Oto najwięksi wygrani meczu z Albanią. "Znów pokazał sporą jakość. Kadra zyskała kolejnego, ważnego gracza"

Oto najwięksi wygrani meczu z Albanią. "Znów pokazał sporą jakość. Kadra zyskała kolejnego, ważnego gracza"
Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Zwycięstwo w Albanii będące ogromnym krokiem w kierunku baraży o udział w MŚ to wielki sukces Paulo Sousy i jego zespołu. Kto zasłużył na miano największych wygranych wśród “Biało-czerwonych” po tym spotkaniu?
Za mecz w Tiranie brawa należą się całej drużynie - od sztabu po rezerwowych. I choć momentami, szczególnie w początkowych 15-20 minutach, przebieg spotkania mógł irytować, to koniec końców Albańczycy nie mieli właściwie żadnych argumentów, by nawiązać równorzędną rywalizację z Polakami. Wojciech Szczęsny był bezrobotny, także dzięki bezbłędnej linii obrony, a zmiennicy dali zwycięski impuls. Ważne też, że nasi piłkarze nie wybili się z rytmu po przymusowej przerwie spowodowanej obrzydliwym zachowaniem albańskich chuliganów. Pokazali dojrzałą grę aż do ostatniego gwizdka sędziego Turpina.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po tym spotkaniu możemy wyróżnić niemal wszystkich zawodników, których Paulo Sousa desygnował na boisko. Kto jednak zasłużył na miano największych wygranych gorącej potyczki w albańskim kotle? Wskazujemy cztery nazwiska.

Paulo Sousa

Zanim jednak przejdziemy do podopiecznych Sousy, warto poświęcić kilka słów samemu selekcjonerowi. Portugalczyk wytrącił notorycznym krytykom argumenty z ręki. Panowie Tomaszewski, Hajto, Dziekanowski, Kosecki i inni mają coraz mniejsze pole manewru, by nieustannie czepiać się opiekuna reprezentacji Polski. I to jest świetna wiadomość. Sousa jeszcze zwiększył kredyt zaufania kupiony wrześniowym zgrupowaniem. Może pracować w spokoju i szykować drużynę na marcowe baraże, w których udział to właściwie formalność.
W Tiranie selekcjoner znów błysnął instynktem szkoleniowym, wpuszczając na boisko Mateusza Klicha i Karola Świderskiego.
“Clichy”, choć do momentu asysty irytował stratami, zapewnił reprezentacji odpowiedni balans w drugiej linii, mimo że raczej nie odgrywał roli środkowego pomocnika. Częściej schodził na boki, wspierał Kamila Jóźwiaka. Michał Trela z “newonce.sport” celnie określił tę pozycję “asystentem wahadłowego”. I ten asystent, posłany do boju przez Sousę w przerwie, swoje zadanie wypełnił, stawiając pieczęć w postaci absolutnie topowego zagrania w stronę Świderskiego. Zaś Świderski, o którym więcej poniżej, to piłkarz stworzony dla tej kadry przez Sousę. 52-latek uczynił z napastnika PAOK-u niezbędny element zespołu. Wykreował reprezentacji nowego, ważnego żołnierza.

Karol Świderski

Żołnierza, który na 12 spotkań z Sousą za sterami, nie zagrał u niego tylko raz. Fantastyczną drogę przebył w ostatnich miesiącach ten piłkarz. Od gracza pomijanego przez Jerzego Brzęczka, jakby lekceważonego z uwagi na reprezentowanie “tylko” PAOK-u Saloniki, do fundamentalnego elementu układanki selekcjonera. W Tiranie Świderski zrobił to, co do niego należało - wszedł na boisko, uprzykrzał życie obrońcom i trafił do siatki. Dodajmy, że zrobił to w sposób godny uwagi, bo najpierw kompletnie zwiał rywalom z ich radarów, wskazując Klichowi, że może do niego zagrać, po czym idealnie wyszedł na pozycję i mocnym, pewnym, skutecznym strzałem dał nam trzy punkty.
świderski gol
screen youtube
Konkurencja, by grać u boku Roberta Lewandowskiego, powinna przynieść tej kadrze wyłącznie same pozytywy. Jest “Świder”, jest waleczny, nieustępliwy i niezły wczoraj Adam Buksa, wróci Arkadiusz Milik, w Japonii szaleje Jakub Świerczok, cenny może być Krzysztof Piątek. Istny kłopot bogactwa.

