"Mogliby czyścić mu buty" i wojenka na linii Madryt-Barcelona. Nawet mistrzowskie szpalery wywołują emocje

"Mogliby czyścić mu buty" i wojenka na linii Madryt-Barcelona. Nawet mistrzowskie szpalery wywołują emocje
Real Madrid
Piłkarze Manchesteru City zdobędą się dziś na symboliczny gest - tworząc szpaler, oddadzą wieczorem hołd swoim następcom w roli mistrzów Anglii. Nieoczekiwanie jednak, ta z pozoru piękna tradycja wywołuje w ostatnim czasie coraz więcej kontrowersji. Nie tylko na Wyspach.
- Szpaler? Oczywiście! - nie pozostawił żadnych wątpliwości Pep Guardiola zapytany, czy jego zawodnicy ustawią się w szpaler przy okazji dzisiejszego (początek meczu o godzinie 21:15, relacja na żywo z czatem na Meczykach od 20:45) spotkania na szczycie Premier League pomiędzy Manchesterem City a Liverpoolem. - Powitamy Liverpool w naszym domu w niewiarygodny sposób. Nie będą mogli narzekać. Zamierzamy to zrobić, ponieważ oni na to zasługują.
Dalsza część tekstu pod wideo
Co na to druga strona?
- O mój Boże! - głośno roześmiał się Juergen Klopp, kiedy dowiedział się, że jego podopieczni prawdopodobnie będą wychodzić na boisko owacyjnie witani przez swoich rywali w każdym z pozostałych im do rozegrania siedmiu meczów Premier League do końca tego sezonu. - To miły gest, choć szczerze mówiąc, nie potrzebowałbym go. Nie chcemy celebrować czegoś, co wydarzyło się tydzień temu. Chcemy zagrać tak, jakbyśmy nigdy niczego nie wygrali.

Pomysł Fergusona

Są też tacy, który ten pomysł krytykują.
- To jakiś stek bzdur - dziwił się z kolei w tym tygodniu na antenie radia “talkSPORT” były pomocnik reprezentacji Anglii i Liverpoolu, Danny Murphy. - Nie wiem, gdzie i dlaczego to zapoczątkowano. Ja czułbym się niekomfortowo. Wziąłbym w tym udział, ponieważ tak trzeba, ale nie chciałbym tego robić, ponieważ to nie jest szczere. Nie chcą tego ani kibice, ani zawodnicy. To nic nie znaczy. Czy Kevin De Bruyne będzie oklaskiwał pomocników, którzy mogliby czyścić mu buty? Nawet gdybym zresztą to ja przechodził przez szpaler, byłoby mi niezręcznie.
Tę angielską tradycję miał zapoczątkować nie kto inny jak Sir Alex Ferguson. Już w 1991 roku piłkarze Manchesteru United utworzyli szpaler, z honorami witając na murawie nowo koronowanych mistrzów Anglii - prowadzony jeszcze przez George’a Grahama Arsenal. Fergusonowi niekoniecznie chodziło o “miły gest” w stosunku do rywali. Przeciwnie. Miała przyświecać mu chęć przypomnienia własnym zawodnikom, że przegrali rywalizację o tytuł i muszą powrócić do gry silniejsi w kolejnym sezonie.
W ostatnich kilkunastu latach, kiedy sprawę tytułu rozstrzygano przed ostatnim weekendem rozgrywek, szpalery stały się stałym elementem końcówek sezonów w Premier League. Gracze Manchesteru United witali w ten sposób na Old Trafford mistrzowską Chelsea Jose Mourinho w 2005 roku. Dwa lata później role się odwróciły. Drużynę nowych zdobywców tytułu - z Tomaszem Kuszczakiem w wyjściowej jedenastce - oklaskiwali na Stamford Bridge zawodnicy “The Blues”.
Jeszcze większe wydarzenie stanowił szpaler utworzony przez piłkarzy Arsenalu na Emirates Stadium wiosną 2013 roku. To było o tyle symboliczne, że w składzie gości znajdował się kupiony niespełna rok wcześniej przez Fergusona z ekipy “Kanonierów” Robin van Persie. Ostatnie dwa “słynne” szpalery dla mistrzów obserwowano z powrotem na Stamford Bridge. Najpierw Liverpool - z rozgrywającym jeden z ostatnich meczów w angielskiej ekstraklasie Stevenem Gerrardem - z honorami powitał na murawie Chelsea. Rok później ta sama Chelsea odwdzięczyła się podobnym gestem prowadzonemu przez Claudio Ranieriego Leicester City.
- To bardzo nas bolało - mówił wtedy w pomeczowym wywiadzie ówczesny kapitan gospodarzy, John Terry.

