Na prawdziwą szansę w Arsenalu czekał 10 lat. Teraz jego interwencje utrzymują zespół przy życiu

Na prawdziwą szansę w Arsenalu czekał 10 lat. Teraz jego interwencje utrzymują zespół przy życiu
Daykung / shutterstock.com
Jak długo można czekać na poważną szansę w jednym zespole? Pół roku? Rok? Dwa? Emiliano Martinez pokazuje, że nawet dziesięć lat. Choć nie każdy o tym wie, Argentyńczyk podpisał kontrakt z Arsenalem już w 2010 roku. Dopiero teraz jednak, korzystając z kontuzji Bernda Leno, dostał pierwszą poważną okazję, by zaistnieć na Emirates Stadium. I wykorzystuje ją znakomicie.
Do Anglii trafił już w wieku 16 lat. “Kanonierzy” zaprosili go najpierw na kilkutygodniowe testy, które wypadły wyjątkowo pozytywnie. Chociaż Martinezem interesowały się wówczas także kluby z Włoch i Hiszpanii, on - parafrazując słowa Vadisa Odjidjy-Ofoe - trochę zakochał się w północnym Londynie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Spakował więc manatki i argentyńskie Independente, gdzie występował do tej pory tylko w drużynach juniorskich, zamienił na słynny Arsenal. Co jasne, nie trafił od razu do pierwszego zespołu. Wtedy cierpliwość była szczególnie cenna. Chodziło o zbieranie szlifów, obycie z Europą, podglądanie starszych i bardziej doświadczonych kolegów. Także Wojciecha Szczęsnego, który zaczął wówczas dostawać swoje pierwsze szanse od Arsene’a Wengera.

Status: Wypożyczony

Wcześniej Polak zaliczył bardzo istotne wypożyczenie do Brentford, gdzie grał regularnie, poznając smak seniorskiej piłki. Martinez latem 2012 roku wybrał się w podobną podróż. “Kanonierzy” na jakiś czas oddali go w posiadanie Oxford City, ale było to wielkie nieporozumienie. Argentyńczyk zagrał w jednym meczu, wpuszczając trzy gole, po czym nie wyszedł już na murawę w żadnym spotkaniu.
Wrócił więc do Londynu, a niedługo później zobaczył swoje nazwisko w wyjściowej jedenastce Arsenalu. Co prawda nie w Premier League, a Pucharze Ligi Angielskiej, ale i tak było to dla niego duże wydarzenie. Zagrał najpierw w wygranym 6:1 meczu z Coventry, a później stał się jednym z “bohaterów” słynnego starcia “Kanonierów” z Reading, zakończonego wynikiem 7:5 dla klubu z Emirates Stadium. Martinez zdecydowanie nie pomógł swoim kolegom, kilka razy interweniując mocno niepewnie, a mecz kolejnej rundy oglądał już z trybun.
I zaczęła się tułaczka po kolejnych klubach. W latach 2013-2019 Argentyńczyk był wypożyczany kolejno do Sheffield Wednesday, Rotherham United, Wolverhampton, Getafe i Reading. Gdzieś pomiędzy jedną i drugą przeprowadzką dostał jeszcze szansę w Arsenalu, debiutując nawet w Premier League i Lidze Mistrzów, jednak były to tylko epizody.
Jeszcze jakiś czas temu nikt nie postawiłby złamanego grosza na to, że Martinez, plączący się po świecie niczym zbłąkany wędrowiec, stanie się jednym z bohaterów Arsenalu. A tymczasem on po latach życia na walizkach w końcu został wynagrodzony za swoją cierpliwość.
W poprzednim sezonie nareszcie mógł poczuć się potrzebny. Trafił bowiem na wypożyczenie do Reading, gdzie na przełomie kilku miesięcy zagrał 18 spotkań od deski do deski, co wcześniej praktycznie mu się nie zdarzało. Zbierał na tyle dobre recenzje, że pojawił się temat, by został w ekipie z Championship na stałe. Ostatecznie do tego nie doszło. Z perspektywy czasu można chyba powiedzieć - całe szczęście.
Emiliano Martinez
Transfermarkt

