Neymar w Barcelonie? To nie ma sensu. Oto dlaczego "Blaugrana" powinna odpuścić ten transfer

Neymar w Barcelonie? To nie ma sensu. Oto dlaczego "Blaugrana" powinna odpuścić ten transfer
VSPress
Joan Laporta wchodził w kampanię prezydencką z obietnicą odkupienia od paryżan Neymara. Być może to najlepszy moment, aby zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo ten ruch byłby nielogiczny.
Kiedy zawodnik opuszcza klub za kwotę w wysokości 222 milionów euro, która określa jego epokę, istnieje prawdopodobieństwo, że nigdy nie będzie mowy o jego powrocie. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę okoliczności, w jakich opuścił drużynę, wzajemne animozje oraz rozbieżności prawne, które mu towarzyszyły i kontrowersje, jakie je otaczały. Kadencja prezydenta Josepa Marii Bartomeu spowodowała ogromne wyrwy i sprawiła, że Barcelona w sensie reputacji cofnęła się o kilka kroków. Mimo niepewnej sytuacji finansowej, komercyjnej i sportowej, następca Bartomeu Joan Laporta zapowiada odzyskanie brazylijskiego “cracka”, wielkiej gwiazdy “Dumy Katalonii” z połowy zeszłej dekady. Tylko czy ten ruch miałby jakikolwiek sens?
Dalsza część tekstu pod wideo
Niezależnie od moralnej strony sagi, nie ma wątpliwości, że Brazylijczyk jest jednym z najbardziej utalentowanych zawodników na świecie. Nie trzeba też dodawać, że gracz z taką jakością wzmocniłby dowolną drużynę z każdego kraju. Sęk w tym, że ponowny związek Neymara z Barceloną prawdopodobnie wyleczyłby duszę napastnika, tęskniącego za Hiszpanią, jednak z całą pewnością nie rozwiązałby problemów Barcelony.

Są ważniejsze luki do załatania

Po przyjrzeniu się tabeli La Liga oraz porównaniu formacji defensywnych i ofensywnych “Blaugrany” łatwo spostrzec, gdzie zespół potrzebuje wzmocnień. Wśród trzech konkurentów do mistrzowskiego tytułu, Atletico, Realu i Sevilli, to podopieczni Ronalda Koemana mają najwięcej strzelonych goli (80) i wyprzedzają drugie w klasyfikacji Atleti aż o 19 trafień. Ta liczba oczywiście nie robi wrażenia, jeśli porównamy ją do osiągnięć napastników sprzed kilku lat, gdy Barcelona sezon po sezonie spokojnie przekraczała magiczną barierę 100 goli. Nie jest jednak tak, że brakuje kreatorów. Na Camp Nou po odejściu Luisa Suareza pilnie potrzeba światowej klasy “9”. I to tam “Barca” musi się kierować w celu rozwiązania tego pilnego problemu.
Z drugiej zaś strony, podopieczni Koemana stracili najwięcej bramek w porównaniu z rywalami (33 w 34 meczach). Niejednokrotnie zdarzało się, że prowadzenie w meczu okazywało się zbyt niskie, aby zapewnić komfort spokojnego zgarnięcia trzech punktów po 90 minutach. Jakość bloku defensywnego być może wystarcza na średniej klasy rywali z La Liga, lecz w zderzeniu z czołówką z Hiszpanii i, przede wszystkim, topowymi zespołami z Europy, łatwo da się zauważyć najsłabsze ogniwa zespołu. Jednym z pierwszych podpisów na otwarcie okna transferowego powinien być ukształtowany i gotowy do gry na najwyższym poziomie środkowy obrońca.
Wpływ pozyskiwania doskonałych stoperów widzieliśmy w ostatnich latach w innych, czołowych drużynach. Przybycie Virgila van Dijka do Liverpoolu zapoczątkowało dążenie “The Reds” do chwały, podczas gdy w tym sezonie Ruben Dias przekształcił zawsze “galaretowate” w tyłach City Pepa Guardioli w ścianę nie do przejścia. Pomimo że Oscar Mingueza był objawieniem w tym sezonie, nadal czasem wydaje się zbyt surowy, aby zostać centralną figurą w linii obrony. Gerard Pique zbliża się do zmierzchu kariery, a Clement Lenglet ciągle nie potrafi znaleźć równej formy na przestrzeni jednego sezonu, klub musi więc zainwestować w solidnej klasy defensora. I nie, transfer Erica Garcii nie zmieni znacząco sytuacji.

