"Najlepszy kibic to ten przed TV"? Problemy fanów Wisły Kraków, Legii i Lecha Poznań. "Muszą walczyć o swoje"

"Najlepszy kibic to ten przed TV"? Problemy fanów Wisły, Legii i Lecha. "Muszą walczyć o swoje"
Krzysztof Porebski / PressFocus
"Piłka nożna dla kibiców"? Bardzo dobrze znane hasło. Trywialne stwierdzenia piłkarzy po meczach? Też o graniu dla kibiców. Ostatecznie ci kibice to często problem, który kluby chcą z siebie zepchnąć. Mowa tutaj, rzecz jasna, o kibicach gości.
Dzielę ten tekst na trzy różne kibicowskie tematy. Nie chcę mieszać tu wątków dotyczących Legii Warszawa, Lecha Poznań i Wisły Kraków. Rozdzielmy je wyraźnie. Ale kibice każdego klubu mogą się tu z kilkoma argumentami zgodzić.
Dalsza część tekstu pod wideo

Legia leci... śpiewać pod stadionem?

Legia Warszawa zagra w czwartek z Aston Villą. To przedostatni mecz grupowy w Lidze Konferencji Europy, a już teraz remis zapewni ekipie Kosty Runjaicia awans. Ale do rzeczy...
Stadion Villa Park mieści 42 tysiące kibiców. Według regulaminu rozgrywek UEFA kibicom Legii przysługuje 2100 wejściówek. Ile udostępnia Aston Villa? 890 biletów. To dziwne przeciąganie liny ze strony Anglików.
Legia przyjęła ponad 2 tysiące kibiców z Anglii, mimo że pojemność stadionu w Warszawie jest mniejsza o dobre 10 tysięcy względem tego w Birmingham. Mimo tego kibicom z Polski wyznaczono 990 miejsc. Co było dalej? W komunikacie Legii czytamy coś absurdalnego:
- W toku rozmów z przedstawicielami Aston Villa F.C. zaproponowaliśmy kompromisowe rozwiązanie, zgodnie z którym nasi kibice otrzymaliby do dyspozycji 1700 biletów - dokładnie tyle, ile przeznaczyliśmy dla fanów angielskiego klubu przyjeżdżających do Warszawy. Ta propozycja została przyjęta w dn. 21 września, potwierdzona podczas spotkania z Delegatem UEFA oraz opisana w raporcie Security Officer UEFA. Kilka tygodni później, w dn. 2 listopada, decyzja o puli przyznanych Legii biletów ponownie została zmieniona przez stronę brytyjską - tym razem zmniejszona do 890 wejściówek.
Na dziś sytuacja jest taka: w Birmingham pojawi się ponad 3000 kibiców Legii. Wejdą wszyscy lub nikt. Nie zdziwimy się jak skończy się to wspieraniem drużyny i głośnym dopingiem spod bram stadionu. Trzeba tu oddać Legii, że z wielką klasą, ale i zawziętością walczy o swoje w Europie i pracownicy klubu robią wszystko, by Polacy byli traktowani normalnie, po prostu sprawiedliwie. A już w Alkmaar widzieliśmy, że tak nie jest. I musimy walczyć o swoje.

Walka o swoje na polskim podwórku

To teraz inna historia w temacie wpuszczania na stadiony kibiców gości. Polskie stadiony i sytuacja Wisły Kraków. Kibice ''Białej Gwiazdy" nie zostaną wpuszczeni na mecz z Termaliką w Niecieczy, a wcześniej to samo było w Gdańsku, Bielsku-Białej, Tychach, Lublinie... W Tychach tłumaczono to opadami deszczu, które spowodowały zwarcie elektryczne, przez które nie można byłoby zamknąć bramy dzielącej sektory gości i gospodarzy.
Faktycznie, opady deszczu to mocne tłumaczenie.
Inni z kolei wskazują, że Wisła Kraków to realne zagrożenie dla bezpieczeństwa. I mają do tego prawo, bo decyzja zależy wyłącznie od klubu, który organizuje mecz.
Zapytaliśmy o to rzecznika prasowego Wisły, panią Karolinę Biedrzycką:
- Temat ten był zgłaszany zarówno bezpośrednio do klubów, jak i Komisji Dyscyplinarnej PZPN. Przepisy, które aktualnie obowiązują i dotyczą przyjmowania kibiców gości, dają jednak klubom szeroką możliwość ich stosowania oraz interpretacji, a co za tym idzie do niewpuszczania kibiców Wisły Kraków na mecze - tłumaczy Biedrzycka.
W social mediach od kibiców Wisły niesamowicie obrywa z kolei były prezes ''Białej Gwiazdy", a obecny wiceprezes Termaliki, Rafał Wisłocki. Bo "sprzedał się, zapomniał o swoim klubie, zamknął sektor gości". Cóż, znając działania właścicieli Termaliki na przestrzeni lat, bardzo mocno byśmy się zdziwili, gdyby decyzję o wpuszczaniu lub niewpuszczaniu kibiców oddali oni komukolwiek innemu.

Lech vs policja w Warszawie

Poza tym czytamy TUTAJ doniesienia na temat zachowania policji w Warszawie względem kibiców Lecha Poznań podczas przeszukiwania ich przy wejściu na stadion Legii. To już temat zupełnie inny, bo nie dotyczący klubu (w tym przypadku Legii), tylko policji w Warszawie. Ale na pewno warty poruszania, bo wiemy, że tak jak bywa, że kibice nie są święci, tak niejeden policjant zgrywa kozaka w mundurze zamiast normalnie wykonywać swoją pracę.
Taki mecz elektryzuje i trzeba zachować środki bezpieczeństwa, ale naprawdę, szanowny policjancie, musisz łapać kibiców za genitalia i śmiać się z wielkości ich przyrodzenia? Celowo wyżej napisałem o "policji w Warszawie", a nie o "warszawskiej policji", bo na większe wydarzenia często ściągane są posiłki z innych województw.
***
Clue tego tekstu? Bezsilność. Chęć, żeby było normalniej. W kraju, w którym atmosfera na Stadionie Narodowym podczas meczów reprezentacji jest jałowa jak na najsłabszym festynie, nie dbamy o normalność w piłce klubowej. Napisałem o kibicach z prostego powodu. Bo mało kto o tym mówi. Trudno o gotowe rozwiązania. Ale im ciszej przechodzi się obok tematu, tym łatwiej udać, że go nie ma.

Przeczytaj również