Od Mario Gomeza do Timo Wernera. Złotej kuźni talentów zazdroszczą im całe Niemcy

Sprowadzali dzieciaków wartych dziś grube miliony. Złotej kuźni talentów zazdroszczą im całe Niemcy
Anton_Ivanov/shutterstock.com, katatonia82/shutterstock.com
Serge Gnabry, Timo Werner, Joshua Kimmich, Antonio Rudiger, Bernd Leno. I kilkudziesięciu innych piłkarzy. Co ich łączy? Wszyscy na młodzieńczym etapie swojej kariery szlifowali umiejętności w Stuttgarcie. W każdym kraju można znaleźć klub spoza czołówki, który wyróżnia się niesamowitym zmysłem do ściągania, ogrywania i wypuszczania w świat piekielnie utalentowanych zawodników. Niemiecką kuźnią talentów jest właśnie VfB.
VfB, dla którego bieżący, zawieszony sezon to dopiero czwarty w historii poza Bundesligą. W latach 1977-2016 klub z południowo-zachodnich Niemiec ani razu nie opuścił szeregów najwyższej klasy rozgrywkowej. Dopiero ostatnie lata są dalekie od oczekiwań i przyzwyczajeń kibiców “Die Schwaben”. A przecież w pierwszej dekadzie XXI w. piłkarze grający w biało-czerwonych strojach zachwycali fanów częstą obecnością w czołówce ligi. Ukoronowaniem było sensacyjne mistrzostwo z 2007 r.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dziś Stuttgart balansuje na granicy 2. i 1. Bundesligi, ale za to może poszczycić się wyjątkowo sporą liczbą znanych zawodników, którzy pierwsze lub jedne z pierwszych kroków w futbolu stawiali właśnie u nich. Niektórzy z nich nawet nie zdążyli zadebiutować w pierwszym zespole VfB, ale z grona kilkudziesięciu graczy można wyselekcjonować jedenastkę, która miałaby potencjał na bycie solidną europejską drużyną.

Bramkarz: Bernd Leno

Obecny golkiper Arsenalu trafił do VfB jako jedenastolatek i sumiennie pokonywał kolejne szczeble juniorskiej kariery. Gdy był w odpowiednim wieku, został etatowym bramkarzem trzecioligowej drużyny rezerw. Spisywał się tam na tyle świetnie, że mógł powoli planować wymarzony debiut w Bundeslidze. I faktycznie, w wieku 19 lat po raz pierwszy pokazał się szerokiej publiczności… w barwach Bayeru Leverkusen. “Aptekarze” dostrzegli nieprzeciętne umiejętności młodziana, wypożyczyli go z VfB, a rok później kupili definitywnie. Leno w Stuttgarcie wyszkolił się na świetnego fachowca od bronienia, ale w barwach “Die Schwaben”... nigdy nie zadebiutował.

Lewy obrońca: Holger Badstuber

Badstuber, który za młodu grywał na lewej stronie defensywy, również pojawił się w VfB tuż po swoich jedenastych urodzinach. Należał do najbardziej utalentowanych dzieciaków w Niemczech. Nic więc dziwnego, że na młokosa parol zagiął Bayern. Monachijczycy już po dwóch latach namówili Holgera na rozwijanie swoich umiejętności w stolicy Bawarii. 31-letni dziś Niemiec w 2017 r., po piętnastu latach rozłąki, wrócił do Stuttgartu, po tym jak jego kariera została zniszczona przez ciągłe kontuzje. Bez notorycznych problemów ze zdrowiem i wiecznego pecha byłby dziś zapewne w zupełnie innym miejscu. Gdyby nie zaś czujne oko skautów VfB, na przełomie wieków mógłby wcale nie wypłynąć na szerokie wody.

Środkowy obrońca: Antonio Rudiger

Defensor Chelsea w wieku piętnastu lat trafił do Borussii Dortmund, ale nigdy nie dostał w klubie z Zagłębia Ruhry prawdziwej szansy i przeniósł się do Stuttgartu. Tam poznali się na jego talencie, a Antonio wyrósł na czołowego niemieckiego obrońcę. Najpierw pobierał szlify w zespole rezerw, kilkanaście miesięcy później został podstawowym stoperem VfB. Niemcy mogą tylko żałować, że zanim rosły zawodnik trafił za gigantyczne pieniądze do Chelsea, sprzedali go do Romy za “zaledwie” 9 mln euro. Biorąc jednak pod uwagę wyłowienie go za darmo z juniorów Borussii, i tak był to udany interes. A bez regularnej gry w barwach “Die Schwaben” nigdy by tyle nie osiągnął.

