Najbardziej wyczekiwany zawodnik w historii NBA. Cały świat chce zobaczyć jego debiut. "Lepszy od LeBrona"

Najbardziej wyczekiwany zawodnik w historii NBA. Cały świat chce zobaczyć jego debiut. "Lepszy od LeBrona"
lain Coudert/sportsvision/SIPA/PressFocus
Ma dopiero 19 lat, a już jest porównywany do największych legend koszykówki. Jeszcze nie zadebiutował w NBA, jednak wróży mu się epokową karierę. Victor Wembanyama to zawodnik, który może naznaczyć nową erę w historii swojej dyscypliny.
- To najbardziej wyczekiwany zawodnik w historii NBA, a być może nawet w dziejach wszystkich sportów drużynowych - opisał Adrian Wojnarowski, prawdopodobnie najbardziej znany dziennikarz zajmujący się NBA.
Dalsza część tekstu pod wideo
Świat koszykówki od wielu miesięcy szaleje na punkcie Victora Wembanyamy. Francuz oczarował wszystkich swoim talentem połączonym z absolutnie wyjątkowymi warunkami fizycznymi. Jeszcze obecny zawodnik francuskiego zespołu Metropolitans 92 mierzy około 225 centymetrów przy rozpiętości ramion na rekordowym pułapie 243 cm. Dotychczasowa historia basketu nie zna tak wysokiego gracza i elitarnego obrońcy, który dodatkowo byłby doskonałym strzelcem. “Wemby” jest wybrykiem natury i może zapisać się złotymi zgłoskami w annałach NBA. Wystarczy, że wykorzysta potencjał i spełni pokładane w nim oczekiwania.

Jedyny w swoim rodzaju

Victorowi Wembanyamie właściwie od urodzenia pisana była kariera koszykarska. Przyszedł on na świat w rodzinie, która żyje i oddycha w rytmie kozłującej piłki. Jego dziadek, Michel de Fautereau, grał we francuskiej ekstraklasie. Siostra, Eve Wembanyama, jest reprezentantką “Trójkolorowych” i mistrzynią Europy do lat 16. Mama, Elodie, była zawodową koszykarką, a później trenerką jednej z podparyskich drużyn. To właśnie u jej boku młody Victor spędzał godziny na salach gimnastycznych, poznając tajniki dyscypliny. Wpływ na ukształtowanie jego sportowej kariery miał także ojciec Felix, trójskoczek. Nauczył on syna odpowiedniej techniki biegu, sztuki motoryki, dbał o ustawienie stóp przy wykonywaniu sprintu. Wpoił małe detale, które sprawiają, że Wembanyama jest teraz jeszcze lepszym koszykarzem.
- Moi rodzice nie naciskali na mnie, abym koniecznie został koszykarzem. Oni tylko towarzyszyli mi w tej podróży. Gdybym chciał zostać np. prawnikiem, zachęcaliby mnie do tego i nie byliby zawiedzeni, że nie poświęcę się koszykówce. Ale ja kocham ten sport - przyznał Wembanyama w rozmowie z “L’Equipe”.
- Kiedy zobaczyłem grę Victora w wieku 14 lat, wiedziałem, że bardzo szybko trafi do NBA. Było widać, że prezentuje odpowiedni poziom - przyznał na łamach "New York Times" Frederic Donnadieu, trener drużyny Nanterre, gdzie "Wemby" grał w dzieciństwie.
Poza wrodzonym talentem Victor zyskał też niezwykłą pulę genów. Już w wieku 14 lat mierzył ponad 200 centymetrów, co samo w sobie wróżyło mu udaną karierę na parkiecie. Szybko przykuł uwagę krajowych skautów, przez co trafił do ekipy ASVEL Villeurbanne zarządzanej przez Tony’ego Parkera, legendę NBA i czterokrotnego mistrza z San Antonio Spurs.
- Victor to fenomen, który ma wszystko, aby odnieść sukces. Najważniejsze jest to, aby pozostał zdrowy, jeśli tak się stanie, to może osiągnąć wszystko - komplementował Parker.
W swoim jedynym sezonie w ASVEL Wembanyama pomógł drużynie wygrać rozgrywki Pro A. Potem przeszedł do ekipy Metropolitans 92, gdzie dokończy sezon, mając już na horyzoncie przenosiny do NBA. Francuz od kilku lat był przymierzany do najlepszej koszykarskiej ligi świata, ale sam zapracował sobie na to wyróżnienie. Już w 2020 roku nawiązał współpracę z Timem Martinem, jednym z najlepszych trenerów indywidualnych, który szkolił takich zawodników, jak Trae Young, Tyrese Maxey czy Rudy Gobert. Ten ostatni trzykrotnie otrzymywał nagrodę DPOY dla najlepszego obrońcy w NBA. Na treningach z Wembanyamą nie miał jednak żadnych szans.
- Jego umiejętność przyswajania i zapamiętywania informacji jest wyjątkowa. Wystarczyło, że raz powiedziałem mu jedną rzecz, a on od razu pojmował, o co chodzi i robił to perfekcyjnie. Po kilku tygodniach wracałem do tego samego, a on pamiętał wszystko - mówił Martin w rozmowie z portalem "Yahoo".

