"Jesteś bardzo głupi, jesteś kompletnym idiotą". Był ostrzejszy niż Mourinho, wyznawał miłość "Wasylowi"

"Jesteś bardzo głupi, jesteś kompletnym idiotą". Był ostrzejszy niż Mourinho, wyznawał miłość "Wasylowi"
Pal2iyawit / Shutterstock.com
Menedżer Watfordu Nigel Pearson zapisał się w historii angielskiego futbolu obrażaniem jednego z lokalnych dziennikarzy na konferencji prasowej, przez co jego szkoleniowe dokonania zeszły na dalszy plan. Nieodpowiedzialne zachowanie i pasmo niepowodzeń na ławce trenerskiej skończyło się dla niego wygnaniem do Belgii. Jak jednak mawia klasyk, Anglik, znany z miłości do Marcina Wasilewskiego, “wrócił silniejszy”.
- Muszę zaakceptować kłopoty, w jakie się wpakowałem - przyznał jesienią 2017 roku ówczesny menedżer OH Leuven, Nigel Pearson. - Wiele z nich wynika z moich decyzji, których prawdopodobnie nie przemyślałem wcześniej wystarczająco długo ani dobrze. Nie mogę zasadniczo zmienić tego, kim jestem. Ale gdybyś powiedział do mnie: “czy zrobiłbyś jedną lub dwie rzeczy inaczej?” Tak, oczywiście, że bym zrobił.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jak to się stało, że poprzednim miejscem pracy szkoleniowca walczącego aktualnie o utrzymanie w Premier League Watfordu był klub występujący na drugim poziomie rozgrywkowym w Belgii? Człowieka, który w przeszłości wprowadził późniejszego mistrza Anglii, Leicester City, najpierw z League One do Championship, a kilka lat później z Championship do Premier League?
Złożyło się na to kilka czynników. Z pewnością reputacja Pearsona ucierpiała pod koniec sezonu 2014/2015, kiedy prowadzony przez niego beniaminek angielskiej ekstraklasy rozpaczliwie bronił się przed spadkiem z elity. Jeżeli myślisz, że Sir Alexowi Fergusonowi czy Jose Mourinho zdarzało się “solidnie” ścierać z mediami, przeczytaj poniższy fragment wypowiedzi pochodzący z przedmeczowej konferencji prasowej sprzed pięciu lat.

“Nie dawaj mi takiego g*wna”

- Czy ty byłeś na wakacjach przez ostatnich sześć miesięcy? - Pearson ze zdziwieniem zareagował na pytanie jednego z lokalnych dziennikarzy. - Musiałeś chodzić z głową “w chmurach”, być na wakacjach albo pisać w tym czasie o innej drużynie. Twoje pytanie jest absolutnie niewiarygodne. Jeżeli nie znasz odpowiedzi na to pytanie, to myślę, że jesteś strusiem. Twoja głowa musi znajdować się w piasku. Czy twoja głowa jest w piasku? Czy jesteś wystarczająco giętki, żeby włożyć głowę w piasek? Moje podejrzenie brzmi: nie. Ja potrafię. Ty nie. Ty nie potrafisz. Posłuchaj, byłeś tutaj wystarczająco często, jeżeli zadajesz takie pytanie, jesteś albo bardzo, bardzo głupi albo jesteś kompletnym idiotą. Jedno z tych dwóch, ponieważ jeśli zadałeś mi takie pytanie, przykro mi synu, jesteś głupi.
- Byłeś tutaj - angielski menedżer nadal nie skończył. - Znam cię. Nie dawaj mi takiego g*wna. Proszę cię, nie rób tego. Uśmiechnę się do ciebie, ponieważ mogę sobie na to pozwolić. Chcesz teraz zadać inne pytanie czy chcesz zadać to samo pytanie inaczej? Dawaj, zadaj je! A może nie jesteś do tego zdolny?
Zanim dziennikarz zdążył dokończyć kolejne pytanie, Pearson zaczął go jeszcze przedrzeźniać. Po czym powtórzył: - Musisz być bardzo głupi, przykro mi. A następnie opuścił salę prasową.
Pracowałem wówczas w dziale prasowym innego broniącego się przed spadkiem beniaminka Premier League i ze zdziwieniem obserwowałem zachowanie Pearsona wiosną 2015 roku. Tamta konferencja prasowa nie stanowiła bowiem wcale “jednego, słabszego dnia”. Już kilka dni wcześniej Anglik - z kilkuletnim doświadczeniem w roli menedżera - wydawał się traktować absolutnie każde zadane mu pytanie, co do jednego, jak osobistą zniewagę. A przecież wcześniej - i później - potrafił sprawiać wrażenie zupełnie innego człowieka. Również w relacjach z mediami.

“Wasyl? Kocham go!”

