Najbardziej paląca potrzeba Realu Madryt. "Bez tego maszyna Ancelottiego daleko nie zajedzie"

Najbardziej paląca potrzeba Realu Madryt. "Bez tego maszyna Ancelottiego daleko nie zajedzie"
Foto CHRISTOPHE SAIDI / Sipa / PressFocus
Na stacji Santiago Bernabeu wylądowali Antonio Ruediger i Aurelian Tchouameni. To na razie wszystko. Obecnie nie są prowadzone żadne intensywne prace nad kolejnymi wzmocnieniami. W Realu Madryt myśli się o odejściach i zwolnieniu miejsca w kadrze. Tymczasem Carlo Ancelotti ma jeden apel: dajcie mi zmiennika dla Karima Benzemy!
Real Madryt nie jest drużyną, która łatwo zadowala się nawet największymi sukcesami. Tuż po wygraniu finału Ligi Mistrzów w jednym z najbardziej pamiętnych podbojów turnieju w historii, “Los Blancos” od razu zabrali się do pracy. A por la decimoquinta. W drodze po piętnasty tytuł Champions League.
Dalsza część tekstu pod wideo
Z wolnego transferu, na specjalną prośbę Carlo Ancelottiego, pozyskali Antonio Ruedigera, a następnie pokonali PSG i Liverpool, aby podpisać światowej klasy młodego, francuskiego pomocnika Aureliena Tchouameniego. W tej sytuacji wzmocnili defensywę, która wydawała się najsłabszym punktem w zeszłej kampanii oraz odświeżyli linię pomocy, najbardziej doświadczoną, ale zarazem mocno się starzejącą. Fundamenty obu tych formacji zostały zbudowane. Teraz czas pobudzić atak.

Zastępstwo pilnie poszukiwane

Tu już nie wszystko wygląda tak różowo. Wystarczy tylko spojrzeć na to, co działo się, gdy w poprzedniej kampanii brakowało Karima Benzemy. “Królewscy” nieźle radzili sobie na początku, gdy Luka Jović zastępował kontuzjowanego reprezentanta “Trójkolorowych” w meczach z Realem Sociedad i Atletico. Serb szybko jednak stracił formę, a Real męczył się i zaliczył kompromitującą wpadkę z Barceloną 0:4 na Santiago Bernabeu. Pomysły z fałszywą dziewiątką (był próbowany Luka Modrić i Marco Asensio) kompletnie zawiodły, madrytczycy nie radzili sobie z rozgrywaniem piłki i doskokiem do rywala.
Wyczerpujący terminarz piłkarski wystawia na próbę nawet takiego fizycznego potwora jak Benzema, na którym spoczywa ogromna odpowiedzialność zarówno za wyniki Realu, jak i reprezentacji Francji. W związku z mundialem odbywającym się tej zimy, odpoczynek musi być dla przyszłego triumfatora Złotej Piłki koniecznością. Aby przedłużyć karierę tego wspaniałego zawodnika, to klub musi mądrze zarządzać jego minutami.
Oznacza to ni mniej, ni więcej, że “Królewscy” potrzebują rezerwowego napastnika, na którym będą mogli polegać. Kogoś, kto potrafi zdobywać bramki. Kogoś konsekwentnego. Z doświadczeniem. Z umiejętnościami radzenia sobie czasami samemu, a czasem wprowadzania innych do gry. Rzecz jasna nie da się znaleźć nikogo, kto w pełni zastąpi Benzemę na boisku, ale można znaleźć kogoś na tyle dobrego, by Real mógł spokojnie wygrywać mecze z przeciętniakami w La Liga, jeśli organizm KB9 będzie wołał o odpoczynek. Bez jego następcy ta maszyna daleko nie zajedzie.

