ciekawie. Odchodzą trzy absolutnie kluczowe nazwiska, a ściągani są jedynie tzw. „wyrobnicy”, którzy nie są w stanie wyraźnie podnieść jakości drużyny oraz gracze, których można określić mianem „wielkich nadziei”.
Czasami może udać się zniwelować ubytek po odejściu jednej gwiazdy, nie robiąc spektakularnych zakupów. Jeśli jednak mówimy o trójce filarów (pomimo wieku Moutinho był niesamowicie istotny w rotacji), to nie można tego obejść.
Wiadomo, choćby gwiazda reprezentacji Rosji wróci w końcu do zdrowia i pewnie pokaże swoje niemałe umiejętności. To nie zmienia jednak faktu, że tu i teraz nie widać konkretów, które mają sprawić, że klub utrzyma prezentowany przez ostatnie lata poziom.
A w tym sezonie wiele do niego brakuje. W sumie, „wiele” to niedopowiedzenie. To prawdziwa przepaść. Zawodnicy z Księstwa wygrali od startu kampanii zaledwie jeden mecz – na inaugurację ligowego sezonu z Nantes. Poza tym mają na koncie siedem porażek i trzy remisy. Zajmują ostatnie miejsce w grupie A Champions League, a w rodzimej lidze okupują strefę spadkową.

Czy uda się wyjść z kryzysu?

Takie wyniki na pewno nie odzwierciedlają potencjału kadrowego, jakim dysponuje Leonardo Jardim. Faktem jest jednak, że AS Monaco dziś nie jest tą samą drużyną, która półtora roku temu walczyła z Juventusem o finał Ligi Mistrzów.
Zamiast Thomasa Lemara występuje ściągnięty z Troyes Samuel Grandsir. W miejscu Fabinho biega Aholou. Co jakiś czas pojawiają się też nowi wychowankowie, którzy dostają swoje szanse.

Niestety, taki ktoś jak Mbappe trafia się raz, może dwa na pokolenie. A właśnie takiego piłkarza potrzeba.
Teraz w Monaco istotne jest, aby okienko transferowe zakończyć z zyskiem. To wyraźnie odbija się na wynikach. Pytanie tylko, czy to tymczasowy kryzys, czy zapowiedź poważnych kłopotów? Wystarczy spojrzeć na Borussię Dortmund Jürgena Kloppa.
Udało się zdetronizować Bayern, ale po drugim mistrzostwie rozpoczęła się akcja kupowania postaci wyróżniających się w ekipie z Signal Iduna Park. Nowi zawodnicy nie dorównywali poprzednikom, a zespół z sezonu na sezon nie tylko tracił dystans do „Dumy Bawarii”, ale i był doganiany przez resztę ligi.
W przypadku finalistów Ligi Mistrzów z sezonu 2003/04 ten proces nastąpił bardzo szybko, bo marazm ostatnich lat w końcu przezwyciężyły chociażby Lyon i Marsylia, które obecnie zdają się być najgroźniejszymi rywalami dla paryżan, o ile o takich w ogóle można mówić.
Teraz trzeba odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: jak ustabilizować sytuację klubu? Młodzi zawodnicy są naprawdę zdolni i perspektywiczni, ale na ich rozwój trzeba będzie poczekać. Do tego nikt nie gwarantuje, że w przypadku słabych wyników nie opuszczą zespołu.
Obecna tragiczna dyspozycja to na pewno duże zaskoczenie, nie tylko dla fanów Monaco. Jestem wręcz pewien, że w końcu uda się powrócić na właściwe tory, nawet bez spektakularnych zakupów. Niesamowicie trudne może jednak okazać się ponowne pokonanie PSG w walce o tytuł czy odniesienie spektakularnego sukcesu w rozgrywkach europejskich.
Chociaż… kto wie? Jeśli ma się w kadrze takie talenty jak Jordi Mboula, Pietro Pellegri czy Willem Guebbels, to można optymistycznie patrzeć w przyszłość.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również