Oni nie zdali egzaminu z Holandią. Biało-czerwony bus bez kierowcy. "To nie jest poziom reprezentacji"

Oni nie zdali egzaminu z Holandią. Biało-czerwony bus bez kierowcy. "To nie jest poziom reprezentacji"
Mateusz Porzucek PressFocus
Na 180 minut wspólnej gry przed MŚ w Katarze reprezentacja Polski największe kłopoty ma w środku pomocy. Przeciwko Holandii Krychowiak i Linetty sprawili, że nasza gra prowadziła donikąd. Dlaczego było aż tak źle?
Wyglądało na to, że po szerokiej selekcji Czesława Michniewicza podczas poprzednich zgrupowań, we wrześniu pozostaną jedynie drobne poprawki. Nikt raczej nie oczekiwał zdetronizowania Holandii, ale pokazania, że mamy pomysł na grę z silniejszą reprezentacją. Niestety, na Narodowym zobaczyliśmy jeden, wielki chaos, za który w głównej mierze odpowiadał środek pomocy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Krychowiak kulą u nogi

Wyszliśmy na spotkanie przeciwko Holandii z Grzegorzem Krychowiakiem, który był najgłębiej ustawionym środkowym pomocnikiem. Nie odmawiam mu zasług i motywacji, zawsze się stara i chce dać kadrze ile może. Problem w tym, że to, co ma najlepsze, już od dłuższego czasu nie wystarcza na poziom reprezentacyjny. A już na pewno nie na Holandię, gdzie w centralnej strefie boiska zmierzyć się musiał np. z Frenkiem de Jongiem, którego zwrotność i umiejętność wyjścia z piłką spod presji rywala jest na światowym topie. Zawodnik Barcelony mógłby przebiec półmaraton przed meczem, a nadal byłby zbyt szybki dla Krychowiaka.
Jedyne, co mógł dać naszej drużynie pomocnik Al-Shabab, to podanie wsteczne albo wzdłuż szerokości boiska. Jak już próbował zagrać do przodu z pierwszej piłki, to często robił to niechlujne. Z kolei, gdy chciał przyjąć futbolówkę i podprowadzić ją do przodu, to Louis van Gaal mógł tylko się cieszyć, bo dogonienie byłego pomocnika Sevilli nie było dla jego podopiecznych trudnym wyzwaniem. Szczyt możliwości “Krychy” stanowiło zastawianie piłki i wywalczenie rzutu wolnego… 50 metrów przed bramką przeciwnika. To cenna umiejętność, która od czasu do czasu przydaje się, by uspokoić sytuację boiskową. Problemem było to, że “zastawka pod faul” była głównym przepisem na grę reprezentacyjnego weterana.

Linetty nie dał argumentów

Obok Krychowiaka wystąpił Karol Linetty. Piłkarz Torino miał pomagać mu w odbiorze i uzupełniać braki kolegi w przekazaniu piłki do wyżej ustawionych Szymańskiego i Zielińskiego, bądź wykorzystywać wahadła w postaci Zalewskiego czy też Frankowskiego. Osobiście wierzyłem, że Linetty podoła zadaniu. W końcu zaczął regularnie grać w Torino i dawało to podstawy do optymizmu. Wątpliwości miał z kolei przed meczem Bożydar Iwanow, który w czwartkowym “Sportowym Poranku” na naszym kanale Youtube stwierdził:
- To jest dla mnie trochę piłkarz - zagadka. Nigdy do końca nie mam gwarancji czego się po nim spodziewać, widząc go na boisku. Bo to jest chłopak, któremu brakuje regularności, chociażby jeśli chodzi o dyspozycję. To zawodnik, który w swoim klubie ma pełnić rolę “pomocnika” innych, a nie grać pierwsze skrzypce. (...) Wydaje mi się, że partnerowanie Krychowiakowi to logiczna teza. Chociaż ja, jeśli chodzi o walory czysto piłkarskie plus intensywność, wyżej cenię Klicha.
Występ Linettego oddaje akcja z 27. minuty, kiedy Szczęsny złapał piłkę po dośrodkowaniu Depay’a. Podał naprędce do Linettego, licząc, że ten mając dużo wolnej przestrzeni przed sobą i większość rywali za plecami, rozkręci groźny kontratak. Co zrobił? Zwolnił, zaczął robić kółko z piłką wokół własnej osi, aż ostatecznie Holendrzy dokonali skutecznego przechwytu.

