"Nie mieli prawa wygrać". "Dźgnąłbym się w du** kiełbasą". Największe sensacje najlepszych lig

"Nie mieli prawa wygrać". "Dźgnąłbym się w du** kiełbasą". Największe sensacje najlepszych lig
koharoon/shutterstock.com
Postępująca komercjalizacja piłki nożnej doprowadziła do sukcesywnie pogłębiających się różnic pomiędzy największymi klubami a całą resztą stawki. Można się spodziewać, że przepaść dodatkowo zwiększy również pandemia koronawirusa. Na szczęście, choć coraz rzadziej, nadal dochodzi w futbolu do historii, które po prostu nie miały prawa się wydarzyć. Kiedy mistrzem kraju zostawał outsider tak wielki, że… sam na siebie nie stawiał!
W poniższym zestawieniu staraliśmy się uszeregować najbardziej niespodziewanych zdobywców mistrzowskiego tytułu w pięciu największych, europejskich ligach. Cofnęliśmy się aż do końcówki lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. O ile zwycięzca mógł być tylko jeden (chyba, że masz inne zdanie?), o tyle na inne propozycje - również te “niestandardowe” - jak zawsze czekamy w komentarzach!
Dalsza część tekstu pod wideo

10. Roma 2001

- Byliśmy wszyscy trochę spięci w tamtym ostatnim tygodniu, ale nie pozwoliliśmy dać się ponieść emocjom - wspominał po latach Fabio Capello.
Latem 2000 roku Roma wydała na transfery Waltera Samuela (środkowego obrońcy), Emersona (środkowego pomocnika) i Gabriela Batistuty (środkowego napastnika) równowartość kilkudziesięciu milionów euro. Przez całe lata dziewięćdziesiąte rzymianie ani razu nie zakończyli jednak ligowych rozgrywek nawet na podium, a w dwóch wcześniejszych sezonach finiszowali dopiero na szóstym miejscu w tabeli Serie A. Tymczasem przez całe rozgrywki 2000/2001 przegrali zaledwie trzy mecze, z czego żadnego z największym rywalem do tytułu (Juventusem) ani jego obrońcą (Lazio). W decydującym spotkaniu z czwartą w klasyfikacji Parmą gole strzelili najlepsi strzelcy ustawionej przez Capello w systemie gry 1-3-4-1-2 drużyny: Francesco Totti, Vincenzo Montella oraz Batistuta. To zaledwie trzeci i do dziś ostatni tytuł mistrza Włoch stołecznego klubu.

9. Monaco 2017

- W piłce nożnej wszystko dzieje się szybko - zauważył świeżo upieczony mistrz Francji, Kylian Mbappe, który równo rok wcześniej świętował jeszcze zdobycie prestiżowego, krajowego pucharu… juniorów (a zapewne w najsłodszych snach nie przypuszczał, co czeka go kilkanaście miesięcy później!).
Na starcie sezonu 2016/2017 niby każdy wiedział, że jeżeli ktokolwiek ma strącić Paris Saint-Germain z mistrzowskiego tronu, można liczyć wyłącznie na Monaco. Wiosną PSG rozgromiło rywala z Księstwa najpierw w finale Pucharu Ligi (4:1), a następnie w półfinale Pucharu Francji (5:0). Wówczas było już jednak za późno. Podopieczni Leonardo Jardima kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, kończąc ligowy sezon serią 12 kolejnych wygranych i z ośmiopunktową przewagą nad największym konkurentem. Drużyna z Radamelem Falcao, Mbappe, Bernardo Silvą, Fabinho czy Kamilem Glikiem w składzie zdobyła w tamtych rozgrywkach aż 107 bramek, a ponadto dotarła aż do półfinału Ligi Mistrzów. Tymczasem sezon wcześniej finiszowała z 31 punktami straty do Paryża. Jak utrzeć nosa hegemonowi, to raz, a porządnie.

8. Borussia Dortmund 2011

- Borussia i tak nie będzie mistrzem - uparcie powtarzali kibice Bayernu Monachium po tym, jak niesamowita drużyna Juergena Kloppa zakończyła rundę jesienną sezonu 2010/2011 w Bundeslidze z 14 zwycięstwami, 1 remisem i 2 porażkami.
Kiedy na inaugurację rewanżowej części rozgrywek BVB rozprawiło się z późniejszym wicemistrzem kraju, Bayerem Leverkusen, a kilka tygodni później w identycznych rozmiarach (3:1) wygrało na Allianz Arena, stało się jasne, że mistrzowski tytuł naprawdę powróci do Dortmundu. Klubu, który wcześniejszy sezon zakończył na piątej lokacie w ligowej tabeli. Co więcej, w odróżnieniu od większości “niespodziewanych” mistrzów, to był dopiero początek sukcesów tego niezwykle energicznego, młodego zespołu.

