Peter Hyballa mógł stracić pracę w Wiśle Kraków jeszcze przed derbami. Kto za Niemca po sezonie? [NASZ NEWS]

Peter Hyballa mógł stracić pracę w Wiśle Kraków jeszcze przed derbami. Kto za Niemca po sezonie? [NASZ NEWS]
Krzysztof Porębski / Press Focus
Radość po strzelonym golu w spotkaniu z Lechem Poznań nie pozostawiła wątpliwości, że czas Petera Hyballi w Wiśle Kraków dobiega końca. Podbiegnięcie do legendy klubu, Kazimierza Kmiecika, i uściskanie go było jasnym sygnałem, po której stronie stanął piłkarz, ale przede wszystkim współwłaściciel "Białej Gwiazdy" - Jakub Błaszczykowski. Po tej manifestacji już nikt nie będzie zdziwiony, jeśli za kilka dni przeczyta pożegnalny komunikat dotyczący trenera. Jednak pierwsza decyzja o zwolnieniu Niemca właściwie zapadła kilka tygodni temu - jeszcze przed derbami Krakowa. Jak ustaliliśmy, wtedy nie udało się załatwić tymczasowego następcy, którym miał zostać Mariusz Jop. Hyballę postanowiono tolerować do zakończenia sezonu.
Wisła Kraków znajduje się w głębokim kryzysie sportowym i wizerunkowym. Zespół nie wygrał od siedmiu kolejek strzelając w tychże tylko trzy gole, w tym dwa po stałych fragmentach gry. Ostatnie zwycięstwo zanotował pod koniec marca ze Stalą Mielec. Gdyby nie trzy punkty wywalczone na przywitanie wiosny, klub przed ostatnią kolejką sezonu mógłby drżeć o ligowy byt.
Dalsza część tekstu pod wideo

Gest wart więcej niż tysiąc słów

Kolejny sezon Wisła kończy w trybie awaryjnym. Zespół z roku na rok niebezpiecznie przesuwa się w stronę miejsc zagrożonych spadkiem. Gdyby nie reforma rozgrywek, dzięki której spada jeden zespół, klub po raz czwarty w historii mógłby pożegnać się z najwyższą klasą rozgrywkową.
Przy Reymonta od kilku lat nie jest spokojnie. To ciągła sinusoida nastrojów. Odejście Bogusława Cupiała było potężnym tąpnięciem - generatorem problemów. Kolejni kandydaci na poważnych właścicieli okazywali się wydmuszkami, co omal nie doprowadziło do upadku zasłużonej drużyny.
Po wyciągnięciu Wisły znad przepaści przez m.in. Jakuba Błaszczykowskiego, co nigdy nie zostanie mu zapomniane, kibice liczyli, że w końcu przyjdą spokojniejsze czasy, ale na razie oczekiwania rozmijają się z rzeczywistością. Problemy piętrzą się w warstwie sportowej i organizacyjnej. Twardy reset okazał się trudniejszy niż przypuszczano. Po przedłużonym przez skalę wyzwania miesiącu miodowym nawet najbardziej życzliwi zaczęli patrzeć na sytuację wokół klubu bardziej krytycznie.
Manifestacja poparcia dla Kazimierza Kmiecika, którego Peter Hyballa chciał się pozbyć ze sztabu, nie została odebrana z wielkim entuzjazmem mimo, że nikt nie kwestionuje faktu, iż legendy należy traktować z szacunkiem. Błaszczykowski, który ma wielki wpływ na funkcjonowanie klubu, zamiast podjąć w temacie trenera konkretną decyzję, wolał zrobić publiczny spektakl, który miał odbić się szerokim echem. Nikt przecież nie uwierzy, że przy jego statusie taki gest przeszedłby niezauważony i został zbagatelizowany. Zatrudniał Hyballę jako współwłaściciel, ale siarczysty policzek wymierzył mu już w stroju piłkarza. Zważywszy, że tych dwóch ról nie da się rozdzielić, co okazuje się sporym problemem, Hyballa może szykować się do wyprowadzki. Byłoby dziwne, gdyby sam miał jeszcze ochotę przebywać w tej toksycznej relacji.
Odchodząc od samego sensu rozstania z trenerem pytanie, czy powinno się ono odbywać w takiej formule. W pewnym stopniu publicznie. Takie komunikowanie, wciąganie na krakowski pręgierz to zresztą nie pierwszyzna.
Wcześniej publicznej krytyki na pożegnanie z klubem dostąpił Piotr Obidziński, wskazany jako odpowiedzialny za fiasko negocjacji z Aleksandrem Buksą w programie Foot Truck, a potem sam Buksa, któremu nie przedłużono umowy do 2023 roku, jak wbrew faktom komunikował klub, a jedynie do końca sezonu. Winę za taki stan rzeczy starano się wlepić w całości obozowi piłkarza i samemu nastolatkowi.

Wisła chciała zatrudnić Jopa

Pandemia koronawirusa nie pomogła Wiśle dźwignąć się z kłopotów finansowych, bo została odcięta od ważnego źródła dochodu, czyli dnia meczowego. Niemal wszystkie decyzje sportowe z ostatnich miesięcy, wybór trenera i transfery, nie wypaliły, co składa się na smutny obraz na koniec sezonu.
Hyballa mógł pożegnać się z klubem wcześniej, ale i ta próba rozstania zakończyła się niepowodzeniem. Jak ustaliliśmy, przed derbami Krakowa Wisła skontaktowała się z PZPN, aby poprosić o "wypożyczenie" do końca sezonu Mariusza Jopa, asystenta Macieja Stolarczyka w kadrze do lat 21. Federacja wyraziła na to zgodę, bo i tak rozgrywki młodzieżowe zostały zawieszone, ale do awaryjnego zatrudnienia Jopa ostatecznie nie doszło.
Wisła bezbramkowo zremisowała z Cracovią. Potem wynikiem 0:0 zakończył się mecz z Legią. Mimo, że media informowały o rozłamie, na zewnątrz płynął przekaz, że Hyballa jest bezpieczny. Ale jak się teraz okazuje, to nieprawda.
W miarę pozytywne rezultaty z ważnymi rywalami uspokoiły nieco sytuację. Widmo spadku oddaliło się na tyle, że być może uznano, iż gwałtowna zmiana i tak nie ma sensu. Nowy szkoleniowiec przyjdzie z czystą kartą. Bez konieczności zamykania sezonu za poprzednika.
Nie znamy nazwiska następcy Hyballi, ale na giełdzie przewinęły się dwie kandydatury - Marcin Brosz i jeden z najbardziej zasłużonych piłkarzy "Białej Gwiazdy" Radosław Sobolewski. Podobnie jak Jop, niedoszły tymczasowy strażak, pracował już w Wiśle w roli asystenta. Prowadził też zespół w pojedynczych spotkaniach, gdy spadały głowy kolejnych szkoleniowców. Czy teraz jest szansa, aby ten szkoleniowiec z zakorzenionym wiślackim DNA otrzymał prawdziwą szansę?
Przy Reymonta już to grali, gdy w najtrudniejszym momencie za stery złapał Maciej Stolarczyk, i ten wyciągnął zespół z tarapatów. Może znów uznają, że na tak trudnym etapie to właściwa droga.

Przeczytaj również