Zaufać tym, którzy już są

Chociaż nie można zaprzeczyć, że Neymar z łatwością przeniósłby atak na wyższy poziom, ważne jest, aby przyjrzeć się innym opcjom w ofensywie Barcelony. Tu za wszystkie sznurki pociąga niezawodny Leo Messi ze wsparciem prowadzonym przez Antoine Griezmanna, Ousmane Dembele z kolei wnosi pewien element wybuchowości. Oprócz tego Koeman będzie czekał na powrót Ansu Fatiego po kontuzji, co zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, jak 18-latek spisywał się na boisku na początku sezonu. Możliwe, że przyjście Neymara oznaczałoby koniec przygody z Barcą któregoś z nich (wyłączając Argentyńczyka, rzecz jasna).
Wielu chętnie widziałoby na tacy głowę Griezmanna, ale Francuz wiele razy udowodnił, że warto mu zaufać na dłużej. Pomimo trudnego pierwszego sezonu pod okiem dwóch różnych menedżerów, jego występy za Koemana są coraz lepsze. Oprócz goli, które strzela w ważnych meczach, zapewnia także niezmierzone wsparcie dla obrony, uwalniając Messiego z zadań defensywnych. Trzeba sobie postawić pytanie, czy w dzisiejszej futbolowej rzeczywistości, gdy wszyscy atakują i wszyscy się bronią, Barcelonę stać na dwóch piłkarzy kompletnie niezainteresowanych powstrzymywaniem przeciwnika?
Pewnie trudniej będzie stanąć po stronie Ousmane Dembele, ale niech tam, spróbujmy! Do tego sezonu przyszłość 23-latka wydawała się coraz bardziej ponura z każdym mijającym dniem. Wiecznie kontuzjowany skrzydłowy wzbudzał irytację, fani więc szybko zaczęli tracić do niego cierpliwość. Ten sezon trochę zmienił sposób postrzegania Francuza. Dembele zrobił wszystko, co w jego mocy, aby pozostać w formie, a także zaprezentował kilka doskonałych występów w kluczowych spotkaniach (pucharowy rewanż z Sevillą!). Mało? Być może. Ale widać progres i z tych 135 mln euro trzeba jeszcze coś wyciągnąć, nawet jeśli już wiadomo, że całkowicie się nie spłaci. Chociaż produkt końcowy nadal wymaga dopracowania, nie można zaprzeczyć, że ma ogromny potencjał.

Wysokie ryzyko, niska wypłata

Jeśli Katalończycy byliby zmuszeni zapłacić kwotę zbliżoną do tej z 2017 roku, to, cóż, lepiej porzucić ten niepewny projekt. Zadłużenie klubu nadal rośnie, a brak wpływów z wejściówek do końca sezonu jeszcze bardziej nadwyręży stan finansów “Barcy”. Nowy prezydent stoi przed nie lada wyzwaniem, aby zapewnić Koemanowi bardziej zrównoważony skład na kolejną kampanię. Oczywiście powrót Neymara dałby drużynie komercyjny restart, ale to i tak nie wystarczyłoby, aby odciągnąć ją od kłopotów ekonomicznych. W tej chwili zarząd musi mądrze określać priorytety.
Kolejna sprawa. Pewnie tego nie zaobserwujemy na boisku, ale w przyszłym roku Brazylijczyk skończy 30 lat, a wiemy dobrze, że to nie typ Roberta Lewandowskiego, ciężko pracującego nad sylwetką, którego (zazwyczaj!) omijają ciężkie kontuzje. Neymarowi jeszcze daleko do bycia szklanym, ale faktem jest, że od momentu przeprowadzki do Paryża nie ma sezonu, w którym nie opuściłby kilkunastu meczów z powodów zdrowotnych (kolejno było to 20, 26, 14 i ostatnio 19 spotkań). Zdarzało mu się wypaść w najważniejszych fazach rozgrywek Champions League. Czy na takim graczu Barcelona powinna budować swoją przyszłość? Oczywiście, że nie.
Niezależnie od tego, co się wydarzy tego lata, po obu stronach barykady będzie stała rzesza zwolenników i przeciwników transferu. Nie można się jednak oprzeć wrażeniu, że ekspres Barcelona odjechał Neymarowi przynajmniej w momencie, gdy rzeczywistością piłkarską zawładnęła pandemia. Wiecznie niezrealizowany cel wygrania z PSG Ligi Mistrzów i perspektywa ponownego połączenia się z Messim to nie wszystko. Dla tak skomplikowanej operacji potrzeba twardych gwarancji sukcesu. Tych Neymar po prostu Barcelonie dać nie może.

Przeczytaj również