Nieczysta gra FC Barcelony. Tak nie traktuje się piłkarzy. "De Jong ma prawo czuć się zdradzony"

Nieczysta gra Barcelony. Tak nie traktuje się piłkarzy. "De Jong ma prawo czuć się zdradzony"
Saolab Press / Shutterstock.com
Od wielu tygodni trwa transferowy impas ws. odejścia Frenkiego de Jonga z Barcelony. Manchester United osiągnął porozumienie z “Blaugraną” już jakiś czas temu, jednak sam zawodnik odejść nie chce, a klub stosuje wobec niego nieczyste zagrywki. Co dalej z Holendrem?
Ostatnio sporo mówi się o sukcesach transferowych Barcelony, na czele z niedawnym zakontraktowaniem Roberta Lewandowskiego. Wokół klubu jest dużo entuzjazmu, a prezes Joan Laporta zbiera znakomite recenzje. Uważa się, że bieżące okienko może być nawiązaniem do tego, które przeprowadził w 2004 roku. Do zespołu trafili wówczas: Samuel Eto’o, Deco, Ludovic Giuly, Juliano Belletti czy Edmilson - na te i inne transfery wydano spektakularną jak na tamte lata kwotę, bo niespełna 80 milionów euro. Nie wszystko jednak co dzieje się w “Blaugranie” można oceniać pozytywnie. W tle mają miejsce praktyki, do których dochodzić nie powinno. Mało kto zwraca na to uwagę, bo przecież mówi się głównie o nowych nabytkach w postaci Lewandowskiego, Raphinhy, Francka Kessiego czy Andreasa Christensena. Apetyty na ponowne sukcesy Katalończyków są wysokie. Panuje swego rodzaju euforia przed rozpoczęciem nowego sezonu.

Niezasłużone odrzucenie

O co chodzi? Otóż “Barca” robi wszystko, by pozbyć się Frenkiego de Jonga. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic zaskakującego. Przecież każdy klub ma prawo kupować zawodników i ich sprzedawać, jeśli nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Pamiętamy jak jeszcze niedawno próbowano sprzedać Samuela Umtitiego, który od długiego czasu zawodził. Sam Francuz odchodzić nie chciał - wszak przy jego dyspozycji nikt nie był w stanie zapłacić mu tyle, ile inkasuje obecnie. Ostatecznie obie strony polubownie wydłużyły kontrakt, rozkładając w dłuższym czasie zarobki Umtitiego.
Kazus de Jonga jest o tyle dziwaczny, że nie ma sportowych przesłanek, dla których Barcelonie może zależeć na wypchnięciu go z drużyny. W sezonie 2021/22 Holender zazwyczaj był podstawowym graczem i nie schodził poniżej pewnego poziomu. Rację mają Ci, którzy twierdzą, że nie pokazał jeszcze całego potencjału, ale trzeba uczciwie przyznać, że mimo to grał na dobrym poziomie. Skąd więc takie ciśnienie ze strony klubu, by FDJ spróbował szczęścia gdzieś indziej?
- Patrząc na kadrę Barcelony, to realnie jest to jedyny zawodnik na którym można zarobić duże pieniądze, ale nie jest jednocześnie Barcelonie niezbędny - stwierdził na kanale Meczyki (YouTube) w programie “Madryt vs Barcelona” Michał Gajdek, który na co dzień współprowadzi podcast 9CAMPNOU. - Z drugiej strony weźmy zawodników, którzy nigdy nie mieli poziomu na Barcelonę i pozbycie się ich będzie dość skomplikowane, jak Samuel Umtiti. Z trzeciej strony mamy weteranów, którzy osiągnęli wszystko i dużo Barcelonę kosztują. Również oni się nigdzie nie wybierają i nikt za nich nie zapłaci.
- Ta lista się bardzo kurczy. Frenkie jest takim kandydatem - niestety - bo to jest zawodnik, który zarabia bardzo duże pieniądze. Będzie zarabiał jeszcze większe, bo tak ma skonstruowany kontrakt. I tak już poszedł Barcelonie na rękę, bo obniżył pensję w ostatnich sezonach, no ale teraz tę pensję trzeba będzie mu oddawać - dodał Gajdek.

