Od brutala do gwiazdora Hollywood. Vinnie Jones rachował kości rywalom i kradł paszporty trenerom

Od brutala do gwiazdora Hollywood. Vinnie Jones rachował kości rywalom i kradł paszporty trenerom
s_bukley/shutterstock.com
Historia sportu zna masę zakapiorów, typków spod ciemnej gwiazdy, czy owiane złą sławą drużyny. W koszykówce tę grupę stanowili Gary Payton, Dennis Rodman, legendarni Bad Boys czy Portland Jailblazers. Pięściarstwo reprezentują chociażby Mike Tyson albo Ricardo Mayorga. Piłka nożna również posiada w swoich dziejach łotrów, siejących postrach w szeregach rywali. Naturalnie mowa o wimbledońskim „Crazy Gangu”, czyli chuliganach, których hersztem był twardy jak skała Vinnie Jones.
Gdy przeglądamy annały futbolu w poszukiwaniu boiskowych szumowin, na myśl przychodzą nam od razu zawodnicy pokroju Roya Keane’a, Erica Cantony, Paolo Montero lub Gennaro Gattuso. Jednak wymienieni gracze to pionki na szachownicy rzezimieszków, gdzie najważniejszą figurą jest facet o kryminalnych zapędach, a mianowicie Vinnie Jones. Ten brutal nigdy nie przebierał w środkach, wycinając oponentów wślizgami równo z wysokością murawy. Agresywny? To najłagodniejszy synonim nazwiska tego oprawcy.
Dalsza część tekstu pod wideo
O ile powszechnie wiadomo, że Vincent uprawiał jawną piłkarską gangsterkę, o tyle nie możemy pojąć, jak wdrażać w życie ów proceder sposobem tak bandycko-bezkompromisowym, często szyderczo uśmiechając się pod nosem. Spojrzenie, którym piorunował przeciwników oraz sędziów, zapewne nieraz sprawiało, że nie dali rady opanować drżenia łydek i mieli pełne portki. Jones nagminnie dopuszczał się aktów łamania futbolowych paragrafów, zaciekle walcząc za kolegów z drużyny, dzięki czemu zaskarbił sobie sympatię kibiców Wimbledonu, którzy wręcz pokochali jego nieokiełznany charakter.

Rekordzista

Miłośnicy piłki kopanej wręcz uwielbiają śledzić dane statystyczne, obliczać wartość zawodników na ich podstawie, czy obserwować rekordowe osiągnięcia. Vinnie też posiada w swoim dossier pewien dość niechlubny rekord, który ustanowił 21 marca 1991 roku, gdy występował w barwach Sheffield United w meczu przeciwko Manchesterowi City. Otóż, obejrzał żółtą kartkę zaledwie trzy sekundy od gwizdka inaugurującego zawody. Zuch!
Nadmieniamy, że na tym Jones nie zamierzał poprzestać, bowiem dzierży również palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o czerwony kartonik, który wynosi także trzy sekundy. Dawniej Usain Bolt został okrzyknięty najszybszym człowiekiem na naszej planecie, ale szczerze powiedziawszy przy rozjuszonym graczu o przydomku „The Axe”, jamajski sprinter wypada nad wyraz bladziutko. Po prostu spala się w blokach startowych, popełnia falstart na całej linii. Inna sprawa, że pochodzący z Watfordu pomocnik bez powodu, raptownie dostawał białej gorączki, czerwieniejąc ze złości jak flaga ZSRR, bo przecież raczej nie ze wstydu.

Mistrzostwo FA Cup

Jedna z najpiękniejszych historii w dziejach angielskiego futbolu miała miejsce 14 maja 1988 roku. Słynny stadion Wembley, finałowy pojedynek Liverpoolu z Wimbledonem w ramach Pucharu Anglii, faworytem ekspertów są oczywiście „The Reds”. Zanim jednak zespoły powąchały murawę, kilkanaście godzin wcześniej podopieczni trenera Bobby’ego Goulda wybrali się do pubu „Grapes and Fox”, gdzie tankowali w korpusy hektolitry złocistego trunku z wypełnionych po brzegi kufli, docinając sobie wzajemnie świńskimi dowcipami.
Nazajutrz żarty się skończyły, gdy ekipie z Plough Lane przyszło stanąć w szranki z rywalami z miasta Beatlesów. Jones już w tunelu prowadzącym na arenę zmagań sportowych wszczął awanturę, obrażając graczy Liverpoolu niecenzuralnymi epitetami. Podczas spotkania załoga „Crazy Gang” walczyła o każdy milimetr boiska, aż wreszcie udokumentowała hart ducha trafieniem. W 37. minucie meczu rzut wolny z lewej strony placu gry wykonywał Dennis Wise, a piłkę zatrzepotała w sieci po uderzeniu głową Lawriego Sancheza. Drużyna Wimbledonu nie dała sobie wydrzeć korzystnego rezultatu. Sensacja stała się faktem.
„Crazy Gang” z czyszczącym środek pola Vinniem Jonesem, posuwającymi się do stosowania nieprzepisowych metod Johnem Fashanu oraz Dennisem Wisem kompletnie zdominował Liverpool, który nie posiadał żadnych argumentów na ostry, i przede wszystkim skuteczny, futbol prezentowany przez zawodników Goulda. Rok później „The Axe” zmienił otoczenie, zaliczając trzy kluby w ciągu trzech lat, po czym powrócił do macierzystego Wimbledonu, by ostatecznie zawiesić buty na kołku w 1999 roku jako gracz QPR.

