Milik pośrodku tornada. Dokąd trafił Polak? Dziś Marsylia to kłótnie liderów, wściekli fani i obrażany prezes

Milik pośrodku tornada. Dokąd trafił Polak? Dziś Marsylia to kłótnie liderów, wściekli fani i obrażany prezes
Mikolaj Barbanell/shutterstock.com
Jedyny francuski klub, który zdobył Ligę Mistrzów, ma duże kłopoty. Sportowe, organizacyjne, personalne, a najbardziej finansowe. Ostatnia deska ratunku? Ponoć Arkadiusz Milik. Jak Polak odnajdzie się w zespole, który “zżera się” od środka?
12 grudnia 2020 roku, wygrywając z Monaco 2:1, Olympique Marsylia odniósł szóste z rzędu zwycięstwo w Ligue 1, wspiął się na drugi stopień podium (mimo dwóch rozegranych meczów mniej) i logicznie spojrzał na sam szczyt, wierząc, że mistrzostwo kraju jest w zasięgu ręki. Nieco ponad miesiąc później “Les Olympines” zajmują już szóste miejsce i pogrążyli się w kryzysie. Nie tylko sportowym. Pomiędzy tymi dwoma spotkaniami podopieczni Andre Villasa-Boasa tylko raz zdobyli trzy punkty, ale to żaden wyczyn, jeśli spojrzy się na korzystny terminarz, jaki mieli. Przyszły porażki z Rennes, Angers, Nimes i Lens, remisy z Reims i Dijon, a na dokładkę bolesna lekcja od PSG w Superpucharze Francji.
Dalsza część tekstu pod wideo

Furia kibiców

Zamknięte stadiony ratują piłkarzy od bezpośredniej bliskości ze wściekłymi sympatykami, ale przed ich gniewem nie da się uciec. Na pustych trybunach w ostatniej potyczce z Lens na Stade Velodrome pojawiły się transparenty, których treść mówiła wszystko: “Zawstydzacie nas!” oraz “Jesteście obrzydliwi”. Kilka krytycznych uwag skierowano również pod adresem prezesa klubu, Jacquesa-Henri Eyrauda, odpowiedzialnego za zadłużenie klubu na 250 milionów euro. Szef broni się, że robił wszystko, by zespół wrócił do Ligi Mistrzów, ale on sam też traci cierpliwość. Po porażce z Nimes wszedł do szatni swojej ekipy i wygarnął piłkarzom, że “zagrali żałośnie, bez pragnienia wygranej”, pytając, gdzie jest ich honor oraz że “nie szanują fanów”.
Na gorącym krześle dyrektora sportowego zasiada 33-letni Pablo Longoria. Gdy przychodził do Marsylii, witano go z nadzieją. Włada sześcioma językami, ma bardzo dobre CV i referencje, opinię pracusia, który co weekend nagrywa po 150 spotkań, a później je ogląda klatka po klatce. W bazie ma ponad kilkanaście tysięcy nazwisk, dysponuje rozległymi kontaktami i łatwo porusza się w specyficznym piłkarskim środowisku. Idealny człowiek na idealnym miejscu? Tak się wydawało. Tymczasem większość transferów z tego lata okazała się nietrafiona. 31-letni Alvaro Gonzalez zasłynął przede wszystkim z zaczepiania Neymara, 34-letni Yuto Nagatomo jest cieniem piłkarzem sprzed lat, a 21-letni Mickael Cuisance, który nie przeszedł testów medycznych, gdy miał iść do Leeds, wylądował na ławce rezerwowych i wątpliwe, by Francuzi skorzystali z opcji kupna gracza wypożyczonego z Bayernu. Cóż, to wzmocnienia dalekie od wymarzonych.

Trener bez kontroli?