Świetny Zieliński i usprawiedliwiony Szymański

Piotr Zieliński zagrał bardzo dobre zawody jak na warunki, które stworzyli mu koledzy ze środka pomocy. Miał za zadanie razem z Szymańskim obudować Roberta Lewandowskiego. Kreować ruch wokół napastnika Barcelony i dostarczać mu piłkę. Tak jednak nie było, choć to nie zmienia pozytywnej oceny piłkarza Napoli. To on oddał niezły strzał w pierwszej połowie, po nieczystym i trudnym do przyjęcia - brak zaskoczenia - podaniu Krychowiaka.
Z upływem minut Zieliński, pod wpływem piłkarskiej indolencji Krychowiaka i Linettego, zaczął coraz częściej schodzić przed środkowych obrońców. Robił to z konieczności, co pomagało w przeniesieniu piłki na połowę rywala, na której siłą rzeczy brakowało czasami samego Zielińskiego. I tak w ten sposób w 11. minucie pomocnik Napoli podał z głębi boiska do Zalewskiego, a ten w swoim stylu przekazał ją na wolne pole. Za linię holenderskiej obrony wbiegał wtedy Szymański, który ostatecznie został powstrzymany przez Timbera. Także w 37. minucie dzięki błyskotliwości “Ziela” udało się wyprowadzić akcję, którą niezłym strzałem w kierunku dalszego słupka wykończył Zalewski. Popisową akcją piłkarza Napoli było zaś podanie na prawe skrzydło, które otworzyło Frankowskiemu okazję na zagranie do Milika, który zepsuł stuprocentową szansę bramkową.
A Sebastian Szymański? Trudno mieć do niego pretensje. Rzecz jasna nie zaliczy tego meczu do najbardziej udanych. Każdy jednak widział, że największy problem tkwił w dwójce stojącej za nim i Zielińskim. Krychowiak i Linetty zawiedli jako centrum dystrybucji piłki w naszej drużynie. Nie było połączenia między obrońcami, a ofensywnymi pomocnikami i Lewandowskim.

Brak współpracy i frustracja

Należy też podkreślić, że bardzo słaby mecz zagrał duet Kamil Glik i Jan Bednarek. Generalnie wyprowadzenie piłki było na niskim poziomie, ale nie wynikało to tylko z ich winy, ale także braku wsparcia ze strony środkowych pomocników, którzy notorycznie nie pokazywali się “do gry” i nie dawali opcji do podania.
Zaś ze strony Roberta Lewandowskiego widzieliśmy dużo frustracji. Prawie nic nam się nie udawało. A gdy tylko pojawiło się cokolwiek pozytywnego, ten bił brawo jak rodzic dziecku uczącemu się chodzić. Kapitan reprezentacji Polski ma prawo być wściekły, nie można odmówić mu ambicji i chęci pomocy drużynie, ale amplituda w poziomie gry naszych zawodników jest podobna jak między temperaturą w klimacie równikowym, a okołobiegunowym.

Co dalej?

Przed selekcjonerem ogromny dylemat. Szukać dalej nowych rozwiązań za pięć dwunasta przed mundialem czy też jednak nie dokonywać nerwowych ruchów i próbować wykrzesać maksimum z tego, nad czym pracowano od początku roku? Jedynym argumentem za dalszym stawianiem na Krychowiaka czy Linettego jest fakt, że mamy przeraźliwie małą głębię składu w środku pola. Wystarczy przypomnieć, że Moder, Bielik i Góralski, którzy zagrali od początku w zwycięskim barażu ze Szwecją, są teraz nieobecni. Pierwszego na MŚ na pewno nie zobaczymy, co jest fatalną wiadomością. Pozostaje liczyć, że pozostali dwaj będą niedługo zdrowi i w optymalnej formie, co pozwoli uwolnić się od gry na “szóstce” Krychowiakiem.
Jakie są inne rozwiązania? Czesław Michniewicz mocno liczy na Szymona Żurkowskiego, który pozostał w Fiorentinie, dla której w tym sezonie Serie A zagrał jednak tylko 30 minut. Mateusz Klich ma trudne życie w Leeds, gdzie uzbierał 126 minut w Premier League. Mateusz Łęgowski to temat na przyszłość i nie ma sensu o nim rozmawiać w kontekście gry na MŚ. Jakub Piotrowski może zadebiutować w meczu z Walią, ale czy warto inwestować czas we wdrażanie nowego zawodnika w tak zaawansowanym stadium przygotowań? Ciekawe czy selekcjoner nie zwróci się w kierunku Kacpra Kozłowskiego, który zaczyna się rozkręcać w holenderskim Vitesse. Mamy w pamięci, jak doskonale młody pomocnik radził sobie na EURO 2020 w meczu z Hiszpanią. Za kadencji aktualnego selekcjonera nie otrzymał jednak ani jednego powołania, więc raczej trudno o zmianę zdania w takim momencie. Należy też pamiętać o Łukaszu Porębie, który dostaje coraz więcej szans we francuskim Lens.
Widać więc, że linia pomocy to nadal spory plac budowy. Co na mniej niż dwa miesiące przed mundialem musi budzić niepokój. Zobaczymy, w którą stronę pójdzie reprezentacja po występie w niedzielę przeciwko Walii. Na kolejny występ duetu Krychowiak - Linetty nie mamy jednak chyba - na szczęście - co liczyć.

Przeczytaj również