Ostatnie El Clasico Messiego na Camp Nou? "Są kibice, którzy po jego odejściu nie będą już oglądać klasyków"

Ostatnie El Clasico Messiego na Camp Nou? "Są kibice, którzy po jego odejściu nie będą już oglądać klasyków"
La Liga / PressFocus
Wielu ludzi przyzwyczajonych do luksusu El Clasico ostatniej dekady, wychowanych na meczach, które polaryzowały cały świat, narzeka dziś, że to już nie to samo. Każdy kto ma dłuższą pamięć wie, że bywało gorzej, a i tak starcia Realu z Barcą oglądało się z zapartym tchem. Bo nie ma i nigdy nie będzie ważniejszego meczu na świecie.
Łatwo psioczyć. Na formę Realu Madryt, na zawieruchę w Barcelonie, na upadły prestiż, brak (z wyjątkiem Leo Messiego) supergwiazd. To klasyk na rozdrożu, w dziwnym, przejściowym sezonie. Każdy kibic, który myślał dalej niż o kolejnym kopnięciu piłki przez swojego idola, wiedział, że kiedyś taki nadejdzie. Głowy starych mistrzów przyprószy siwizna, młodzi dopiero zaczną wdzierać się do wyjściowego składu, a Barcelona z Realem stracą dawny szarm. Przemijanie jest nieodłączną częścią natury ludzkiej. W futbolu nazywa się cyklem.
Przyzwyczajenie to druga natura człowieka. Niebezpiecznie jest przywyknąć do najwyższych standardów i traktować je jako normalność. Są tacy kibice (wiem, rozmawiałem z nimi), którzy deklarują, że po odejściu Leo Messiego nie będą już oglądać klasyków. Pytam ich: - Jesteś kibicem Barcelony czy jednego piłkarza?
Marcelo Bielsa, trener, którego Pep Guardiola nazwał najlepszym na świecie, powiedział kiedyś tak: - Niektórzy uważają, że „zniknięcie geniusza" to nieopisane nieszczęście, ale ja wolę traktować je jako szansę. Dla Europejczyków taktyka, przesuwanie, duch zespołowy, nieskończone kombinacje, praca nad zespołem są oczywistością, ponieważ znalezienie Maradony, Pelego, Ronaldinho czy Messiego nigdy nie było łatwe. My mamy szczęście do geniuszy i dlatego czasami nadmiernie polegamy na ich talentach.
Musimy być przygotowani na klasyk bez Messiego, ale skoro na pewno on wystąpi, to warto włączyć je choćby dla niego. Być może to ostatnia partia, jaką Argentyńczyk rozegra przeciwko Realowi na Camp Nou. Barcelona po jego odejściu nie zniknie (cytując Stefana Kisielewskiego: to nie szpilka), będzie inna: może gorsza, może lepsza, czas pokaże. Oglądanie Leo Messiego jest przywilejem i jeśli ktoś nie zrobił tego na żywo, ze stadionu, niech żałuje. Być może nigdy nie będzie miał już okazji.
Ten klasyk jest lustrem, w którym odbija się jakość hiszpańskiego futbolu. Nie trawi go kryzys, kluby nie kompromitują się w europejskich pucharach, na świat przychodzą nowe talenty. Nie ma już jednak tak porażającej siły rażenia i nie jest już najlepszym teatrem poza boiskiem. Przybliżył się w stronę normalności. Tak jak wystrzelił w kosmos przed dekadą, tak teraz wraca na planetę Ziemia. Klasyk wraz z nim. Nie jest to już najlepszy mecz w galaktyce, ale wciąż najważniejszy.
Był taki czas, kiedy na boisku spotykali się: Cristiano, Messi, Neymar, Dani Alves, Gareth Bale, Luis Suarez, Xavi, Iniesta, Sergio Ramos, Toni Kroos. Cała plejada gwiazd, która tworzyła wyjątkowość tego wydarzenia. Nikt nie mógł równać się z klasykiem, bo nigdzie indziej po boisku nie biegało tylu fenomenalnych piłkarzy. To oni tworzą widowisko, reszta jest tylko dodatkiem. Nadbudową, którą łatwo stworzyć, kiedy ma się jakość na murawie. Dziś jej brakuje.
Ważny jest kontekst polityczny i społeczny. Pandemia uderzyła w budżety klubów, Real był pasywny na rynku transferowym, a przez “Barcę” przeszedł prawie kataklizm. Forma sportowa pozostawia dużo do życzenia. Pesymizm przebija się wszędzie. Pojawiają się głosy, że to pierwsze clasico z tak potężnym rozdźwiękiem: promocją medialną, jakby na boisko mieli wejść: Cristiano, Messi, Neymar, Dani Alves, Gareth Bale, Luis Suarez, Xavi, Iniesta, Sergio Ramos, Toni Kross i stanem faktycznym, w którym zobaczymy drużyny pokonane przez Szachtar Donieck i Getafe.
Ale przecież można włączyć transmisję z tego meczu w Eleven Sports 1 (studio startuje już o 13:15, mecz o 16:00), by zobaczyć jak Ansu Fati i Vinicius prowadzą nowe pokolenie. Jak młodzież, na barki której z różnych powodów kluby rzuciły odpowiedzialność w tym trudnym czasie, radzi sobie z presją oczekiwań i skalą wydarzenia. Można oglądać dla Sergio Ramosa, który pokonał swoje problemy zdrowotne i wraca na najważniejszy mecz w kalendarzu. On dobrze wie, że bez niego zespół wygląda jak grupa jedenastu uciekinierów. Pamiętajcie, lepiej, gdy stado owiec prowadzi lew niż stado lwów owca.
Clasico zawsze dawało szansę piłkarzom na budowanie własnej legendy. W sensie aktorskim było jak Broadway, najlepsi gracze z całego świata daliby się pokroić, żeby w nim zagrać. Może dziś zobaczymy symboliczną zmianę warty. Jeśli gwiazdami tego spotkania zostaną młodzi i odsuną na chwilę w cień zasłużone gwiazdy, zaczniemy głośniej mówić o wymianie generacyjnej.
Starzy mistrzowie przez dekadę zagwarantowali nam najdłuższe, najbardziej jakościowe i emocjonujące show na świecie. Oglądanie klasyku z ich udziałem było przywilejem. Dziś jest obowiązkiem dla każdego, kto kocha ten sport i rozumie, że: „No siempre las cosas salen como se quiere"
Nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli.

Przeczytaj również