Mógł być jednym z najlepszych na świecie. Kontuzje go zniszczyły. "Hiszpańska technika, angielskie serce"

Mógł być jednym z najlepszych na świecie. Kontuzje go zniszczyły. "Hiszpańska technika, angielskie serce"
Calabrese / UK Sports Pics / Sipa / PressFocus
Jack Wilshere był jeszcze nastolatkiem, kiedy z powodzeniem przeciwstawił się Xaviemu, Andresowi Inieście i Sergio Busquetsowi w meczu fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Niewiele ponad dekadę później trapiony przez kontuzje, raptem 30-letni dziś zawodnik ogłosił w ostatnich dniach zakończenie piłkarskiej kariery. Łezka kręci się w oku.
- Pozostawiam za sobą niewiarygodną podróż, wypełnioną tyloma niesamowitymi chwilami - napisał w ubiegłym tygodniu, ogłaszając przejście na piłkarską emeryturę, Jack Wilshere. - Czuję się uprzywilejowany, doświadczywszy wszystkiego tego, czego dokonałem w trakcie mojej kariery. Przeszedłem drogę od bycia małym chłopcem, kopiącym piłkę w ogródku do pełnienia roli kapitana mojego ukochanego Arsenalu i reprezentowania mojego kraju w finałach mistrzostw świata. Spełniłem moje marzenie.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Tak naprawdę trudno było zaakceptować, że moja kariera przemijała w ostatnim czasie z powodów znajdujących się poza moją kontrolą - nie ukrywał były, 34-krotny reprezentant Anglii. - Równocześnie czułem, że nadal miałem tak wiele do zaoferowania. Mając za sobą grę na absolutnie najwyższym poziomie, zawsze utrzymywałem ogromne ambicje i będąc szczerym, nie wyobrażałem sobie znalezienia się momentami w takim położeniu.

“Doskonały”

Jack Wilshere był talentem czystej wody. Całkiem możliwe, że największym, jaki urodził się na Wyspach Brytyjskich w latach 90. ubiegłego stulecia.
Wychowanek Arsenalu miał 16 lat, kiedy Arsene Wenger dołączył go do kadry pierwszego zespołu “Kanonierów”. A następnie od razu dał mu zadebiutować we wszystkich możliwych rozgrywkach.
- Wprowadzam ich powoli, tych angielskich zawodników - z uśmiechem mówił rodzimym dziennikarzom legendarny menedżer Arsenalu po tym, jak Wilshere został we wrześniu 2008 roku najmłodszym ligowym debiutantem w historii klubu. - To kolejny z tych, którzy wkrótce zagrają w waszej reprezentacji.
Jeden z najsłynniejszych szkoleniowców w najnowszych dziejach futbolu nie pomylił się. Lewonożny środkowy pomocnik potrzebował oczywiście trochę czasu, zanim na dobre przebił się do podstawowego składu jednej z czołowych angielskich drużyn. Kiedy to się stało, ciągle był jednak jeszcze nastolatkiem. Znakomity w jego wykonaniu sezon 2010/11 rozpoczął od debiutu w reprezentacji Anglii. Ukoronował go zaś fenomenalnym występem w wygranym przez Arsenal (2:1) meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów przeciwko wielkiej Barcelonie Pepa Guardioli.
Przypomnijcie sobie sami.
Po tamtym spotkaniu zachwytom nad talentem Wilshere’a nie było końca.
- Ma hiszpańską technikę i angielskie serce - zwrócił uwagę Wenger. - Fantastyczne jest u niego to, że nie ugina się pod ciężarem meczu. Nie “pęka”, a po prostu gra ze swobodą.
Wyjątkowy potencjał młokosa rozpoznawali również jego boiskowi rywale. Dani Alves widział w nim następcę Xaviego lub Andresa Iniesty. Bastian Schweinsteiger z uznaniem wypowiadał się o rzadko spotykanym u Wilshere’a połączeniu niskiego środka ciężkości z dynamiką, bardzo dobrze ułożoną lewą stopą oraz przeglądem pola. Wreszcie Gennaro Gattuso twierdził, że z jego umiejętnościami taktycznymi Wilshere poradzi sobie w każdej lidze. Tymczasem Marco Reus określił go mianem po prostu “doskonałego”.

