Nowa gwiazda Manchesteru United ucisza krytyków. Przyszły lider już dowodzi na Old Trafford

Nowa gwiazda Manchesteru United ucisza krytyków. Przyszły lider już dowodzi na Old Trafford
Mark Chapman / Focus Images / MB Media / PressFocus
Transfer Lisandro Martineza do Manchesteru United wzbudził wiele dyskusji. Jeszcze do niedawna pojawiało się sporo głosów wątpiących w to, czy 24-letni defensor odnajdzie się w Premier League. Wystarczyło jednak kilka spotkań, aby sam zainteresowany osobiście uciszył niedowiarków.
Kupiony przez Manchester United za 57 mln euro Lisandro Martinez był jednym z najdroższych piłkarzy zamkniętego już okienka transferowego. Tak ogromne pieniądze wydane na gracza z linii obrony wiążą się z równie sporą presją i oczekiwaniami. Poza ciężarem kwoty transferowej Argentyńczyk musiał udźwignąć sporo głosów krytykujących ten ruch “Czerwonych Diabłów”. Wielu ekspertów przedwcześnie osądziło go na podstawie tego, że mierzy jedynie 175 centymetrów wzrostu. Jego ostatnie występy pokazują jednak, że mamy do czynienia zawodnikiem, którego wielkość może wymykać się jednostkom miary.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mały Książę

Transfer do United nie był pierwszą sytuacją, kiedy Lisandro został mylnie zaszufladkowy ze względu na swój wzrost. Już na początku kariery w macierzystym klubie próbowano mu wybić z głowy grę na wymarzonej pozycji środkowego obrońcy. Trenerzy nie rozumieli, że dobry defensor wcale nie musi zaczynać się na prawie dwumetrowym wieżowcu.
- Jego naturalną pozycją jest środek obrony, ale z powodu wzrostu trenerzy w Newell's Old Boys wątpili, że tam sobie poradzi i kiedyś będzie mógł grać w pierwszym składzie. Byli zmartwieni warunkami fizycznymi, ale dla mnie nie były one tak ważne ze względu na wysokie umiejętności Lisandro - podkreślił w rozmowie z "El Pais" Nicolas Diaz, były trener Martineza w klubie Defensa y Justicia.
Zarówno w Ameryce Południowej, jak i już po przenosinach do Ajaksu Amsterdam Argentyńczyk udowadniał, że wzrost nie musi zdefiniować jego całej kariery. Świadomy swoich fizycznych ograniczeń obrońca wypracował zabójczo skuteczny styl rywalizowania z bardziej rosłymi napastnikami. Oglądając wiele zagrań Martineza, widać, jak znakomicie pracuje nad tym, by dominować w powietrzu, będąc niższym o głowę od swoich konkurentów. Nowy nabytek “Czerwonych Diabłów” do perfekcji opanował timing, wyskok, grę ciałem, wytrącanie przeciwników z równowagi. Boiskowe cwaniactwo poparte latami praktyk skutkuje tym, że stosunkowo filigranowy zawodnik jest w stanie wcielić się w boiskowego dominatora.
- Lisandro nie jest najwyższym piłkarzem, ale dość dobrze gra w powietrzu. Statystyki pokazują, że potrafi dominować nad rywalami. Ja nie widzę tu żadnego problemu. Ma dobry timing, to jego wielka zaleta. Mierzył się już z topowymi napastnikami, nie tylko w Eredivisie, ale też w Lidze Mistrzów i to nigdy nie był dla niego problem - stwierdził Erik ten Hag na antenie stacji "Sky Sports".
Szkoleniowiec zdaje sobie sprawę z jakości Martineza, ponieważ na własne oczy widział, jak ten w Ajaksie staje się klasowym obrońcą. W minionym sezonie ligowym Argentyńczyk wygrywał 71% pojedynków powietrznych, co było lepszym wynikiem w porównaniu z Jannikiem Vestergaardem, Danem Burnem czy Tyronem Mingsem, którzy ze swoim wzrostem mogliby spokojnie myśleć o karierze koszykarskiej lub siatkarskiej. Naturalnie, wyżej wymienieni rywalizowali na poziomie Premier League, której Eredivisie ustępuje jakością. Warto jednak zauważyć, że w rozgrywkach Ligi Mistrzów Lisandro utrzymywał wysoki poziom wygranych główek. Jego skuteczność w grze powietrznej wynosiła 63,5%, czym dystansował tak uznanych i przede wszystkim wyższych zawodników, jak Antonio Ruediger, Aymeric Laporte czy Dayot Upamecano.

