Nie gra od maja, miał zakaz treningów, ale wielki transfer coraz bliżej. Takiej "9" szukają angielscy giganci

Nie gra od maja, miał zakaz treningów, ale wielki transfer coraz bliżej. Takiej "9" szukają angielscy giganci
Mark D Fuller / Focus Images / MB Media / PressFocus
Choć ostatni raz zagrał w oficjalnym meczu 6 maja i wróci na boisko dopiero za kilka miesięcy, właśnie przepowiada mu się zimowy transfer za naprawdę grubą kasę. Trzy topowe kluby Premier League potrzebują tego typu piłkarza “na już”. Ivan Toney powinien zaliczyć wyjątkowo miękkie lądowanie.
Niewykluczone, że Ivan Toney po raz ostatni wystąpił w koszulce Brentford jeszcze w ubiegłym sezonie. Napastnik, którego zawieszenie kończy się w połowie stycznia, ma szansę wrócić na angielskie boiska już w nowych barwach. I można by postawić parę funtów na to, że nawet nie będzie musiał w tym celu wyjeżdżać z Londynu. Choć tematu obstawiania lepiej przy Toneyu unikać.
Dalsza część tekstu pod wideo

Po bandzie

Osiem miesięcy zawieszenia, w tym cztery miesiące zakazu uczestnictwa w treningach. Piłkarz Brentford długo czekał na karę za namiętną grę u bukmacherów, ale gdy w końcu FA podjęła decyzję, to nie miała dla niego litości. Pojawiały się zresztą głosy, że i tak potraktowała Anglika zbyt ulgowo. Toneyowi groziły większe konsekwencje, lecz finalnie przyznał się do winy. Poszedł po rozum do głowy. Zapewne uznał, że ma sporo do stracenia. Obstawiał bowiem nałogowo, “The Athletic” pisało o zdiagnozowaniu zawodnika jako osoby “silnie uzależnionej od hazardu”. Co więcej, napastnik faktycznie jechał po bandzie. Śledztwo ujawniło, że typował wszystko, w tym mecze własnych drużyn przed laty. Przewidywał zwycięstwa i porażki. Nie był doraźnym “pasjonatem” od taśm za pół funta, tylko regularnym, zapalonym graczem. Dostał ponad 250 zarzutów. Składając to wszystko w całość, chyba nie może narzekać na werdykt komisji dyscyplinarnej federacji.
I tak ma szczęście, że właściwie dograł ubiegły sezon do końca. Robił swoje, dawał konkrety, zdążył załadować 20 bramek. Dzięki niemu “The Bees” do mety biły się o historyczny awans do europejskich pucharów. 6 maja rozegrał 90 minut z Liverpoolem, w trzech ostatnich kolejkach już nie było go w kadrze meczowej. Póki co Brentford radzi sobie bez niego. Thomas Frank nie ma wyjścia. Na nowo poukładał ofensywne puzzle, ale nie ma wątpliwości, że Toney by się mu przydał. Szczególnie w chwili, gdy zespół wygrał tylko jedno z sześciu spotkań nowych rozgrywek.
Inna sprawa, że gdyby nie zawieszenie, Anglika pewnie by już w klubie nie było. Toney przerósł Brentford. Mówimy o piłkarzu, który w trzy sezony strzelił ponad 60 goli, z czego ponad połowę w Premier League. Po tym, jak podbił Championship, utrzymał wysoki poziom w elicie. Dostał się do reprezentacji Anglii, zadebiutował w niej kilka tygodni przed banem od FA. Patrząc na to, jak zwariował brytyjski rynek i jakie standardy cen narzuciła Chelsea, “Pszczoły” latem zapewne zostałyby obsypane złotem. Zawieszenie obniżyło wartość napastnika, to naturalne, bo nie wiadomo, jak będzie wyglądał po takiej przerwie. Ale gigantów to nie odstrasza. Tyle że zapłacą mniej niż zrobiliby to w letnim okienku. Na liście życzeń mają go Arsenal, Chelsea i Tottenham.