Na pierwszej linii jest jednak on. Trener Andre Villas-Boas. Jedyny, który wychodzi naprzód i cały czas przyjmuje na siebie krytykę, nawet jeśli oznacza to nadopiekuńczość wobec graczy, nie zawsze zasługujących na obronę. Kilkukrotnie chronił podopiecznych, podnosił głos przeciwko dziennikarzom kwestionującym poziom gry zespołu. Portugalczyk odkrywa nowy aspekt zawodu szkoleniowca w Marsylii. Po otrzymanych pochwałach w zeszłym sezonie za przebudzenie umierającej drużyny oraz danie nadziei wszystkim sympatykom OM, 43-letni fachowiec przeżywa dziś niespokojny okres.
Porażki spowodowały pęknięcia w silnej, scementowanej ekipie, obciążonej dodatkowo kłótnią pomiędzy liderami: Dimitrim Payetem i Florianem Thauvinem, o której przed sezonem mówiło się “Special Two”. Według informacji radia “RMC” dzień po meczu z Nimes doszło do gorącej wymiany zdań. Niewiele brakowało, a doszłoby do fizycznej konfrontacji, ale w czas zainterweniował kapitan drużyny Steve Mandanda. “W szatni było tak głośno, że ściany się trzęsły” - relacjonował świadek zdarzenia. Villas-Boas próbował bagatelizować problem, ale na konferencji przyznał, że doszło spięcia. - Nie sądzę, by obaj zamierzali spędzić ze sobą następne wakacje - stwierdził z kwaśnym uśmiechem.
Po wpadce z Lens zaproponował nawet, że może dobrowolnie podać się do dymisji. - Nie złożyłem rezygnacji, oddałem się jedynie do dyspozycji zarządu - przekonywał trener na konferencji prasowej. Nikt jednak nie zamierza uruchomić zapadni. Zwolnienie trenera wiązałoby się z zapłaceniem znacznej kwoty odszkodowania, a przecież Marsylia nie może sobie pozwolić na szastanie pieniędzmi.

Napastnik pilnie poszukiwany (i odnaleziony?)

Gdy pospadały aureole szanowanego trenera i dyrektora sportowego, kibice znaleźli nowy obiekt westchnień. To Arkadiusz Milik. Od kiedy właścicielem klubu został Frank McCourt, Olympique wciąż nie zdołał nabyć idealnego napastnika. Od początku nowej ery przy Stade Velodrome, czyli od 2016 roku, wyjściową “9” był Bafetimbi Gomis. Skończył wtedy sezon z całkiem niezłym dorobkiem 21 goli w 34 meczach. Oceniono wówczas, że działacze mogą postarać się o jeszcze lepszego “killera” pod bramką przeciwników. Znacie przypadek Milanu, który przez kilka lat poszukiwał najlepszą osobowość do roli snajpera? No właśnie. Podobnie parokrotnie wykoleiło się na znanych nazwiskach Olympique.
Nadzieję pokładano w Konstantinosie Mitroglou, ale zaledwie po roku Greka wysłano do Galatasaray, a następnie do PSV Eindhoven. Teraz trwają rozmowy na temat sprzedaży napastnika do któregoś z klubów w jego ojczyźnie. Wszystko po to, by zrobić miejsce na liście płac dla Milika. Po Mitroglou w 2017 roku na Lazurowe Wybrzeże przyjechał Valere Germain, który dopiero co został mistrzem Francji z Monaco. Pierwszy sezon miał niezły, akceptowalny - z 18 bramkami, lecz w kolejnych dwóch dołożył do tego bilansu zaledwie 13 trafień. Przypuszczalnie klub nie będzie chciał z 30-latkiem odnowić umowy, która wygasa 30 czerwca.
W styczniu 2019 roku na pierwszy trening z OM wybiegł znany chyba każdemu kibicowi Mario Balotelli, który po raz kolejny przekonywał, że to jego najważniejszy powrót. Jak się skończyło? Pięć miesięcy, piętnaście meczów i osiem goli. Rozdział “Super Mario” w Marsylii nie wyglądał najgorzej, jednak pensja okazała się przerastać możliwości drużyny. Zwłaszcza dla gracza o tak małej mobilności i z tak małym zaangażowaniem. Balotelli musiał w przyspieszonym tempie opuścić Francję.
Jego następcą ogłoszono Dario Benedetto, argentyńskiego ofensywnego piłkarza, ale bez żyłki egzekutora. - To prawda, że ma mały problem z nieskutecznością - skonstatował raz na konferencji Villas-Boas. Kryzys zaufania do 30-latka osiągnął niepokojący poziom. Już na początku pojawienie się byłego gracza Boca Juniors wzbudziło pewne wątpliwości, związane z poważną kontuzją kolana i jego całkowitym brakiem doświadczeniem w europejskiej piłce. W tym roku Argentyńczyk zanotował cztery trafienia, ale znacznie częściej zaliczył po prostu fatalne występy.
Jak w obozie “straceńców” spisze się Arkadiusz Milik? Zarówno dla Polaka, jak i dla klubu to związek bardziej z rozsądku, niż z miłości. Olympique szuka każdej rozsądnej pomocy, chwyta się brzytwy, aby nie zatonąć, natomiast Polak był zdesperowany, aby odnaleźć przystań, w której mógłby spokojnie przygotować się do Euro. Zwłaszcza przy zmianie selekcjonera kadry musi pokazać się ze swojej najlepszej strony. To może wyjść z korzyścią dla “Les Olympiens”.

Przeczytaj również