Środkowy obrońca: Thilo Kehrer

Skauci VfB wyłowili utalentowanego chłopaka z młodzieżowej drużyny leżącego nieopodal Reutlingen. Niespełna 13-letni Thilo otrzymał życiową szansę na rozwój i bez wahania przyjął propozycję ze Stuttgartu. W meczach juniorskich prezentował się na tyle dobrze, że zwrócił uwagę większych niemieckich klubów i po trzech latach zmienił barwy klubowe. Batalię o zdolnego nastolatka wygrało Schalke, które później sprzedało go do PSG za prawie 40 mln euro.

Prawy obrońca: Jeremy Toljan

Toljan, który formalnie jest piłkarzem Borussii Dortmund, a ostatnio z powodzeniem występował na wypożyczeniu w Sassuolo, trafił do Stuttgartu na zasadzie przepływu graczy między dwoma klubami z tego samego miasta, które znacznie różni poziom sportowy. 15-letni Jeremy zamienił Stuttgarter Kickers na VfB i stanowił ważny element zespołu do lat 17. Szybko wpadł w oko ludziom Ralfa Rangnicka, twórcy potęgi Hoffenheim. W lipcu 2011 r. podpisał kontrakt z “Wieśniakiami”, którzy zapłacili za niego około pół miliona euro. Samego Rangnicka zaraz w Hoffenheim nie było, ale Jeremy na tyle zbudował swoją pozycję w ciągu kilku lat gry, że trafił do BVB. I choć od ponad roku jest wypożyczany, na pewno jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.

Środkowy pomocnik: Sebastian Rudy

Rudy to kolejny przykład znakomitego lokalnego skautingu VfB. Trzynastoletniego Sebastiana wypatrzono w niewielkim klubie SV Zimmern, którego siedziba mieści się niespełna godzinę drogi od Stuttgartu. Niemiec wzorowo przeszedł przez kolejne juniorskie zespoły, a ostatnie szlify pobierał, tak jak Leno czy Rudiger, w trzecioligowych rezerwach. W Bundeslidze zadebiutował na początku sezonu 2008/2009. W kolejnej kampanii jego pozycja zyskała na znaczeniu, co skłoniło Hoffenheim do wyłożenia za niego 4 mln euro. Lata udanej gry w barwach “Wieśniaków” pozwoliły mu na dość regularne występy w kadrze narodowej i transfer do Bayernu. Bawarii jednak nie podbił, a po roku w Schalke wrócił do Hoffenheim. Kto wie, może i do Stuttgartu też zawita ponownie? W seniorach VfB jego licznik zatrzymał się zaledwie na 29 meczach.

Środkowy pomocnik: Joshua Kimmich

Kimmich to flagowy produkt akademii VfB i jeden z jego najlepszych wychowanków. Jako mały chłopiec kopał piłkę w Boesingen, innej miejscowości położonej w bliskiej okolicy Stuttgartu. Do “Die Schwaben” przeniósł się w wieku 12 lat, ale po kilku latach w młodzieżowych zespołach nie zdołał nawet zadebiutować w rezerwach, bo za pół miliona euro wykupił go RB Lipsk. “Byki” szukały utalentowanych piłkarzy, którzy mieli pomóc im w błyskawicznym awansie do Bundesligi. Kimmich rozegrał w Lipsku dwa pełne sezony, najpierw na trzecim, a następnie drugim poziomie rozgrywkowym.
Niemcy dowiedzieli się, że mają do czynienia z wyjątkowo dobrze rokującym zawodnikiem. A w takich sytuacjach zwykle do gry wchodzi Bayern. I faktycznie, Stuttgart skorzystał z opcji odkupienia Joshuy za 1,5 mln euro i błyskawicznie sprzedał go do Bawarii. Otrzymane wówczas 8,5 mln euro stanowiło przecież prawie sześciokrotną przebitkę, ale z perspektywy czasu w VfB mogą żałować, że nie udało im się ubić lepszego interesu. Dziś Kimmich, bez cienia przesady, to topowy niemiecki piłkarz i europejska czołówka, czy to na prawej obronie, czy to w środku pola.