Fenomen

- On nie jest nastolatkiem, gra i zachowuje się jakby był o wiele starszy, bardziej dojrzały. Oglądałem Tony'ego Parkera i Dirka Nowitzkiego, kiedy byli w jego wieku, ale nigdy nie widziałem kogoś takiego, jak Victor. On jest tak szybki, tak zwinny, ustala własne zasady - chwalił na łamach magazynu "SLAM" Alan Weisz, dyrektor sportowy ekipy Metropolitans 92. - Po raz pierwszy zobaczyłem jak gra, kiedy miał 12 lat. Od razu dostrzegłem, że jest artystą na parkiecie. Grał z tak niesamowitą łatwością - podawał bez patrzenia, kreował grę, trafiał trójki z każdej pozycji, był wszędzie. Oglądanie go było czystą przyjemnością - wtórował Bouna Ndiaye, obecny agent 19-latka. - Widziałem jak Victor trafia pięć rzutów za trzy prawą ręką, po czym zmienia na lewą i trafia kolejnych pięć trójek z rzędu. To najbardziej popieprzona rzecz, jaką widziałem na parkiecie - dodał Maxime Raynaud, zawodnik Stanford Cardinal.
Każdy, kto oglądał grę Wembanyamy, dostrzegł, że jest to wyjątkowy zawodnik, koszykarski biały kruk. Gracze mierzący po 225 centymetrów teoretycznie nie mają prawa poruszać się z taką lekkością i finezją. Francuz potrafi latać ponad parkietem, a dzięki swoim warunkom wystarczy mu parę kroków, żeby przemieścić się z jednego kosza pod drugi. Umiejętności podkoszowego łączy z charakterystyką typowego strzelca. Prawdziwym viralem była akcja “Wemby’ego”, kiedy dobił wsadem własną trójką wykonaną po tzw. stepbacku. Na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którzy potrafiliby powtórzyć to na treningu, a co dopiero w warunkach meczowych.
Wembanyama gra w tak spektakularny sposób, że władze NBA już kilka miesięcy temu wykupiły prawa do transmisji ligi francuskiej. Wszystko po to, aby jeszcze bliżej zapoznać odbiorców z przyszłą gwiazdą amerykańskich parkietów. Inwestycja oczywiście zwróciła się z naddatkiem, ponieważ w tym sezonie klipy z udziałem 19-latka są jednymi z najczęściej odtwarzanych w koszykarskich mediach społecznościowych. Chętniej oglądani od Wembanyamy są jedynie naprawdę topowi gracze pokroju LeBrona Jamesa, Stephena Curry’ego, Luki Doncicia czy Kevina Duranta. Przy czym większość z gwiazd NBA również nie przechodzi obojętnie wobec francuskiego fenomenu.
- Ten dzieciak będzie problemem. Nigdy nie widziałem takiego zawodnika, jest wyższy niż Rudy Gobert, ale potrafi rzucać jak Kevin Durant, to szalone. Jeśli pozostanie zdrowy, będzie bardzo dobry - stwierdził Giannis Antetokounmpo w podcaście "How Hunry Are You". - Wembanyama przypomina zawodnika stworzonego w grze komputerowej. Każdy rozgrywający chciałby mieć ponad 220 centymetrów i umiejętność rzutu - to słowa Stephena Curry'ego. - Wembanyama to pokoleniowy talent, jest trochę jak kosmita. Nikt nigdy nie widział tak wysokiego zawodnika, który jest tak zwinny - a tak opisał go sam LeBron na łamach magazynu "Sports Illustrated".
Wembanyama jest jedynym nastolatkiem, który wygenerował taki poziom zainteresowania jeszcze przed rozegraniem choćby jednego meczu w NBA. Topowi koszykarze go chwalą, dziennikarze porównują z legendami, a fani szaleją na myśl o debiucie, który nadejdzie już za kilka miesięcy. Sam 19-latek wydaje się jednak człowiekiem, który potrafi stąpać twardo po ziemi. Zdaje sobie sprawę z własnych umiejętności, ale wie, że muszą one zostać poparte codziennym wysiłkiem.
- Moi idole? Jestem absolutnym fanem Koby'ego Bryanta. Podziwiałem jego ducha walki, etykę pracy, filozofię gry. Idąc za jego przykładem, każdego dnia staram się pokonywać swoje ograniczenia. Kiedy mam chwilę słabości, cierpię, mam wątpliwości, to zastanawiam się, co zrobiłby w tej sytuacji Kobe. Bardzo lubię też Giannisa i Kevina Duranta, próbuję ukraść od nich pewne małe rzeczy i zaimplementować do mojego gry. Ale przede wszystkim chcę być sobą, stworzyć własną postać. Chciałbym kiedyś stać się zawodnikiem, którego nie będzie się dało obronić, wszechstronnym i skutecznym po obu stronach parkietu. Chcę być jak szachista, który przewiduje ruchy przeciwnika zanim on je wykona - mówił Wembanyama cytowany przez dziennik "Marca".