Brak talentu na ławce i akademii

Sztab sportowy na razie nie wychyla się na rynku transferowym, zrealizował najważniejsze założenia, ale zdaje sobie sprawę, że praca nie została jeszcze wykonana do końca. Wyrósł kolejny priorytet. Wie to też Ancelotti. Menedżer Realu Madryt wskazał na nowego napastnika jako potrzebę “Los Merengues” i ma w tym 100 procent racji. A na teraz sprawa zmiennika dla Karima wygląda dość ponuro. Wystarczy przejrzeć opcje w dotychczasowej kadrze.
Luka Jović, jak na razie nieporozumienie za 63 miliony euro, pakuje się i najprawdopodobniej zamieni Madryt na Florencję. Przynajmniej przez rok “Carletto” nie będzie mógł skorzystać z jego i tak wątpliwych usług. Podobnie rzecz się ma z Mariano Diazem, kolejnym “pustym” transferem sprzed kilku lat. Hiszpański napastnik pochodzenia dominikańskiego musiał wreszcie pójść po rozum do głowy i stwierdzić, że trwanie na ławce rezerwowych przez ostatni rok na dobrą sprawę zaszkodzi jego dalszej karierze. Odejdzie, nawet jeśli potencjalny pracodawca nie zaproponuje lepszych pieniędzy, jakie dostaje w Madrycie.
Oczywiście, Real mógłby rozpocząć sezon 2022/23 z Borją Mayoralem, wracającym z Getafe (via Roma), gdzie przebywał na wypożyczeniu, lub nawet z produktem Castilli, Juanmi Latasą. Ten drugi to nie najgorszy kandydat, mający wszechstronne umiejętności, pasujące do ofensywnie przysposobionego teamu. Mayoral z kolei może pochwalić się dobrym bilansem bramkowym zarówno w Serie A, jak i La Liga. Piłkarz średniowysokiej klasy. Druga lub trzecia półka europejskich “dziewiątek”.
Jednak wejście w następny sezon z którymś z nich, albo nawet z dwoma, jako głównymi opcjami “za Benzemę”, to zbyt duże ryzyko. To powtórzenie manewru z Joviciem i Diazem, biernymi, nic nie wnoszącymi statystami.

Znikające punkty na rynku

Biorąc pod uwagę historyczne względy, najbardziej komfortowym okresem Realu był sezon 2016/17, gdy na praktycznie każdej pozycji miał przynajmniej dwóch, jeśli nie równorzędnych, to na pewno klasowych zawodników. Ówczesny trener Zinedine Zidane mógł sobie pozwolić na wystawienie dwóch jedenastek, rotował w ten sposób składem na ligę, krajowe puchary i Ligę Mistrzów. Benzemę zastępował wtedy Alvaro Morata i, o dziwo, Hiszpan zanotował więcej trafień w tamtym sezonie, niż Francuz.
Problem polegał na tym, że na dłuższą metę metka “rezerwowego” nie wystarczała ambitnym piłkarzom, którzy chcieli grać w najważniejszych spotkaniach, Champions League czy El Clasico. Ich wolą był status “titular”, choćby nawet poza Realem Madryt. Trudno więc będzie znaleźć elitarnego napastnika przyzwyczajonego do ciągłej gry, mogącego zaakceptować rolę zmiennika nawet dla takiej gwiazdy jak Karim, który ma przed sobą perspektywę przynajmniej dwóch lat ciągłych występów na najwyższym poziomie. “Los Merengues” muszą szukać albo w piłkarzach powoli schodzących ze sceny, albo dopiero na nią wkraczających.
Być może jednak poszukiwania nie przynoszą rezultatów również dlatego, że na rynku transferowym zwyczajnie nie ma odpowiedniego kandydata. Mówiło się, że Real rozważał pozyskanie Gabriela Jesusa. Zwinny, zwrotny i silny napastnik dobrze pasowałby do Madrytu, ale na przeszkodzie od początku stała narodowość i limit trzech zawodników spoza Unii Europejskiej. Ten wyczerpywało trio rodaków Jesusa: Eder Militao, Rodrygo i wciąż Vinicius. Napastnik City nie mógł dłużej czekać na telefon od Florentino Pereza, przyjął więc propozycję Arsenalu.
Kto jeszcze się ostał? Na razie nie pojawiają się żadne konkretne nazwiska. Po madryckich mediach krążyło nazwisko Christophera Nkunku, lecz w ostatnich dniach napastnik RB Lipsk podpisał nowy kontrakt, co właściwie zamknęło temat ewentualnych przenosin w tym okienku. Sondowany jest również Raul de Tomas, wychowanek “Królewskich”, ale za obecnego atakującego Espanyolu trzeba wyłożyć spore pieniądze. “Blanquiazules” wyceniają go na minimum 30 milionów euro. 27-latek w zeszłym sezonie 17 razy pokonał bramkarzy w La Liga (tyle samo co Vinicius) i przynajmniej w teorii mógłby być ciekawą kopią zapasową na tej pozycji.
Sezon transferowy dopiero się rozpoczyna, ale Real musi się spieszyć. Niepowodzenie w tej kwestii to duże ryzyko. Oznaczałoby, że mistrz Hiszpanii może doznać spadku jakości w ofensywie. “Dziewiątka” to wszak kluczowe miejsce w madryckiej formacji. Przy takim ustawieniu drużyny, zwłaszcza z młodymi skrzydłowymi, stanowi punkt centralny, dający przykład, na którym wszyscy się wzorują. Carlo ma rację. “Królewscy” nie mogą się zadowalać tym, co mają. Muszą być aktywni, ponieważ konkurencja, niezależnie, czy krajowa, czy europejska, z pewnością nie stanie się słabsza. Przeciwnie.

Przeczytaj również