Nowa siła włoskiej piłki? Mają już jednego mistrza świata, zaraz może dołączyć kolejny. "Tego szukałem"

Nowa siła włoskiej piłki? Mają już jednego mistrza świata, zaraz może dołączyć kolejny. "Tego szukałem"
COMO CALCIO
Przenosiny Cesca Fabregasa do grającego we włoskiej Serie B Como śmiało można określić mianem najbardziej sensacyjnej historii, jaka wydarzyła się podczasletniego okna transferowego. Jeszcze ciekawsza jest jednak rola, jaką docelowo ma pełnić w klubie z Lombardii hiszpański mistrz świata. Fabregas nie zamierza bowiem na Półwyspie Apenińskim “odcinać kuponów”.
- Dwa miesiące temu po raz pierwszy w życiu wygasł mi kontrakt z klubem - zwrócił uwagę Cesc Fabregas w trakcie zorganizowanej na początku sierpnia konferencji prasowej, na której 35-letni środkowy pomocnik został zaprezentowany jako nowy zawodnik Como 1907. - Od tamtej pory otrzymałem jakieś 2 000 telefonów od agentów i ludzi niezwiązanych nawet z piłką nożną!
Dalsza część tekstu pod wideo
Co sprawiło zatem, że były gracz Arsenalu, Barcelony i Chelsea, a ostatnio Monaco zdecydował się na wyjątkowo zaskakującą przeprowadzkę na północ Italii?

Projekt

Zanim oddamy głos z powrotem Fabregasowi, warto dobrze nakreślić kontekst. Najnowszą historię klubu mającego siedzibę w znanym turystycznie mieście u podnóża Alp, słynącym z przepięknego jeziora o tej samej nazwie, można w największym skrócie podsumować za pomocą poniższego, chronologicznego zestawienia wydarzeń:
  • 2002/03 - ostatni sezon Como w Serie A
  • 2005 - bankructwo
  • 2016 - kolejne bankructwo
  • 2019 - przejęcie klubu przez indonezyjską firmę Djarum Group
  • 2020/21 - awans Como do Serie B
Beniaminek ubiegłej edycji Serie B zakończył rozgrywki na 13. miejscu w tabeli. Jak nietrudno zgadnąć, jego aspiracje sięgają jednak znacznie wyżej. Podobnie zresztą jak samego Fabregasa.
- Moje ambicje są takie same jak zawsze - zaznaczył 110-krotny reprezentant Hiszpanii. - Przyszedłem tutaj, żeby grać w piłkę, dać z siebie wszystko i wygrywać mecze. To jest i zawsze był mój priorytet. On nigdy się nie zmieni. Chwila, w której stanie się inaczej, będzie dla mnie sygnałem do zawieszenia piłkarskich butów na kołku. Nie czuję, by ten moment już nadszedł.
Zmagający się przez niemal cały poprzedni sezon z kontuzjami pomocnik spogląda jednak dalej niż “tylko” na wymarzony, pierwszy od dwóch dekad awans Como do Serie A. Dużo dalej.
- To długofalowy projekt - podkreślił Fabregas w wywiadzie, jakiego udzielił w ostatnich dniach telewizji “Sky Sports”. - Nie przyszedłem tu tylko po to, żeby grać. Podzielam ambicje klubu, dlatego zdecydowałem stać się jego częścią i w niego zainwestować. Uważam, że bardzo się on w przyszłości rozrośnie, a bycie tutaj od początku okaże się czymś wyjątkowym.
- Dokładnie tego obecnie szukałem - dodał niezwykle utytułowany piłkarz. - Będę zaangażowany nie tylko jako zawodnik, ale również w innych obszarach, w których będę mógł się realizować tak, żeby ten klub powrócił na należne mu miejsce.