Awans w hierarchii

Duży promyk nadziei pojawił się już przed rozpoczęciem bieżącej kampanii. Karierę zakończył Petr Cech, a David Ospina został ostatecznie wykupiony przez Napoli. Wśród golkiperów został więc tak naprawdę jedynie Bernd Leno, ale Unai Emery stwierdził, że nie potrzebuje kolejnego bramkarza. Na “dwójkę” mianował właśnie Martineza. Stało się niemal jasne, że Argentyńczyk - wobec gry na kilku frontach - na pewno dostanie swoje szanse.
I dostał. Leno grał w Premier League, a Martinez wskakiwał między słupki podczas spotkań Ligi Europy, Pucharu Ligi Angielskiej i Pucharu Anglii. Także już pod batutą Ljungberga i Artety. Raczej nie zawodził. Zdecydowanie nie wyszło mu pucharowe spotkanie z Liverpoolem, ale poza tym trudno było mieć do niego większe zastrzeżenia.

Skorzystać na nieszczęściu kolegi

Historyczna szansa zostania bramkarzem numer jeden - także w meczach ligowych - przyszła 20 czerwca. Martinez raczej nie skakał ze szczęścia, widząc cierpiącego z powodu poważnego urazu Leno, ale zdawał sobie na pewno sprawę, że nadchodzi jego moment. Od tamtej chwili rozegrał dziewięć spotkań Premier League i dwa mecze Pucharu Anglii. Aż sześć razy zachował czyste konto, a trzeba pamiętać, że para ustawionych przed nim stoperów - delikatnie ujmując - nie jest uosobieniem oazy spokoju.
Martinez gra niezwykle pewnie, świetnie dyryguje kolegami z innych formacji, a jego interwencje wielokrotnie ratują Arsenal. Jak choćby wówczas, gdy “Kanonierzy” pokonali 2:1 Liverpool, a Argentyńczyk w ostatnich sekundach popisał się taką interwencją.

Na Martinezie do Europy?

To tylko wycinek jego naprawdę świetnej dyspozycji w ostatnich tygodniach. Dziś to on może okazać się kluczowym ogniwem w starciu z Chelsea. Nieznacznym faworytem do podniesienia Pucharu Anglii są bowiem podopieczni Franka Lamparda, którzy dysponują naprawdę dużą siłą ognia. Martinez może mieć więc dużo pracy, a przecież niewykluczone, że rywalizacja zakończy się np. rzutami karnymi. To dla golkipera idealna okazja, by zostać bohaterem.
Przez 10 lat bycia zawodnikiem “Kanonierów” Martinez rozegrał z armatką na piersi zaledwie 36 spotkań. Czy w kolejnym sezonie będzie miał okazję, by znacząco ten dorobek poprawić? W końcu do zdrowia wróci Leno, który przed kontuzją też prezentował się znakomicie. Mikela Artetę czeka zatem twardy orzech do zgryzienia.
***
Dla Arsenalu dzisiejsze starcie z Chelsea będzie kluczowe. To nie tylko walka o prestiżowe trofeum, ale i możliwość gry w Europie, co z kolei jest bardzo istotne pod kątem finansowym. Choć Liga Europy nie daje aż takich gratyfikacji jak Liga Mistrzów, to mimo wszystko pozwala przy dobrych wynikach w jakimś stopniu wzbogacić budżet. Większe liczby na koncie i gra w pucharach to zaś szansa na sprowadzenie lepszych zawodników. Naczynia połączone.
Stawka dzisiejszego spotkania jest zatem niezwykle duża. Zapowiada się bardzo emocjonujące widowisko, a my przeprowadzimy z niego tekstową relacją na żywo.

Przeczytaj również