"Mógłbym go wtedy znokautować". Ukochany "Syn Albionu" był groźny nie tylko pod bramką rywali

"Mógłbym go wtedy znokautować". Ukochany "Syn Albionu" był groźny nie tylko pod bramką rywali
Newcastle United - nufc.co.uk
Alan Shearer był na murawie niczym przyczajony tygrys, czyhający na pomyłkę defensorów drużyny przeciwnej. Wytrawy lis pola karnego, który grzeszył skutecznością na boiskach Premier League. Z łatwością odnajdywał się w odpowiednim miejscu oraz czasie. Występował w Blackburn Rovers, gdy zespół rywalizował w elitarnej Lidze Mistrzów z warszawską Legią, natomiast w Newcastle postawiono mu pomnik, który tak naprawdę wybudował sobie będąc jeszcze aktywnym zawodnikiem.
Aktualnie ekscytujemy się rekordami strzeleckimi Roberta Lewandowskiego, instynktem do zdobywania bramek Ciro Immobile czy wszechstronnością Leo Messiego albo Cristiano Ronaldo. Ubiegłe stulecie również wydało na świat znakomitych napastników szukających gry, cofających się po piłkę, potrafiących posłać torpedę z dystansu i tworzących dogodne sytuacje kolegom. Jednym z nich jest właśnie Shearer, który w profesjonalnym futbolu zadomowił się na dobre w 1986 roku, kiedy zadebiutował w barwach Southampton.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przełomowy moment sportowego postępu nastoletniego Alana nastąpił, gdy upolował hat-tricka przeciwko Arsenalowi, zaś świetne występy w angielskiej młodzieżówce skłoniły ówczesnego selekcjonera seniorskiej reprezentacji, Grahama Taylora, aby zwerbować napastnika do składu na mecz z Francją. Co więcej, Shearer wystąpił w wyjściowej jedenastce kosztem Gary’ego Linekera i zanotował trafienie w spotkaniu zwyciężonym 2:0. W niedługim okresie do siedziby Southampton napłynęło wiele ofert dotyczących zawodnika nowej generacji, którego karta ostatecznie powędrowała do Blackburn za 3,5 miliona funtów.

Snajper wśród „Wędrowców”

Początki Alana w drużynie Rovers nie należały do łatwych, bowiem nękany kontuzjami nie mógł całkowicie rozwinąć skrzydeł, choć i tak zdołał strzelić 16 goli w 21 ligowych potyczkach. Blackburn natomiast ustąpiło miejsca w tabeli tylko Manchesterowi United, Aston Villi oraz Norwich. Tak, to był okres, kiedy „Kanarki” i „Lwy” z powodzeniem rywalizowały o medale angielskiej ekstraklasy.
Niesamowity hart ducha Shearera sprawił, że wrócił mocniejszy, pewniejszy siebie i zmotywowany do gry o najwyższe cele. Sezon 1993/94 ukończył z dorobkiem 31 bramek na koncie i srebrnym krążkiem na szyi. Gdy angielscy analitycy piłkarscy zastanawiali się, gdzie właściwie znajduje się sufit możliwości fantastycznego napastnika „Wędrowców”, on w następnej kampanii ładował gola za golem, a jego licznik zamknął się na 34 trafieniach.
Alanowi wtórował Chris Sutton i to dzięki duetowi ochrzczonemu przez sympatyków piłki nożnej „The SAS”, drużyna Blackburn zdetronizowała „Czerwone Diabły” na ostatniej prostej wyścigu po tytuł mistrzów Anglii, zapewniając sobie jednocześnie awans do Champions League. Kibice na Wyspach zacierali ręce na myśl o zbliżającym się Euro 96 i nie widzieli innego scenariusza niż zwycięstwo Anglików podczas wielkiej imprezy.
Odpadnięcie z turnieju na etapie półfinału po serii rzutów karnych z Niemcami odebrano jako olbrzymią porażkę. Na osłodę Shearer sięgnął po koronę króla strzelców europejskiego czempionatu, by w letnim okienku transferowym odrzucić intratną propozycję kontraktu od pragnącego jeszcze większych wzmocnień Manchesteru United. Wkrótce parafował umowę przygotowaną przez działaczy Newcastle, gdzie występował aż do ogłoszenia sportowej emerytury, notując ponad 300 rozegranych meczów ligowych, w których zdobył 148 bramek.

