Na YouTubie świetny, na boisku nie dojeżdża. Transferowa katastrofa Man United. "100 milionów to przekleństwo"

Na YouTubie świetny, na boisku nie dojeżdża. Transferowa katastrofa United. "100 milionów to przekleństwo"
fot. Craig Thomas/News Images/Pressfocus.pl
Letnie okienko transferowe w Premier League zaowocowało w wiele spektakularnych pomyłek transferowych. Liverpool przestrzelił z Darwinem Nunezem, Chelsea z Markiem Cucurellą, a Tottenham z Richarlisonem. Wydaje się jednak, że nikt nie wdepnął w tak grząski grunt jak Manchester United, który za blisko 100 milionów euro ściągnął Antony'ego. Piłkarza, który do tej pory wygląda dobrze tylko na YouTubie.
Antony był ostatnim życzeniem Erika ten Haga. Holenderski szkoleniowiec upierał się, że potrzebuje swojego byłego podopiecznego, aby móc w pełni pracować nad nowym Manchesterem United. Po trudnych bojach Brazylijczyk ostatecznie wylądował na Old Trafford za nieprawdopodobną kwotę. 95 milionów euro uczyniło z niego jednego z najdroższych zawodników w historii piłki nożnej.
Dalsza część tekstu pod wideo
Kwota ta - sięgająca blisko magicznej bariery 100 milionów - stała się dla 22-letniego zawodnika łatką, piętnem. Skrzydłowy nijak nie potrafi uwolnić się od ciężaru pieniędzy, które na niego wyłożono. W tym momencie nie broni się sportowo na tyle, by móc temu sprostać. Nie pomaga nawet niezachwiana wiara trenera. Ten Hag, chcąc być może udowodnić wszystkim, że nie mają racji i Antony potrafi grać lepiej, stawia na młodego zawodnika regularnie. Efektów jednak nie widać.
Owszem, reprezentantowi "Canarinhos" zdarzają się piękne przebłyski. Dysponuje znakomitym uderzeniem z dystansu, świetnie podkręca piłkę. Dzięki swojej efektownej grze koncentruje uwagę defensorów, co sprzyja innym piłkarzom United. Są to jednak tylko pewne punkty zaczepienia, rozsiane gdzieś na piłkarskiej mapie Brazylijczyka. Mapie, która jest wyjątkowo płaska.
Antony bowiem błyszczy, ale bardziej jak pojedynczy fajerwerk, który ktoś wystrzelił grubo przed północą i to w dodatku nie w ostatni dzień roku, ale 30 grudnia.

Płaski niczym 2D

Kiedy piłka trafia pod Antony'ego, mniej więcej można przewidzieć, co się wydarzy. 22-latek ma niebywałą tendencję do wchodzenia w drybling oraz wykonywania sztuczek technicznych, chociaż żadna z tych umiejętności nie przynosi szczególnej korzyści dla "Czerwonych Diabłów". Statystyki boleśnie pokazują, że zawodnik, który miał przecież przynieść absolutne ożywienie i nieszablonowość, stał się więźniem swojej jednowymiarowej ekstrawagancji.
Według portalu "FotMob" były zawodnik Ajaksu skutecznie drybluje raz na 90 minut gry. W Premier League plasuje go to w okolicach szóstej dziesiątki, jeśli chodzi o ten aspekt gry. Tym samym jest to wynik identyczny jak w wypadku Scotta McTominaya, Michaila Antonio, Aleksandara Mitrovicia oraz Kiernan Dewsbury-Hall. Jakby tego było mało - współczynnik udanych prób znowu obnaża Brazylijczyka - wynosi on 42,9%. Kaoru Mitoma, jeden z liderów całej klasyfikacji, może pochwalić się 59,4% skuteczności.
Bardziej jednak niż wątpliwa jakość dryblingu może martwić fakt, że w bezpośrednich starciach Antony nie jest w stanie zaoferować wiele więcej. Jeśli nie uda mu się pokonać rywala, często spowalnia akcję swoim podaniem do tyłu. Regularnie też decyduje się na zabawienie z przeciwnikiem, co nie zawsze kończy się dobrze dla samego Manchesteru, bowiem ponownie potrafi destrukcyjnie wpływać na tempo ofensywnego wypadu.
22-latek stał się przy tym łatwy do odczytania dla swoich przeciwników. Jego prawa noga jest tylko nogą, cała magia ukryta jest w drugiej stopie. Problem w tym, że żeby do niej przejść, Antony musi ściąć do środka i ustawić się w komfortowej dla siebie pozycji. Na to nikt mu jednak nie pozwala, bowiem Brazylijczyk nie wykształcił jeszcze genu Arjena Robbena, koniecznego, aby wyjść z tarczą z podobnych opresji. Sprawia to, że ceniony przez Erika ten Haga piłkarz ma w sobie coś z bańki mydlanej. Czaruje chwilą, gdy dotyka piłkę to widać, że robi to z czułością, a jego ruchy nie są wymuszone, ale dobre wrażenie pryska niezwykle szybko.
- Bierzesz kilka jego najlepszych zagrań, wrzucasz na YouTube, patrzysz i stwierdzasz: "Wow! Nie wierzę, że my go kupiliśmy". Ale gdzie jest produkt końcowy? Wiem, że wszedł do United prosto z marszu, strzelił kilka goli, ale gdzie jest produkt końcowy? - zastanawiał się Darren Bent, były piłkarz Tottenhamu.

