On ma rządzić na Camp Nou. "Gra jak połączenie Xaviego i Iniesty"

On ma rządzić na Camp Nou. "Gra jak połączenie Xaviego i Iniesty"
Screen
Kilka miesięcy temu marzył jedynie o tym, aby zadebiutować w rezerwach Barcelony. Dziś staje się coraz ważniejszym elementem pierwszego składu seniorów i rewelacją tego sezonu La Liga. Oto Pablo Paez Martin Gavira. Gavi.
16 lat, 11 miesięcy i 16 dni - w takim wieku pomocnik zanotował debiut w pierwszej drużynie "Dumy Katalonii". W XXI w. młodsi w momencie stawiania pierwszych kroków w Barcelonie byli jedynie Leo Messi i Ansu Fati. Gavi, podobnie jak nowa "dziesiątka" na Camp Nou, wyróżnia się piłkarską dojrzałością i kompletną odpornością na presję. Chociaż w sklepie nie mógłby legalnie kupić piwa, a jego rówieśnicy przygotowują się do testów z wiedzy o dziełach Cervantesa, on bez cienia wątpliwości wkracza do pierwszego składu w stolicy Katalonii.
Dalsza część tekstu pod wideo

Śladami Xaviego i Iniesty

- Gavi jest trzecim debiutantem w tym sezonie po Nico Gonzalezie i Yusufie Demirze. Z tej trójki z pewnością najbardziej utalentowanym. Wielu zauważa, że gra jak połączenie Xaviego, jeśli chodzi o kontrolę piłki i Iniesty, kiedy prowadzi ją między liniami - pisał na łamach "La Vanguardia" ceniony kataloński dziennikarz, Lluis Canut.
Gavi trafił do Barcelony w wieku 11 lat. Skauci dostrzegli go na jednym z turniejów młodzieżowych i natychmiast złożyli ofertę dołączenia do La Masii. Dysponował talentem wobec, którego nie można było przejść obojętnie. Diament wśród pozłacanych koralików. A pozostali łowcy głów z największych hiszpańskich potęg również nie zamierzali długo czekać.
- Mieliśmy jeszcze oferty z Realu i Atletico. Ale nawet nie pojechaliśmy do Valdebebas, ani do Atletico. Gavi wiedział, gdzie chce iść - wyznał na antenie "Cadena Ser" jego ojciec, Pablo Gavira Sr.
W młodzieżówkach Betisu Gavi potrafił strzelić 96 goli w sezonie. Ale w stolicy Katalonii prędko odkryto, że nie będzie on nowym wcieleniem Fernando Torresa, ani Davida Villi. Zmieniono mu pozycję, cofając najpierw na pozycję "dziesiątki", później środkowego pomocnika. Chociaż zmysł strzelecki nadal w nim drzemie, o czym pięć lat temu boleśnie przekonała się cantera Realu Madryt. Pewnie ten 12-latek nie przypuszczał wtedy, że już w 2021 roku zdoła zaliczyć pierwsze występy w seniorach "Blaugrany".
- Jest niezwykle uzdolniony technicznie. Podjęcie odpowiedniej decyzji zajmuje mu ułamki sekundy. Jest też w stanie z powodzeniem improwizować na boisku. Bardzo trudno znaleźć gracza z takimi umiejętnościami i szybkością myślenia - ocenił na portalu "Goal" Franc Ortiga, jeden z jego trenerów w akademii Barcelony.
- Nie był typowym piłkarzem z DNA "Barcy". Ale w jego grze widać magię. Do tego jest w pozytywnym znaczeniu bezczelny na boisku, nie boi się pokazywać swojego talentu. Zwykle trenerzy uczą młodych zawodników, w tym przypadku można powiedzieć, że to Gavi uczył nas - dodał Carlos Martinez, kolejny szkoleniowiec drużyn młodzieżowych w mieście Gaudiego.
Pomocnik błyskawicznie przedzierał się przez kolejne szczeble w La Masii. W wieku 15 lat zgłosił się po niego Manchester City. Klub z Etihad oferował większe pieniądze i perspektywy bliższego lub dalszego debiutu pod czujnym okiem Pepa Guardioli. Gdy Gavim targały poważne rozterki, na prywatną rozmowę zaprosił go Patrick Kluivert, który wówczas był członkiem dyrekcji sportowej Barcelony. Legendarny napastnik uświadomił nastolatkowi, ile znaczy możliwość podążenia śladami takich graczy, jak Xavi, Iniesta czy Leo Messi. Gavi podpisał wtedy nowy kontrakt i temat odejścia nigdy więcej się nie pojawił.

