Największe rozczarowania fazy grupowej MŚ. "Jego dyspozycja wołała o pomstę do nieba"

Największe rozczarowania fazy grupowej MŚ. "Jego dyspozycja wołała o pomstę do nieba"
fifg / Shutterstock
Faza grupowa mundialu w Katarze to już historia. Zobaczyliśmy pełne emocji mecze, piękne gole, absurdalne sytuacje, łzy radości i smutku. Niektórzy wykonali pracę na swoim poziomie, inni pozytywnie zaskoczyli, ale nie zabrakło też tych, którzy rozczarowali. I to im chcemy bliżej przyjrzeć się w tym artykule.
Piękno futbolu polega także na tym, że nie wszystko dzieje się według najbardziej prawdopodobnego scenariusza. Widzieliśmy to choćby w czwartek, gdy w pewnym momencie za burtą mundialu byli Hiszpanie i Niemcy - zdecydowani faworyci swojej grupy. Ostatecznie z katarskim turniejem musiał pożegnać się tylko jeden z tych zespołów, ale niespodzianek w fazie grupowej było znacznie więcej.
Dalsza część tekstu pod wideo
Kto rozczarował najbardziej?

Niemcy

Skoro wspomnieliśmy już o naszych zachodnich sąsiadach, to pociągniemy temat dalej. Niemcy nie jechali może do Kataru jako główny faworyt do medalu, ale z pewnością można było sądzić, że ich ambicje sięgają znacznie dalej niż faza grupowa. Tymczasem mimo całkiem niezłej gry podopieczni Hansiego Flicka już teraz musieli spakować walizki. Plany najbardziej pokrzyżowała im porażka z Japonią na starcie rywalizacji (1:2). Później udało się zremisować z Hiszpanią (1:1) i przed ostatnią kolejką Niemcy mieli naprawdę spore szanse na awans. Problem w tym, że nie wszystko zależało już od nich.
Hiszpanie przegrali z Japończykami i tym samym wysłali Niemców do domu. Czy drużynie z Półwyspu Iberyjskiego zależało na zwycięstwie, skoro wyjście z drugiego miejsca oznaczało dla niej trafienie do - w teorii - łatwiejszej strony drabinki? Nie wiemy, choć możemy się domyślać. Fakt jest jednak faktem. Niemcy zajęli w grupie trzecią lokatę i na drugim mundialu z rzędu nie awansowali do fazy pucharowej. Spore rozczarowanie.

Belgia (i Romelu Lukaku)

Brązowi medaliści sprzed czterech lat tym razem zakończyli zmagania na rywalizacji w grupie. Całkowicie zasłużenie. “Czerwone Diabły” wygrały tylko pierwszy mecz z Kanadą (1:0) i to bardzo szczęśliwie. Alphonso Davies jeszcze przy stanie 0:0 nie wykorzystał rzutu karnego. Później Belgowie też cudem bronili się przed stratą gola. Fart skończył się w meczu z Marokiem, który ekipa z Afryki wygrała 2:0. Po nim na szczere wyznanie zdecydował się lider zespołu, Kevin De Bruyne. Pomocnik Manchesteru City bez ogródek stwierdził, że Belgowie są za starzy i nie mają szans na sukces w Katarze. Pojawiły się też kolejne informacje o konfliktach w kadrze.
Gwoździem do belgijskiej trumny okazał się ostatni mecz, zremisowany ostatecznie bezbramkowo z Chorwacją. “Czerwone Diabły” potrzebowały zwycięstwa, ale Romelu Lukaku postanowił, że w żadnej z czterech świetnych sytuacji nie strzeli gola. Dyspozycja belgijskiego napastnika, który wszedł na murawę z ławki, wołała o pomstę do nieba. Po spotkaniu internet zalały kompilacje z jego fatalnymi pomyłkami, a sam “Big Rom” za złości zdemolował po ostatnim gwizdku ławkę rezerwowych.

Dania

Duńczycy nieco ponad rok temu byli prawdziwą rewelacją mistrzostw Europy. Zmagania zakończyli wówczas na półfinale, choć awans do wielkiego finału był naprawdę blisko. Później jak burza przebrnęli też eliminacje do mundialu. Jako pierwszy zespół z Europy zapewnili sobie udział w katarskim turnieju. Wygrali dziewięć spotkań i przegrali dopiero ostatnie starcie, gdy mieli już pewny awans. Nie zawiedli też w Lidze Narodów. Co prawda nie wygrali swojej grupy, bo minimalnie lepsza okazała się Chorwacja, ale potrafili dwukrotnie pokonać Francję.
Co stało się zatem, że tak solidny i regularny w dobrej grze zespół zakończył fazę grupową mistrzostw świata na ostatnim miejscu? Trudno stwierdzić. Duńczycy zaczęli od remisu z Tunezją (0:0), następnie przegrali z Francją (1:2), a w meczu o wszystko, który musieli wygrać, nie dali rady Australii (0:1). Nie tak to miało wyglądać. Wiele osób widziało w Duńczykach czarnego konia turnieju. Kandydata nie tyle do awansu z grupy, ale nawet wygrania jej kosztem Francji. Rzeczywistość okazała się dla drużyny ze Skandynawii mniej kolorowa.