Sztuka znikania

Do tej pory Antony wystąpił w 20 meczach Manchesteru United i strzelił 5 goli, co jest wynikiem więcej niż przyzwoitym. Brazylijczyk trafiał przy tym przeciwko naprawdę niezłym rywalom, bo przecież na jego liście znalazły się Arsenal, Manchester City, Everton (liga i Puchar Anglii) i kwiatek do kożucha w postaci Charlton. Bramki te rozłożyły się jednak niefortunnie, bowiem są ponownym przyczynkiem do dyskusji, czy skrzydłowego stać na utrzymanie formy.
W końcu wszystkie ligowe trafienia Brazylijczyka, to efekt bardzo udanego początku w jego wykonaniu. Trzy kolejne mecze we wrześniu i październiku to trzy kolejne trafienia. 22-latek mógł być wówczas uznawany za jedno z najbardziej ekscytujących nazwisk na Wyspach, a 95 milionów euro nie brzmiało już niedorzecznie. Podopieczny Erika ten Haga spadł jednak z bardzo wysokiego konia - w kolejnych spotkaniach nie tylko był nieskuteczny, ale też nie potrafił dołożyć choćby jednej asysty.
Druga ze statystyk jest wszak swoistym przekleństwem gracza z Old Trafford i być może największym powodem do niepokoju. Do tej pory Antony nie zanotował żadnego podania, które zakończyłoby się trafieniem "Czerwonych Diabłów". Trudno jednak żeby było inaczej, skoro sam piłkarz ma wielkie problemy ze stwarzaniem sytuacji. Podczas ostatniego spotkania z Arsenalem (2:3) wykreował zaledwie jedną szansę i nie zaliczył kontaktu z piłką w polu karnym rywala. Występujący po drugiej stronie Bukayo Saka czterokrotnie otwierał drogę dla "Kanonierów" i miał 13 kontraktów z futbolówką w "szesnastce" United.
Portal "The Athletic" wyliczył, że 37% wszystkich ataków londyńczyków przechodziło przez pozycję reprezentanta Anglii. W wypadku United i Antony'ego trudno mówić i myśleć o podobnych liczbach, bo efektywności w jego poczynaniach próżno było szukać.
Klasyczne spotkanie Premier League uwypukliło wszystkie negatywne cechy letniego nabytku "Czerwonych Diabłów". Stało się swoistym papierkiem lakmusowym, który nie pozostawił żadnych złudzeń - Brazylijczyk potrzebuje jeszcze mnóstwo czasu, aby być przydatnym pod względem konkretów. Na jego korzyść działa jednak fakt, że ten Hag z pewnością zagwarantuje mu rzeczony komfort.
Antony rozumie filozofię holenderskiego szkoleniowca, zna ją na wylot. Może zatem bez problemu realizować zadania taktyczne wykraczające poza te najbardziej widoczne aspekty piłkarskiego rzemiosła. Należy również pamiętać, że duet z Old Trafford ma jeszcze coś do udowodnienia.

Rozegrani przez Ajax

Latem 2022 roku Ajax koncertowo rozegrał sagę transferową z jednym ze swoich najważniejszych piłkarzy. Amsterdamczycy nie chcieli, żeby Antony opuszczał Beneluks, mieli nadzieję, że skrzydłowy zostanie w klubie przynajmniej przez rok. Naciski ze strony Manchesteru United były jednak nieprawdopodobnie silne, a Erik ten Hag tylko dolewał oliwy do ognia. Ajax - mający imponujące doświadczenie w czerpaniu zysków z transferów - postawił sprawę jasno. Chcecie Antony'ego? Zapłaćcie fortunę.
- Chcieliśmy zatrzymać go na rok dłużej - nie byo potrzeby, żeby go sprzedawać, mieliśmy pieniądze w bank. Ale oferta wywindowała w górę. Rzuciliśmy rękawicę United i przeciągnęliśmy granicę tak daleko, jak to było tylko możliwe. Jeśli chcesz piłkarza, prawdopodobnie musisz za niego zapłacić nieco więcej - opowiadał Edwin van der Sar w rozmowie z "The Athletic".
Tym samym "Czerwone Diabły" wydały 95 milionów euro, a ich upragnione wzmocnienie doszło do skutku. Problem w tym, że większość stron tej transakcji stała się zakładnikiem olbrzymiej kwoty. Najbardziej cierpi z tego powodu sam Antony, który, jak słusznie zauważył dziennikarz Mark Critchley, przecież nie pchał się do miana jednego z najdroższych piłkarzy w historii. Była to wypadkowa jego umiejętności, ale też nieumiarkowania zarządu z Old Trafford, który poszedł na transferową wymianę ciosów i odniósł pyrrusowe zwycięstwo.
Gdyby tylko Brazylijczyk kosztował połowę mniej, nikt nie robiłby większego problemu z jego gry. Łatka 100 milionów została jednak przyszyta mu na stałe, a kolejne sezony staną pod znakiem jej zerwania. Póki co 22-latek przegrywa walkę z angielskimi realiami, ale, mimo całego szeregu swoich niewątpliwych wad i widocznych w tym momencie ograniczeń, jeszcze nie został posłany na deski.

Przeczytaj również