Narodowa debata o Piotrze Zielińskim. Reprezentant Polski to talent czystej wody czy przeceniony średniak?

Narodowa debata o Zielińskim. Talent czystej wody czy przeceniony średniak?
MediaPictures.pl / shutterstock.com
Zachwycamy się nim średnio kilka razy na sezon. A to wspaniale huknie z dystansu, niemal rozrywając siatkę w bramce przeciwnika Napoli, a to genialnie „zewnętrzniaczkiem” obsłuży Kamila Grosickiego przy golu z Izraelem. Gdy jest jednak cisza, społeczność kibicowska zaczyna wątpić. W talent, umiejętności, fizyczność, „głowę” 47-krotnego już reprezentanta Polski. Dlaczego Zieliński nadal nie jest światową gwiazdą i wciąż musi coś udowadniać?
Pal już licho, że do pomocnika przyczepiane są negatywne łatki ze strony fanów, coraz częściej też dziennikarzy, ale w ostatnim czasie kłoda pod nogi rzucona została z bardzo nieoczekiwanej strony. „Jeżeli wstanie pewnego dnia i coś mu przeskoczy w głowie, to będziemy mieli zawodnika, którego nam zazdrościć będą wszyscy na świecie” – stwierdził w wywiadzie po meczu z Austrią (0:0) selekcjoner Jerzy Brzęczek.
Dalsza część tekstu pod wideo
Pomijając kilka innych kontrowersyjnych wypowiedzi trenera, należy zadać pytanie – co miał na myśli? Czy to była zaawansowanie ukryta krytyka w kierunku piłkarza? Zachęta do większego poświęcenia, zaangażowania? Czy może oznaka zniecierpliwienia i poddania się, na zasadzie „ja tu już więcej nic nie mogę zrobić”?

Obiecujący start

Zabawa w kadrze zaczęła się dla niego w dość znaczącej chwili. Po raz pierwszy przywdział koszulkę z orzełkiem w dorosłej ekipie w spotkaniu z Liechtensteinem, który na dobrą sprawę był benefisem odchodzącego Jerzego Dudka, więc nie było mowy o bardzo poważnej grze. Liczył się natomiast moment. Ówczesny selekcjoner Waldemar Fornalik szukał następcy Ludovica Obraniaka, ostatniej chyba prawdziwej „dziesiątki” u „Biało-czerwonych”.
19-letni wówczas „Zielu” tylko w 45 minutach dowiódł, że ma „papiery na granie”. Ci, którzy niespecjalnie interesowali się jego występami w Udinese (a na boiskach Serie A też już zdążył zadebiutować), widzieli w młodym chłopaku chęć wychodzenia na pozycje, umiejętność bycia pod grą, łatwość prostopadłego podania, dokładnego i niesygnalizowanego. A to już było sporo jak na przeciętny stan kadry, która zaraz miała przegrać eliminacje do mistrzostw świata w Brazylii.
Piotrek rozkręcał się, na tle kolegów wyglądał godnie (wbił gole Danii i San Marino), ale przyszedł kres projektu Fornalika i stery chwycił Adam Nawałka. A ten niekoniecznie był skory, by dawać szansę objawieniu polskiej piłki. Przyczyny były co najmniej dwie.
Zieliński był potrzebny w młodzieżówce prowadzonej przez Marcina Dornę, a także coraz mniej znaczył w Udinese, gdzie w drugim roku gry nie poprawił swojego licznika występów, nadal był zawodnikiem „bardzo szerokiego” składu. Właśnie ta roczna przerwa pomiędzy powołaniami zachęciła Piotra do zmiany barw – w Empoli znalazł bezpieczną przystań na rozwój.

Miejsce dla „Ziela”

Od tamtej chwili balansował między drużyną U-21, a dorosłą kadrą, regularnie był w orbicie zainteresowań w kontekście kolejnych powołań, praktycznie ciągle w radarze selekcjonera. Nastał jednak inny problem. Kwestią nie było wystawienie go do składu, ale na jakiej pozycji?
W reprezentacji od Nawałki do Brzęczka miota się pomiędzy lewym a prawym defensywnym pomocnikiem (ale tylko w ustawieniu z dwoma DPŚ), poprzez wszystkie strefy drugiej linii, obu skrzydeł, skończywszy nawet na „dziewiątce” przez 27 minut z Gibraltarem (gdzie zresztą snuł się bez widocznego celu).
Zostawmy historię i sprawdźmy, jaki pomysł ma na niego obecny selekcjoner. Od początku przydzielił mu rolę „10” i stawiał tuż za Robertem Lewandowskim lub parą Lewandowski-Piątek (dwukrotnie z Portugalią i Włochami w Lidze Narodów), potem jednak zmienił zdanie i rzucił go na flanki.
Najpierw dzielił lewą stronę na zmianę z Kamilem Grosickim, a następnie, widząc że „Turbogrosik” traci na zejściach ze swojej ulubionej pozycji, przeniósł Zielińskiego na prawą stronę. Tam występował przeciwko Łotwie, Macedonii Północnej i Izraelowi.
PONIŻEJ: Po lewej - heatmapa ustawienia Zielińskiego w Napoli w sezonie 2018/2019. Po prawej - heatmapa ustawienia Zielińskiego w reprezentacji Polski od 2015 roku
Heatmapy Zielińskiego w Napoli i w kadrze
wyscout.com
Jak to wygląda i wyglądało w klubie? Sarri miał na niego plan już od czasów Empoli, gdzie wystawiał go bardziej ofensywnie. W Napoli nieco przekonstruował ustawienie i wskazał Zielińskiemu bardziej odpowiedzialną rolę, bliżej środkowej linii boiska, ale z przesunięciem na lewą stronę. Był tzw. „mezzala”, bocznym (lewym) środkowym pomocnikiem.
U Ancelottiego ostatnio otrzymał jeszcze dodatkowe zadania obronne, ma być bardziej agresywny i skuteczniejszy w obronie. To cechy, które miałyby być spożytkowane przez zawodnika również dla dobra reprezentacji. Tak się jednak nie dzieje. Różnica jest taka, że w Neapolu nowe fundamentalne zadania dostaje co kilkanaście miesięcy, a na zgrupowaniach kadry jego pozycja na mapie boiska zmienia się jak w kalejdoskopie.

