Motor Lublin. Wielkie pieniądze i znane nazwiska. Klub już niedługo powróci do Ekstraklasy?

Wielkie pieniądze i znane nazwiska. Do Lublina już niedługo może zawitać Ekstraklasa
Rafał Oleksiewicz / PressFocus
Wychował wicemistrza olimpijskiego i dwukrotnego medalistę mundialu - Władysława Żmudę, byłego kapitana reprezentacji Polski - Jacka Bąka, a w jego barwach sezon rozegrał nawet wirtuoz lat 90. polskiego futbolu - Leszek Pisz. Dziś Motor Lublin, choć wreszcie powrócił na poziom centralny, wciąż pozostaje nieco na uboczu wielkiego futbolu. Teraz wraz z nowym właścicielem i zmienionymi władzami wreszcie ma powrócić do Ekstraklasy.
Pod jej obecną nazwą „Żółto-Niebiesko-Biali” de facto nigdy nie występowali, ale w samej najwyższej klasie rozgrywkowej w sumie zaliczyli dziewięć sezonów. Ich najlepszym dotychczasowym wynikiem było dziewiąte miejsce w rozgrywkach 1984/1985. W ich dorobku są też 22 sezony na drugim poziomie, na którym jednak Motor po raz ostatni występował już ponad dekadę temu. Klub raz - w roku 1982 - wystąpił też w Pucharze Intertoto.
Dalsza część tekstu pod wideo
Chociaż osiągnięcia lubinian nie powalają na kolana, wciąż są oni dumą dla wielu kibiców z regionu. Ci w ostatnim czasie nie mogli narzekać na nadmiar klubowego futbolu na najwyższym poziomie. Po spadku Górnika Łęczna w 2017 roku Lubelszczyzna stała się bowiem kolejną ekstraklasową pustynią. Wiele wskazuje na to, że być może już wkrótce zmieni się to za sprawą Zbigniewa Jakubasa, Bogusława Leśnodorskiego oraz Michała Żewłakowa.

Stare wygi na pokład

O ile tej ostatniej dwójki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, tak Jakubas jest nową postacią w świecie futbolu. Na początku czerwca media obiegła informacja, że pochodzący z Lublina przedsiębiorca i miliarder postanowił pomóc klubowi ze swojego rodzinnego miasta.
Formalnie przejęcie Motoru nastąpiło jednak jesienią i to właśnie pod koniec października ogłoszono pierwsze znaczące zmiany w klubie. Leśnodorski, były prezes Legii Warszawa, został wiceprzewodniczącym rady nadzorczej „Motorowców”, natomiast Żewłakow, ex-dyrektor sportowy „Wojskowych” oraz Zagłębia Lubin, będzie pełnić teraz tę samą rolę również w Lublinie. Mimo obaw, że panowie wcześniej zarządzali klubami na dużo wyższym poziomie, wraz z ich nadejściem na Lubelszczyźnie zapanował dość spory optymizm.
- Mamy nadzieję, że doświadczenie które w piłce posiadają obaj panowie pozwoli na to, że za chwilę o drugiej lidze będziemy wspominać jako o kolejnym etapie, który jest już za nami. Poza tym warunki pracy, treningu czy rozgrywania meczów aż tak bardzo nie powinny odbiegać od realiów wyższych lig - uważają Marcin i Asia ze Stowarzyszenia Kibiców Motoru Lublin „Motorowcy”.
A za wyższą ligą w klubie ze wschodniej Polski mocno się już tęskni. Choć od momentu spadku na czwarty poziom rozgrywkowy Motor rok w rok walczył o awans i plasował się w czołówce swojej grupy trzeciej ligi, sukcesowi pomogła dopiero pandemia i pamiętny spór z Hutnikiem Kraków.
- Jako kibice Motoru w ostatnich latach tak naprawdę nie mogliśmy świętować żadnego poważnego sukcesu. Za mojego kibicowskiego stażu zaliczyliśmy trzy sezony w obecnej pierwszej lidze, po czym rozpoczęliśmy naszą tułaczkę po niższych poziomach. Teraz w końcu stało się coś, co daje nam nadzieję na lepsze wyniki i w przyszłości grę w Ekstraklasie. Ja na przykład nie spodziewałem się, że zobaczę ją w Lublinie w ciągu najbliższych dziesięciu lat. A wydaje się, że w obecnej sytuacji jest to możliwe - mówi nam Mateusz, fanatyk Motoru, obecny od kilkunastu lat na każdym meczu u siebie i na większości spotkań wyjazdowych, występujący na Twitterze pod nickiem „@Mat_RKS”.