7. Kaiserslautern 1998

- Drużyna napisała piłkarską historię - komentował “na gorąco” zawodnik FC Kaiserslautern, Martin Wagner. - Myślę, że coś takiego może zdarzyć się tylko raz.
Jeżeli uważasz, że największy sukces w trenerskiej karierze Otto Rehhagela stanowi sięgnięcie wraz z reprezentacją Grecji po mistrzostwo Europy w 2004 roku, być może… masz rację. To, czego niemiecki szkoleniowiec dokonał sześć lat wcześniej za sterami ówczesnego beniaminka Bundesligi, również było jednak niesamowite. I rzeczywiście nie zdarzyło się nigdy wcześniej ani później w historii tych rozgrywek. Kaiserslautern zdobyło mistrzostwo kraju także w 1991 roku, a w kolejnych latach - przed nieoczekiwanym spadkiem z ligi w sezonie 1995/1996 - regularnie plasowało się w czołówce ligowej tabeli. Ale żeby sięgnąć po tytuł od razu po powrocie do elity? “Wahnsinn!”

6. Hellas Verona 1985

- Osvaldo Bagnolego w Weronie można porównać do Billa Shankly’ego w Liverpoolu - tłumaczył kilka lat temu na łamach “The Guardian” włoski dziennikarz i kibic Hellasu Werona, Matteo Fontana. - On uczynił ludzi szczęśliwymi.
Klub z miasta Romeo i Julii jeden jedyny raz w całej swojej historii zakończył rozgrywki Serie A na podium. Było to w tym samym sezonie, w którym Juventus pokonał Liverpool w tragicznym finale Pucharu Europy na Heysel. Drużyna z Michelem Platinimi i Zbigniewem Bońkiem w składzie musiała jednak w tamtych rozgrywkach uznać wyższość niespodziewanego rywala w walce o krajowy tytuł. Hellas dochodził w dwóch wcześniejszych sezonach do finału Pucharu Włoch i na tej piłkarskiej prowincji zapewne po cichu liczono, że podopiecznym Bagnolego w końcu uda się sięgnąć po trofeum. Nikt o zdrowych zmysłach nie przypuszczał jednak, że “Gialloblu” zdobędą mistrzostwo kraju. Które oczywiście wspominają do dziś.

5. Nottingham Forest 1978

- Wcale nie byliśmy obłąkani, byliśmy magiczni - powiedział kiedyś o… sobie i swoim asystencie, Peterze Taylorze, Brian Clough.
Każdy kibic Nottingham Forest z pewnością zgodziłby się ze stwierdzeniem legendarnego menedżera. Obaj panowie sięgnęli wcześniej po mistrzostwo Anglii wraz z Derby County. A kiedy latem 1976 roku Taylor ponownie dołączył do Clougha na City Ground, rzeczywiście stała się magia. Forest najpierw (ledwo, z trzeciego miejsca w tabeli!) awansowali do najwyższej klasy rozgrywkowej, w kolejnym sezonie od razu zdobyli mistrzostwo kraju (z, bagatela, siedmiopunktową przewagą nad Liverpoolem i to w czasach, gdy za zwycięstwo przyznawano dwa “oczka”), a w dwóch następnych dwukrotnie wywalczyli Puchar Europy. Nie trzeba dodawać, że w Nottingham nigdy później nie widziano podobnych sukcesów. A sam klub prawdopodobnie do dziś uważa się za większy, niż naprawdę nim jest!

4. Wolfsburg 2009

- Zrobił z przeciętnej drużyny mistrzów - z niedowierzaniem skomentował wyczyn Felixa Magatha Franz Beckenbauer.
Dwa lata wcześniej znany z pozornie “przestarzałych” metod treningowych szkoleniowiec objął drużynę znajdującą się na 15. miejscu w tabeli Bundesligi. W marcu, podczas mistrzowskiego sezonu, podpisał kontrakt z większym i bogatszym Schalke, do którego miał przenieść się z początkiem kolejnych rozgrywek. Czy Magath nie wierzył w zdobycie tytułu dla Wolfsburga? Nie tylko on. W odróżnieniu od Borussii dwa sezony później, “Wilki” rozpędziły się dopiero w drugiej połowie rozgrywek, wygrywając 14 z ostatnich 16 spotkań i sensacyjnie sięgając po jedyne w historii klubu mistrzostwo Niemiec (dwa lata później, po powrocie do klubu Magatha, wrócili na “swoje” 15. miejsce). Lepiej nawet nie przypominać Beckenbauerowi, co zrobił w pamiętnym meczu z obrońcami Bayernu niesamowity w tamtym sezonie - u boku Bośniaków Edina Dzeko i Zvjezdana Misimovicia - Brazylijczyk Grafite.