Przypadek

Jak to zazwyczaj bywa, Fabregas nie wziął się oczywiście na poziomie włoskiej drugiej klasy rozgrywkowej całkowicie znikąd. Do zaangażowania się w ambitny, długofalowy projekt przekonał go inny były środkowy pomocnik Chelsea. Funkcję dyrektora wykonawczego Como sprawuje związany z tym klubem już od trzech lat Dennis Wise. Za kadencji byłego reprezentanta Anglii mające za sobą dwukrotne ogłoszenie upadłości Como awansowało do Serie B. Teraz mierzy o szczebel wyżej. W planach, przy wsparciu władz miasta, jest też modernizacja niszczejącego stadionu.
- Powiedziałem mojemu agentowi, że chcę rozmawiać tylko z “ludźmi piłki” - wyjawił Fabregas, uszczegóławiając okoliczności sensacyjnego transferu. - Nie obchodziły mnie pieniądze. Chciałem projektu, spełnienia i czegoś ekscytującego. Spośród czterech klarownych opcji, jakie się przede mną pojawiły, Dennis przekonał mnie najbardziej.
Kiedy tylko Wise i Fabregas po raz pierwszy połączyli się za pośrednictwem platformy Zoom, sprawy szybko nabrały przyspieszenia. Sam temat sprowadzenia do klubu Cesca ujrzał jednak w ogóle wcześniej światło dzienne za sprawą, jakżeby inaczej, szczęśliwego zbiegu okoliczności. Początkowo nikt w Como nie był aż tak szalony, by zwrócić się do Fabregasa bezpośrednio.
- Zainteresowaliśmy się innym zawodnikiem reprezentowanym przez agenta Cesca, Luisem Binksem z Bologni - przywoływał swoją perspektywę “operacji” Wise. - Przy okazji, powiedziałem mu, że potrzebuję kogoś kreatywnego i zapytałem, czy jest ktoś, kto przychodzi mu na myśl. Odpowiedział: “Cesc”. Musiałem się uszczypnąć, po czym dopytałem: “przepraszam, możesz powtórzyć?” Odparł: “Cesc Fabregas, pomyślałbyś o nim?”. Powiedziałem: “pewnie!”.
Z przypadkowo zaaranżowanej rozmowy wyszło coś, czego nikt nie mógł się spodziewać. Inicjatywa zostania udziałowcem klubu miała wyjść bowiem od samego Fabregasa.
- Powiedział, że chce być kimś więcej niż tylko zawodnikiem - relacjonował Wise. - Zapytałem: “co masz na myśli?”. Odpowiedział: “chciałbym zostać częścią klubu długofalowo”. To było fantastyczne. Kiedy wytłumaczyłem mu, co chcemy tutaj osiągnąć, był pod dużym wrażeniem. Zadawał wiele pytań. Chciał zrozumieć, kim są ludzie, którzy zainwestowali w klub czy to, na czym polega moja rola.
Na razie nie sprecyzowano, w jaki konkretnie procent udziałów w klubie zamierza zainwestować Fabregas. Prawdopodobnie początkowo skupi się jeszcze głównie na grze. Jeśli wierzyć doniesieniom medialnym, wychowanek Barcelony nie traci jednak czasu. Do zainwestowania w Como miał już przekonać kolejną byłą gwiazdę światowego futbolu - samego Thierry’ego Henry’ego.

Niepokorny

Za sprawą sensacyjnego transferu Cesca Fabregasa, w rozpoczynającym się sezonie piłkarskim we Włoszech uwaga obserwatorów zostanie zatem bardziej niż zwykle zwrócona również na rozgrywki zaplecza Serie A. Z jednej strony, w przypadku samego Katalończyka decyzja o prawdopodobnym zakończeniu piłkarskiej kariery w stosunkowo mało znanym klubie nie powinna jednak aż tak bardzo zaskakiwać.
Mowa przecież o piłkarzu, który niespełna dwie dekady temu niejako przetarł szlak wielu kolejnym, nastoletnim zawodnikom, decydując się na przeprowadzkę z Barcelony do Arsenalu. Jego następne życiowe wybory także nie należały zresztą do najbardziej oczywistych. Fabregas najpierw powrócił bowiem na Camp Nou, zanim związał się z lokalnym rywalem “Kanonierów” - Chelsea. Ostatnie trzy i pół roku spędził z kolei w Monaco.
Kto jak nie on mógłby zatem zdecydować się na tak nietypowy krok?
Mistrz świata i dwukrotny mistrz Europy wydaje się również inaczej niż większość postrzegać pojęcie sukcesu. Kiedy jakiś czas temu zapytano go o największe osiągnięcie w dotychczasowej karierze, bez dłuższego zawahania przywołał historię swojej współpracy z Antonio Conte. Były menedżer Chelsea odsunął kilka lat temu Fabregasa od podstawowego składu twierdząc, że ten nie pasuje do jego koncepcji. Zamiast się obrazić, Hiszpan zakasał rękawy, wziął się do pracy i wywalczył sobie ostatecznie miejsce w wyjściowej jedenastce. Obaj panowie fetowali nawet zdobycie mistrzostwa Anglii.
Obecny plan Fabregasa wykracza zresztą jeszcze dalej, niż doprowadzenie do Serie A Como. W przyszłości Hiszpan chciałby zostać menedżerem klubu na poziomie angielskiej Premier League. Już tego lata odrzucił zresztą dwie propozycje dołączenia do sztabów szkoleniowych w roli trenera.
- Czuję się naprawdę kochany w Anglii i, w przyszłości, bardzo bym tego chciał, dlaczego nie? - odpowiedział na pytanie reportera “Sky Sports” dot. swoich potencjalnych ambicji trenerskich. - Na 100% tak. Jeśli miałbym spojrzeć na cel na przyszłość, taki pomysł znajduje się w mojej głowie.
Na razie Cesc Fabregas pozostaje w futbolu w roli czynnego zawodnika, mierzącego w awans do włoskiej ekstraklasy. Równocześnie poważnie przygotowuje się jednak do nowego, piłkarskiego życia. Ze spodziewaną korzyścią dla, tak akurat wyszło, Como.

Przeczytaj również