Zrównoważony rozwój

Mimo że Motor został przejęty przez jednego z najbogatszych Polaków, którego majątek szacowany jest na 2,5 miliarda złotych, nie oznacza to jednak, że nagle na Arenie Lublin pojawią się wielkie pieniądze. Z tamtejszego punktu widzenia najważniejsze jest jednak, że klub wreszcie czeka nowe otwarcie.
- Trzeba pamiętać właśnie o tej skali. Choć do klubu wchodzi miliarder, nie można zapominać, że Motor ostatnie sześć lat spędził w trzeciej lidze. Nie powinniśmy od razu spodziewać się wielkich milionów wydanych na wzmocnienia. Dla mnie najważniejsze, że są to osoby z zewnątrz, więc nie będą one miały jakichkolwiek koneksji z tymi, których już tu zastaną. Na plus z pewnością są też ich rozległe znajomości, bo te otworzą Motorowi dużo opcji rozwoju - przyznaje Rafał Szyszka, dziennikarz „Futbolnews.pl”, trener w BKS-ie Lublin, a także autor profilu „Motor Stats” na Twitterze.
Plan na rozwój klubu jest bardzo zrównoważony. Co najważniejsze, oprócz inwestycji w pierwszy zespół, Jakubasowi marzy się także stworzenie porządnej akademii. Z jednej strony, pozwoliłaby ona Motorowi na zatrzymanie największych talentów z regionu. Z drugiej, byłaby czymś, co pozostałoby przecież klubowi nawet w momencie, gdyby miliarder zdecydowałby się z niego odejść.
- Podzielamy zdanie inwestora, że gdy za kilka lat Motor będzie grał w Ekstraklasie, oczywiście bardzo chcielibyśmy, aby zespół opierał się na wychowankach. Plany dotyczące budowy nowej infrastruktury akademii, a także zatrudnienia w niej dyrektora lub koordynatora szkolenia z prawdziwego zdarzenia powinny być gwarantem, że praca która tam będzie wykonana, będzie skutkowała wyszkoleniem zawodników na których można opierać skład drużyny - przyznają przedstawiciele Stowarzyszenia Kibiców Motoru Lublin „Motorowcy”.