3. Montpellier 2012

- Montpellier mistrzem Francji? Gdybym był Marsylią, Paryżem, Lyonem, Lille lub Rennes, dźgnąłbym się w du** kiełbasą! - jedyny i niepowtarzalny “Loulou” Nicollin, sternik klubu, mówił w swoim niepodrabialnym stylu na tydzień przed finiszem sezonu 2011/2012. - Ależ to byłoby to dla nich upokorzenie!
I było. Zwłaszcza dla Paris Saint-Germain, które po przejęciu klubu przez katarskich właścicieli zamierzało od razu sięgnąć po mistrzostwo Francji. Nowych działaczy nie satysfakcjonowało nawet pierwsze miejsce w tabeli Ligue 1 w połowie sezonu. Antoine’a Kombouare zastąpiono Carlo Ancelottim, który miał już przygotowywać grunt pod triumf PSG w Lidze Mistrzów (a co dopiero w krajowych rozgrywkach). Tymczasem depczące mu po piętach, czternaste w poprzednim ligowym sezonie Montpellier robiło swoje. Ani klub, ani jego ówczesny trener (Rene Girard) ani nawet najlepszy zawodnik (z dorobkiem 21 goli i 9 asyst, Olivier Giroud) mogą już tego osiągnięcia nigdy nie powtórzyć.

2. Atletico Madryt 2014

- Wygrali ligę, której nie mieli prawa wygrać - Jose Mourinho doskonale wiedział, o czym mówi. Przepaść dzieląca Barcelonę i Real Madryt od reszty ligowej stawki w Hiszpanii wydawała się urosnąć do takich rozmiarów, że tytuł mistrza kraju po prostu już nigdy nie mógł powędrować do żadnego “trzeciego” klubu. Aż pojawił się człowiek, który jakimś cudem znalazł sposób na złamanie hegemonii “dwóch wielkich”. I to nawet w momencie, gdy w decydującym meczu sezonu Atletico przegrywało na Camp Nou. Serce do dziś się kraje, że Diego Simeone i spółce zabrakło tak niewiele, by triumfować również tydzień później w Lizbonie.

1. Leicester City 2016

- Zostaną zapamiętani na zawsze - zauważył ekspert “Sky Sports”, Paul Merson, komentując najbardziej “hollywoodzki” wyczyn w historii futbolu. Nie latami, a właśnie całą wieczność będzie się pamiętać o mistrzowskim sezonie Leicester City. Klubu, który na kilka kolejek przed zakończeniem wcześniejszych rozgrywek szorował jako beniaminek po dnie ligowej tabeli. W jednym z decydujących meczów w rozpaczliwej walce o utrzymanie “Lisy” uratował wtedy… ulewny deszcz. Przez kilkanaście godzin poprzedzających spotkanie w Burnley padało tak intensywnie (nawet jak na najbardziej obfitujący w opady region Anglii), że wykonujący przy stanie 0:0 rzut karny dla gospodarzy Matt Taylor… pośliznął się i trafił w słupek. Sekundy później, po drugiej stronie boiska, Jamie Vardy strzałem z najbliższej odległości zapewnił Leicester wygraną. A reszta to już historia. “Dilly-dong, dilly-dong!”
W tym sezonie Bayern wydaje się pewnym krokiem zmierzać po ósmy z rzędu tytuł mistrza Niemiec. Paris Saint-Germain znowu triumfowało we Francji, niezależnie od tego, że rozgrywki zakończono przedterminowo. Barcelona i Real Madryt za chwilę znowu rozstrzygną pomiędzy sobą kwestię mistrzostwa Hiszpanii. Nawet w przypadku spodziewanego, długo wyczekiwanego sukcesu Liverpoolu trudno mówić o sensacji. Jest jednak nadzieja na kolejnego nieoczekiwanego mistrza. Trzymajmy kciuki za Lazio!
Wojciech Falenta

Przeczytaj również