"Niektórzy muszą dojrzeć, by wziąć ciężar gry na siebie". Kosecki wymienił 3 nazwiska. "Nie może być bojaźni"

"Niektórzy muszą dojrzeć, by wziąć ciężar gry na siebie". Kosecki wymienił 3 nazwiska. "Nie może być bojaźni"
RAFAL OLEKSIEWICZ / PRESSFOCUS
- Niektórzy zawodnicy muszą dojrzeć do tego, że trzeba wziąć ciężar gry na siebie. Taki Jan Bednarek, podczas gdy nie ma doświadczonego Kamila Glika, musi zostać szefem obrony. Nie ma co się oglądać, tylko trzeba wziąć to na barki - mówi wprost były kapitan drużyny narodowej, Roman Kosecki.
69-krotny reprezentant Polski opowiada nam, co sądzi o początkach pracy Fernando Santosa w roli selekcjonera. Kto zyskał na pierwszym zgrupowaniu i czego powinniśmy wymagać od kadrowiczów?
Dalsza część tekstu pod wideo
BŁAŻEJ ŁUKASZEWSKI: Jakie są Pańskie przemyślenia po pierwszym zgrupowaniu reprezentacji Polski pod wodzą Fernando Santosa?
ROMAN KOSECKI: Mamy nowego trenera, który jest z najwyższej półki. Zawodnicy w pierwszym meczu byli zaskoczeni i trochę mnie to zdziwiło. Robert Lewandowski wypowiadał się, że nie ma jeszcze zgrania. Raczej nie powinny padać tego typu tłumaczenia od kogoś, kto będzie zaraz mistrzem Hiszpanii. Będziemy mieli zaraz mistrza Włoch, mamy też zawodników Juventusu i innych bardzo dobrych klubów. W piłkę umie się grać albo się nie umie. Myślę, że było trochę inne nastawienie na pierwszy mecz, ale Czesi nic sobie z tego nie robili. Ruszyli mocno i załatwili wszystko bardzo szybko. Coś było nie tak z przygotowaniem mentalnym. Uważam, że grać w piłkę potrafimy i cieszę się, że była odpowiednia reakcja.
Podobał się Panu mecz z Albanią?
Wygraliśmy mecz, który może nie był porywający, ale kilku zawodników zagrało bardzo dobrze, jak Bartosz Salamon, Karol Linetty i strzelec bramki, Karol Świderski. Nie można zapominać także o Wojtku Szczęsnym. W Pradze było podejście na zasadzie, że będzie spokojnie, że się zobaczy jak to będzie, a było inaczej. Z kolei Czesi w kolejnym meczu męczyli się z Mołdawią. Cieszę się mimo wszystko, że zawodnicy zareagowali odpowiednio. Jak to się mówi - pierwsze koty za płoty. Na kolejnym zgrupowaniu też nie będzie dużo czasu, trzeba będzie przyjechać i grać na maksa. Trener na pewno chce, by piłkarze grali trochę inaczej niż oni sami by chcieli. Teraz jest czas na przemyślenia. Wracają rozgrywki klubowe, ale też przed następnym zgrupowaniem będzie lepiej i zawodnicy będą inaczej reagowali.
Kto według Pana najwięcej zyskał podczas pierwszego zgrupowania? Taki Bartek Salamon przyjechał awaryjnie, a szansę na grę dostał szybciej niż Paweł Dawidowicz, który wydawał się być wyżej w hierarchii.
Salamon grał długo w lidze włoskiej i ma duże doświadczenie. Lech też bardzo dobrze teraz wypada w pucharach. Równie dobrze mogli zagrać razem, bo obaj są w dobrej formie. Natomiast to trener widzi więcej na treningu. Nawet na Czechów można było wystawić i Salamona, i Dawidowicza, czyli postawnych facetów, którzy nie odstawiają nogi. Niestety, ale w meczu z Czechami były popełnione błędy. Nasi południowi sąsiedzi zaskoczyli wszystkich. Wiem, że nasza kadra ma jeszcze wiele do pokazania. Niestety, Santos musi układać swoją reprezentację podczas meczów eliminacyjnych. Nie ma takiej możliwości, by popracować z drużyną na dwutygodniowym zgrupowaniu. Uważam, że z każdym meczem będzie lepiej.