Przyszła jedynka

Victor Wembanyama sprawił, że w tym roku ceremonia draftu NBA zeszła na drugi plan. Najważniejszy był dzień, w którym odbędzie się losowanie kolejności wyboru. Po raz pierwszy od czasów LeBrona wyrósł bowiem tak mocny faworyt do pójścia z pierwszym pickiem. Chociaż nie brakuje opinii, że Francuz przerasta Jamesa, biorąc pod uwagę moment, w którym obecny gwiazdor Los Angeles Lakers wchodził do ligi.
- Gdyby LeBron był w tym samym drafcie, co Wembanyama, to poszedłby z drugim numerem, tak szalony jest ten dzieciak - stwierdził na łamach “ESPN” Richard Jefferson, mistrz NBA z 2016 roku.
- Nie wiem, czy widziałem dużego gracza, który potrafiłby robić to, co Wembanyama. Może wpłynąć na grę w tak wiele różnych sposobów, na pewno na zawsze zmieni organizację, do której trafi. Myślę, że może wywrzeć taki wpływ, jak LeBron, kiedy ten wchodził do ligi. Ten dzieciak jest wyjątkowy - dodał Magic Johnson w rozmowie z "USAtoday.com".
Draft odbędzie się dokładnie za miesiąc, 22 czerwca, jednak przyszłość Wembanyamy to już czysta formalność. Niektóre doniesienia sugerowały, że nawet, odpukać, poważna kontuzja nie zniechęciłaby żadnej drużyny do zrezygnowania z opcji zakontraktowania Francuza. To gracz jeden na miliard, którego nie można przegapić. Nawet naprawdę mocna konkurencja w drafcie w osobach Scoota Hendersona czy Brandona Millera nie wpływa na przyszłość “Wemby’ego” jako przyszłego numeru 1. W nocy z 16 na 17 maja wylosowano kolejność wyborów, a opatrzność boża i czujna ręka Adama Silvera, komisarza NBA, uśmiechnęły się do ekipy San Antonio Spurs. Zespół z Teksasu wygrał loterię, co można uznać za największe osiągnięcie od czasów mistrzostwa z sezonu 2013/14. Tamten tytuł był pewnego rodzaju końcem dynastii złożonej z tak ikonicznych postaci, jak Tim Duncan, Tony Parker czy Manu Ginobili. Możliwość wyboru Wembanyamy jest początkiem nowej ery, kto wie, czy nie jeszcze piękniejszej.
- Istnieje wyjątkowa relacja między Spurs i Francją z powodu Tony'ego Parkera i Borisa Diawa. Wiem, że cały kraj chciał, żeby to San Antonio miało pierwszy pick. Jakim zawodnikiem chcę być? Zespołowym, chcę wygrywać możliwie jak najwięcej meczów i jak najszybciej próbować zdobyć pierścień - stwierdził Wembanyama już po losowaniu draftu.

