“Piątek nie jest bez winy”. Wichniarek o Polakach z Bundesligi i złym podejściu do reprezentacji [NASZ WYWIAD]

“Piątek nie jest bez winy”. Wichniarek o Polakach z Bundesligi i złym podejściu do reprezentacji [NASZ WYWIAD]
własne
- Powinniśmy wymagać od kadry narodowej znacznie więcej. Piłkarze z jej trzonu powinni rozumieć się na murawie z zamkniętymi oczami - mówi w rozmowie z nami Artur Wichniarek. Były reprezentant Polski diagnozuje też źródło kłopotów Krzysztofa Piątka w Hercie Berlin.
Jakie błędy popełniał Franciszek Smuda? Co charakteryzowało Widzew Łódź z końcówki lat 90.? Czemu w Niemczech jest taka przepaść między dwoma najwyższymi poziomami rozgrywek? Co z przyszłością polskich piłkarzy w Bundeslidze? Dlaczego Robert Gumny może mieć problemy w Augsburgu, a Krzysztof Piątek nie jest ulubieńcem Bruno Labbadii? Gdzie jest sufit Roberta Lewandowskiego? Czy Lech Poznań może wyjść z grupy Ligi Europy? Czy naprawdę wymagamy za mało od reprezentacji Polski? Wszystkie te kwestie poruszył w rozmowie z nami Artur Wichniarek, były znakomity napastnik, a dziś ceniony ekspert “Polsatu Sport”. Zapraszamy.
Dalsza część tekstu pod wideo
***
MATEUSZ POŁUSZAŃCZYK: W latach 1997-1999 wiodłeś prym w łódzkim Widzewie, skąd wypłynąłeś na szerokie piłkarskie wody. Jak wspominasz tamten okres swojej kariery?
ARTUR WICHNIAREK: Początki były trudne, nie były usłane różami. Po przyjściu doznałem kontuzji złamania ręki podczas meczu reprezentacji U-21 z Gruzją w Tbilisi i musiałem kilka miesięcy pauzować. Po powrocie na boisko ówczesny trener, Franciszek Smuda, widział mnie jako lewego pomocnika, co nie było optymalnym rozwiązaniem dla zespołu i dla mnie. Nie grałem dobrze i często byłem rozgoryczony faktem, że nie mogłem dać drużynie tego, czego wszyscy ode mnie oczekiwali. Wszystko zmieniło się na lepsze, kiedy stery w Widzewie przejął trener Wojciech Łazarek. Znał mnie z naszego wspólnego pobytu w Górniku Konin, do którego w wieku 18 lat zostałem wypożyczony na pół roku z Lecha Poznań. Słynny „Baryła”, jak nazywany jest były selekcjoner reprezentacji, wystawiał mnie w ataku, a ja odwdzięczałem się dobrą grą i bramkami.
Tak samo było w Widzewie. Gra w ataku, gole i akceptacja zespołu pozwoliły mi na stanie się pełnoprawnym zawodnikiem klubu. Występy w jednej drużynie z Łapińskim, Michalskim, Citką, Szymkowiakiem, Gęsiorem oraz wieloma innymi wspaniałymi zawodnikami to była przyjemność i radość z każdej minuty spędzonej na boisku, jak również poza nim. Kapitalna atmosfera i dobre wyniki pozwoliły wielu z nas się wypromować, reprezentować klub na arenie międzynarodowej i grać z orzełkiem na piersi. Najlepszy czas piłkarski, jaki spędziłem w Polsce, to właśnie ten w Widzewie, choć muszę również podziękować Lechowi Poznań, który mnie wychował oraz Górnikowi Konin, który - jak się okazało - był jednym z ważniejszych okresów mojej kariery. To tam zadebiutowałem w dorosłej piłce jako napastnik, gdyż w Lechu też byłem rzucany z pozycji na pozycję.
Podobno od początku charakteryzowała Cię pewność siebie i uważano, że kipi w Tobie krew piłkarza bezkompromisowego. Czy rzeczywiście nie dawałeś sobie dmuchać w kaszę starszym stażem zawodnikom?
Od początku wejścia do szatni dorosłej piłki w wieku szesnastu lat miałem wyznaczony cel, by być najlepszym. Do tego dążyłem, a to czy po drodze byłem miły i przyjemny dla wszystkich, których spotkałem to nie wiem. Wiara we własne umiejętności w tym świecie i nie tylko jest każdemu potrzebna. Mnie doprowadziła do Bundesligi. Gdybym może był pokorniejszy, miałbym w reprezentacji około 20-30 występów więcej, ale niczego w życiu nie żałuję.
Aktualnie ekipa RTS-u plasuje się w środkowej części tabeli na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, grając dość nierówny futbol. Kiedy możemy spodziewać się powrotu klubu do Ekstraklasy i jakie warunki muszą zostać spełnione?