Jest Pan optymistą, jeśli chodzi o Fernando Santosa. Piotr Świerczewski w rozmowie z nami stwierdził, że Portugalczyk nie nadaje się do polskiej kadry.
Ja od samego początku uważałem, że selekcjonerem powinien być Jan Urban. Jednak jest Fernando Santos, bardzo utytułowany trener i dobry fachowiec. Za wcześnie, by już mówić, że się nie nadaje. Piotrek ma oczywiście prawo oceniać, tak jak każdy z nas. Uważam, że nowy selekcjoner nie spodziewał się, że zastanie tak duży problem mentalny u naszych zawodników. Myślał pewnie, że skoro mamy piłkarzy w takich klubach, to nie będzie problemów z walką, koncentracją i zaangażowaniem. Chcę zwrócić uwagę na taki obrazek z meczu z Albanią: przed meczem w tunelu stoją dwie drużyny, a między nimi spokojnie przechodzi Fernando Santos. Chciał zdjąć presję z naszych piłkarzy, coś do nich mówił, klepał po plecach, a Albańczycy się temu przyglądali. Z reguły trener stoi gdzieś na końcu, a tu było inaczej i bardzo mi się to spodobało. Widać, że to człowiek zaangażowany i chce jak najlepiej.
Mówił Pan o problemie mentalnym naszych zawodników. O co tak właściwie w nim chodzi?
Niektórzy zawodnicy muszą dojrzeć do tego, że trzeba wziąć ciężar gry na siebie. Taki Jan Bednarek, podczas gdy nie ma doświadczonego Kamila Glika, musi zostać szefem obrony. Nie ma co się oglądać, tylko trzeba wziąć to na barki. Piłkarze muszą zmienić to podejście i rozumieć, że jak nie ma Grzegorza Krychowiaka - przynajmniej na razie - to muszą to dźwignąć na przykład Piotr Zieliński czy Karol Linetty. Nie może być bojaźni.
A jest ktoś u nas, kto bierze to na barki i nie ma tej bojaźni?
Bardzo podoba mi się Karol Świderski, który w każdym meczu w którym gra, bez różnicy czy jest w pierwszym składzie, czy wchodzi z ławki, to nie kalkuluje, tylko robi swoje. To bardzo pozytywny zawodnik. Podobają mi się także piłkarze z Lecha - Michał Skóraś i były pomocnik tego klubu, Jakub Kamiński. To pokazuje, jaka musi być droga dla naszej Ekstraklasy, czyli europejskie puchary. Jak się tam gra regularnie, to muszą być efekty. Wzorem niech będzie Portugalia, która ma Porto, Benfikę czy Sporting. Wszystkie te drużyny grają w Europie i radzą sobie bardzo dobrze. Ta droga daje większą możliwość pozyskiwania zawodników do reprezentacji. I u nas niech też tak będzie - niech gra tam Legia, Raków, czy Lech właśnie.
Fernando Santos podczas zgrupowania do jednych mógł się przekonać, ale są też tacy, do których może się zrazić. Co sądzi Pan o Michale Karbowniku i Robercie Gumnym?
Gdybyśmy mieli skreślać na podstawie meczu z Czechami, to trzeba by było wszystkich skreślić. Tak nie można. Rzeczywiście, Karbownik i Gumny zagrali słabo. Mieli dużo strat i nie podjęli walki fizycznej. Sam trener powiedział, że popełnił błędy w wyborach i bierze za nie odpowiedzialność.
Ostatni kwestia - Robert Lewandowski jest jedynie w dołku sportowym, czy też jednak kapitan kadry starzeje się na naszych oczach?
Myślę, że strzeli jeszcze trochę bramek w Barcelonie i w kadrze Polski. Zawsze będzie przygotowany, by nam pomóc, ale oczywiście wieku i metryki się nie oszuka. To też jednak normalne, że przychodzą słabsze chwile i widać, że potrzebuje tych bramek. Robert musi sobie powiedzieć, że zaraz będzie mistrzem Hiszpanii i że ma szanse na inne trofea. Niedługo wróci do Ligi Mistrzów i wszystko będzie dobrze. Czasami jak się za bardzo chce, to źle wychodzi. Jestem przekonany, że jego doświadczenie jeszcze nam wiele pomoże.

Przeczytaj również