Nastoletni weteran

Gavi nigdy nie miał problemu z rywalizacją przeciwko starszym zawodnikom. W wieku 16 lat przeskoczył z drużyny U-17 do U-19. W tym samym sezonie zadebiutował w Barcelonie B, rezerwach pierwszej drużyny. Wydawało się, że w bieżących rozgrywkach jego sufitem będzie gra na poziomie trzeciej ligi. Po pierwszych treningach pod okiem Ronalda Koemana okazało się, że do rezerw już nigdy nie wróci. Zawodników z takimi umiejętnościami potrzeba w pierwszej drużynie na Camp Nou.
Największą zaletą Gaviego jest pokaźna szerokość wachlarza jego umiejętności. Od dzieciństwa miał ciąg na bramkę, więc w Barcelonie skupiono się, aby udoskonalić jego technikę i grę na małej przestrzeni. Sam pomocnik wiele czasu poświęca na swoje przygotowanie fizyczne. Można stwierdzić, że nie chce być drugim Riquim Puigiem, który wyróżniał się wyszkoleniem technicznym, ale w starciu z seniorami wygląda jak uczeń 1C, co pomylił sale i przyszedł na WF do klasy maturalnej. Tymczasem Gavi, chociaż nie imponuje wzrostem, choćby w ostatnim spotkaniu z Levante wygrał wszystkie pojedynki powietrzne. W klubowej hierarchii przeskoczył zresztą o pięć lat starszego Puiga.
Już w presezonie widać było, że piłkarz, który 5 sierpnia skończył dopiero 17. urodziny, na boisku prezentuje się niczym stary wyjadacz. Oczywiście, Stuttgart czy Girona nie są największym możliwym sprawdzianem umiejętności. Jednak na tle partnerów z zespołu, znacznie starszych i bardziej doświadczonych, Gavi po prostu brylował. Warto zaznaczyć, że nie jest to gracz, który sili się na tanie efekciarstwo. Jeśli nie ma takiej potrzeby, wychowanek Barcelony nie będzie na siłę wdawał się w dryblingi, ośmieszając rywali. Ojciec Gaviego przyznał, że jednym z idoli jego syna był Isco. Zawodnik Barcelony na szczęście nie przejął od pomocnika Realu szkodliwego nawyku do holowania piłki, bezsensownych kółeczek. On wie, kiedy warto wdać się w pojedynek, kiedy lepiej napędzić akcję podaniem. W dodatku nie zjada go presja. Dla przykładu Yusuf Demir grał znakomicie podczas pretemporady, ale ostatnio nieco wyhamował. Gaviemu nie robi różnicy, czy uczestniczy w sparingu, czy spotkaniu jednej z najbardziej konkurencyjnych lig świata. Wystarczyło parę tygodni, aby ten styl przypadł do gustu Memphisowi Depayowi, jednej z gwiazd w obecnym składzie "Barcy".

Przyszłość jest teraz

Już w drugim spotkaniu na poziomie La Liga Gavi zanotował pierwszą asystę. Jego zagranie do Ronalda Araujo zmniejszyło rozmiary kompromitacji w domowym spotkaniu z Granadą. W dwóch następnych meczach 17-latek wychodził na murawę w pierwszym składzie. I znów czarował, błyszczał, nie wyglądał na zawodnika, który przyszedł na świat, gdy Grecy wychylali uzo, świętując zdobycie mistrzostwa Europy. To szalone, że piłkarz, który urodził się dwa miesiące przed debiutem Leo Messiego w Barcelonie, sam już zaczyna pisać swoją historię na Camp Nou.
Gavi stanowi światełko w barcelońskim tunelu, gdzie zabrakło na rachunki za prąd. Ten sezon nie będzie łatwy z perspektywy kibica "Blaugrany". Przy obecnym składzie walka o jakiekolwiek trofea graniczy z cudem. Ale nawet w tak tragicznej sytuacji trzeba szukać pozytywów. Przy ogólnej szarzyźnie kolorytu rozgrywkom nadadzą młodzi i uzdolnieni wychowankowie, którzy z pewnością dostaną wystarczającą liczbę minut. Drużynie prowadzonej (jeszcze) przez Ronalda Koemana przydarzą się remisy, przydarzą bolesne porażki. Jednak to wszystko zaprocentuje w przyszłości. Nie ma lepszego sposobu na wyjście z kryzysu finansowego, sportowego i instytucjonalnego, niż stawianie na młode perły z akademii. To nie w odrodzeniu Philippe Coutinho czy Ousmane'a Dembele cules powinni szukać nadziei. Siłą Barcelony była, jest i przykłady Gaviego lub Ansu Fatiego pokazują, że nadal będzie La Masia.
- Jestem najszczęśliwszym chłopcem na świecie. Dzisiaj udało mi się zrealizować jedno z największych marzeń. Przed meczem tysiące myśli krążyło mi po głowie. Ale wyszedłem na boisko i zrobiłem, co mogłem, by pomóc drużynie - tak Gavi skomentował swój oficjalny debiut.
Na Camp Nou mamy małe zjawisko dèjà vu. Rok temu też w Barcelonie pojawił się pomocnik, który miał grać w rezerwach, ale kilkoma występami ugruntował sobie pozycję w pierwszym składzie. Teraz to półfinalista mistrzostw Europy i medalista olimpijski. Oby jednak Gavi nie stał się nowym Pedrim, drugim Iniestą, czy następnym wcieleniem Xaviego. Niech Gavi pozostanie Gavim. I to wystarczy, by został zapamiętany przez kibiców Barcelony i fanów futbolu na najwyższym poziomie.

Przeczytaj również