Gwiazdka z nieba

- Brentford wie, że Toney chciałby przejść do większego klubu. Jego kontrakt obowiązuje do połowy 2025 roku. [Piłkarz] jasno dał do zrozumienia, że nie jest zainteresowany przedłużeniem umowy - pisze “Daily Mirror”.
Media prognozują błyskawiczny, zimowy transfer Toneya. Kupujący są więc gotowi na podjęcie ryzyka. Kwota? Ponoć 50 mln funtów, może 60. Chyba adekwatna z uwagi na okoliczności. A trzeba powiedzieć, że każdy z wymienionych klubów pilnie potrzebuje środkowego napastnika, właśnie o profilu gwiazdy Brentford. Silnego, skutecznego, odnajdującego się zarówno w grze kombinacyjnej, jak i polu karnym.
Arsenal nie może narzekać na brak opcji do gry w ofensywie. Zakładając, że wszyscy są zdrowi, Mikel Arteta dysponuje mnóstwem jakości i nazwisk. Na “dziewiątce” nominalnie występują Gabriel Jesus i Eddie Nketiah, ponadto tę pozycję mogą - pomijając skutek - obsadzić także Leandro Trossard, Gabriel Martinelli i Kai Havertz. Do wyboru, do koloru. Gdzie więc leży problem? W skuteczności. Jesus jest fenomenalnym piłkarzem i daje “Kanonierom” morze atutów oraz korzyści, ale doskonale wiadomo, że akurat z wykańczaniem akcji bywa u niego różnie. U Nketiaha, zawodnika całościowo słabszego od Brazylijczyka, jednocześnie i pożytecznego, i nierównego - podobnie. Ostatnie derby z Tottenhamem dowodem. Toney wniósłby do składu nową jakość, dałby Artecie opcję, której jeszcze nie ma. Nie dziwią zatem doniesienia, że wicemistrzowie Anglii od dawna polują na napastnika Brentford i tylko czekają na otwarcie zimowego okna. To właśnie 27-latek mógłby stanowić ostatni, brakujący element siły rażenia “The Gunners”.
Tottenham i Chelsea także czekają na “killera” pod bramką. Spurs nie kupili następcy Harry’ego Kane’a jeden do jednego, Richarlison niczego nie gwarantuje, więc gole rozkładają się na innych, w tym genialnego Jamesa Maddisona. Na Stamford Bridge w ataku biega tyle utalentowany, co nieopierzony i dość chaotyczny Nicolas Jackson. Piłkarz obiecujący, ale na pewno nie typ wymarzonego “finishera”. Nie jest nim też kontuzjowany Christopher Nkunku, z którym w niebieskiej części Londynu słusznie wiąże się spore nadzieje. Toney byłby dla “The Blues” gwiazdką z nieba.
Tyle że tego stwierdzenia można użyć w kontekście każdego z omawianych potentatów. Łącząc więc kropki, za faworyta w tym wyścigu wypada uznać Arsenal. To najbardziej ekscytujący projekt z londyńskiej trójki, nawet jeśli docenimy rozwój i pomysł Tottenhamu pod wodzą Ange Postecoglou. Chelsea ma argumenty finansowe, ale to jedna, wielka niewiadoma. Plac budowy, na którym Todd Boehly wsiadł do koparki i używa jej totalnie na oślep.

nagłówek

Czy Toney jest gotowy, by podbić szczyty Premier League?
- Absolutnie jest to napastnik na top Premier League co udowodnił przed zawieszeniem. Ale właśnie - przed zawieszeniem. Nie wiadomo jak będzie wyglądał po powrocie na boisko, jak wpłynie na niego kilkumiesięczna przerwa, zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym - mówi nam Tomasz Zieliński z "Eleven Sports", ekspert od angielskiej piłki.
- Według mnie najsensowniejszym wyjściem dla zawodnika byłoby zostanie w Brentford do końca sezonu, pokazanie od stycznia, że to wciąż napastnik na TOP Premier League i transfer po sezonie. Zmiana agenta sugeruje jednak, że on i jego ekipa myślą o transferze już w zimie - zauważa.
Zdaniem Zielińskiego wcale jednak nie Arsenal to zespół, do którego napastnik najbardziej by pasował.
- Toney łączony jest najmocniej z Arsenalem, choć według mnie najlepiej pasowałby do Manchesteru United. "Czerwonym Diabłom" brakuje egzekutora, zawodnika silnego i skutecznego, który dodatkowo swoim charakterem boiskowym potrafi pociągnąć za sobą resztę drużyny. Pytanie jednak, czy United w ogóle rozważaliby wydanie kilkudziesięciu milionów funtów na napastnika, po tym jak w lecie trafił tam Rosmus Hojlund - zastanawia się komentator.
Sam Ivan Toney nie milczał po zawieszeniu. W czerwcu mówił:
- Zrobiłem to, co zrobiłem. Kara to kara, muszę jej przestrzegać. Nie chcę, by ktokolwiek mi współczuł, teraz chcę się skupić na powrocie do treningów. Gdy wrócę na boisko, chcę być [na nim] odmienionym “zwierzęciem”. To będzie szalone!
Dotychczas Anglik trenował indywidualnie, wynajął w tym celu kilku trenerów. 17 września skończył mu się zakaz treningów z klubem. 18 stycznia będzie mógł wrócić na boiska Premier League. Zegar tyka, liga czeka. Samego piłkarza nie ma wiele w mediach. Jego ostatnia aktywność na Twitterze to podanie dalej motywującego wpisu o następującej treści:
- Nie ma znaczenia, jak dobre lub złe jest twoim zdaniem życie. Wstawaj każdego dnia i za nie dziękuj. Gdzieś indziej ktoś walczy, by przetrwać.
Całkiem niezła puenta.

Przeczytaj również