Złamana tradycja

Podczas gdy na Wyspach tradycję szpaleru zapożyczono z uroczystości wojskowych, w Hiszpanii nazywa się go po prostu “korytarzem”. Ale to właśnie na Półwyspie Iberyjskim miał miejsce prawdopodobnie najsłynniejszy, piłkarski szpaler w historii.
Zanim Pep Guardiola został trenerem pierwszej drużyny Barcelony i wygrał z nią wszystko, co było do wygrania, w jednym z ostatnich meczów za kadencji Franka Rijkaarda drużyna ze stolicy Katalonii poleciała do Madrytu rozegrać “El Clasico”. Trzy wieczory wcześniej prowadzony przez Bernda Schustera Real przypieczętował zdobycie drugiego z rzędu mistrzowskiego tytułu.
Zaraz po spotkaniu, który gospodarze wygrali aż 4:1, przeanalizowano każdy ruch wszystkich zawodników Barcelony podczas przechodzenia przez “korytarz” przez odwiecznych rywali. Więcej uwagi poświęcono “upokarzającemu” szpalerowi aniżeli samemu meczowi. Zwracano uwagę, w jaki sposób, z widoczną serdecznością na twarzy, oklaskiwał przeciwników Leo Messi. A także jak Eric Abidal nie klaskał w dłonie w ogóle.
Co stało się zatem z tą tradycją na linii Real Madryt - Barcelona?
- My nie zrobimy szpaleru - stanowczo rozwiał wątpliwości Zinedine Zidane podczas konferencji prasowej przed ligowym meczem na Camp Nou w maju 2018 r. - To moja decyzja. Barca złamała tradycję, więc ta już nie istnieje.
Wszystko rozbija się o wydarzenie z grudnia 2017 roku. Katalończycy przyjechali wtedy na Estadio Santiago Bernabeu zaledwie kilka dni po tym, jak “Królewscy” sięgnęli po klubowe mistrzostwo świata. Goście nie zamierzali ustawić się jednak w szpaler.
- Mówią, że nie brali udziału w tamtych rozgrywkach, a przecież grali wcześniej w Lidze Mistrzów - punktował później Zidane. - To nie ja jestem tym, który decyduje. To oni podjęli decyzję. My nie zamierzamy zrobić szpaleru, ponieważ oni go nie zrobili.
Kiedy pod koniec tego samego sezonu Real Madryt przyjechał zatem na Camp Nou do świeżo koronowanych mistrzów Hiszpanii, oba zespoły wyszły na murawę w tradycyjny sposób.

Co dalej?

Tradycja szpaleru narodziła się, a przynajmniej została do tego zaadaptowana, również dlatego, żeby wysłać w świat pozytywny przykład. Oto, jak docenia się zwycięzców. Oto, jak klasę okazują, tym razem, pokonani. Wygląda jednak na to, że w sporcie - i społeczeństwie - tak mocno naznaczonym rywalizacją “miły gest” coraz mocniej zmienia się w zwykłą farsę. Skoro nie chcą jej zawodnicy, trenerzy ani nawet kibice, może należy zatem po prostu z tym skończyć? A może wręcz przeciwnie: piłkarze Pepa Guardioli pokażą dziś wieczorem, że nadal istnieją tacy, którzy potrafią wspaniale pielęgnować tradycję?

Przeczytaj również