Niepewność w Lechu Poznań przed Ligą Mistrzów. Mecz z Karabachem o więcej niż awans. W tle duży transfer

Niepewność w Lechu przed Ligą Mistrzów. Mecz z Karabachem o więcej niż awans. W tle duży transfer
Paweł Jaskółka/PressFocus
Lech Poznań po krótkich przygotowaniach, a zarazem sporych perturbacjach, już we wtorek musi rozpocząć walkę o Ligę Mistrzów. "Kolejorz" poprzez odejście Macieja Skorży nie do końca jest już tym samym zespołem, którym był jeszcze na koniec maja. Przed trudnym i bardzo ważnym dla przyszłości "Kolejorza" dwumeczem, mistrz Polski jest sporą niewiadomą, a sezon rozpoczyna jako pierwszy z całej ligowej stawki.
"Kolejorz" jeszcze przed rozpoczęciem przygotowań przeszedł spore turbulencje związane z odejściem najważniejszej osoby odpowiedzialnej za wynik sportowy. To był niesamowity cios w mistrzowskie nastroje w Poznaniu, ale przy Bułgarskiej kurz po tym tąpnięciu opadł zaskakująco szybko. Dyrektor sportowy Tomasz Rząsa dość szybko znalazł nowego trenera - i jak na polskie realia - z mocnym CV, czyli Johna van den Broma, co uspokoiło sytuację. Holender rozpoczął pracę w dniu startu obozu w Opalenicy, czyli 20 czerwca, kiedy do dwumeczu z Karabachem Agdam zostały niecałe 2,5 tygodnia. Drużyna zatem przygotowywała się bez nowego szkoleniowca tylko przez 9 dni (Lech rozpoczął przygotowania 11 czerwca), z falą nowych młodych zawodników i bez Michała Skórasia czy Filipa Szymczaka (wrócili do treningów 20 czerwca) oraz Jespera Karlstroma, Lubomira Satki i Niki Kwekweskiriego (wrócili 23 czerwca).
Dalsza część tekstu pod wideo