Kostka

Któż mógłby się wtedy spodziewać, że tamten sezon okaże się najlepszym w wielce obiecującej karierze Jacka Wilshere’a?
Pech Anglika rozpoczął się w okresie przygotowawczym do kolejnych rozgrywek (2011/12). Nastolatek złamał nogę w kostce w towarzyskim spotkaniu z New York Red Bulls, rozegranym w ramach turnieju Emirates Cup. Jego przerwa od gry miała początkowo potrwać pół roku. Ostatecznie Wilshere nie wybiegł na murawę przez cały sezon. Tamta kontuzja, która miała nigdy nie zostać należycie wyleczona, wykluczyła go ponadto z udziału w EURO 2012 oraz Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.
Po powrocie do zdrowia Jack niezmiennie pokazywał swój ponadprzeciętny talent. Równocześnie nigdy nie zbliżył się do liczby minut (2 651 w 35 występach), jakie rozegrał w Premier League w sezonie, w którym wypłynął na szerokie wody. W kolejnych latach pojechał i zagrał na mistrzostwach światach oraz Europy. Z czasem kostka - choć to nie jedyna kontuzja, z jaką Wilshere zmagał się w ostatnich latach - coraz bardziej dawała jednak o sobie znać.
- Gdyby nie kontuzja, rozmawialibyśmy o jednym z najlepszych środkowych pomocników w Europie - powiedział o wychowanku Arsenalu pod koniec 2015 roku sam Xavi. - Grałem przeciwko niemu i obserwowałem go z bliska. Jeśli przezwycięży kontuzje, nadal może zostać jednym z najlepszych pomocników na świecie. Z całym szacunkiem, on nie gra w angielskim stylu. Ma znakomity repertuar podań oraz zdolność utrzymania się przy piłce. To oczywiste, że odebrał swoją piłkarską edukację w Arsenalu.
- Widzę w Wilsherze przyszłość angielskiego futbolu, dlatego to tak ważne, żeby był zdrowy.

Degrengolada

Niestety, zdrowie nie dopisywało. Wilshere, który zaskarbił sobie sympatię kibiców Arsenalu również za sprawą nieskrywanej nienawiści do Tottenhamu, nie zawsze uchodził też za wzór profesjonalizmu poza boiskiem. Młodego jeszcze wtedy reprezentanta Anglii niejednokrotnie przyłapano chociażby na paleniu papierosów.
Wilshere próbował odbudować się na wypożyczeniu w Bournemouth, gdzie rozegrał niemal pełny sezon 2016/17. Na południowym wybrzeżu Anglii nadal zdarzały mu się przebłyski. Jesienią dwa razy z rzędu wybrano go w klubie graczem miesiąca. Później wrócił jeszcze na rok do Arsenalu, zanim na dobre opuścił Emirates Stadium latem 2018 roku. Tej ostatniej decyzji żałował najbardziej.
- Wtedy wydawała się właściwa, ale z perspektywy czasu taką nie była - przyznał kilkanaście miesięcy temu.
W końcowych latach zawodniczej kariery Wilshere reprezentował jeszcze barwy West Hamu, czyli klubu, któremu kibicował w dzieciństwie, oraz ponownie występującego już wtedy na poziomie Championship Bournemouth. Jego ostatnim klubem okazało się zaś duńskie AGF, w którym największy angielski talent całego pokolenia występował w poprzednich rozgrywkach.
Swój ostatni mecz w reprezentacji Anglii Wilshere rozegrał w wieku 24 lat. Wszedł na boisko w przerwie podczas blamażu Wyspiarzy przeciwko Islandii (1:2) w 1/8 finału EURO 2016. Z Arsenalem dwukrotnie sięgnął po Puchar Anglii oraz zgarnął nagrody dla najlepszego młodego zawodnika w kraju oraz gracza sezonu w klubie. Znalazł się też w najlepszej jedenastce rozgrywek Premier League. Wszystkie te indywidualne wyróżnienia przyznano mu na koniec wspomnianego sezonu 2010/11.

Trener

Niespełnioną karierę bajecznie uzdolnionego Jacka Wilshere’a można rozkładać na czynniki pierwsze i analizować na wszelkie sposoby. Były reprezentant Anglii spogląda już jednak do przodu. I wraca tam, gdzie wszystko się zaczęło. W rozpoczynającym się sezonie będzie pierwszym trenerem zespołu do lat 18 w Akademii Arsenalu.
Taki krok nie zaskoczył największych orędowników talentu Wilshere’a.
- Ponad wszystko, on świetnie rozumie grę - zauważył w ostatnich dniach cytowany na łamach “Daily Mirror” Arsene Wenger. - Jest odważny, ma wspaniałe zdolności komunikacyjne, jest uczciwy i inteligentny.
- Co więcej, ma za sobą frustrujący koniec kariery zawodniczej - dodał Francuz. - Jeśli zdoła obrócić tę frustrację w motywację i pokaże swoje umiejętności, myślę, że ma przed sobą obiecującą karierę trenerską.
Wilshere przygotowywał się do nowej roli od kilku lat. Na kurs trenerski UEFA B uczęszczał razem z byłym klubowym kolegą, a obecnie menedżerem Akademii Arsenalu, Perem Mertesackerem. Aktualnie zdobywa zaś uprawnienia UEFA A.
- Prowadziłem treningi z zespołami do lat 14, 15 oraz 16 w Arsenalu i naprawdę mi się to podobało - nie ukrywał Wilshere na łamach “The Guardian” w marcu 2021 roku. - Zdecydowanie uważam, że mam coś do zaoferowania.
Wszyscy fani futbolu muszą zadowolić się wspomnieniem widoku z lekkością przyjmującego i prowadzącego piłkę środkowego pomocnika, który za chwilę, w mgnieniu oka, rozpędzi się i wbiegnie z nią pomiędzy rywali, zanim w idealnym momencie poda ją i pójdzie “na klepkę” z jednym z partnerów. Cóż to był za talent.

Przeczytaj również