Środkowy pomocnik: Sami Khedira

O ile kilku wyżej wymienionych wychowanków zwykle trafiało do VfB po ukończeniu dziesiątego roku życia, o tyle obecny piłkarz Juventusu założył koszulkę Stuttgartu jako ośmiolatek. Gdy w barwach “Die Schwaben” zdobywał pierwsze bramki, Thilo Kehrera nie było jeszcze na świecie. Sami to wzór dla wszystkich młodych adeptów akademii VfB. Grał tutaj piętnaście lat, przebrnął przez niemal każdy szczebel juniorskiej kariery, kształcił się w rezerwach, zadebiutował w pierwszym zespole, został jego pierwszoplanową postacią, a na deser trafił do Realu Madryt. Modelowa droga na szczyt. Każdy chłopak, który dziś z ogromnym przejęciem zakłada czerwono-białą koszulkę, może brać z niego przykład.

Lewy napastnik: Serge Gnabry

Dzisiejszy gwiazdor Bayernu to kolejny gracz, którego pośród tysięcy utalentowanych dzieciaków wyłowili czujni jak ważka skauci VfB. Dziesięcioletni Serge otrzymał życiową szansę treningów w profesjonalnej, poważnej akademii i powoli robił kolejne kroki naprzód. Tak jak obecnie, tak i jako nastolatek grał w drużynie wspólnie z Kimmichem, ale jego droga do Monachium była znacznie bardziej wyboista. Nigdy nie spełnił nadziei, jakie pokładali w nim włodarze, trenerzy i kibice Arsenalu, do którego trafił po sześciu sezonach w juniorach Stuttgartu. Gdy nie szło mu na wypożyczeniu w West Bromie, zrozumiał, że najlepszym wyjściem jest powrót do Niemiec. A tutaj poszło jak z płatka. Rok w Bremie, rok w Hoffenheim, zaufanie Joachima Loewa i błyskawiczny awans na niemal pierwszoplanową postać Bayernu.

Prawy napastnik: Timo Werner

Wśród zawodników wybranych przez nas do tej jedenastki, to Timo Werner zaczął treningi w VfB najwcześniej, bo już jako sześciolatek. Wierzono w niego na tyle, że z młodzieżowej drużyny dostał bezpośredni awans do pierwszego zespołu. Ominęła go gra w rezerwach. Traktowano go jak kurę znoszącą złote jaja. Debiutancki sezon w Bundeslidze zakończył z trzydziestoma występami na koncie, uzbierał prawie dziesięć punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. W kolejnym spuścił z tonu, a w Stuttgarcie zaczęli się zastanawiać, czy ich diament nie za szybko został rzucony na głęboką wodę. Timo odszedł do Lipska po następnym, niezłym sezonie 2015/2016 (sześć goli, cztery asysty) i dopiero tam wyrósł na gwiazdę światowego formatu.

Środkowy napastnik: Mario Gomez

Żywa legenda i wciąż aktualny napastnik “Die Schwaben” po raz pierwszy oficjalnie założył koszulkę VfB w wieku szesnastu lat. Choć jest tylko o rok starszy od Samiego Khediry, to spotkali się ze sobą dopiero na ostatniej prostej przed awansem do pierwszego zespołu. 19-letni Mario był tak skuteczny w rezerwach, że choć nie był jeszcze oficjalnie członkiem “jedynki”, to już dostawał szanse gry w Bundeslidze. A jak to mówią, reszta jest historią. Bramki Gomeza dały Stuttgartowi tytuł mistrzowski w 2007 r., a samemu piłkarzowi stałe miejsce w klubowych annałach. Snajper odszedł do Bayernu w 2009 r. za rekordowe 30 mln euro, a do “domu” wrócił zahaczając jeszcze o Florencję, Stambuł i Wolfsburg. I choć zbliża się do 35. urodzin, to dalej strzela. W zawieszonych rozgrywkach sześć razy wpisywał się na listę strzelców. Przez całą karierę zdobył dla VfB ponad setkę goli. Fenomen i ulubieniec publiczności na Mercedes-Benz Arena.
***
Obecnie juniorzy VfB mają minimalnie słabszą sytuację, bo rezerwy, które dla wielu późniejszych asów służyły jako poligon doświadczalny, grają zaledwie na piątym poziomie rozgrywkowym. W dobie wypożyczeń nie jest to jednak żaden poważny problem. Akademia Stuttgartu może stanowić wzór dla wielu zamożniejszych niemieckich ekip. A choć klub nie ma wielkich perspektyw na stałą obecność w gronie czołowych drużyn Bundesligi, to dla Fußballu wykonywał i wykonuje znakomitą robotę. Wyżej wymienieni piłkarze są tego najlepszym przykładem.
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również