Haters gonna hate

- Fizycznie Martinez nie jest w stanie rywalizować z innymi napastnikami, ja też nie mogłem, kiedy początkowo grałem na środku obrony. Będąc młodszym, myślałem, że będę kapitalnym stoperem, ale nie potrafiłem i musiałem zostać przesunięty na bok. Widzę teraz grę Lisandro i myślę, że będzie miał problemy - oceniał Gary Neville, ekspert stacji "Sky Sports", po porażce Manchesteru 0:4 z Brentford.
- Jeśli masz 175 cm wzrostu i jesteś obrońcą w Premier League, to jest to coś, czym powinieneś się martwić - wtórował Jamie Carragher.
Wielu ekspertów i kibiców szło o krok dalej, kpiąc z 24-latka. Zamiast mówić o atutach Martineza, porównywano go z dziećmi, wyśmiewano jego wzrost, sugerowano, że jeśli zostanie bohaterem ligi angielskiej, to tylko w roli a’la Tyrion Lannister. Paliwa krytykom dolały dwa fatalne występy Manchesteru United w pierwszych kolejkach. Sam Lisandro oczywiście nie był winowajcą porażek z Brighton i Brentford, nie popełnił on tylu kompromitujących błędów, co choćby David de Gea. Trudno jednak było znaleźć pozytywy w jego grze, kiedy drużyna znalazła się na dnie tabeli.
Po dwóch chudych meczach nastąpiły jednak trzy tłuste spotkania “Czerwonych Diabłów”. Podopieczni Erika ten Haga zdobyli komplet punktów w starciach z Liverpoolem, Southampton i Leicester. W dwóch pierwszych przypadkach Martinez został jednogłośnie wybrany najlepszym zawodnikiem meczu. Portale statystyczne błyskawicznie wyliczyły, że wszelkie wątpliwości odnośnie adaptacji Argentyńczyka w Premier League można wyrzucić do kosza. Obrońca mierzący 175 centymetrów wcale nie musi być słabszy od pozornych gigantów.

Zmora

Obawiano się, że Martinez nie poradzi sobie z topowymi rywalami w Anglii, ale na razie najważniejszy test zdał na piątkę z plusem. W prestiżowym meczu z Liverpoolem był ścianą nie do przejścia i prawdziwą zmorą dla wszystkich napastników “The Reds”. Grał twardo, odważnie, szukał zwarć, wiedząc że jest w stanie wygrać pojedynek z dosłownie każdym przeciwnikiem. Często w przypadku selekcjonerów mówi się o meczu założycielskim, czyli okazałym występie, który stanowi fundament pod przyszłe sukcesy. Kompletne zdominowanie wicemistrzów Anglii może być takim mitem budującym historię Martineza na Old Trafford.
- Nigdy nie jest łatwo zacząć w Premier League, to bardzo intensywna liga. Ale dziś Lisandro pokazał swoją jakość, dominację, bardzo nam pomógł - komentował Raphael Varane w rozmowie z Melissą Reddy po wygranej z Liverpoolem.
- Stałem się fanem Lisandro. Myślę, że to świetny gość z dobrym temperamentem i mentalnością zwycięzcy. Trenerzy lubią pracować z takimi piłkarzami. Kiedyś w Anglii obrońcy musieli mieć po dwa metry i skupiać się na wybijaniu piłek, ale teraz większość szkoleniowców chce grać piłką. Oczywiście, to nie sprawia, że obrońcy nie muszą bronić, ale jestem przekonany, że Martinez wpasuje się do drużyny ten Haga - stwierdził z kolei legendarny środkowy obrońca, Jaap Stam, cytowany przez portal "Sport Witness".
Styl gry Martineza sprawia, że może on uchodzić za archetyp nowoczesnego obrońcy. Z piłką to gracz elegancki, kreatywny, błyszczący techniką. Pozbawiony futbolówki zmienia się jednak w boiskowego gladiatora wyróżniającego się agresją, wolą walki. W efekcie jest on jednym z najlepszych defensorów zarówno w statystykach siłowych, wydolnościowych, jak i tych związanych z wyprowadzeniem piłki, kluczowymi podaniami, zagraniami progresywnymi.
- Wiem, że kibice czasem nazywają mnie “El Carnicero” (z hiszp. rzeźnik). W Argentynie wszystko robimy z pasją, na boisko wychodzę po to, aby wygrać każdą piłkę, każdy pojedynek. Czuję się wtedy, jakbym walczył o jedzenie dla siebie i dla swojej rodziny. To rodzaj motywacji, którą trudno wytłumaczyć, ale która mi pomaga, dodaje sił - przyznał Lisandro w rozmowie z “Daily Mirror”.

Materiał na lidera

Manchester United nie po raz pierwszy rozbił bank, aby sprowadzić obrońcę, ale wygląda na to, że wreszcie pozyskano zawodnika, który faktycznie ma papiery na bycie numerem jeden. Wystarczy popatrzeć, że w ciągu kilku tygodni 24-latek szybciej zaaklimatyzował się na Old Trafford niż choćby Raphael Varane, który przecież przybywał do Anglii jako znacznie bardziej doświadczony zawodnik. Tymczasem Lisandro mógł uchodzić za pewnego rodzaju zagadkę, niewiadomą z ligi holenderskiej, która nijak ma się do poziomu w Premier League. Piłkarska jakość obroni się jednak w każdych warunkach, co potwierdza przypadek reprezentanta Argentyny. Już po dwóch meczach musiał on stać się nieformalnym szefem defensywy United, kiedy Erik ten Hag stracił cierpliwość i odsunął od składu Harry’ego Maguire’a. Posadzenie Anglika i większe zaufanie Martinezowi “przypadkowo” zbiegło się w czasie z powrotem Manchesteru na ścieżkę zwycięstw.
Lisandro Martinez dopiero rozpoczyna przygodę w Manchesterze, jednak już daje sygnały, że raczej za kilka lat jego nazwisko nie będzie wymieniane w kategorii transferowych flopów. Argentyńczyk posiada nie tylko właściwe umiejętności, ale również charakter i niezłomność. Większość rywali może być od niego wyższa, ale rzadko kiedy ktoś będzie przewyższał go talentem i wolą walki.

Przeczytaj również