Klejnoty „Gazzy”

Średniowieczne skarbce wypełnione po brzegi szczerozłotymi dukatami, diamentami ze skazą cudownego szlifu, naszyjnikami ozdobnych i drogocennych pereł oraz resztą błyskotek są niczym w porównaniu z klejnotami, które stanowią atrybut mężczyzny. Odkąd sięgamy pamięcią, Paul Gascoigne, zwany również „Gazzą”, zawsze uchodził za faceta z jajami. Gość nie bał się twardej walki bark w bark na boiskach angielskiej Premiership, ale pewnego razu Vinnie Jones zapragnął za wszelką cenę zrabować nietykalny majątek Paula.
„The Axe” nie do końca miał równo ułożony sufit, a może to oznaka głębszego uczucia, które żywił do Gascoigne'a? Parafrazując klasyka: „Widzisz, Vinnie, coś narobił? Urwałeś kurze złote jaja!”. W każdym razie, Jones nie patyczkował się z przeciwnikami do tego stopnia, że był gotów pozbawić ich nawet męskości albo dokonać trwałych uszkodzeń okolic krocza. Powiedzenie, że wszystkie chwyty dozwolone nabiera tutaj całkiem dosłownego znaczenia.

Zaginiony paszport

Vinnie spędził nieco ponad rok, występując jako zawodnik londyńskiej Chelsea, ale do spółki z Dennisem Wisem uwielbiali płatać rozmaite figle. Pewnego razu, gdy zespół „The Blues” przebywał w Hiszpanii na obozie przygotowawczym do sezonu, Wise wdał się w otwartą przepychankę słowną ze Stanem Ternentem, ówczesnym asystentem menadżera drużyny, Iana Porterfielda. Między panami prawie doszło do wymiany ciosów.
Po zakończeniu zajęć treningowych wszyscy udali się na wspólną kolację, lecz także tam nie obyło się bez scysji. Podirytowany do granic możliwości „Wisey” nie wytrzymał ciśnienia, podniósł stolik, trzasnął nim z całej siły o podłogę, po czym wybiegł z restauracji. Ternent rzekł do Jonesa: „Dobrze ci radzę – lepiej naprostuj swojego kumpla, bo w przeciwnym wypadku zafunduję mu bilet lotniczy do domu”.
„The Axe” wrócił do hotelu, gdzie zauważył siedzącego nad barowym blatem Dennisa i zaapelował do niego o to, żeby wyluzował. Wise odparł: „Nie, to nie w porządku”. Vinnie, jak to miał w zwyczaju, szybko zaproponował vendettę: „No więc chodźmy do pokoju Stana i odzyskajmy sprawiedliwość”. Podeszli razem do recepcji, a Jones wypalił do obsługi, wskazując palcem na Dennisa: „To pan Ternent. Właśnie gdzieś posiał klucze od pokoju. Czy mogę prosić o zapasowy zestaw?”.
Kant się powiódł. Dodatkowo otrzymali od recepcjonisty paszport Stana, ponieważ wszyscy zostawiali wtedy dokumenty w recepcji. Oczy „Wiseya” rozpromieniały blaskiem jupiterów. Vincent już zdawał sobie sprawę, co się święci. Zagościli w progi pokoju Ternenta i zaczęli wynosić na balkon różne rzeczy: łóżko, ciuchy, telewizor, kredens. Komnata asystenta menadżera opustoszała w ciągu kilkunastu minut.
Następnie panowie wrócili do baru, wychylili kilka głębszych, kiedy nagle do hotelu wbił się ździebko podchmielony Stan wraz Gwyn Williams. Panoszy się po pijanemu i uroczyście obwieszcza, że chyba wyskoczy do kasyna. Zatem prosi o paszporty, pracownik wydaje Gwyn jej papiery, natomiast Stan wpada w furię, słysząc: „Panie Ternent, tutaj nie ma pańskiego paszportu”. Jones i Wise zalewali się przy barze przez około dwadzieścia minut.
Możecie sobie tylko wyobrazić, jak szczęka opadła Ternentowi, gdy zobaczył pusty pokój. Chłopaki z „Crazy Gangu” byli świadomi konsekwencji, które ich czekają, więc zaoferowali pomoc w szukaniu zaginionych rzeczy. Wreszcie zlitowali się nad Stanem, zajrzeli na balkon niczym bohaterzy, za moment znalazł się też paszport, zaś asystent Porterfielda zaprosił ich do knajpy i postawił w podzięce kilka piwek. Zawodnicy balowali w hotelu przez kolejne dwa dni. Trzeba przyznać, że zadzieranie z tym duetem to nierozsądny plan.

