Najlepsza drużyna, która nie wygrała Ligi Mistrzów. Słynny rzut karny i kat z Mediolanu

Najlepsza drużyna, która nie wygrała Ligi Mistrzów. Słynny rzut karny i kat z Mediolanu
Youtube
Jean-Michel Aulas nie daje za wygraną. Prezes Olympique Lyon ciągle nie może pogodzić się z decyzją francuskiego rządu o anulowaniu pozostałej części sezonu Ligue 1. Po tym, jak rozgrywki wznowiła Bundesliga, a plan na ich dokończenie przedstawiły La Liga, Premier League i Serie A, Aulas domaga się, by również nad Sekwaną kluby powróciły do treningów i rozegrały brakujące 10 kolejek wstrzymanego sezonu. Jeden z najbardziej wpływowych ludzi we francuskim futbolu ma powody do frustracji. Jego klub nie zakończył ligowych rozgrywek na tak niskim miejscu w tabeli od 23 lat!
Bayern, Juventus i Paris Saint-Germain zdominowały ligowe rozgrywki w swoich krajach na przestrzeni ostatnich ośmiu sezonów. Coraz mniej osób wydaje się jednak pamiętać, że pierwszym hegemonem w którejś z pięciu największych, europejskich lig w XXI wieku był nie kto inny jak Olympique Lyon. W latach 2002-2008 popularni “Les Gones”, czyli w lokalnym dialekcie “dzieciaki”, siedem razy z rzędu sięgali po mistrzowski tytuł. Zanim katarscy właściciele PSG rokrocznie zaczęli odbijać się od ćwierćfinału Ligi Mistrzów, swoich europejskich ambicji nie potrafił zaspokoić właśnie Aulas.
Dalsza część tekstu pod wideo

Taniec Manciniego

- Kiedy tylko otrzymałem piłkę i znalazłem się przed Reveillere’m, doskonale wiedziałem, co zrobię - wspominał po latach jedną z bardziej pamiętnych bramek zdobytych w fazie pucharowej rozgrywek Champions League Brazylijczyk Mancini.
Do trzech razy sztuka, można było powtarzać sobie w Lyonie latem 2006 roku. W dwóch wcześniejszych sezonach francuski potentat odpadał z Ligi Mistrzów na etapie ćwierćfinałów. Za każdym razem w dramatycznych okolicznościach. Na starcie kolejnych rozgrywek liczono jednak na to, że zebrane doświadczenie w końcu zaprocentuje. Tym bardziej, kiedy podopieczni Gerarda Houllier znowu wygrali swoją grupę: ponownie nie przegrywając żadnego meczu oraz zwyciężając u siebie i remisując na wyjeździe z Realem Madryt. Również zremisowany bezbramkowo pierwszy mecz 1/8 finału przeciwko Romie pozwalał myśleć o tym, że to może być wreszcie ten rok.
Kiedy po szybkim kontrataku - chwilę wcześniej to gospodarze wykonywali rzut rożny - skrzydłowy Romy “zatańczył” z prawym obrońcą rywala i bezlitośnie pokonał Gregory’ego Coupet, stawało się jednak jasne, że Lyonowi po prostu nie jest dane lub zwyczajnie brakuje piłkarskiej jakości, żeby marzyć o triumfie w największych klubowych rozgrywkach na Starym Kontynencie. Była dopiero końcówka pierwszej połowy, ale rzymianie prowadzili już 2:0. Gospodarze nie odpowiedzieli ostatecznie żadnym trafieniem. Nawet wejście z ławki rezerwowych młodego Karima Benzemy nie pomogło odwrócić losów dwumeczu.
Kilka miesięcy później klub opuścili kolejni świetni piłkarze - Eric Abidal i Florent Malouda. To wtedy powoli zaczęto godzić się nad Rodanem z myślą, że szansa przepadła. Mimo pojawienia się wspomnianego, niesamowitego napastnika z algierskimi korzeniami.

