Najgorszy transfer Chelsea w erze Boehly’ego. "Tykająca bomba" nie daje argumentów. "Nie chcemy go oglądać"

Najgorszy transfer Chelsea w erze Boehly’ego. "Tykająca bomba" nie daje argumentów. "Nie chcemy go oglądać"
Li Ying / PressFocus
Gdy latem Chelsea wydawała ponad 65 milionów euro na Marka Cucurellę, wydawało się, że ściąga jednego z najlepszych bocznych obrońców Premier League. Hiszpan po transferze okazał się jednak gigantycznym rozczarowaniem. Jak na razie wydaje się, że “The Blues” wyrzucili pieniądze w błoto, a perspektyw na poprawę nie widać.
Ledwie kilka miesięcy po tym, jak został najdroższym lewym obrońcą w historii futbolu, Marc Cucurella znalazł się na cenzurowanym u kibiców Chelsea. Z Hiszpanem wiązano duże nadzieje, ale na razie jest wielkim transferowym niewypałem. 24-latek wygląda na zagubionego i nie daje właściwie żadnych argumentów na swoją obronę. Coraz więcej fanów zgadza się, że londyńczycy popełnili błąd, ściągając wychowanka Barcelony.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rekordowe rozczarowanie

Po udanej debiutanckiej kampanii na murawach Premier League w barwach Brighton & Hove Albion nie było zaskoczeniem, że Marc Cucurella trafił na celownik ligowej czołówki. Zarówno kibice, jak i koledzy z drużyny wybrali go najlepszym graczem w klubie. O podpis lewego defensora ubiegał się Manchester City. W teorii wyglądał on bowiem na zawodnika idealnie pasującego do układanki Pepa Guardioli. Kataloński trener, w obliczu sprzedaży Ołeksandra Zinczenki, poszukiwał piłkarza czującego się dobrze w rozegraniu, co gwarantował wychowanek słynnej La Masii.
“Mewy” stawiały twarde warunki i nie chciały go oddać. Zawodnik za to naciskał na zmianę otoczenia. Ledwie 12 miesięcy po podpisaniu umowy z angielską drużyną złożył prośbę o transfer. Do walki dołączyła Chelsea i zaczęło się przeciąganie liny. “Obywatele” odpuścili, a ich rywale ostatecznie doszli do porozumienia z Brighton. 24-latek kosztował ich ponad 65 milionów euro - rekordową kwotę za piłkarza na jego pozycji.
Wysoka opłata naturalnie oznaczała duże oczekiwania. Cucurella trafił jednak na bardzo trudny okres klubu ze Stamford Bridge. Zmiany menedżerów, słabe wyniki, atmosfera niepewności - jeśli masz udowodnić, że naprawdę byłeś wart pobicia transferowego rekordu, to wolałbyś wylądować w zdecydowanie lepszym otoczeniu. Hiszpan zupełnie nie wywiązuje się z tego zadania. To jedno z największych rozczarowań tego sezonu.

