Futbol odzyska wspaniałego Mario Goetze? "Niemiecki Messi" rozpoczął najważniejszą grę w karierze

Futbol odzyska wspaniałego Mario Goetze? "Niemiecki Messi" rozpoczął najważniejszą grę w karierze
screen youtube
Kiedy w 2014 roku Mario Goetze zapewniał Niemcom złoty medal mistrzostw świata, raczej nie przypuszczał, że kilka lat później szansą na uratowanie jego podupadłej kariery będzie transfer do PSV Eindhoven. A jednak wydaje się, że dawny gwiazdor Borussii Dortmund podjął jedyną słuszną decyzję. Przywitał się z Eredivisie w najlepszy możliwy sposób.
Zanim jednak Goetze, zwany kiedyś „niemieckim Messim”, dołączył w Eindhoven do drużyny trenera Rogera Schmidta, byliśmy świadkami wzruszających obrazków z pożegnania syna marnotrawnego Dortmundu. Pewien rozdział piłkarskiego życia Mario został zamknięty. Biorąc pod uwagę sukcesy, jakie Niemiec osiągał przez te wszystkie lata spędzone w Borussii, Bayernie, czy kadrze “Die Mannschaft”, można śmiało stwierdzić, że osiągnął prawie wszystko. Przynajmniej drużynowo. Niemniej, klamka zapadła i odwrót nie wchodził w rachubę. To był ostatni ukłon w stronę Goetze.
Dalsza część tekstu pod wideo
Na początku w mediach pojawiło się sporo spekulacji odnośnie dalszej przyszłości niemieckiego pomocnika. Mario był łączony z wieloma klubami Serie A, lecz bez żadnych konkretów. Spekulowano nawet, że 28-latka ponownie w trykocie meczowym Bayernu chce zobaczyć szkoleniowiec bawarskiej ekipy, Hansi Flick. Ostatecznie Goetze wybrał jednak ligę, w której otrzyma szansę na odbudowanie piłkarskiego wizerunku. Podpisał kontrakt z PSV z rozsądku. Sam podkreślał, że nie liczy się dla niego aspekt finansowy.

Nowe rozdanie

Wielu ekspertów odebrało ten ruch Goetze jako oznakę chylącej się ku końcowi kariery złotego chłopca. Bohater mistrzostw świata z 2014 r. postanowił jednak zasiąść z losem do pokera, udowadniając wszystkim niedowiarkom, że jeszcze posiada piłkarski szósty zmysł, którym do niedawna wprawiał w osłupienie entuzjastów futbolu na całym świecie. Mario właśnie otworzył nową, nieoznaczoną żadnym przymusem talię kart, po czym zakotwiczył na holenderskiej ziemi. Z nadzieją, że teraz nastąpi jego dobra passa.
- Tego lata dostałem multum propozycji, ale jestem człowiekiem, który podejmuje własne decyzje. Teraz czułem, że jestem gotowy na zupełnie nowe wyzwanie. Mam ambitne cele i naprawdę pragnę w przyszłości dołożyć do mojej kolekcji trofeów triumf w Lidze Mistrzów. To napędza mnie każdego dnia - oznajmił Goetze tuż po oficjalnej prezentacji w PSV.
Wprawdzie Mario w barwach ekipy z Eindhoven nie zdobędzie pucharu za zwycięstwo w Champions League (a na pewno nie w tym sezonie), ale niewykluczone, że w następnych latach jeden z klubów z europejskiego topu postanowi zakontraktować piłkarza urodzonego w Memmingen. Chętnie zobaczylibyśmy Goetze, który występuje chociażby w roli dżokera, jednocześnie zgarniając pełną pulę ze stołu najbardziej elitarnych rozgrywek. O ile faktycznie nawiąże do kapitalnej formy sprzed lat.

Mocna karta Schmidta

Zespół trenera Rogera Schmidta, który zresztą miał spory udział w namówieniu 28-latka do przenosin do Holandii, to wybuchowa mieszanka doświadczenia oraz młodzieńczej fantazji. W tej załodze brakowało jednak wartości dodanej. Gwiazdy przez duże “G”, choć nieco wyblakłej. Goetze ma stanowić doskonałe uzupełnienie dwóch wschodzących gwiazd holenderskiego futbolu, a mianowicie Cody’ego Gakpo i Donyella Malena, napędzających ofensywę PSV.
- Kilka tygodni temu rozmawiałem z Mario o jego planach. Czułem, że mógłby zdecydować się na grę w spokojniejszym otoczeniu, w którym odzyskałby radość z futbolu. Wygląda na sprawnego, ale przez pewien czas nie trenował z żadną drużyną. W tej chwili na pewno nie jest w stanie grać przez 90 minut co trzy dni. Wierzę, że jeśli będzie grał regularnie, to szybko wróci do możliwie najlepszej formy - stwierdził Schmidt.
Choć Goetze, Gakpo i Malen dopiero zaczynają współpracę, już widać gołym okiem chemię tego tercetu. Mario z niejednego pieca jadł chleb, więc wskazówki udzielane przez starszego kolegę wyżej wymienionym zawodnikom mogą znacząco im pomóc. Bądź co bądź, szkoleniowiec ekipy z Eindhoven dzierży w dłoniach trzy asy, ale to nie wszystko. Ponieważ jeśli dodamy do tego dwa króle w postaciach kapitalnie spisującego się lewego obrońcy, Phillipa Maxa, i śmiało poczynającego sobie rezerwowego, Noniego Madueke, to Roger Schmidt właśnie dobrał do fulla. Będąc w tak uprzywilejowanej pozycji, można zaprzestać blefowania i swobodnie grać w otwarte karty o mistrzostwo Eredivisie, jak również napsuć mnóstwo krwi rywalom w Lidze Europy.

Mecz o dużą stawkę

Dla „Super Maria” właśnie rozpoczął się być może najważniejszy etap w karierze sportowej. Najdłuższy mecz, bo trwający przez cały sezon, którego stawką będzie piłkarskie odrodzenie. Goetze zadebiutował we wyjazdowym spotkaniu przeciwko Zwolle i - skrzętnie wykorzystując błąd obrońcy - ze stoickim spokojem minął bramkarza, po czym skierował piłkę do bramki. To jasny sygnał wysłany futbolowemu środowisku: „Nie skreślajcie mnie, jeszcze żyję i mam się dobrze”.
Holenderska ekstraklasa to nie tylko kuźnia talentów, rozwojowy przystanek dla młodzieży, ale też świetne miejsce, by znów poczuć zew futbolu. Mario Goetze podjął się odważnej próby powrotu do łask sympatyków piłki nożnej i ponownie zagościć wśród panteonu zwycięzców. Niesprawiedliwy los, zwany dalej krupierem, musi być przygotowany, że podczas tej partii usłyszy Schmidta mówiącego głosem Goetzego: „Sprawdzam!”

Przeczytaj również