"Nowy Pirlo" zawodzi? Nie on pierwszy. Klątwa trwa. Jego poprzednicy mieli podbijać Real i Juventus

"Nowy Pirlo" zawodzi? Nie on pierwszy. Klątwa trwa. Jego poprzednicy mieli podbijać Real i Juventus
LiveMedia/IPA/IPA/SIPA/PressFocus
Andrea Pirlo był piłkarzem wielkim, być może jednym z największych w historii futbolu. Doskonałym technicznie, obdarzonym wspaniałą wizją gry, wybornym architektem ofensywnych akcji swoich drużyn. Stał się jednak także przekleństwem dla zawodników urodzonych na Półwyspie Apenińskim, którzy w ten czy inny sposób go przypominali lub przypominają.
Takich włoskich piłkarzy, wbrew pozorom, było wielu. Włoskie media już w trakcie kariery Andrei Pirlo zaczęły doszukiwać się podobieństw do wielkiego rozgrywającego u kolejnych pomocników. Często na siłę, w efekcie wręcz stygmatyzując tych zawodników łatką “nowego Pirlo” i z reguły już w młodym wieku narzucając na nich większą presję i oczekiwania.
Dalsza część tekstu pod wideo
Najnowszym przykładem tego zjawiska jest oczywiście Sandro Tonali, pomocnik Milanu. W tym wypadku podobieństw znajdziemy tyle, że przyklejenie wspomnianej łatki było po prostu oczywiste. Długie włosy, elegancki sposób poruszania się po boisku, świetna kontrola nad piłką, dopieszczone długie podania, gra w Brescii, ta sama pozycja. Wszystko to sprawiło, że we Włoszech ogłoszono ponowną inkarnację boskiego Pirlo. W tym wypadku przynajmniej już po zakończeniu boskiego żywota przez byłego pomocnika Milanu czy Juventusu.
Atmosferę oczywiście jeszcze bardziej podgrzał fakt, że Tonali zdecydował się na transfer do właśnie do ekipy “Rossonerich”. No tak, bo gdzie miał trafić nowy Andrea? Oczywiście, że na San Siro. Tymczasem sam zawodnik od początku od tego porównania się odżegnywał.
- Na boisku bardziej przypominam Gattuso. Chciałbym być połączeniem De Rossiego, Gattuso i Pirlo. W kwestii walki na boisku, zdecydowanie bliżej mi do Gattuso - mówił młody pomocnik. W innym wywiadzie, udzielonym “La Gazzetcie dello Sport”, żartował, że powinien ściąć włosy, wtedy miałby spokój. - Andrea jest niedościgniony, jak Luka Modrić, unikalny pod względem stylu - podkreślał młody Tonali.

Bardziej nosorożec, niż architekt

Zresztą to Gattuso był jego idolem i to na nim starał się wzorować. To po nim także przejął numer, wcześniej zresztą wykazując się bardzo dobrym wychowaniem. Zadzwonił bowiem do Rino i grzecznie spytał, czy nie miałby nic przeciwko, gdyby przywdział jego “ósemkę” na koszulce.
Wielkiego podobieństwa nie dostrzega w Tonalim także sam obiekt tęsknoty włoskich mediów, czyli Pirlo. Słynny regista twierdzi, że poza włosami i grą w Brescii nie dostrzega siebie w młodym pomocniku. Co nie znaczy, że nie widzi w nim ogromnego talentu.
- Mówi się, że to mój następca, ale ja nie zauważam między nami wielu podobnych cech. To inny typ zawodnika, bardziej kompletny w defensywie oraz wyprowadzaniu ataków - twierdzi Andrea. - To połączenie moich cech i innych piłkarzy, jednak jest najbardziej obiecującym włoskim pomocnikiem. Na pewno zostanie wielkim piłkarzem - podsumował Włoch.
I trzeba przyznać, że jest to bardzo dobra wiadomość dla samego zawodnika. Bycie nowym Pirlo to po prostu brzemię, ogromne oczekiwania, których prawdopodobnie nikt nie zdoła spełnić, a na pewno nie w najbliższym czasie. Andrea był po prostu unikalny, wejście w jego buty jest zwyczajnie zadaniem ponad siły pomocników z kolejnych pokoleń. To także opinia, która może przytłoczyć. Sprawić, że zawodnik będzie wyjątkowo skrupulatnie brany pod lupę. Każde jego zagranie będzie oceniane, każda wpadka eksponowana, jakikolwiek spadek formy wyolbrzymiony. By ostatecznie stwierdzić, że nowy utalentowany pomocnik zawiódł pokładane w nim oczekiwania.