Paweł Dawidowicz

Dawidowicz, podobnie jak Świderski, to reprezentant w pełni wykreowany przez Paulo Sousę. Sygnał, że może stanowić ważne ogniwo kadry, obrońca Hellasu wysłał już we wrześniu na Narodowym, kiedy to zagrał wyborne zawody przeciwko Anglii, zastępując Bartosza Bereszyńskiego. Trener na tyle go docenił, że mimo powrotu do zdrowia “Beresia”, zdołał zachować miejsce w składzie na Albanię. I znów pokazał sporą jakość. Stworzył z Janem Bednarkiem (kapitalny występ!) i Kamilem Glikiem zaporę właściwie nie do przejścia. Defensywa nie popełniła żadnego błędu. Rezerwowy, silny Armando Broja tylko raz zameldował się w naszym polu karnym, w dodatku atakując z albańskiej prawej strony, czyli nie z flanki Dawidowicza.
Trochę to Sousie zajęło, potrzebna była do tego kontuzja Bereszyńskiego, ale wygląda na to, że Polska wreszcie ma pewny, ułożony i coraz lepiej rozumiejący się tercet obrońców. I kto by pomyślał, że do Glika i Bednarka dołączy akurat piłkarz Hellasu? Dawidowicz był wyborem nieoczywistym, ale selekcjoner znów się obronił. Kadra zyskała kolejnego ważnego reprezentanta z nowego, portugalskiego rozdania.

Tymoteusz Puchacz

Sousa stworzył też dla tego zespołu Tymoteusza Puchacza. Puchacza, którego tym bardziej warto docenić za 90 minut w Tiranie, że przecież prawie nie występuje w klubie. W Berlinie wprost przyznają, że były piłkarz Lecha Poznań musi podszkolić się taktycznie i poprawić grę w obronie. 22-latek wszedł więc na albańską murawę z miejsca, bez rytmu meczowego i nie zawiódł. Jasne, mogły irytować jego niedokładne wrzutki, kierowane do przeciwników zamiast naszych napastników. Całościowo jednak Puchacz wypadł okazale.
Zaprezentował dużą dojrzałość w defensywie, wykazywał się odbiorami, uporem - to przecież on, udanym przechwytem, rozpoczął akcję bramkową, pozbawiając Albańczyka piłki i doskonale wprowadzając ją w środkową strefę, zanim celnie podał do Klicha. W narodowych barwach zawodnik Unionu rośnie z każdym spotkaniem. A biorąc pod uwagę jego wiek i potencjał, może być filarem tego zespołu na lata, o ile harmonijnie się rozwinie, zgodnie z planem, który mają na niego w stolicy Niemiec.
***
Oczywiście, to, że wyróżniliśmy wyżej wspomnianych trzech piłkarzy, nie znaczy, że na słowa pochwały nie zasłużyli też inni “Biało-czerwoni”. Świetnie wczoraj grali również wspomniani partnerzy Dawidowicza ze środka obrony oraz Piotr Zieliński. Po niepewnym początku na właściwe obroty wszedł także Grzegorz Krychowiak. Reasumując - Sousa dostał czas, Sousa robi tę kadrę po swojemu, Sousa wykonał plan, czyli właściwie zameldował się w barażach. A perspektywy na przyszłość są obiecujące. Trzymając kciuki za kolejne udane występy Polaków, możemy się jedynie zastanawiać, co by było, gdyby Zbigniew Boniek zatrudnił portugalskiego trenera nie zimą, a przed zeszłorocznymi meczami Ligi Narodów.

Przeczytaj również