Spięcie z irlandzką szumowiną

Roy Keane uchodził za jednego z największych boiskowych zawadiaków Premier League, ale Alan Shearer też wielokrotnie udowadniał, że w rzeczonej kwestii nie wypadł sroce spod ogona. Świadczy o tym chociażby głośny incydent, który zdarzył się podczas meczu przeciwko Leicester City, gdy napastnik Newcastle bezpardonowo potraktował soczystym kopniakiem Neila Lennona. Aferę zatuszowano ze względu na rzekomy szantaż Shearera.
15 września 2001 roku doszło do spięcia pomiędzy Royem i Alanem. Panowie nigdy nie darzyli się sympatią, więc punkt kulminacyjny sporu musiał wreszcie nastąpić. W trakcie konfrontacji „Czerwonych Diabłów” ze „Srokami”, Keane potężnie cisnął futbolówką wprost w łepetynę Shearera, między piłkarzami wywiązała się sprzeczka, a za chwilę drobna przepychanka. Arbiter zawodów pokazał szukającemu zwady „Keano” czerwoną kartkę.
Jednak na tym waśń się nie zakończyła. Po finałowym gwizdku sędziego Roy czekał na gwiazdę Newcastle w tunelu, pragnąc otwartego pojedynku na pięści. Widząc co się święci, ochrona do spółki z graczami obu drużyn zgasiła ogień w zarodku, nie dopuszczając do siebie skonfliktowanych zawodników. Kilkanaście lat później Alan skwitował awanturę krótkim, acz wymownym, komentarzem: „Mógłbym go wtedy znokautować”.
Biorąc pod uwagę fakt, że Keane za dzieciaka uczestniczył w zajęciach treningowych sekcji pięściarskiej, Shearer wcale nie miałby łatwej przeprawy, choć poirytowany napastnik „Srok” sam zapewnia, że chciał wówczas sprać Irlandczyka na kwaśne jabłko. W każdym razie dobrze, że rękoczyny nie stały się rzeczywistością, bo przemoc nie wymaga wyobraźni.

Duma St. James Park

Na przestrzeni kariery piłkarskiej Alan często i gęsto udzielał się charytatywnie, pomagając domom dziecka czy zasilając konta fundacji na rzecz potrzebujących. Gościł również na audiencji u królowej Elżbiety, która odznaczyła go medalem w uznaniu zasług dla brytyjskiej piłki nożnej. Ponadto najwyższe lokalne władze Newcastle wręczyły Shearerowi klucze do miasta, nadając mu podczas tej uroczystości tytuł honorowego obywatela.
Najbardziej bramkostrzelny zawodnik w historii angielskiej Premiership (260 trafień) doczekał się również monumentu z brązu, który stanął przed stadionem St. James’ Park jesienią 2016 roku. Trzeba przyznać, że ten gest to piękny ukłon okraszony wyrazem szacunku futbolu na Wyspach w kierunku kapitalnego napastnika „The Magpies”, a zarazem ukoronowanie wszystkich epokowych dokonań Shearera.
Choć do zawieszenia butów na kołku Alana Shearera zmusił długotrwały, groźny uraz, i opuścił krainę czynnego uprawiania piłki nożnej bez pożegnalnego meczu, blasku fleszy oraz świateł jupiterów, dał światu doskonały przykład, jakich wartości należy trzymać się krocząc przez koleje losu. Że żyjąc marzeniami z biegiem czasu można wygrać absolutnie wszystko. Streszczając to jego autorskimi słowami: „Ból przemija, chwała trwa wiecznie”.
Mateusz Połuszańczyk
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Połuszańczyk , Mateusz Połuszańczyk
13 Apr 2020 · 10:30
Źródło: własne

Przeczytaj również