Niechciany, zszokowany, bez formy. Aubameyang znów na zakręcie. Schyłek kariery coraz bliżej?

Niechciany, zszokowany, bez formy. Aubameyang znów na zakręcie. Schyłek kariery coraz bliżej?
UK Sports Pics / Sipa / PressFocus
Po raz trzeci w ostatnim roku Pierre-Emerick Aubameyang jest wypychany z klubu, w którym gra. Gabończyk właśnie dostał od Chelsea czerwoną kartkę, a jego kariera znów znajduje się na zakręcie. Możliwe, że rola “Auby” w poważnym futbolu właśnie dobiega końca.
Zeszłej zimy Pierre-Emerick Aubameyang w nieprzyjemnej atmosferze rozwiązywał kontrakt z Arsenalem. Sprawiający problemy dyscyplinarne (a przy tym grający dużo poniżej oczekiwań) napastnik został odsunięty od pierwszego zespołu przez Mikela Artetę. Mimo że był kapitanem zespołu, hiszpański trener nie miał skrupułów wobec krnąbrnego piłkarza. W Deadline Day styczniowego okienka 2022 r. “Auba” odszedł więc do Barcelony. Obecnie, czyli rok i kilka dni później, znów jest na wylocie z klubu. Tyle że nie “Barcy”, a Chelsea. Kariera Gabończyka obfituje w zakręty i niespodziewane zwroty akcji. Jako całość zmierza jednak w złym kierunku.
Dalsza część tekstu pod wideo

Skreślony

- Pierre to profesjonalista. Rozumiem, że jest rozczarowany. Po prostu ma pecha. Do końca sezonu będzie walczył o swoje miejsce. To była moja decyzja. Aubameyang nie zrobił niczego złego. Moim obowiązkiem było przekazać mu tę informację w jak najlepszy sposób. Bardzo dobre poradził sobie z całą sytuacją. W piątek fantastycznie trenował - tak Graham Potter skomentował potwierdzony w ubiegłym tygodniu brak zgłoszenia “Auby” do wiosennej edycji Ligi Mistrzów.
Piękna wypowiedź trenera Chelsea zdaje się jednak odbiegać od rzeczywistości. Według wielu dziennikarzy usunięcie Aubameyanga z listy zawodników uprawnionych do gry w Champions League miało zszokować samego piłkarza. Gabończyk, którego skreślono w celu rejestracji nowych, zimowych nabytków, tego samego dnia nie znalazł się też w kadrze meczowej “The Blues” na ligowe starcie przeciwko Fulham. Bardzo prawdopodobne, że tym samym zakończył karierę na Stamford Bridge.
“Telegraph” od razu informował, że postępowanie klubu nie jest przypadkowe, bo ten chce namówić napastnika do odejścia. Także doskonale poinformowany w realiach londyńskiej drużyny dziennikarz Nizaar Kinsella z “Evening Standard” wymienił “Aubę” w gronie graczy będących na szczycie kolejki do sprzedaży. Wydawało się jednak, że Aubameyang zostanie “uwięziony” w Chelsea do lata. Nic bowiem nie wyszło z jego zimowego powrotu do Barcelony, rozważanego na finiszu okienka. Choć przepisy FIFA zezwalają jednemu piłkarzowi na grę w dwóch zespołach w jednym sezonie, to regulamin La Liga jest inny. Zakazuje zgłaszania zawodników, dla których byłaby to trzecia rejestracja w sezonie. To, że “Auba” i Xavi Hernandez byli otwarci na ponowną współpracę, nie miało znaczenia.
Teraz pomocną dłoń do napastnika wyciąga Los Angeles FC. “Relevo” podało w poniedziałek, że trwają rozmowy na temat przenosin, prawdopodobnie krótkoterminowych, “Auby” do MLS. Zdaniem amerykańskiego dziennikarza, Toma Bogerta do porozumienia jednak daleko. Chelsea musiałaby pokryć sporą część wynagrodzenia niechcianego zawodnika, gdyby ten miał zameldować się w Stanach. Rychłe rozstanie byłoby jednak rozsądne dla wszystkich stron.