Zmiany są nieuniknione

Kibice w Lublinie w ostatnich latach byli już świadkami kilku kadrowych rewolucji w zespole. Mimo że Jakubas na każdym kroku podkreśla, że nie zamierza spieszyć się z żadnymi radykalnymi decyzjami, wydaje się, że w tej jednej już niedługo wyręczy go dyrektor Żewłakow. Chodzi o posadę trenera Mirosława Hajdo.
- Jego sytuacja jest tematem na dłuższą dyskusję. Choć Motor w zeszłym sezonie awansował, to każdy wie, w jakich okolicznościach do tego doszło, a sama tabela była na koniec rozgrywek bardzo płaska. My w momencie ich zakończenia mieliśmy dokładnie tyle samo punktów, co sezon wcześniej, kiedy przecież nie awansowaliśmy. Teraz trener Hajdo w drugiej lidze się po prostu nie sprawdza. Każdy zdawał sobie przed sezonem sprawę, że Motor nie będzie w ścisłej czołówce, ale wszyscy liczyliśmy, że gdzieś o te baraże będziemy się jednak zahaczać. Klub gra źle, a to w dużej mierze wina trenera. Między innymi z tego powodu obecny szkoleniowiec nie jest zbyt lubiany przez lubelskie trybuny. Uważam, że jego dni w Motorze są już policzone - twierdzi Mateusz.
Wraz z Hajdo, Motor na przestrzeni ostatniej dekady w sumie zatrudnił aż 13 różnych trenerów. Oprócz Mariusza Sawy, obecny szkoleniowiec jest jedynym, który zdołał przepracować w klubie pełny (choć w sumie przecież nie do końca, bo przedwcześnie zakończony) sezon. Wydaje się, że jedną z kluczowych kwestii dla powodzenia mocarstwowych planów zespołu jest teraz przede wszystkim wybór odpowiedniej osoby na stanowisko właśnie opiekuna pierwszego zespołu.
- Wagi nie przywiązywałbym tutaj jednak do nazwiska trenera, lecz przede wszystkim do umiejętności. Czy to będzie Marek Saganowski? W tej chwili wiele na to wskazuje. Na jego postać trzeba spojrzeć z kilku perspektyw. Z jednej strony, jest to trener tak naprawdę bez doświadczenia w pracy z seniorami. Z drugiej, jego boiskowe doświadczenie z pewnością sprawiłoby, że miałby on posłuch wśród piłkarzy. Najważniejsze jednak, żeby przyszły trener miał mniejszy zakres kompetencji niż Hajdo, który w pewnym momencie był sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Teraz wraz z przyjściem Żewłakowa na stanowisko dyrektora sportowego wszystko ma wyglądać tak, jak powinno w zdrowo funkcjonującym klubie - uważa Szyszka.

Niech wszyscy robią swoje

Entuzjazm odnośnie projektu tworzącego się wokół Areny Lublin czuć na każdym kroku. By jednak wszystko zagrało, niezbędna jest współpraca wszystkich osób działających wokół klubu. To na niej swoje sukcesy oparł w XXI wieku inny klub z regionu, który pod pewnymi względami powinien być teraz wzorem dla lublinian.
- Kibice na Lubelszczyźnie mieli Górnik Łęczna, ale wiadomo, że to zespół z mniejszego ośrodka. Kiedykolwiek rozmawiałem jednak z kimś z Łęcznej, wszyscy podkreślali, że udało im się ta stworzyć tak solidną drużyną przede wszystkim dzięki znakomitej atmosferze w klubie. Myślę, że to też będzie istotne przy budowie tego nowego Motoru - ocenia Szyszka.
Ta chemia musi też zapanować między Jakubasem a kibicami. Mieliśmy już przecież w przeszłości w polskim futbolu kilka przykładów zatargów pomiędzy właścicielami i fanami. Ich rozstrzygnięcia chyba nigdy nie usatysfakcjonowały w stu procentach żadnej ze stron, a zwykle najbardziej cierpiały na tym same kluby.
- Jako kibic Motoru mam dwa życzenia. Chcę, żeby ten klub piął się do góry na zdrowych zasadach, czyli bez tych przysłowiowych starych Słowaków i aby rzeczywiście ta Ekstraklasa w ciągu pięciu-sześciu lat zawitała do Lublina. Wiem, że tuż po przejęciu klubu nowy właściciel przebąkiwał też coś o tym, że nie podobają mu się bluzgi na trybunach. Mam tylko nadzieję, że nikt nie podsunie mu pomysłu walki z kibicami. My chcemy rozwijać się razem z tym klubem i dbać o doping dla niego, więc mam nadzieję, że nowy inwestor nam to umożliwi. Jeśli działacze będą skutecznie działać na polu organizacyjnym, a nam pozwolą tworzyć piękną atmosferę na trybunach, to wierzę, że wszystko będzie jednak dobrze - podsumowuje Mateusz.
Wierzy w to pewnie znacznie więcej kibiców na Lubelszczyźnie. Ci już dzisiaj będą trzymać kciuki za swoją drużynę w elektryzującym chyba nie tylko fanów obu klubów spotkaniu z Hutnikiem Kraków. Jego początek o 19.00.

Przeczytaj również