Tykająca bomba

Cucurella w poprzednim zespole imponował, zwłaszcza gdy drużyna operowała piłką. Brał aktywny udział w rozegraniu. Jeśli ustawiano go szeroko, nie bał się rajdów z futbolówką. Był pewny siebie, co skutkowało też solidną postawą w obronie. W Chelsea jednak wygląda na zupełnie innego człowieka.
Ilekroć wychodzi na boisko, kibice mogą przeczuwać tarapaty. Jest bowiem niczym tykająca bomba. Właściwie co mecz zdarzają mu się fatalne zachowania i często mają one bolesne skutki. W pamięci zapisuje się właściwie tylko błędami i przez większość czasu statystuje. Nie przesuwa piłki do przodu, nie utrudnia zbytnio życia rywalom. To oni raczej sprawiają mu wielkie problemy.
Wychowanek FC Barcelony miał już w tym sezonie okazję zostać zmienionym w przerwie słabego wyjazdowego występu z Aston Villą czy zaliczyć zjazd do bazy po zaledwie 36 minutach gry z Manchesterem United. Podczas spotkania z West Hamem, gdy schodził z boiska, buczała na niego “własna” część trybun.
Gdy powrócił z Chelsea na The Amex, fani Brighton wygwizdywali go i buczeli, a ich dawny ulubieniec ewidentnie nie udźwignął nieprzyjaznego przyjęcia. “The Blues” przegrali 1:4, z nim na boisku tracąc trzy gole. I choć bezpośrednio przy żadnym z nich nie zawinił, wyglądał na kompletnie bezradnego, co tylko dawało trybunom większą satysfakcję. Ostatecznie zszedł z boiska po godzinie, a jego język ciała zdradzał, że nie czuł się komfortowo.
Tylko od startu kwietnia 24-latek zaliczył też dwa kosztowne błędy. Gdy Aston Villa przyjechała na Stamford Bridge, sprezentował jej gola, wypuszczając Olliego Watkinsa sam na sam złym zagraniem głową. W meczu z Realem Madryt nie upilnował natomiast Rodrygo. Urywającego się Brazylijczyka musiał sfaulować Ben Chilwell, który w efekcie wyleciał z boiska.
Do takich obrazków kibice Chelsea zdążyli się już przyzwyczaić. Cucurella wygląda na zawodnika pogubionego, a jego pewność siebie została bardzo mocno nadszarpnięta. Po jednym błędzie nadchodzi kolejny i kolejny. Coraz częściej spotyka go też mocna krytyka.
- Nie chcemy już oglądać Cucurelli - mówił na początku lutego dla “ESPN” były obrońca “The Blues”, Frank Leboeuf. - Z całym szacunkiem dla człowieka, którego nie znam, on jest za słaby na Chelsea. To prosta sprawa. To szalone, bo zapłacono za niego 60 czy 70 milionów funtów, ale widać, że nie nadaje się na ten poziom.
- Cucurella nie podobał mi się aż do zejścia z boiska w drugiej połowie. A jeśli wspomnimy o cenie… Jeżeli nie chcesz bronić, to wygląda ona jeszcze gorzej. Wydawało mi się, że nie chciał bronić w sytuacjach jeden na jednego - komentował jego występ w styczniowej porażce z Manchesterem City ekspert “Sky Sports”, Jamie Carragher.

Nikłe nadzieje

Dotychczasowa przygoda Hiszpana na Stamford Bridge, krótko mówiąc, jest porażką. Oczywiście należy zwrócić uwagę, że okoliczności nie pomogły. Presja, występy już u czterech menedżerów, fakt, że z uwagi na długą sagę transferową nie przepracował z drużyną okresu przygotowawczego i dołączył do niej tuż przed inauguracją ligi - to wszystko tylko utrudniło wyzwanie, które przed nim stało.
Nadzieje na poprawę są nikłe. Nowy nabytek, poza spotkaniem z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów, gdzie wybrano go najlepszym zawodnikiem meczu, nie pokazał właściwie niczego, co mogłoby uzasadnić zaufanie mu. Zresztą pomimo wydanej na niego ogromnej kwoty, trudno nazwać go pierwszym wyborem na jakiejkolwiek z obskakiwanych w ostatnim czasie pozycji. I nic w tym dziwnego.
Choć Ben Chilwell dość niedawno wykurował się po kilkumiesięcznym urazie, wygrywa rywalizację z nowym kolegą, jeśli chodzi o rolę lewego wahadłowego czy obrońcy. Sytuacja wyglądała tak nawet u znającego Cucurellę bardzo dobrze z czasów wspólnej pracy w Brighton - Grahama Pottera. Gdy więc Anglik jest dostępny, 24-latek może grać jako lewe ogniwo trzyosobowego bloku defensywnego, tam jednak często uwydatniają się jego problemy z ustawieniem i pojedynkami fizycznymi.
Aktualnie nie widać dobrego rozwiązania. Wydaje się, że Cucurella, przynajmniej na razie, jest sprawą przegraną. To najgorszy ze wszystkich zakupów ery Todda Boehly’ego. Można polemizować, typując Mychajło Mudryka, ale Ukrainiec ma prawo tłumaczyć się koniecznością aklimatyzacji w nowej lidze. Od Hiszpana należy oczekiwać dużo więcej. Cierpliwość trybun już się wyczerpuje, a na radarze pojawił się niedawno młody Lewis Hall, który może marzyć o rzuceniu rękawicy eks-zawodnikowi “Mew”.
W obliczu zawieszenia Chilwella, Frank Lampard musi zaufać letniemu nabytkowi w rewanżu z Realem Madryt. To będzie kolejna okazja do weryfikacji. Pojedynek z “Królewskimi” to jeden z najgorszych możliwych scenariuszy dla bocznego obrońcy. Perspektywa oglądania Cucurelli w starciu z nimi na pewno martwi dużą część kibiców Chelsea. I to chyba najlepiej podsumowuje jego dotychczasowy pobyt w klubie.

Przeczytaj również