Niespełniony następca Messiego zawiesił buty na kołku. Zmarnował talent? "Wielu chciałoby mieć taką karierę"

Niespełniony następca Messiego zawiesił buty na kołku. Zmarnował talent? "Wielu chciałoby mieć taką karierę"
screen youtube
Kiedyś zyskał sławę jako “nowy Leo Messi”. Teraz zakończył karierę przed swoim niedoścignionym pierwowzorem. Bojan Krkić już w wieku 32 lat zawiesił buty na kołku. Wieczny talent zamknął pewien rozdział, który mógł potoczyć się w znacznie lepszy sposób.
- Mogę z dumą ogłosić, że kończę mój etap zawodowego piłkarza. Podjęcie takiej decyzji nie jest łatwe, ale chciałbym skupić się teraz na innych aspektach życia. Chciałbym podziękować Joanowi Laporcie, który jest wyjątkową osobą, pozwolił mi pożegnać się tutaj, w klubie mojego życia - powiedział Bojan podczas specjalnej ceremonii na Camp Nou.
Dalsza część tekstu pod wideo
Decyzja 32-latka nie mogła dziwić, patrząc na końcówkę jego kariery. Napastnik od pewnego czasu błąkał się na peryferiach piłki, nie nawiązując nawet w niewielkiej części do szczytu formy. Największy problem Krkicia polegał na tym, że peak osiągnął jeszcze jako nieopierzony dzieciak. Swego czasu uchodził za jedną z największych pereł europejskiego futbolu. Z jednej strony to pozwoliło mu zagrać w Barcelonie, z drugiej łatka wielkiego talentu zniszczyła tego zawodnika od środka. Jego piłkarskie losy mogą być przestrogą dla innych graczy, ale także dla nas, obserwatorów tej pięknej, choć momentami bezlitosnej dyscypliny.

Z drzwiami i futryną

Bojan Krkić to piłkarz, który miał nieograniczony potencjał. Często szastamy wyolbrzymionymi epitetami, chociaż właściwie żadne określenie nie odda w pełni talentu, jakim dysponował. Przy okazji przejścia na emeryturę dziennik “Sport” przypomniał, że Hiszpan w młodzieżowych drużynach La Masii strzelił łącznie ponad 900 goli. To rekord, do którego nie zbliżył się nawet Leo Messi. Nic dziwnego, że już w wieku 16 lat Bojan przebił się do seniorskiego zespołu na Camp Nou. Frank Rijkaard postawił na zawodnika, który poza setkami bramek miał już w CV m.in. brązowy medal i tytuł króla strzelców na mistrzostwach Europy U-17.
W pierwszej drużynie Barcelony Krkić nadal imponował niesamowitymi umiejętnościami. Niedługo po 17. urodzinach został najmłodszym zdobywcą bramki w historii “Dumy Katalonii”. Rekord ten przetrwał ponad dekadę i został pobity dopiero przez Ansu Fatiego. Krkić stał się też drugim najmłodszym strzelcem gola w Lidze Mistrzów. W sumie debiutancki sezon na seniorskim poziomie zakończył z dorobkiem 12 trafień we wszystkich rozgrywkach.
- Bez cienia wątpliwości Bojan ma wszystko, aby zostać światową gwiazdą, na boisku podejmuje prawie same dobre decyzje. Jestem z jego powodu bardzo szczęśliwy, ma ogromny talent i nadal musi pracować, aby ciągle się rozwijać - mówił Rijkaard w 2007 roku.
Po sezonie 2007/08 Bojan miał zostać powołany przez Luisa Aragonesa na mistrzostwa Europy. Wtedy odezwały się jednak wewnętrzne problemy zawodnika. Pod kątem czysto sportowej jakości nastolatek był gotowym produktem, materiałem na gracza ze ścisłego topu. Największej batalii nie toczył jednak z rywalami na boisku, ale we własnej głowie. Napastnik zmagał się ze stanami lękowymi, miewał ataki paniki. Nie był w stanie normalnie funkcjonować, a presja wywierana przez prasę i społeczeństwo kibiców zdecydowanie nie pomagała.
- Moje życie zmieniło się, kiedy pojechałem na mundial do lat 17. Wcześniej nikt mnie nie znał, ale po powrocie nie mogłem normalnie przejść ulicą. Niedługo potem zadebiutowałem w pierwszym zespole, strzeliłem pierwszego gola, potem dostałem powołanie do seniorskiej kadry. To wszystko szło tak szybko, że w końcu organizm powiedział "stop". Czułem zbyt dużą presję, miałem zawroty głowy, bałem się, kiedy wchodziłem do szatni. Następnego lata dostałem powołanie na EURO 2008, ale podjąłem decyzję, że nie mogę jechać, muszę się od tego odciąć. Powiedziałem to selekcjonerowi, jadąc na trening. W klubie Carles Puyol podszedł i przyznał, że cały czas będzie przy mnie, że chce mi pomóc. Odpowiedziałem, że biorę leki i nie dam rady, jestem na skraju - mówił Bojan w wywiadzie dla "Mundo Deportivo".
- Następnego dnia prasa napisała, że Hiszpania mnie chciała, a ja odmówiłem. To mnie bardzo zabolało, bo dziennikarze pisali w takim tonie, jakbym olał reprezentację. Obcy ludzie potrafili podejść i mnie obrażać, bo wszyscy myśleli, że nie chcę reprezentować kraju. Byłem tym wszystkim przytłoczony. Mijają lata, a niektórzy dalej pytają mnie, dlaczego nie pojechałem na mistrzostwa Europy, chociaż nie zrobiłem tego z własnej woli. Nie mogłem jechać, walcząc z takimi stanami lękowymi - dodał Krkić, który dla "La Rojy" rozegrał tylko jedno spotkanie.