- Jesteś przedstawicielem polskich mediów? - dopytał mnie Pearson niemal rok wcześniej. Korzystając z okazji, a także wyjątkowego spokoju i cierpliwości, z jaką menedżer odpowiadał na pytania mediów po spotkaniu Burnley z Leicester City, jako początkujący dziennikarz zdobyłem się na odwagę i zapytałem Anglika o rolę Marcina Wasilewskiego w jego zespole. Okazał się bardzo uprzejmy, zwłaszcza na tle swoich kolegów po fachu na Wyspach. Udzielił wyczerpującej i ciekawej odpowiedzi.
- Środkowi obrońcy, którzy lubią bronić, to trochę wymierający gatunek - powiedział o "Wasylu". - To wyjątkowo uczciwy profesjonalista i twardziel, ale również bardzo, bardzo dobrze rozumiejący grę obrońca. Przyszedł do nas na zasadzie wolnego transferu i wniósł jakość do sposobu funkcjonowania zespołu zarówno na, jak i poza boiskiem. Jest bardzo szanowany przez swoich kolegów. Odgrywa bardzo ważną rolę pod względem umiejętności wygrywania przez zespół zaciętych meczów.
Pearson wywołał nawet śmiech na sali, kiedy dodał, że kocha Wasilewskiego. Zażartował też: - On jest szalony, wiem o tym! Jeżeli się spóźnia, zmieniam czas spotkania. Nawet pomimo mojego wzrostu!
Mnie z kolei pomógł zwrócić na siebie uwagę wśród kolegów i koleżanek z sali. W końcu to w odpowiedzi na moje pytanie zdradził, że zamierza zaproponować Wasilewskiemu nowy kontrakt, niezależnie od tego, w której lidze klub miałby występować w kolejnym sezonie. Ta informacja natychmiast znalazła się wtedy w nagłówkach lokalnych dzienników w Leicester.

“Jak tam giętkość?”

Co zatem wydarzyło się w odstępie zaledwie dwunastu miesięcy? Czy wynik sportowy - różnica między awansem a potencjalnym spadkiem z ligi - prowadzonego zespołu naprawdę tak bardzo może determinować, a przynajmniej znacząco wpłynąć na zachowanie trenera w kontaktach z mediami? Czy presja rzeczywiście jest aż tak wielka? Oddajmy głos samemu zainteresowanemu.
- Wpadłem kilka razy w kłopoty, na pewno - przyznał Pearson parę lat później. - Wiele z nich zawdzięczam samemu sobie z powodu tego, jak czuję, że potrzebuję chronić ludzi, z którymi pracuję, czyli zawodników. Nie mogę nic poradzić na wymianę zdań ze “strusiem”, więc nie ma sensu, żebym się tym zamartwiał. Jeżeli z tego ludzie mnie pamiętają, prawdopodobnie nie zrobiłem zatem zbyt wiele w tej grze, prawda?
W gwoli sprawiedliwości należy przywołać jeszcze, o co konkretnie zapytał Pearsona na feralnej konferencji dziennikarz Ian Baker. A w zasadzie dopytał.
- Wygrać cztery mecze z rzędu na jakimkolwiek poziomie, a na pewno na poziomie Premier League, jest trudne - mówił chwilę wcześniej szkoleniowiec. - To, że zawodnicy musieli zmagać się z taką ilością krytyki i negatywności na przestrzeni sezonu, stanowiło dla nas test.
- O jakiej krytyce mówisz? - zareagował Baker.
Niech każdy sam oceni, czy Pearson mógł się zdenerwować.
Trzeba też wspomnieć, że obaj panowie szybko wyjaśnili sobie “nieporozumienie”. Menedżer przeprosił nawet dziennikarza publicznie na początku kolejnej, przedmeczowej konferencji prasowej. Kiedy Pearson niedawno spostrzegł zaś w sali prasowej Bakera już jako szkoleniowiec Watfordu, miał go z przekąsem zapytać: “jak tam giętkość?”, nawiązując do słynnej wymiany zdań.

Czy wytrzyma?

Pięć lat temu Nigel Pearson utrzymał Leicester City w Premier League. Wkrótce - również w kontrowersyjnych okolicznościach, którym “dodatkowo” zapewne nie pomogła opisana wymiana zdań z Bakerem - został jednak zwolniony ze stanowiska menedżera. W kolejnym sezonie zbudowana głównie przez niego drużyna sensacyjnie sięgnęła pod wodzą Claudio Ranieriego po mistrzostwo Anglii. Tymczasem Pearsonowi nie powiodło się w następnym miejscu pracy. W Derby County podziękowano mu zaledwie po kilku miesiącach. W końcu postanowił poszerzyć trenerskie horyzonty za granicą. W Belgii przetrwał niespełna półtora roku.
- W mojej głowie byłem już w połowie na emeryturze - nie ukrywał, kiedy pod koniec ubiegłego roku odebrał telefon z Vicarage Road. - Nie spodziewałem się, że dostanę jeszcze jedną szansę na poziomie Premier League.
Podjął się zadania uratowania przed spadkiem ostatniego w tabeli angielskiej ekstraklasy Watfordu, który następnie nadspodziewanie szybko wyciągnął z dna elity. To jego drużyna przerwała niesamowitą passę 44 ligowych meczów bez porażki nowo koronowanego mistrza kraju. Dla odmiany, to z zespołu Juergena Kloppa nie było czego zbierać!
Na sześć spotkań przed końcem sezonu Watford nadal jest jednak uwikłany w walkę o utrzymanie w Premier League. Presja rośnie.
Czy Pearson tym razem wytrzyma?

Przeczytaj również