Przepis na wtopę

Pobyt Aubameyanga na Stamford Bridge od początku bowiem jawił się jako przepis na transferową wtopę. A właściwie nie od początku, a od kilku dni po podpisaniu kontraktu. 1 września 33-latek został zaprezentowany jako nowy nabytek CFC. Zaś 7 września klub zwolnił Thomasa Tuchela, na którego prośbę ściągnięto Gabończyka. Doskonale rozumiejący się duet nie pracował razem nawet tygodnia. Niemiec, kluczowy dla przeprowadzki “Auby” do niebieskiej części Londynu, szybko padł ofiarą gniewu i niecierpliwości Todda Boehly’ego.
- Każdy wie, jakie mam relacje z Thomasem. To zawsze smutne, gdy ktoś odchodzi z klubu. Oczywiście, widziałem go tylko przez kilka dni. Ale kiedy grasz w piłkę, musisz być gotowy na szybką adaptację w takich chwilach w trakcie sezonu, bo to się zdarza. Jasne, to trochę dziwne dla każdego, nie tylko dla mnie, ale, tak jak mówiłem, taki jest futbol. Trzeba się dostosować - mówił wyraźnie rozczarowany piłkarz, gdy dowiedział się o rozstaniu Tuchela z Chelsea.
Pod wodzą Grahama Pottera doświadczony napastnik nie rozwinął skrzydeł. Wyglądał bardziej jak u schyłku kariery w Arsenalu aniżeli podczas okraszonej wieloma bramkami przygody z Barceloną. W Premier League strzelił tylko jednego gola. W Lidze Mistrzów dwa. Łącznie rozegrał 18 spotkań, które przełożyły się jednak na zaledwie 850 minut gry. Potter dawał “Aubie” szanse, ale nie obdarzył go wielkim zaufaniem. Z drugiej strony sam piłkarz rzadko dawał powody, by pełnić ważniejszą rolę w zespole. To nie miało prawa się udać.
Sygnałem, że z Aubameyangiem jest naprawdę kiepsko, a trener traci do niego cierpliwość, był rozegrany 5 stycznia mecz z Manchesterem City. Gaboński gwiazdor zaczął to spotkanie wśród rezerwowych, ale szybko, bo już w 5. minucie, pojawił się na boisku w miejsce kontuzjowanego Raheema Sterlinga. Potter zdjął go z murawy 63 minuty później. Przez ten czas napastnik nie oddał żadnego strzału, ledwo przekroczył dziesięć kontaktów z piłką, nawet nie wchodził w pojedynki. Gdy schodził, był ewidentnie zły, rozczarowany. Po tym starciu “Auba” rozegrał w styczniu jeszcze ledwie 36 minut.

Znów na zakręcie

Łatwo zatem wysnuć wniosek, że 33-latek popełnił spory błąd, odchodząc z Barcelony. Trzeba jednak pamiętać, że “Barca” szeroko otworzyła mu drzwi, by ten opuścił Camp Nou. Latem do Katalonii trafił przecież Robert Lewandowski. Ponadto klub potrzebował zwolnienia środków w budżecie płacowym w celu rejestracji nowych piłkarzy, m.in. Julesa Kounde. “Blaugranie” przydały się też pieniądze przelane za transfer przez Chelsea (kilkanaście milionów euro).
Aubameyangowi zaś łatwiej było znów zmienić barwy klubowe nie tylko z uwagi na osobę Thomasa Tuchela i perspektywę bycia “jedynką” w ataku “The Blues”. Pod koniec sierpnia Gabończyk został napadnięty we własnym domu w Barcelonie. Złodzieje włamali się do posiadłości, na oczach dzieci pobili zawodnika i jego żonę, po czym, okradając willę z kosztowności, uciekli. “Auba” doznał złamania szczęki, które leczył już w Londynie. Można się domyślić, że to zdarzenie przyspieszyło decyzję o dołączeniu do Chelsea.
A akurat w stolicy Katalonii 33-latek odżył. Po fatalnej końcówce w Arsenalu znów złapał odpowiednią formę strzelecką. Zdobył łącznie 13 goli, czuł się dobrze w klubie i w drużynie, był szanowany. Sporo dał zespołowi mimo nieudanego finiszu sezonu 2021/22. Skierował karierę na właściwe tory. Dziś znów jest jednak na zakręcie. Wypychany z kolejnego miejsca, niechciany, po kilku miesiącach słabej formy. Coraz dalej poważnej piłki, szczególnie jeśli opuści Londyn na rzecz Los Angeles.
- Potrzebuje młodych piłkarzy, którzy nic nie mówią, tylko słuchają. Nie może sobie poradzić z zarządzaniem wielkimi postaciami, wielkimi zawodnikami - narzekał “Auba” na Mikela Artetę, wracając wspomnieniami do rozstania z Arsenalem.
Dziś chwalony zewsząd Arteta zmierza z “Kanonierami” po mistrzostwo Anglii, a Aubameyang nie jest mu do niczego potrzebny. Napastnik z kolei prawdopodobnie zmieni klub trzeci raz w ciągu roku. I tym samym potwierdzi, że jego burzliwa kariera raczej zmierza ku schyłkowi.

Przeczytaj również