Ja chcę tu zostać

Nie jest tajemnicą, że Erik ten Hag, po tym jak objął Manchester United, zaciekle walczy o ściągnięcie Frenkiego de Jonga. Nic w tym dziwnego, bo obaj Holendrzy pamiętają współpracę z czasów Ajaksu, gdzie wspólnie święcili wiele triumfów. Źródła z Wysp podają, że szkoleniowiec poszukuje tzw. “holding midfieldera”, czyli pomocnika, który potrafi operować piłką przed linią obrony i kierować ją do ofensywnych piłkarzy. Środek pola “Czerwonych Diabłów” był sporą bolączką i jednym z głównych powodów ostatnich niepowodzeń.
Wszystko to składa się - teoretycznie - w jedną całość. Barcelona nie chce de Jonga, którego z chęcią przywitałby Manchester United. Problem leży jednak w samym piłkarzu. Od tygodni czytaliśmy sprzeczne doniesienia. Pierwotnie nadzieje kibiców United były duże. Pisano, że de Jong chętnie podejmie się ponownej gry pod wodzą ten Haga. Tyle że na ten moment wszystko wskazuje na to, że Holender chce zostać na Camp Nou. Barcelona jest niesamowicie zmotywowana, by zainkasować od Manchesteru United 75 milionów euro + 10 milionów euro w bonusach. O porozumieniu między klubami informował ponad tydzień temu Fabrizio Romano. Na stole leży świetna oferta dla potrzebującej gotówki “Barcy”, która przy okazji chce uniknąć płacenia coraz większego kontraktu de Jonga, wygasającego dopiero w czerwcu 2026 roku.
- Odczuwam niesmak. Nikt go nie zmusi do odejścia. Nikt mu tych pieniędzy nie zabierze. Natomiast widać taką kampanię medialną, która jest kreowana na to, żeby próbować obrócić kibiców przeciwko Frenkiemu de Jongowi i spróbować w ten sposób wypchnąć go z klubu - mówił Gajdek. - Mnie się wydaje, że na małą skalę miało to miejsce wcześniej z Ronaldem Araujo. Tam też były takie informacje, że niby chce zarabiać nie wiadomo ile pieniędzy i że nie wystarczy mu to co chce dostać Pedri, czy Ansu Fati, a także że Barcelona zastanawia się czy nie sprzedać go do Anglii, bo to ostatni rok kontraktu… Ronald Araujo przyleciał ze zgrupowania reprezentacji i powiedział, że chce tu po prostu zostać. Zaadoptował się do nowej struktury wydatków.
- Czy zrobi to Frenkie? Szczerze mówiąc nie wiem. Natomiast na koniec dnia - to ważne, by to powiedzieć - to Frenkiemu się te pieniądze po prostu należą. I jeśli nie chce się gdzieś przenieść, to po prostu tak zrobi - podsumował ekspert.
De Jong preferuje kontynuację kariery w miejscu, które daje szansę na piłkarski rozwój. W obliczu świetnych ruchów transferowych oczekuje się, że “Barca” będzie w stanie walczyć o trofea na każdym froncie. Dlatego nie można zarzucić mu chciwości i myślenia tylko o zarobkach. Nie jest zawodnikiem skazanym na ławkę rezerwowych, tak jak chociażby Umtiti. Ma realne szanse na regularną grę i duży wkład w przyszłe sukcesy drużyny. Z kolei Barcelona od jakiegoś czasu kreuje grę medialną, mającą za zadanie przedstawić go w złym świetle i wywołać presję, która sprawi, że odejdzie. Żyjemy w takich czasach, że największe kluby posiadają możliwość sterowania częścią mediów i Katalończycy nie uchylają się od takiej możliwości.
Sam de Jong na razie milczy, ale dał subtelny sygnał opinii publicznej, że nie podoba mu się traktowanie przez obecnego pracodawcę. Polubił komentarz, w którym jeden z kibiców napisał, że nie podoba mu się to, jak obnosi się z nim Barcelona.