A te oczekiwania - póki co - Tonali zawodzi. Nie stał się z miejsca kluczowym piłkarzem Milanu, wręcz odstaje jakością i wpływem na grę od Francka Kessiego i Ismaela Bennacera, którzy są w kapitalnej formie. Młody Włoch nie miewa wielkich momentów, zagrań, które wywoływałyby efekt “wow”. Czy to znaczy, że nie ma talentu i każdy dał się nabrać? Absolutnie nie, po prostu musi się dopasować. Jeszcze niedawno grał w Serie B, a potem w drużynie, która marzyła - i to niezbyt długo - o tym by nie spaść z najwyższej klasy rozgrywkowej. Brak mu doświadczenia. Nie grał w zespole, który tak bardzo opierałby się na grze krótkimi podaniami, który miałby tak duże cele. Potrzebuje czasu na adaptację, spokojny rozwój.
I pod tym względem przejście do Milanu okazało się dobrym wyborem. Oczywiście koszulka legendarnego klubu ciąży, jednak dzięki świetnej formie dwójki podstawowych pomocników może spokojnie być w ich cieniu i się rozwijać, zaznajamiać ze stylem gry, “łapać chemię” z innymi zawodnikami. Na pewno też pomaga mu brak presji z pustych trybun, bo San Siro potrafi piłkarzy kochać i doceniać, ale potrafi ich też bardzo surowo oceniać, o czym przekonał się chociażby Krzysztof Piątek.
Sandro Tonali to po prostu Sandro Tonali. Niesamowicie utalentowany chłopak, który ma swój styl, swoje możliwości i swoje problemy. Nowym Pirlo nie będzie, choć być może także zaliczy wspaniałą karierę. Karierę na miarę swojego potencjału, której nie zniszczy przekleństwo i zawyżone oczekiwania ze strony mediów oraz kibiców. A takich przypadków było przynajmniej kilka… Oto one.
Luca Cigarini
Wychowanek Parmy zadebiutował w Serie A mając zaledwie 19 lat i szybko stał się podstawowym piłkarzem “Crociatich”. Wyróżniała go świetna kontrolą nad piłką i zmysł do szybkiej, kombinacyjnej gry. Nie chował się na boisku, od początku chciał być w centrum akcji i reżyserować ofensywne akcje Parmy, co w tym wieku mogło imponować. Z miejsca stał się najbardziej obiecującym rozgrywającym młodego pokolenia i szybko przyklejono mu łatkę “nowego Pirlo”.
Cigarini grał na tyle dojrzale i tak mądrze obchodził się z piłką, że dorobił się przydomku “Profesor” od Cesare Prandellego. W 2009 roku przeszedł za 11 milionów euro - co wówczas było naprawdę sporą kwotą - do Napoli. Tak miał dokonać kolejnego kroku, stać się ważnym elementem silnego klubu. Historia potoczyła się inaczej, Roberto Donadoni który był entuzjastą jego talentu, został szybko zwolniony, a nowym trenerem został Walter Mazzarri, któremu w środku pomocy przede wszystkim imponowała zawsze waleczność i charakter. Od eleganckiego rozgrywającego wolał więc Michele Pazienzę.
Przygoda Włocha w Neapolu była zupełnie nieudana i wspominać z niej może tylko pojedyncze momenty, takie jak kapitalny wolej zza pola karnego, któym pokonał bramkarza Milanu. Jego dalsza kariera była po prostu przeciętna, nigdy nawet nie wystąpił w dorosłej reprezentacji Włoch, choć był pewnym punktem ekipy “Azzurrich” do lat 21.
Gaetano D’Agostino
Prawdopodobnie najdziwniejszy przypadek na całej liście, zwłaszcza, że Włoch był zaledwie trzy lata młodszy od Pirlo, a łatki dorobił się jako 27-latek. Wychowanek Palermo i Romy od młodości był postrzegany jako wielki talent. Już kiedy miał 20 lat Juventus ponoć próbował go ściągnąć, oddając rzymianom Edgara Davidsa. Podobieństw do Pirlo można było u niego znaleźć kilka. Poza kwestiami czysto technicznymi, także zaczynał jako “10” i z czasem był cofany na pozycję rozgrywającego, tak jak Andrea w Brescii.