Ucieczka

W późniejszych latach Bojan nie był powoływany do kadry, ale nadal błyszczał w Barcelonie. Zarówno w sezonie 2008/09, jak i 2009/10 przekroczył barierę dziesięciu trafień we wszystkich rozgrywkach. Dokonywał tego, chociaż obok grali m.in. Leo Messi, Thierry Henry, Samuel Eto’o czy później następca Kameruńczyka, Zlatan Ibrahimović. Mimo plejady gwiazd zawsze znajdowało się też miejsce dla wciąż młodego fenomenu z La Masii.
Bojan był tak dobry, że potrafił nawet wygryźć “Ibrę” ze składu. Do historii przeszedł mecz na El Madrigal, kiedy Pep Guardiola wystawił Krkicia i posadził Szweda na ławce, doprowadzając do apogeum narastającego konfliktu. Zlatan miał wówczas wpaść w furię, zwyzywać trenera i nazwać go g**nem. Napięte relacje między Ibrahimoviciem i Guardiolą doprowadziły do szybkiego rozstania klubu z napastnikiem. Sam Bojan nie miał jednak żadnego problemu z konkurentem.
- Zlatan nie był traktowany z właściwym szacunkiem, chociaż w tym jednym sezonie na Camp Nou strzelił kilka decydujących goli. Był bardzo twardy, ale miał dobre serce. Kiedy przybył do Barcelony, dodał mi pewności siebie. Mówił mi: "Nie martw się, jestem tutaj". On już wtedy był wielkim Zlatanem, ja miałem dopiero 20 lat - wspominał Krkić na łamach "La Gazzetta dello Sport".
W 2011 roku przygoda Hiszpana z Barceloną również dobiegła końca. Najpierw był on seryjnie wypożyczany, żeby w końcu definitywnie opuścić Camp Nou. Po czasie okazało się, że nie tylko kłopoty z presją uniemożliwiły mu dłuższą karierę w macierzystym klubie. Problemem okazał się również Guardiola.
- Moja relacja z Pepem Guardiolą nie była dobra. Nie pożegnałem się z nim, kiedy opuszczałem Barcelonę, bo żegnałem tylko tych ludzi, którzy traktowali mnie dobrze. Guardiola to najlepszy trener świata, ale w wielu momentach nie był dla mnie sprawiedliwy - zaznaczał Bojan cytowany przez Guillema Balague.
- Bojan chciał odejść, bo Guardiola nie dotrzymał obietnicy, że zagra chociaż minutę w finale Ligi Mistrzów na Wembley. Był wtedy najlepszym strzelcem Barcelony w Pucharze Króla, w La Liga potrafił zdobyć jedną czy dwie bramki, żeby później znowu siedzieć na ławce. Kiedy grał, to strzelał, przez moment występował nawet kosztem Zlatana, ale na koniec sezonu sprzedano "Ibrę", żeby kupić Davida Villę. Wtedy Bojan sam poprosił, żeby odejść - zdradził na łamach "Daily Mail" Bojan Krkić Senior, ojciec 32-latka.

W poszukiwaniu straconego szczęścia

W 2014 roku Stoke City kupiło Bojana za niecałe dwa miliony euro. Już wtedy świat piłki zgodnie uznał, że Hiszpan jest talentem, który nigdy nie spełni wygórowanych oczekiwań. Być może zbyt późno wielu zrozumiało, że nie będzie on drugim Leo Messim, ponieważ jest to fizycznie niemożliwe.
- Bojan to fantastyczny piłkarz. Ludzie mówili, że może mieć problem, aby przystosować się do angielskiej piłki, ale on zaprzecza tym wszystkim opiniom. Widać, że bardzo cieszy się możliwością gry dla naszego klubu i też jesteśmy zadowoleni z tego, jak pomaga drużynie - chwalił Mark Hughes, kiedy prowadził Hiszpana w Stoke.
- Stoke było dla mnie drugim domem. Bardzo podobało mi się to, jak traktowali mnie kibice. Czułem gęsią skórkę, kiedy po raz pierwszy fani Stoke krzyczeli razem moje nazwisko. Przeżyłem tam wiele wspaniałych chwil, potrafiliśmy pokonywać najlepsze drużyny, zajęliśmy raz dziewiąte miejsce w Premier League. Bardzo miło to wspominam - przyznał sam Bojan cytowany przez portal "Goal.com".
Proces odbudowy w Stoke przerwała poważna kontuzja w postaci zerwania więzadła krzyżowego. Później zespół spadł do Championship, a Bojan rozpoczął bolesną wędrówkę po klubach z całego świata. Każdy kolejny etap był jednak jeszcze mniej okazały od poprzedniego. W Mainz strzelił jednego gola w 11 meczach, w Deportivo Alaves zanotował jedną bramkę w 15 występach. Bariery dwóch trafień nie osiągnął także w Vissel Kobe, do którego trafił po półrocznym bezrobociu.

