Mikael Ishak - kumpel Peszki, mistrz Europy, kandydat na gwiazdę ligi. Kim jest "nowy Christian Gytkjaer"?

Kumpel Peszki, mistrz Europy, kandydat na gwiazdę ligi. Kim jest "nowy Gytkjaer"?
Xinhua / PressFocus
Christian Gytkjaer ma przed sobą jeszcze dwa mecze, by z przytupem zakończyć grę w Lechu Poznań, a klub właśnie sprowadził na Bułgarską jego następcę. Mikael Ishak, bo tak nazywa się napastnik typowany na nową strzelbę “Kolejorza”, lada moment podpisze kontrakt z zespołem z Wielkopolski. Na papierze wygląda to obiecująco - nazwanie go “Gytkjaerem 2.0” absolutnie nie byłoby przesadą.
Gdy Duńczyk zadecydował, że nie przedłuży kontraktu z Lechem, władze klubu błyskawicznie zabrały się za poszukiwanie jego następcy. Było jasne, że pozyskanie nowego lidera ofensywy to absolutny priorytet na lato. Osoby odpowiedzialne za transfery zasłużyły na słowa uznania - lechici nadal walczą o wicemistrzostwo Polski, a “nowy Gytkjaer” już wylądował w Poznaniu. I zaraz powinien parafować umowę z “Kolejorzem”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Młodość nie zawsze jest odpowiedzią

Obecny sezon minął przy Bułgarskiej pod znakiem “młodej fali”. Dariusz Żuraw regularnie i z bardzo dużym powodzeniem dawał szanse wychowankom. Jakub Kamiński, Tymoteusz Puchacz, Jakub Moder czy nawet Filip Marchwiński okazali się wartościowymi członkami zespołu. Dodać do nich można oczywiście dobrze znanych już od dłuższego czasu Kamila Jóźwiaka i Roberta Gumnego. “Nowy Lech”, choć znów zakończy sezon bez żadnego trofeum, może się podobać. I na papierze, i na boisku.
Akademia Lecha pracuje pełną parą, ale uzupełnienie składu tylko uzdolnionymi młodzieżowcami nie rozwiąże wszystkich problemów drużyny. Wśród napastników, którym blisko do pierwszej drużyny, wymienić możemy właściwie tylko Pawła Tomczyka. Z tym, że ma on już 22 lata, a obecnie zalicza swój najlepszy rok na poziomie Ekstraklasy. Z trzema bramkami na koncie.
Zarząd Lecha nie miał wyjścia - musiał szukać nowej “dziewiątki” na rynku transferowym. Zastąpienie jednego z najbardziej regularnych strzelców ekstraklasy w ostatnich latach to niełatwa sprawa. W końcu Gytkjaer przez trzy sezony we wszystkich rozgrywkach trafił 62 razy w 116 występach.

Gytkjaer v2.0

Wybór padł na Mikaela Ishaka, który już stawił się w Poznaniu na testach medycznych. Postawmy sprawę jasno: to nie jest nazwisko, które przeciętnego fana polskiej piłki powali na kolana. Jeśli jednak przyjrzymy się mu bliżej, możemy dojść do wniosku, że Lech naprawdę znalazł drugą wersję swojego najlepszego strzelca.
Obaj snajperzy przybyli do Polski z 2. Bundesligi. Co więcej, z zespołów, które o utrzymanie w niej walczyły w barażach. Trzy lata temu TSV 1860 Monachium - z “Gytem” w składzie - poległo w walce o ligowy byt z Jahn Regensburg. Norymberdze zaś w tym sezonie udało się utrzymać w dramatycznych okolicznościach, po decydującym golu w ostatniej akcji meczu. Gytkjaera i Ishaka łączy to, że mieli za sobą nieudany sezon za naszą zachodnią granicę.
Obecny gwiazdor Ekstraklasy spędził w TSV zaledwie sześć miesięcy i strzelił tylko dwa gole. Ishak zaś był praktycznie przyspawany do ławki spadkowicza z pierwszej ligi. Licząc wszystkie rozgrywki, na murawie biegał przez zaledwie 776 minut, trafiając do siatki dokładnie raz. Grywał na początku rozgrywek i tuż po wznowieniu ich po pandemii koronawirusa. Szału nie było.
Co jeszcze? Obaj Skandynawowie są podobnie zbudowani i pod bramką rywali w dużej mierze opierają się na snajperskim instynkcie. Nie ograniczają się jednak tylko do roli “dostawnogi”. Pracują, walczą, zastawiają się, zgrywają piłki. Podobieństw więc mamy sporo. Trzeba jeszcze tylko skutecznie wejść w buty poprzednika. A 27-latek ze Szwecji piłkarzem z przypadku nie jest, więc może spróbować. I niewykluczone, że podoła temu zadaniu.

Niezłe CV

Bardziej uważni polscy kibice mogą pamiętać, jak osiem lat temu, jako nastolatek, Ishak stawiał pierwsze kroki w poważnym futbolu. Jakim cudem? W wieku 18-lat dołączył do FC Koeln, w którym miał okazję grać ze Sławomirem Peszko. Jeśli więc zachował gdzieś kontakt do dawnego kumpla z zespołu, to mógł spytać się go o życie w Poznaniu i grę dla “Kolejorza”.
Zresztą, Ishak nie jest kompletnym anonimem. To złoty medalista Mistrzostw Europy U-21 z 2015 roku. Szwed wszedł z ławki w trzech z pięciu spotkań. Zaliczył nawet dwie asysty, w tym jedną w półfinale.
27-latek o syryjskich korzeniach to prawdziwy piłkarski wędrowniczek. Zanim wrócił do Niemiec zimą 2017 roku, kopał futbolówkę w Szwajcarii, Włoszech i Danii. Widniał nawet na liście płac z Parmy, chociaż koszulki tego włoskiego klubu nigdy nie założył. Pierwszym miejscem, w którym zakotwiczył na dłużej, było duńskie Randers. Szło mu tam obiecująco - miał udział przy bramce średnio w co drugim spotkaniu. W Norymberdze wyglądało to trochę gorzej, ale nie można zapomnieć, że spędził z zespołem rok w Bundeslidze i zanotował tam bilans czterech goli oraz asyst. W sezonie 2018/19 stanowił pierwszy wybór na szpicy spadkowicza.
Jak zresztą informował niemiecki “Bild”, o podpis Ishaka walczyły również Legia i FC St. Pauli. To świadczy o tym, że Szwed nie jest byle “ogórkiem” bez potencjału. Ekstraklasa dla piłkarza z takim doświadczeniem powinna być co najmniej odpowiednim środowiskiem. Wejście na poziom Gytkjaera to zadanie trudne, ale nie niewykonalne. Kibice Lecha nie powinni się martwić. Ishak na drugiego Denisa Thomallę się nie zapowiada. To piłkarz, który naprawdę może wnieść do zespołu sporo jakości i dołączyć do grona najlepszych strzelców ligi.

Przeczytaj również