Kat Inzaghi

Największa szansa prawdopodobnie przepadła jednak wcześniej. Doprowadzając do wyrównania w rewanżowym spotkaniu ćwierćfinału Champions League z finalistą wcześniejszej edycji rozgrywek (i zwycięzcą kolejnej), “dzieciaki” trafiały do siatki w swoim 10. wyjazdowym meczu Ligi Mistrzów z rzędu. W sezonie 2005/2006 Olympique Lyon najpierw zdobył 16 na 18 możliwych punktów (remisując tylko na Estadio Santiago Bernabeu; u siebie pokonał Real Madryt 3:0) w fazie grupowej, a następnie przekonująco rozprawił się ze swoim pogromcą sprzed niespełna 12 miesięcy. PSV Eindhoven zostało rozbite w dwumeczu 1/8 finału aż 0:5.
Kiedy po rzucie wolnym egzekwowanym, jakżeby inaczej, przez Juninho Pernambucano Mahamadou Diarra zdobył bezcenną, wyjazdową bramkę na San Siro, wiele wskazywało na to, że prowadzony przez Carlo Ancelottiego Milan czeka jeszcze jedno, srogie rozczarowanie. Lyonu nie podłamał nawet strzelony raptem kilka minut wcześniej gol autorstwa Filippo Inzaghiego. Po 0:0 w pierwszym spotkaniu bramkowy remis w rewanżu dawał historyczny awans do półfinału ówczesnym mistrzom Francji.
Tym razem to nie utytułowanym rywalom przyszło jednak płakać. Nadeszła 88. minuta, kiedy piłka po uderzeniu z boku pola karnego w wykonaniu Andrija Szewczenki odbiła się od słupka, następnie od drugiego, po czym do bramki z najbliższej odległości wepchnął ją, oczywiście, Inzaghi. W doliczonym czasie gry na 3:1 podwyższył już tym razem sam Szewczenko.
- Uważam, że zasłużyliśmy na wygraną bardziej niż oni - mówił po tamtym meczu Houllier. - Żałuję, że nie potrafiliśmy wykorzystać okazji, które sobie stworzyliśmy.

Karny na Nilmarze

Wcale niewykluczone, że tę rzeczywiście największą szansę na zdobycie Ligi Mistrzów Olympique Lyon zmarnował jednak w sezonie 2004/2005 (nawet przy założeniu, że to pięć lat później doszedł ostatecznie aż do półfinału, gdzie zgodnie z oczekiwaniami został jednak pewnie pokonany przez Bayern Monachium). Nawet gdyby “dzieciaki” wyeliminowały w kolejnych rozgrywkach Milan i Romę, musiałyby następnie zmierzyć się z odpowiednio: Barceloną Franka Rijkaarda oraz odrodzonym Manchesterzem United ze znajdującymi się w niesamowitej formie Cristiano Ronaldo i Waynem Rooneyem. Tymczasem 15 lat temu na ekipę prowadzoną jeszcze przez Paula Le Guena czekałby “tylko” Milan, który awansował ostatecznie do finału rozgrywek dopiero dzięki bramce zdobytej w doliczonym czasie gry rewanżowego meczu półfinałowego z PSV Eindhoven.
Lyon po raz pierwszy wymieniano zresztą wtedy w gronie faworytów do sięgnięcia po Puchar Europy. Mistrzowie Francji ukończyli w tamtym sezonie zmagania grupowe przed Manchesterem United, a w 1/8 finału rozbili w dwumeczu ówczesnych mistrzów Niemiec, Werder Brema, aż… 10:2! Również w ćwierćfinałowym starciu z PSV w obu meczach prowadzili. Co więcej, w drugiej połowie rewanżu nie podyktowano dla nich rzutu karnego za pozornie oczywisty faul bramkarza Heurelho Gomesa na jego rodaku, napastniku OL, Nilmarze.
Ostatecznie, w konkursie jedenastek, ten sam Gomes wybronił słabe strzały Michaela Essiena i Abidala. Do półfinału awansowali podopieczni Guusa Hiddinka.
- Ale w momencie podsumowywania mojej kariery niczego nie żałuję - pisał kilka lat temu przechodzący na piłkarską emeryturę były lewy obrońca Lyonu, Jeremy Berthod. - A przepraszam! Tylko jednego! Był karny na Nilmarze!

Najniżej w XXI wieku

- Premier League wznowi zatem rozgrywki 17 czerwca - pisał w czwartek na Twitterze Jean-Michel Aulas. - Pani minister, proszę pozwolić nam wrócić do treningów 2 czerwca, a następnie grać bez publiczności od początku lipca, to 15 dni później niż Anglicy i wszyscy inni.
Dlaczego prezesowi Olympique’u Lyon tak bardzo zależy, by francuska ekstraklasa, której sezon 2019/2020 oficjalnie zakończono kilka tygodni temu, poszła śladami wszystkich pozostałych, największych lig europejskich i wznowiła rozgrywki przy pustych trybunach? Otóż w momencie wybuchu pandemii koronawirusa “dzieciaki” zajmowały dopiero siódme miejsce w tabeli Ligue 1 - najniższe w historii klubu w XXI wieku! Na tę chwilę OL pozostał tylko finał Pucharu Ligi przeciwko Paris Saint-Germain oraz… rewanżowy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów z Juventusem. W pierwszym spotkaniu Lyon nieoczekiwanie wygrał u siebie 1:0.
A może jeszcze nie wszystko stracone?
Wojciech Falenta

Przeczytaj również