Katar

Przez tyle lat przygotowujesz się do jednego turnieju. Po drodze wygrywasz mistrzostwa Azji, nieźle radzisz sobie w sparingach. Grasz turniej na własnej ziemi i… kończysz go trzema porażkami. Z bilansem bramkowym 1:7. Katar nie był może pewniakiem do wyjścia z grupy. Wręcz przeciwnie - większe szanse już przed startem mundialu dawano Holandii, Senegalowi i Ekwadorowi, ale wydawało się, że gospodarze będą trudniejszym przeciwnikiem. Tymczasem stanowili jedynie tło dla swoich rywali.
Śmiało można to napisać - Katar był najgorszą drużyną tych mistrzostw. Jeszcze tylko Kanada zakończyła zmagania bez zdobytego punktu, ale po pierwsze - miała lepszy bilans bramek. Po drugie - długimi momentami grała naprawdę bardzo dobrze. Nie ma więc nawet czego porównywać.

Serbia

Niewiele jest w Europie i na świecie reprezentacji, które mają tak duży potencjał kadrowy, a notują na wielkich turniejach tak fatalne wyniki. To miał być ich mundial. W eliminacjach wyprzedzili przecież samą Portugalię, która do Kataru musiała przedzierać się przez baraże. Znów jednak zawiedli. Na starcie nie byli w stanie nawiązać walki z Brazylią (0:2), co można jeszcze jakoś zrozumieć, bo “Canarinhos” to najwięksi faworyci imprezy. Ale już stratę punktów w rywalizacji z Kamerunem (3:3), mimo prowadzenia 3:1, trudno wybaczyć. Wczoraj Serbowie, podobnie jak cztery lata wcześniej w Rosji, walczyli ze Szwajcarami. Wtedy przegrali. Teraz też zeszli z boiska na tarczy. Sytuacja na murawie zmieniała się jak w kalejdoskopie, ale ostatecznie to “Helweci” zasłużenie zwyciężyli 3:2. A Serbia? Zajęła ostatnie miejsce w grupie. Z jednym punktem na koncie.

Urugwaj

Urugwajczycy przyzwyczaili nas do tego, że na wielkich imprezach są naprawdę groźni. Dla każdego. Wrażenie robiła też kadra, jaką wysłali do Kataru. W niej choćby będący w formie życia Fede Valverde. Do tego Luis Suarez, Darwin Nunez, Edinson Cavani, Jose Maria Gimenez czy Rodrigo Bentancur. Naprawdę mocna ekipa. Podopieczni Diego Alonso obudzili się jednak zbyt późno. Wczoraj zagrali nieźle przeciwko Ghanie i zasłużenie wygrali 2:0. To jednak nie wystarczyło. Zaważyły wyniki z dwóch pierwszych spotkań - remis 0:0 z Koreą Południową i porażka 0:2 z Portugalią.
Urugwaj zgromadził tyle samo punktów co Korea. Zadecydował jednak bilans bramkowy. Koreańczycy strzelili więcej goli (bilans bramek 4:4) i dzięki temu wyprzedzili reprezentację z Ameryki Południowej (bilans bramek 2:2). Do awansu zabrakło więc szczęścia, ale wcześniej Suarez i spółka mogli temu szczęściu pomóc. Przebudzenie przyszło zbyt późno.

Sędziowie

Rozczarowali nas też… sędziowie. Mamy bowiem wrażenie, że mimo obecności systemu VAR bardzo kontrowersyjne decyzje (i po prostu błędy) mnożą się w Katarze wyjątkowo mocno. Przekonała się o tym choćby reprezentacja Polski, przeciwko której podyktowano dwa bardzo wątpliwe rzuty karne. Ale dostało się nie tylko nam. Kanadyjczycy powinni mieć w meczu z Belgią trzy rzuty karne (a dostali jednego), Wrzało też w meczu Portugalia - Ghana, bo najpierw arbiter zabrał gola Cristiano Ronaldo, dopatrując się rzekomego faulu (zagwizdał przed strzałem, przez co nie mógł interweniować VAR), a potem - być może w ramach rewanżu - dopatrzył się faulu na CR7 w polu karnym. Powiedzieć, że była to “miękka jedenastka”, to nic nie powiedzieć. Krzywdzono nawet Katarczyków, którzy powinni mieć karnego w spotkaniu z Senegalem.
Możemy tak wymieniać i wymieniać, ale temat sędziowania na mundialu w Katarze warto chyba poruszyć w oddzielnym artykule. Póki co w skrócie - czujemy spory niesmak.

Przeczytaj również