Tak Legia Warszawa ma zagrać z Florą. Michniewicz szykuje ofensywne uderzenie. Zanosi się na zmianę w ataku

Tak Legia ma zagrać z Florą. Czesław Michniewicz szykuje ofensywne uderzenie. Zanosi się na zmianę w ataku
Jordan Krzeminski/Legionisci.com/PressFocus
Legia zagra dziś z Florą Tallin. Mistrzowie kraju po wyeliminowaniu Bodo/Glimt w I rundzie eliminacji Ligi Mistrzów złapali sporo pewności siebie i spokoju. W międzyczasie jednak po raz ósmy z rzędu nie potrafili zdobyć Superpucharu Polski i w sobotę przegrali w karnych z Rakowem Częstochowa. Ale jeśli przejdą Estończyków, to zapewnią sobie przynajmniej udział w Lidze Konferencji. Sprawdziliśmy, co słychać w warszawskim obozie.
Choć legioniści zrobili dopiero pierwszy krok, by wrócić do gry w Europie, ich awans do II rundy eliminacji to spory sukces. Po wylosowaniu mistrzów Norwegii w klubie panował emocjonalny rollercoaster. Od strachu przed porażką na starcie, aż po głębokie przekonanie, po bardziej wnikliwej analizie, że można. Najważniejsza była przemiana u piłkarzy - na kilka dni przed pierwszym spotkaniem uwierzyli w swe siły. Kolosalną rolę odegrali tu trenerzy, którzy znakomicie rozpracowali taktycznie rywali i odpowiednio nastawili podopiecznych. Tak też może być i tym razem, przeciwko Florze Tallin.
Dalsza część tekstu pod wideo

Ulga

Mimo zwycięstwa w Norwegii, przed rewanżem przy Łazienkowskiej panowała lekka nerwowość. Zniesienie przepisu o promowaniu bramek na wyjeździe sprawiło bowiem, że do dogrywki w Warszawie mógł doprowadzić jeden błąd, a jak wiadomo te przytrafiały się zawodnikom dość regularnie. Podstawą było więc nie dopuścić do straty bramki, odsunąć rywala od niej. Ten plan nie wypalił, Norwegowie przesunęli grę na przedpole pola karnego Artura Boruca. Drużyna jednak nie pękła, otrząsnęła się, a potem zaczęła realizować założenia i pewnie wygrała rewanż. W gabinetach przyjęto to z dużą ulgą. Awans odebrano jako potwierdzenie słuszności drogi, którą klub obrał niemal rok temu. Została więc jedna przeszkoda do realizacji celu minimum, czyli gry w Lidze Konferencji. Mistrz Estonii nie wydaje się być trudniejszym niż Bodo/Glimt. W drużynie nie ma jednak miejsca na rozprężenie. Trenerzy mocno dbają, by do tego nie doszło i takich oznak, według naszych informacji, nie widać. Zespół wydaje się być świadomy stawki, o jaką gra.
- Bardzo chcemy wygrać z Florą u siebie, najlepiej przynajmniej dwiema bramkami, tak by uniknąć ryzyka nerwowych sytuacji w rewanżu - słyszymy.

Uwaga

Mecz o Superpuchar był w Warszawie traktowany jako ten, który musiał się odbyć. I choć usłyszeliśmy klasyczne zapewnienia, że oczywiście Legia chce tego trofeum - potwierdzał to też Czesław Michniewicz na przedmeczowej konferencji - i nie ma mowy o odpuszczaniu, to trudno było w nie uwierzyć. W Legii tego typu słowa padają od dawna właściwie co roku. Tymczasem “Wojskowi” ostatni raz triumfowali w takim spotkaniu aż 13 lat temu. Powody były różne, ale najczęściej te porażki wynikały w dużej mierze z podejścia legionistów, którzy mieli na głowie eliminacje europejskich pucharów i nie uśmiechało im się szczególnie angażować w walkę o Superpuchar. Tak samo było teraz. Porażka nieszczególnie zmartwiła legionistów. Cała uwaga w klubie skupiona jest na II rundzie eliminacji.
W piątek trener Michniewicz wysłał kamerzystę do Estonii, by nagrał mecz Flory zgodnie z wytycznymi, jakie otrzymał od sztabu. Coach Legii w nocy ze środy na czwartek mówił w “Kanale Sportowym”, że jeszcze nic nie wie o Estończykach. Teraz sytuacja się już zmieniła.
- To dobry, bardzo doświadczony zespół. Grają długo ze sobą w klubie i reprezentacji. Są groźni przy stałych fragmentach gry i zorganizowani w obronie, dzięki czemu tracą mało bramek - usłyszeliśmy u trenerów, gdy zapytaliśmy o silne strony Flory.
Sztab bardzo precyzyjnie rozpisał zawodnikom wady i zalety rywala, a na bazie pozyskanych informacji przygotował plan na pierwsze spotkanie. I z tego co słyszymy, to legioniści chcą mocno zaatakować już od początku, tak by nie dać złapać gościom oddechu. Zespół ma zostać ustawiony ofensywnie, z dwoma napastnikami: robiącym furorę Mahirem Emrelim i królem strzelców Ekstraklasy Tomasem Pekhartem, i zagrać w zestawieniu 1-3-4-1-2. Miejsce w składzie prawdopodobnie straci Bartosz Slisz, który od paru miesięcy ma problem nie tylko z wejściem na wyższy poziom, ale i utrzymaniem formy.

Ból głowy

Legia jest zdecydowanym faworytem dwumeczu z Florą. Dysponuje bowiem zespołem napędzonym dwoma zwycięstwami w eliminacjach nad trudnym rywalem, które, jak się mówi w Książenicach, dużo ważą i wiele piłkarzom dały. Do tego obecnie Michniewicz ma do dyspozycji bardzo szeroką kadrę. Latem do klubu przyszło aż sześciu nowych piłkarzy, a nikt z podstawowych graczy nie odszedł. Przygotowania wprawdzie zaczęły się w bardzo okrojonym składzie, kilku zawodników doszło przecież relatywnie niedawno, toteż dopiero teraz możemy mówić o prawdziwej rywalizacji o wyjściowy skład. Nowi legioniści dochodzą do wysokiej formy i mimo że część z nich nie jest jeszcze gotowa na 90 minut, to trener będzie mógł już z nich skorzystać w określonym wymiarze czasowym. Z tego, co słyszymy, każdy nosi swoją buławę w plecaku i tylko ciężka praca jest nagradzana miejscem na boisku, czego największy beneficjent to Mateusz Hołownia.
Jak mówią w Legii, Czesław Michniewicz nabawił się bólu głowy i to takiego, który chciałby mieć każdy szkoleniowiec - ma kłopot bogactwa. Nie dotyczy on jednak pozycji lewego wahadłowego i środkowych pomocników. Tutaj trenerzy domagają się uzupełnienia kadry, zwłaszcza w realnie rysującej się perspektywie gry co trzy dni przynajmniej do końca roku i prawdopodobnych ubytków kadrowych. Nie zmienia to faktu, że Legia przystępuje do pierwszego spotkania z mistrzem Estonii w znakomitej sytuacji personalnej, z odrobionymi lekcjami ze znajomości rywala, ale i skoncentrowana, z pokorą. Słyszymy:
- To trudniejszy rywal niż się wielu wydaje. Przygotowania, plany, a wszystko i tak zweryfikuje boisko.
***
Prognozowany skład Legii na mecz z Florą:
Boruc - Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia - Juranović, Martins, Kapustka, Mladenović - Luquinhas - Emreli, Pekhart

Przeczytaj również