Łamanie zasad czy prawa?

Zachowanie Barcelony jest niemoralne, ale czy rodzi to podstawy do zarzutów o łamanie prawa?
- Gdyby przyrównać stosunki między zawodnikiem a profesjonalnym klubem do stosunku pracy (choć należy jasno podkreślić, że między nimi nie ma znaku równości, bo kontrakt zawodniczy to nie umowa o pracę), można przyjąć, że to, z czym zmaga się teraz Frenkie de Jong, ma kształt mobbingu - zwrócił uwagę Jakub Witczak, ekspert programu “Madryt vs Barcelona”, a z zawodu prawnik. - Można przypuszczać, że definicja mobbingu w Hiszpanii jest podobna do polskiej, wynikającej z naszego kodeksu pracy.
- Według polskiej ustawy mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników. Czy ta definicja nie przypomina postępowania wobec swoich zawodników nie tylko FC Barcelony, ale także innych klubów? - pytał Witczak.
Bazując na powyższej wypowiedzi znajdujemy wspólne cechy dla zachowania zarządu "Blaugrany" i polskiej definicji mobbingu. Klub dokonuje działań mających na celu wywołanie poniżenia, a ostatecznie wyeliminowanie go z zespołu. Z drugiej strony nie jest to jedyny taki przypadek w piłce nożnej i stwierdzić można, że tak po prostu działa ten biznes.
Warto jednak mieć w świadomości, że życie piłkarza to nie tylko bytowanie w luksusie i wykonywanie najpiękniejszego zawodu na świecie. W tle toczy się brudna gra, a ludzie którzy w niej uczestniczą, potrafią posunąć się daleko, by odnieść własne korzyści. Sytuacja de Jonga jest wysoce niekomfortowa. Przebywa z drużyną. Spędza czas z kolegami - na boisku, podczas posiłków, czy w węższym gronie w pokojach hotelowych. Wokół drużyny kręci się klubowa wierchuszka, która klepie piłkarzy po plecach, a jednocześnie organizuje ofensywę medialną przeciwko jednemu z nich. Cudzymi rękami chcą wypchnąć z klubu zawodnika, który sportowo, ani osobowościowo nie zasługuje na takie zachowanie. W międzyczasie dochodzą nowi zawodnicy, euforia wokół drużyny rośnie, oczekiwania są ogromne. De Jong ma prawo czuć się odosobniony i w pewien sposób zdradzony.
W dotychczasowych dwóch meczach Barcelony podczas tournee za Atlantykiem, Holender zagrał po 45 minut. Wynika z tego, że Xavi nie przekreśla ich wspólnej współpracy. Podobno doszło do spotkania obu panów w ostatnich dniach. Trener przekazał pomocnikowi, że liczy na niego, ale ten musi obniżyć swoje wynagrodzenie, by mógł być częścią projektu.
Co ciekawe, we wspomnianych sparingach Frenkie zagrał na środku… obrony. Czy wynika to z celowego zniechęcania piłkarza i pokazania mu, że w pomocy nie ma dla niego miejsca? Niekoniecznie, ponieważ Gerard Pique nie jest w pełni sił, a drużyna została z zaledwie trzema środkowymi defensorami w postaci Ronalda Araujo (który grywa też na prawej stronie obrony), Andreasa Christensena i Erica Garcii.
Po niedzielnym El Clasico Joan Laporta lakonicznie stwierdził w wywiadzie dla “ESPN”, że Frenkie jest graczem “Barcy” i wszyscy go tam lubią. Sytuacja wydaje się niejednoznaczna i trudno na ten moment stwierdzić, w jakiej koszulce występować będzie w nowym sezonie de Jong. Jak postąpi sam zawodnik? Ugnie się i odejdzie, czy też jednak wygra sportowa i osobista złość, by udowodnić, że rezygnowanie z niego to błąd?

Przeczytaj również