Walka z nowotworem

Nie wszystko złoto, co się świeci i nawet niesamowicie bogata kariera dziewięciokrotnego reprezentanta Walii znalazła się na wirażu. W 2013 roku lekarze medycyny zdiagnozowali u Jonesa nowotwór, a konkretnie czerniaka złośliwego. Od tamtej pory poddał się wielokrotnym zabiegom operacyjnym, aby pozbyć się najcięższej odmiany raka skóry.
- Kiedy lekarz powiedział, że mam raka skóry, pierwsza rzecz, o której pomyślałem, to: „Jak długo go mam?”. Potem milion rzeczy przeszło mi przez głowę. Nawet w kontekście największych oraz najgorszych „zabijaków” na boisku rak to mój najtrudniejszy i najstraszniejszy przeciwnik. Przeraża mnie życie z nim.
W podobnym czasie wykryto tę samą przypadłość u małżonki byłego zawodnika, Tanyi Terry, która zmarła w wieku 53 lat po długotrwałej walce z nowotworem. Zrozpaczony Jones pogrążył się w żałobie. Na temat trudnych chwil i ostatnim liście ukochanej do ich córki, Kayley, postanowił opowiedzieć po trzech miesiącach w programie telewizyjnym „Good Morning Britain”:
- Gdziekolwiek musiała zostać na noc, każdej nocy spałem w tym samym pomieszczeniu obok niej. Zawsze zadawała mi pytanie: „Zaopiekujesz się mną Vin, prawda?”. To było najtrudniejsze z tego wszystkiego, ponieważ po tylu lat okazało się, że nie jesteś w stanie dotrzymać obietnicy. Nie mogłem się z tym pogodzić. Znaleźliśmy list od Tans do Kayley, który nas bardzo umocnił na duchu. Napisała w nim: „Nie smuć, będę czekać na ciebie”. Wierzę w to. Mam teraz na co czekać.
Życzymy zdrowia, Panie Jones!

Przekręcone porachunki

Vinnie Jones zadebiutował na wielkim ekranie w produkcji, która podbiła serca fanów kinematografii. Obraz filmowy pt. „Porachunki” w reżyserii Guya Ritchiego okazał się hitem, a postać Big Chrisa, w którą wcielił się Vincent, przekonała nawet najbardziej zatwardziałych krytyków, że „The Axe” jest stworzony do filmów z kategorii komedii kryminalnych. Podziwiano charyzmę dawnego piłkarza, jego mimikę twarzy, gestykulację. Pomysł Ritchiego na wykorzystanie zdolności aktorskich Jonesa był strzałem w dziesiątkę.
Dwa lata po sukcesie produkcji słynny reżyser odpalił następną torpedę. „Przekręt” to popisowa rola Vinniego, który tym razem wyśmienicie odnalazł się w roli cyngla o pseudonimie „Kulozębny Tony”. Przy okazji partnerował na planie filmowym takim tuzom, jak: Brad Pitt, Jason Statham, Stephen Graham czy Benicio del Toro. Natomiast naznaczona już mianem kultowej przez środowisko aktorskie, jak również miłośników gatunku, scena w barze z udziałem Jonesa to maestria dla wszystkich kinomaniaków.
Vinnie Jones to bez wątpienia diabeł wcielony, ale potrafi ukazać też ludzkie oblicze. Jak mawiał Johan Cruyff: „Jeśli masz piłkę, to jako drużyna musisz sprawić, żeby boisko było najszersze jak się da. Gdy nie masz piłki, to musisz sprawić, by plac gry był jak najwęższy jak się da”. Nasz bohater doskonale wiedział, jakim sposobem zwężać przeciwnikom plac gry.
Mateusz Połuszańczyk
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Połuszańczyk , Mateusz Połuszańczyk
25 Mar 2020 · 20:54
Źródło: własne

Przeczytaj również