Gdzie gole? Gdzie asysty?

Główny zarzut, jaki stawia się Piotrowi to brak liczb. I to niezależnie od tego, czy biega po boiskach ligowych czy kopie dla reprezentacji. Sprawdźmy. Na początek etap grania dla Brzęczka, czyli rozdział pomundialowy: 11 meczów, 1 bramka (z Włochami), 1 asysta (ta genialna z Izraelem), tylko osiem wykreowanych sytuacji (mniej niż jedna na mecz).
W Napoli w zeszłym sezonie wyglądało to następująco: 49 meczów (najwięcej w drużynie!), 7 goli, 0 asyst (!), 2 asysty drugiego stopnia, 60 wykreowanych okazji (1,4 na mecz). O ile w przypadku pomocnika liczba bramek jak najbardziej się zgadza, to pozostałe współczynniki powinny być wyższe. Pozornie. Trzeba pamiętać, że Napoli z przodu ma zawodników zarówno od końcowych podań, jak i wykończenia: Insigne, Callejona, Mertensa, a nawet stojącego trochę wyżej Fabiana Ruiza. Zatem wpływ Zielińskiego powinien być mierzalny w innych sferach.
Do zmierzenia oddziaływania polskiego pomocnika na zespół posłużyłem się statystyką zwaną xGChain90, czyli wskaźnikiem sytuacji na gola, jakie miała drużyna po akcjach, w których był zaangażowany dany zawodnik (wystarczało, aby w akcji, w której został oddany strzał, był chociaż raz w posiadaniu piłki).
W tej klasyfikacji Zieliński jest dopiero na dziesiątym miejscu w drużynie (wziąłem pod uwagę tylko tych piłkarzy, którzy rozegrali co najmniej 15 spotkań w lidze). W czołowej siódemce jest aż pięciu napastników, co wskazuje, że ekipa stosuje wysoki pressing, stawia na jak najszybszy odbiór piłki, przeprowadzanie krótkiej akcji zakończonej strzałem.
PONIŻEJ: Parametr xGChain90 u Piotra Zielińskiego
Parametr xchain u Zielińskiego
understat.com
W innym zestawieniu, xGBuildup90, który z kolei odlicza u piłkarza strzały i asysty w budowanej akcji, Zieliński jest minimalnie wyżej, bo na 9. pozycji. Ten miernik wskazuje bezpośrednio na płynność i udział w akcjach drużyny. Jak widać wpływ Piotrka jest nawet mniejszy niż u lewego obrońcy Napoli.
PONIŻEJ: Parametr xGBuildup90 u Piotra Zielińskiego
Parametr xbuildup u Zielińskiego
understat.com
To zestawienia z zeszłego ligowego sezonu. Trzeba jednak oddać Zielińskiemu, że obecną kampanię zaczął lepiej i w powyższych wewnątrzdrużynowych klasyfikacjach jest na czołowych miejscach (odpowiednio drugim i pierwszym). Okres próby jest jeszcze zbyt krótki, by z pewnością powiedzieć, że Polak przejął ważniejszą rolę w klubie, ale można zaryzykować, że Ancelotti chce zrobić z niego istotną postać dla ekipy.

Forma Piotra =/= forma kadry

Niewspółmiernie większą rolę ma natomiast w reprezentacji Polski. I kibice, i najwyraźniej selekcjoner widzą w Zielińskim osobę, która będzie na siebie brała pełną odpowiedzialność za konstruowanie sytuacji, rozdzielanie piłek, uderzenia z dystansu, dośrodkowania, a do tego pewnie formowania pierwszych zasieków obronnych.
Piotr Zieliński w meczu kadry
własne
Musimy jednak zdać sobie sprawę, że to za dużo jak na jednego piłkarza. Zieliński jest piłkarzem kreatywnym, ale nie poniesie całej kadry na skrzydłach do zwycięstw w każdym meczu. Jak Lewandowski żyje z podań pomocników, tak Zieliński żyje z ruchu pozostałych partnerów. Może rozegrać fantastycznie futbolówkę, ale tylko pod warunkiem, że wokół niego będzie miał dobrze zorganizowaną paczkę piłkarzy. Jest istotną śrubką każdej drużyny, ale wciąż tylko śrubką, która najlepiej naoliwiona nie rozpędzi źle skonstruowanej maszynerii. A ta, pod nazwą reprezentacja Polski, zaczyna się niestety mocno obluzowywać.
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również