Bramkarze "przypomnieli" o sobie

55-letni trener rozpoczął pracę od treningu i spotkania z zespołem, następnie konferencji prasowej, a potem wsiadł w autobus i pojechał z drużyną na obóz przygotowawczy do Opalenicy, gdzie po jednym dniu doleciał jego nowy asystent Denny Landzaat. Zanim to się wydarzyło, "Kolejorz" 18 czerwca rozegrał pierwszy sparing tego lata z Widzewem Łódź przy pustych trybunach stadionu przy Bułgarskiej, gdzie lechici dość zaskakująco przegrali z beniaminkiem ekstraklasy 1:2. Ten sparing, oprócz wyniku, zapisał się w pamięci ze względu na błędy dwóch bramkarzy "Kolejorza" przy obu straconych golach. Pozycja bramkarza w Poznaniu jest przez kibiców od kilku lat szczególnie obserwowana, bo Lech nie potrafi sprowadzić na bramkę zawodnika o takiej klasie jak np. Mikael Ishak do ataku, Jesper Karlstrom do środka pola, czy Antonio Milić do defensywy.
Wspomniany mecz w bramce zaczął pierwszy nowy nabytek "Kolejorza" w letnim oknie, 30-letni Ukrainiec Artur Rudko, który wpuścił absurdalnego gola po strzale w krótki róg bramki. To rozniosło się sporym echem w mediach społecznościowych i jak zwykle, nawet po sparingu i pierwszym meczu nowego zawodnika, rozpoczęły się regularnie wracające w Poznaniu dyskusje o obsadzie bramki "Kolejorza". Ewentualny kolejny błąd transferowy na tej pozycji może sporo kosztować. Dzisiaj jeszcze nie wiemy, czy tak będzie, a w kolejnym starciu Ukrainiec zagrał już dużo pewniej.
W pierwszej połowie gry z Widzewem prowadzący to spotkanie pod nieobecność van den BromA duet trenerski Dudka-Kędziorek wystawił najmocniejszy skład, a po przerwie zespół złożony był głównie z młodych zawodników ze wsparciem Artura Sobiecha, Adriela Ba Loui (piękna asysta do Pacławskiego przy bramce lechitów), Filipa Bednarka i Barrego Douglasa.
Celem przed startem obozu było jak najszybsze uzupełnienie kadry, czyli zakontraktowanie w miejsca van der Harta i Pedro Tiby bramkarza i środkowego pomocnika. To udało się połowicznie, bo do klubu na wypożyczenie z Metalista Charków trafił wspomniany Rudko, a saga transferowa z Afonso Sousą i podziałem jego karty zawodnika na dwa kluby (Belenenses i Porto) przeciągnęła się na tyle, że ten pojawił się już po obozie i zapewne nie będzie brany pod uwagę przy wyborze pierwszej jedenastki na wtorkowy mecz z Karabachem. Podobnie 21-letni Gruzin Giorgi Citaiszwili, który do "Kolejorza" dołączył w piątek na zasadzie rocznego wypożyczenia z Dynama Kijów bez możliwości wykupu. Ten zawodnik zostanie zgłoszony do eliminacji Ligi Mistrzów, ale jego przejście do poznańskiej ekipy to swoista "okazja", z której Lech słusznie skorzystał.
Ten transfer mógłby dokonać się jeszcze w czwartek, ale John van den Brom chciał dobrze przyjrzeć się Gruzinowi. To był też pierwszy ruch oceniany przez nowego trenera pod kątem przydatności piłkarza do zespołu. Wcześniejsze transfery przeprowadzone zostały z pominięciem nowego trenera.
Citaiszwili jest młodym lewonożnym prawoskrzydłowym, a tacy piłkarze w pomyśle taktycznym Holendra pełnią niezwykle ważną rolę. Stąd można się spodziewać, że także ważnym ogniwem Lecha van den Broma będzie Ba Loua, który zawalczy z Gio o miejsce w składzie. Ten ruch zapewne był pokłosiem odejścia Jana Sykory z "Kolejorza", po którym było widać, że Poznań nie jest jego miejscem na świecie, Choć to zaskakujące, że Czech jest już w Pilźnie i nawet jedzie z tym klubem na obóz, a post "Kolejorza" informujący o tym fakcie może sugerować, że zespoły nie dogadały się jeszcze między sobą w kontekście sprzedaży piłkarza. Dziennikarz Jerzy Chwałek informował o gotowej trzyletniej umowie dla Czecha, lecz kością niezgody nadal jest opłata transferowa za piłkarza.

"Festyn" z Pogonią, Murawski uspokaja

Lech na obozie zamknął się przed mediami i kibicami, co było decyzją trenera Johna van den Broma, który chciał w ciszy popracować w swoim pierwszym okresie w nowym klubie. "Kolejorz" otworzył się tylko na drugi letni sparing, który także przegrał - z Pogonią Szczecin 0:1. To był dziwny mecz, podzielony na trzy tercje, z normalną przerwą w połowie drugiej, toczony w ogromnym upale, wyglądający momentami jak festyn ze sporą grupą kibiców tuż przy linii boiska. Ciężko było dostrzec w tym starciu większą tzw. "rękę" nowego trenera. Może drobne detale, ale to wciąż zbyt mało, żeby wyciągać większe wnioski.
- Wcześniej ciężko pracowaliśmy, obecnie mamy więcej zajęć z piłką, taktyki, ćwiczymy schematy rozegrań. Nie ma teraz zbyt wiele czasu, ale jeśli zobaczylibyśmy nasze treningi, to są dynamiczne i dobrze wyglądają. Realizujemy to, co trener nam nakreśla. Nie musicie się martwić, wszystko jest na dobrej drodze - zapewniał po sparingu w Opalenicy, Radosław Murawski, choć wyniki dwóch pierwszych gier kontrolnych przy dodatkowych kluczowych zmianach w sztabie szkoleniowym mogą budzić obawę kibiców, mając świadomość zbliżającego się starcia z Karabachem.
Na koniec obozu "Kolejorz" zmierzył się jeszcze przy Bułgarskiej w zamkniętym sparingu dla mediów i kibiców z Jagiellonią Białystok, który przegrywał do przerwy 0:1, ale ostatecznie po dwóch rzutach wolnych wykonywanych przez Joela Pereirę na początku drugiej połowy i golach Antonio Milicia, zapewnił sobie zwycięstwo oraz lepsze humory w szatni na zakończenie obozu.
"Kolejorz" miał rozegrać jeszcze jeden mecz w Opalenicy, ale... nie znalazł rywala. Po starciu z Jagiellonią trener van den Brom dał piłkarzom dwa dni wolnego, a ci do pracy wrócili w piątek już z wszystkimi trzema nowymi nabytkami - Rudko, Sousą i Citaiszwilim. Z obozu oprócz transferowych nowinek - potencjalnych odejść Velde czy Ramireza - nie słychać o większych urazach z wyjątkiem Bartosza Salamona, który nie ma szans na grę w meczach z Karabachem.

