Nudna, monotonna, zbyt częsta, mniej elitarna. A Wy nie macie dosyć Ligi Mistrzów?

Nudna, monotonna, zbyt częsta, mniej elitarna. A Wy nie macie dosyć Ligi Mistrzów?
Oleg Batrak/shutterstock.com
Nieco w cieniu śmierci Diego Maradony zakończyła się 4. kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów. I może to złudne wrażenie, a może czepialstwo, ale kusi zapytać - czy nie macie chwilowo dosyć tych elitarnych rozgrywek? Bo problem leży właśnie w tym, że stały się one obecnie… mało elitarne.
Ten tekst pierwotnie miał być komentarzem do dwóch ostatnich dni z Ligą Mistrzów. W końcu na papierze kalendarz fazy grupowej zafundował nam przynajmniej trzy mocne starcia: PSG z Lipskiem, Realu Madryt z Interem oraz Liverpoolu z Atalantą. Zamiast jednak debatować nad głupotą Arturo Vidala, chwalić bezlitosnych “Królewskich” czy waleczną Atalantę, wolę skupić się na innej, nieco bardziej wrażliwej kwestii - samej LM. Może jestem w mniejszości, może bezsensownie narzekam, ale mnie te rozgrywki ostatnio wyjątkowo nudzą. Tracą swój blask.
Dalsza część tekstu pod wideo

Co za dużo…

Jak najłatwiej odpowiedzieć na takie zrzędzenie? “Nie podoba się, to nie oglądaj i nie narzekaj”. Może i tak. Ale to by było zbyt proste. Oglądam, bo lubię. Oglądam, bo kocham futbol. Oglądam, bo grają klasowe zespoły. Oglądam, bo Liga Mistrzów to tradycja. Liga Mistrzów to wtorki i środy 20:45 (ok, dziś 21:00), dwa dni, raz na 2-3 tygodnie. No właśnie - raz na 2-3 tygodnie. Tak było, z małymi wyjątkami, przez lata. W obecnej, koronawirusowej rzeczywistości, kalendarz piłkarski jest zaś napięty do granic możliwości. Kibic w teorii nie powinien narzekać. W końcu dopiero co prawie cały świat zatrzymał się na trzy miesiące, a dziś wszyscy, choć przy pustych trybunach, to jednak grają. W takich okolicznościach łatwo zatem o przesyt.
I właśnie o ten przesyt chodzi. Nie samym futbolem, ale właśnie Champions League. Czuję, że Liga Mistrzów jest z nami właściwie na każdym kroku. Tak skonstruowano terminarz, że od startu fazy grupowej 20 października mieliśmy trzy tygodnie z LM z rzędu, następnie przerwę na kadrę, po czym teraz znów trzy tygodnie z rzędu. Pierwszy i, miejmy nadzieję, ostatni raz w historii, UEFA musiała upchnąć wszystkie sześć grupowych kolejek w tak krótkim odstępie czasowym. A, jak powszechnie wiadomo, co za dużo, to niezdrowo. Coraz częściej to coraz mniej magicznie. I mniej elitarnie.

Bez werwy

Przepełnienie piłkarskiego grafiku widać też po samych zawodnikach. Jak na dłoni otrzymaliśmy tego potwierdzenie w dwóch ostatnich dniach. Dla przykładu - żaden z trzech najlepiej zapowiadających się meczów nie porwał. Były momenty, były gole i… to tyle. Ot, odbyło się łącznie szesnaście spotkań, ci wygrali, tamci przegrali, tu padł remis, tam sędzia pokazał czerwoną kartkę. Finito - czwarta kolejka odbębniona, zostały jeszcze dwie, co do których trudno mieć spore oczekiwania.
Jest też inny powód męczarni wielu zespołów: kontuzje i choroby. To akurat żadne zaskoczenie, biorąc pod uwagę wyjątkowo duże obciążenia dla piłkarzy w ostatnich kilku miesiącach. Gdy w sierpniu rozgrywano w Lizbonie turniej finałowy poprzedniego sezonu, zapowiadano, że jego efekty sztaby szkoleniowe zobaczą po dwóch-trzech miesiącach. I faktycznie - uczestnicy portugalskiego Final Eight są szczególnie narażeni na kłopoty zdrowotne. Sprawdzili to i opisali dziennikarze francuskiego “L’Equipe”. Nie bez przypadku, bo medycy PSG mają od kilku tygodni ręce pełne roboty.
Piłkarze są pozbawieni werwy. I nie chodzi tylko o to, że terminarz nie jest ich sprzymierzeńcem. Ważną rolę odgrywa brak odpowiedniego odpoczynku śródsezonowego. Niektórzy tej tradycyjnej przerwy właściwie nie mieli i teraz płacą frycowe. Płacić je będą zresztą na przestrzeni całych rozgrywek 2020/21, bo kalendarz ani myśli wyhamować.
Doskonale wie o tym Juergen Klopp, który wściekł się po wczorajszym spotkaniu z Atalantą. Nie na podopiecznych z powodu porażki. Na angielską telewizję BT Sport. Wszystko przez ustalenie kolejnego ligowego spotkania Liverpoolu już na najbliższą sobotę, o wczesnej porze.
- Obawiam się to powiedzieć, ale myślę, że taki brak energii jak dzisiaj może przydarzyć się nie tylko nam, ale też innym drużynom. Wy, "BT Sport", moi drodzy przyjaciele, prosicie nas o grę w sobotę o 12:30 (13:30 czasu polskiego - przyp. red.). To prawie jak zbrodnia! - grzmiał zirytowany Niemiec. - W tej chwili interesuje mnie tylko to, że nikt nie jest kontuzjowany. Natychmiast rozpoczynamy regenerację - dodał.
Menedżer “The Reds” zwrócił uwagę na istotną rzecz. “Dzisiaj my, jutro inni”. Mistrzowie Anglii nie są ostatnią drużyną, która będzie miała podobne problemy. Zaraz w podobnej sytuacji mogą znaleźć się inne ekipy z europejskiej czołówki. Nawet monachijska maszyna Hansiego Flicka ostatnio przecież się zacięła, remisując w lidze z Werderem Brema. Salzburg też postawił Bayernowi trudne warunki.

Jest na co czekać, więc poczekamy

Z drugiej strony - jest na co czekać. Faza grupowa zaraz odejdzie w niepamięć. Prawdziwa rozgrywka zaczyna się przecież od 1/8 finału. Wielokrotnie zresztą spotykałem się w poprzednich latach z opinią, że coraz więcej kibiców po macoszemu traktuje zmagania w grupie, czekając na fajerwerki w fazie pucharowej. Sam raczej podchodziłem do tego z dużą rezerwą, pasjonując się rywalizacją od września do grudnia, ale w tym roku doskonale rozumiem krytyków i ich raczej lekceważący stosunek do sześciu grupowych kolejek. Piłkarzom też przyda się dwumiesięczna przerwa od Ligi Mistrzów. Ile można grać co trzy dni, gdy w dużej mierze miało się krótkie lub bardzo krótkie wakacje?
Tak jak kilka dni temu wszyscy chyba odetchnęli z ulgą, że nadszedł czas odpoczynku od wyskakującej z każdej lodówki reprezentacji Polski, tak i 9 grudnia powinniśmy cieszyć się z zakończenia fazy grupowej LM. A do tego czasu może krytycy i malkontenci dostaną za swoje. Ja, zaliczając siebie chwilowo do tego grona, nie obrażę się za pokazanie mi figi z makiem i wyprowadzenie z błędu. W końcu tutaj chodzi o futbol. A futbol jest jak narkotyk.

Przeczytaj również