W Romie zadebiutował mając zaledwie 18 lat. I to w sezonie, w którym “Giallorossi” zdobyli Scudetto, a na treningach mógł podpatrywać absolutną legendę, Francesco Tottiego. Jednak także ze względu na Tottiego nie było dla niego miejsca na boisku, a w Romie zaczęło się ciągłe zmienianie trenerów, co nie sprzyjało dawaniu szans dla młodych piłkarzy. Luigi Delneri co prawda pozwalał mu się czasem wykazać, jednak rzucał go po pozycjac. Czasem wystawiał go na boku ataku, czasem na “10”, czasem w środku pomocy.
Na dobre talent D’Agostino rozbłysł jednak w Udinese, gdy grał już jako rozgrywający. W sezonie 2008/09 Włoch zaliczył aż 11 goli i 11 asyst. Wychodziło mu wszystko czego próbował, w tym bezpośrednie strzały z rzutów wolnych. Grał na tyle dobrze, że chciały go Juventus i Real Madryt. Problem w tym, że Udinese oczekiwało za niego aż 25 milionów euro.
Włoch do tej pory trzyma kopię wstępnego kontraktu z Realem i bilety na samolot do Madrytu.
- Byliśmy już dogadani co do warunków kontraktu, miałem tylko polecieć do Hiszpanii i go podpisać, ale Udinese miało za duże żądania. Temat upadł, a Real wziął Xabiego Alonso - wspomina D’Agostino. Upadł też temat Juventusu, który już kilka miesięcy przed końcem sezonu skontaktował się z włoskim registą. - Juventus bardzo mnie chciał, ale Udinese zażądało połowy kart Claudio Marchisio, Sebastiana Giovinco i Paolo de Ceglie, lub 25 milionów euro, wszystko popsuli - żalił się później Włoch, a Juventus wziął zamiast niego Felipe Melo.
W międzyczasie, mając na stole oferty od “Starej Damy” i “Królewskich”, D’Agostino odrzucił propozycję Napoli i ostatecznie został w Udinese. Odjechał mu pociąg do wielkiej piłki, spadło morale, a na domiar złego w kolejnym sezonie rozwalił sobie kolano i już nigdy nie wrócił do wysokiej formy. I choć pełnił przez krótki okres rolę vice-Pirlo w reprezentacji Włoch, to z pewnością żałuje tego, jak potoczyła się jego kariera.
Riccardo Montolivo
Erupcja talentu Włocha nastąpiła we Fiorentinie, w której imponował grając jako ofensywny pomocnik, a później rozgrywający. Był kluczowym elementem świetnie radzącej sobie ekipy Cesare Prandellego, która potrafiła w Lidze Mistrzów wyjść z grupy, a potem postraszyć Bayern Monachium i odpaść w pechowych okolicznościach.
Była to zresztą niesamowicie mocna Fiorentina, w której błyszczeli chociażby Alberto Gilardino, Adrian Mutu czy Stevan Jovetić. Jednak nawet na ich tle Montolivo potrafił się wyróżniać. I to na tyle mocno, że trafił do Milanu. Adriano Galliani ogłosił wówczas, że “Rossoneri” znaleźli kolejnego Pirlo.
Wtórował mu w tym zresztą Paolo Maldini. - Montolivo bardzo mnie zaskoczył. Jest regularny, ma wysoką jakość, odnajduje się w różnych rolach. Jest kluczowym piłkarzem, który może wypełnić dziurę po Andrei Pirlo - ma wszystko - zachwycał się legendarny piłkarz Milanu.
I choć Montolivo miał naprawdę imponującą karierę i stał się nawet ważnym elementem reprezentacji, to nigdy nie nawiązał do poziomu Pirlo w Milanie, a odchodził w wyjątkowo nieprzyjemnych okolicznościach. Dość powiedzieć, że mając ogromne problemy z kontuzjami, Gennaro Gattuso wolał w środku pomocy wystawić w meczu z Fiorentiną Davide Calabrię.
Marco Verratti
Tu mamy do czynienia z piłkarzem, w przypadku którego faktycznie trudno było nie dojrzeć nowego Pirlo. W Pescarze Zdenka Zemana młody Marco Verratti nie tyle imponował, co po prostu zachwycał i nie było żadnych wątpliwości co do tego, że zrobi wielką karierę. Włoch razem z Ciro Immobile oraz Lorenzo Insigne po prostu demolował rywali w Serie B. Miał doskonałą technikę, świetne długie podania, posiadał nieszablonową wizję gry, a nutki pieprzu dodawał jego ognisty charakter. Grał na tyle dobrze, że nie zdołał zagrać w Serie A. Biły się o niego Juventus oraz Napoli, ale ostatecznie dwudziestolatka kupiło za 12 milionów euro PSG. Niebagatelna kwota jak na piłkarza, który do tej pory grał jedynie w drugiej lidze.