Unia polsko-francuska

Nadchodzący wybór Victora Wembanyamy to kolejny powód, aby z uwagą śledzić poczynania San Antonio Spurs. Z perspektywy polskiego kibica pierwszym jest oczywiście obecność w składzie Jeremy’ego Sochana. Nasuwać się mogą rozterki na temat tego, w jaki sposób tak gigantyczne wzmocnienie wpłynie na reprezentanta biało-czerwonych. Raczej nie ma jednak powodów do niepokoju w kwestii minut, które przypadną jedynemu obecnie Polakowi na parkietach NBA. Na obecną chwilę Sochan powinien nadal mieć pewne miejsce w piątce Gregga Popovicha. “Wemby” prawdopodobnie zacznie sezon jako center, chociaż jego wszechstronne umiejętności sprawiają, że odnajdzie się na każdej pozycji. Dodatkowo jest on zawodnikiem, który powinien pozytywnie wpłynąć na pozostałych członków zespołu. Łatwiej grać u boku rasowego strzelca, solidnego kreatora i topowego podkoszowego w jednym.
- Jeremy Sochan i Victor Wembanyama uzupełniają się idealnie. Wspaniała para podkoszowych na lata dla San Antonio Spurs - skomentował Aaron Cel, reprezentant Polski.
Spurs wyrastają na drużynę, która za jakiś czas może naprawdę poważnie namieszać w NBA. Victor Wembanyama, Jeremy Sochan, ale również Keldon Johnson czy Devin Vassell stworzą młody i obiecujący trzon na miarę wielkich osiągnieć. Zwłaszcza, jeśli dodamy do tego obecność na ławce trenerskiej legendarnego Gregga Popovicha, człowieka-instytucji i specjalisty od rozwoju przyszłych gwiazd. Złote czasy San Antonio mogą wrócić i to z niesłychanym przytupem.
Teraz zarówno Wembanyamie, jak i wszystkim kibicom koszykówki pozostaje jedynie wykazać się cierpliwością. 22 czerwca Francuz oficjalnie trafi do San Antonio Spurs, gdzie kilka miesięcy później rozegra pierwszy mecz w NBA. Już teraz wiemy, że będzie to najbardziej wyczekiwany debiut w historii rozgrywek. Cały świat chce zobaczyć zawodnika porównywanego jednocześnie do LeBrona, Duranta czy Giannisa. Jeśli 19-latek spełni te oczekiwania, stanie się ikoną, mistrzem i członkiem Alei Gwiazd. Strach się bać, jeśli okaże się jeszcze lepszy niż zakładamy.

Przeczytaj również