Mierzyć siły na zamiary

Bojan Krkić stał się niestety idealnym przykładem na to, jak szkodliwy potrafi być świat futbolu. Młodzi ludzie wkraczają do niego, myśląc jedynie o spełnieniu marzeń i osiągnięciu celów. Fantazje z dzieciństwa szybko zderzają się jednak z murem oczekiwań, wymagań czy nierealnych celów stawianych przez kibiców, media, dziennikarzy i wszystkich wokół.
- Ludzie mówili, że jestem nowym Messim i największą nadzieją, ale to było poza moją kontrolą. Zawsze powtarzałem, że cały ten szum nie ma ze mną nic wspólnego. Ja starałem się tylko grać w piłkę, ale w Hiszpanii jest tak, że jeśli zanotujesz słabszy mecz, to prasa pisze, że jesteś nikim, g**nem i trzeba kupić kogoś innego. Wiem, że taka jest w piłka, ale w Hiszpanii to już przesada. Kiedy masz 17 lat, jesteś nieświadomy, musisz przyjąć wiele ciosów, aby zobaczyć, gdzie naprawdę się znajdujesz - wyznał Bojan na łamach "The Independent".
O tym, jak wiele wymaga się od zawodników, świadczy również ogólna narracja po zakończeniu kariery przez Bojana. Pewnie wielu z nas pomyślało najpierw, że przecież mógł on osiągnąć znacznie więcej, kolekcjonować kolejne trofea i nadal prezentować topowy poziom. Raczej nikt nie stwierdziłby, że 32-latek może czuć się spełniony. Tymczasem mówimy o trzykrotnym mistrzu Hiszpanii, dwukrotnym triumfatorze Champions League. Wielu dałoby się pokroić za karierę, która w oczach wszystkich jest tylko ułamkiem możliwości, jakimi dysponował Krkić.
- Grałem w najlepszej Barcelonie przez cztery lata i strzeliłem 40 goli. Niewielu może powiedzieć o sobie to samo. Wielu może za to stwierdzić, że nie odniosłem sukcesu, że mogłem mieć 80 bramek, ale mogłem też mieć ich znacznie mniej. Ja jestem całkowicie usatysfakcjonowany ze swojej kariery. Zawsze sądziłem, że wszystko, czego doświadczyłem, było przywilejem. Gdyby ktoś napisał mi na kartce papieru przebieg mojej kariery, to, że w wieku 9 lat trafię do La Masii, jako 17-latek będę grał w pierwszej drużynie, przeżyję to wszystko, od razu bym się pod tym podpisał. Wielu chciałoby mieć taką karierę - przyznał kilka lat temu Krkić w wywiadzie dla stacji "Sky Sports".

Nauczka

Od początków Krkicia w Barcelonie minęło już kilkanaście lat. Schemat jego kariery wciąż można jednak dostrzec, przyrównując ją do losów innych zawodników z La Masii. Wystarczy spojrzeć na Ansu Fatiego, który oczarował świat w wieku 16 lat. Jego również namaszczono na następcę Leo Messiego, co spotęgowało jeszcze obdarowanie magicznym numerem 10. Seria kontuzji i problemów fizycznych sprawiły jednak, że dziś 20-latek znajduje się bliżej drzwi wyjściowych Camp Nou niż pierwszego składu.
- Zawodnicy z La Masii traktowani są jak towar. Sam przeszedłem przez to, czego teraz doświadcza Ansu Fati. Masz 17 lat, dopiero zaczynasz karierę, a ludzie już przypinają ci łatki, oczekują, że będziesz drugim Messim. Kiedy wszystko idzie dobrze, panuje ekscytacja, ale wszystko zmienia się, kiedy coś nie wyjdzie przez kontuzję czy z innego powodu. Młodzi powinni odizolować się od tych wszystkich opinii, chociaż sam wiem, że to bardzo trudne - podkreślał Bojan cytowany przez “ESPN”.
Sam Bojan zapewne będzie chętnie dzielił się wiedzą i doświadczeniami, które zdobył w mniejszych lub większych bólach. 32-latek mimo wielu trudnych momentów zdecydowanie nie chce odciąć się od futbolu. Wprost przeciwnie, już szykuje się do nowej roli, w której ma szansę odnieść sukces.
- Uczę się, aby zostać dyrektorem sportowym. Wolę to niż bycie trenerem, który musi tylko zarządzać 25 piłkarzami. A dyrektor ma szansę naprawdę zbudować drużynę. Podoba mi się możliwość odkrywania nowych talentów i skupienia bardziej na ludzkiej stronie futbolu - zdradził niedawno Bojan.

Przeczytaj również