I w kwestii talentu nikt się nie pomylił. Verratti jest piłkarzem absolutnie “pięknym”. Swoje odbicie pod względem stylu poruszania się i rozgrywania widział w nim nawet Xavi, co jest jednym z największych komplementów, jakie może usłyszeć środkowy pomocnik. Na poziom Pirlo jednak nie wszedł. Generalnie trudno nie mieć wrażenia, że w PSG prawie zatrzymał się w rozwoju i dzisiaj widzimy tego samego Marco, którego widzieliśmy kilka lat temu. Być może to kwestia jego podejścia do zawodu.
Manuel Locatelli
Prawdopodobnie największy wyrzut sumienia ostatnich kilku dekad w Milanie. Wychowanek klubu, od młodości chwalony i doceniany, między innymi przez “The Guardian”, które umieściło go w rankingu najlepszych 18-latków na świecie. Już mając 15 lat trenował z dorosłą drużyną “Rossonerich” pod okiem Massimiliano Allegriego, a później Filippo Inzaghiego, który nawet powołał go na spotkanie z Fiorentiną w 2015 roku.
Silvio Berlusconi porównywał Manuela do Andrei Pirlo zanim ten w ogóle zdążył zagrać pierwsze spotkanie w Milanie. Sinisa Mihajlović widział w nim jeden z największych talentów w całym pokoleniu, chwalił go przede wszystkim za dojrzałość i inteligencję.
- Zapamiętajcie to nazwisko. To piłkarz o ogromnej jakości, w ciągu trzech lat będzie naszym kapitanem - zachwycał się szef skautów “Rossonerich”, Mauro Bianchessi.
18-letni “capitano futuro” grał zaskakująco dobrze jak na swój wiek i miał w Milanie naprawdę mocne momenty, takie jak chociażby kapitalny gol strzelony Gigiemu Buffonowi. Locatelli zaliczył wówczas świetne spotkanie i stał się najmłodszym strzelcem Milanu przeciwko “Juve” od 1961, kiedy do siatki trafił Gianni Rivera. Jednak z perspektywy czasu można odnieść wrażenie, że przytłoczyła go łatka ogromnego talentu i następcy Pirlo. W każdym meczu oczekiwano od niego czegoś ekstra, udowodnienia, że faktycznie może wejść w buty wielkiego rozgrywającego. Na to było za wcześnie, Locatelli ostatecznie został sprzedany do Sassuolo i tam po latach dopiero pokazał, jak wielki ma potencjał. Dziś przymierza się go do Juventusu czy Manchesteru City.

Niespełnione oczekiwania

To tylko kilka przykładów, kiedy włoskim pomocnikom przyklejano łatkę nowego Pirlo. Bardzo zżymał się na to Alberto Aquilani, który od początku powtarzał, że ma zupełnie inną charakterystykę, jednak zwłaszcza na początku kariery i po trafieniu do Milanu tego typu porównania się wokół niego pojawiały. To samo spotkało Andreę Poliego po tym, jak zaczął błyszczeć w barwach Sampdorii.
Przytrafiało się to także piłkarzom bardzo młodym, którzy jeszcze nie liznęli nawet poważnej piłki. Wychowanek Milanu, Marco Fossati, był jednym z takich przykładów. Dziennikarz Marco Buscemi narzekał w 2013, że Milan ściąga kolejnych piłkarzy, zamiast postawić na wychowanków, zwłaszcza że Fossati to materiał na nowego Andreę. To samo wówczas mówiono o Davide Di Gennaro.
Jednak chyba największym przykładem choroby, na którą zapadły włoskie media, dopatrujace się w każdym obiecującym pomocniku nowego wielkiego rozgrywającego, jest Roberto Gagliardini. Piłkarz tak różny od genialnego Andrei jak to tylko możliwe. Wysoki, potężnie zbudowany, wyróżniający się przede wszystkim siłą, wybieganiem i umiejętnościami destrukcyjnymi. Właśnie w tym piłkarzu między innymi “La Reppublica” zobaczyła delikatnego, melancholinego, pięknie operującego piłką Pirlo.

Przeczytaj również