Podróż w nieznane

Na dwa dni przed pierwszym meczem w sezonie "Kolejorz" jest niewiadomą. Nie do końca można przewidzieć, co będzie grała drużyna Johna van den Broma. W jakim zestawieniu wyjdzie? Kto się spodobał nowemu szkoleniowcowi, a kto niekoniecznie? Jak wykorzysta potencjał Lecha? Można sądzić, że trener beż żalu pożegnał się z opisywanym wyżej Sykorą. Holender musi podjąć decyzję o wyborze pierwszego bramkarza, ale jeśli nic nie zmieni się na ostatniej prostej, to powinien być to Artur Rudko, który był sprowadzany jako ten "pierwszy". Z młodych piłkarzy do pierwszego zespołu włączony został Maksym Czekała, choć kilku innych, jak Gogół czy Olejnik pokazali się z ciekawej strony i może to zaprocentować w przyszłości. Wypożyczony do Górnika Łęczna najprawdopodobniej zostanie lewonożny środkowy obrońca Maksymilian Pingot, bo Lech chce sprowadzić bardziej doświadczonego i ogranego piłkarza na tę pozycję.
"Kolejorz" nie miał w czerwcu szczęścia, musiał zmierzyć się z nieoczywistą zmianą trenera oraz wylosował najgorszego możliwego rywala zarówno w I jak i II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów - z najwyższymi współczynnikami. Przejście Azerów może spowodować kolejne ruchy do klubu w postaci np. Damiana Kądziora czy wspomnianego defensora. Inaczej mówiąc - awans może wpłynąć nie tylko na poprawę współczynnika klubowego Lecha w Europie, ale też na politykę transferową włodarzy z Bułgarskiej. Jednak te wcześniej wymienione problemy nie będą wymówką, gdyby to zadanie awansu do kolejnej rundy się nie udało, a przejście Azerów, choć to bardzo wymagające wyzwanie, jest koniecze dla poprawienia nastrojów wokół Lecha po odejściu Macieja Skorży, które mają prawo być oceniane jako "niepewne". Awans zapewni w razie porażki z FC Zurich spadek do III rundy eliminacji Ligi Europy, a dojście ewentualnie do III rundy el. LM - pewną grę na jesień w europejskich pucharach. Odpadnięcie już teraz spowoduje trudną drogę przez trzy kolejne rundy eliminacji Ligi Konferencji, począwszy od dwumeczu z przegranym starcia Slovan Bratyslava - Dinamo Batumi.
"Kolejorz" tak naprawdę już na dzień dobry gra jeden z najważniejszych meczów tego niezwykle wymagającego sezonu z nowym trenerem oraz asystentem, którzy nim zadebiutują w Ekstraklasie, rozegrają trzy spotkania. Dwa o dużą stawkę i jedno o trofeum, które będą mocnym wyznacznikiem dla fanów i ekspertów. Za dwa tygodnie będziemy wiedzieć już dużo więcej o Lechu Poznań, bo dzisiaj jego postawa w najbliższych meczach jest sporą zagadką.

Przeczytaj również