Za mało interesuję się futbolem z zaplecza Ekstraklasy, jak i samą polską ligą, aby komukolwiek dawać rady czy wskazówki. Nie jestem na bieżąco w strukturach Widzewa, by móc wypowiadać się na temat zarządzania. Wiem jednak jedno. Mimo tego, że Widzew gra w 1. Lidze Polskiej, to dla zawodników w nim występujących priorytetem powinna być możliwość przywdziewania tej koszulki, a nie wysokość kontraktów. W RTS powinni grać zawodnicy młodzi, ambitni, mający na celu promocję klub oraz budowania własnej marki poprzez świetną grę.
W Arminii Bielefeld szybko stałeś się ulubieńcem publiczności, obecnie „Die Arminen” nie notują wymarzonego startu sezonu Bundesligi. Co byś poprawił w systemie gry beniaminka, żeby odkuł się na bezpieczną odległość od strefy spadkowej?
Nie tak od razu stałem się ulubieńcem i „Królem Arturem”. Zaistniałem dopiero po zmianie trenera, która nastąpiła dopiero po ośmiu miesiącach. Trochę nieprzespanych nocy i ciężkich tygodni poprzedzało mój najlepszy czas na niemieckich boiskach. Przetrwać ten ciężki okres mogłem tylko dzięki wsparciu mojej rodziny, mojej żony, która zawsze stała u mojego boku i mój charakter, o którym wspominałem wcześniej. Co musi zrobić Arminia, aby grać lepiej? To jest złożone pytanie, ale niestety jedna z głównych przyczyn to brak znaczących transferów zawodników mających doświadczenie na poziomie Bundesligi. Tych wzmocnień nie widzieliśmy ze względu na słabe finanse, a wszyscy w Niemczech wiedzą, że druga liga poziomem czysto piłkarskim i taktycznym to przepaść w porównaniu z najwyższą klasą rozgrywkową.
Ostatnio w wyjściowej jedenastce Augsburga pojawił się Robert Gumny, który początkowo miał trudności z wywalczeniem pierwszego placu. W jakich barwach Twoim zdaniem maluje się przyszłość Polaka na niemieckich boiskach?
Robert to młody i utalentowany piłkarz, który ma szansę stać się znaczącą postacią Augsburga, ale musi wiedzieć, że jeszcze mnóstwo ciężkiej pracy przed nim. Ze względu na kontuzję Frambergera, pierwszego wyboru trenera, Robert dostał okazję debiutu w wyjściowej jedenastce w meczu z Herthą. Mecz, którego ani Gumny, ani cały Augsburg do udanych zaliczyć nie mogą. W tym spotkaniu było widać błędy taktyczne, brak pewności siebie oraz brak podejmowania ryzyka przez Roberta. Aby utrzymać miejsce w składzie, musi bardzo szybko poprawić te elementy gry. Jest on przecież reprezentantem naszego kraju, a jego konkurent do występów łatwo miejsca nie odda. Z drugiej strony zdrowa sportowa rywalizacja może tylko i wyłącznie pomóc obu zawodnikom.
Symboliczny debiut w Bundeslidze ma za sobą również Bartosz Białek. Czy nastolatek może liczyć na więcej okazji do pokazania własnych umiejętności w drużynie z Wolfsburga w następnych kolejkach spotkań?
To bardzo młody chłopak, który nawet w ESA nie zaliczył aż tak wielu minut, bo raptem dziewiętnaście meczów. On cały czas się uczy i każda kolejna minuta w Bundeslidze jest dla niego na wagę złota. Bardzo utalentowany zawodnik.
Zgoła odmiennie prezentuje się sytuacja Martina Kobylańskiego, który zna realia niemieckiego futbolu i jest jednym z absolutnych liderów Eintrachtu Brunszwik. Przewidujesz wkrótce transfer naszego rodaka o szczebel wyżej, czy raczej spokój i budowanie pozycji w drugoligowcu?
Trudno powiedzieć, bo kilka klubów już zwiedził i tak znaczącej pozycji, jak teraz w Brunszwiku, nigdy w żadnym klubie nie miał. To cały czas młody piłkarz. Ma ukończone 26 lat i nikt mu nie zabroni marzyć o przeprowadzce do lepszego, mocniejszego klubu.
Istny piłkarski rollercoaster w Hercie Berlin przeżywa Krzysztof Piątek. Trener Bruno Labbadia chętniej stawia na duet Cordoba-Lukebakio, jednak w obliczu kontuzji tego pierwszego, Polak powinien chyba otrzymać kredyt zaufania od szkoleniowca?
To fakt, ale sam Krzysiek nie jest w tym bez winy. Oczywiście, teraz po kontuzji Cordoby, która wyklucza go z gry do końca roku, Piątek będzie - a raczej powinien być - pierwszym wyborem trenera. Wysłał dobry sygnał, dając bardzo dobrą zmianę w meczu z Augsburgiem, gdzie zapisał się w protokole meczowym asystą i pierwszym trafieniem w sezonie. Mam nadzieję, że Piątek w końcu przełamie fatum wiszące nad polskimi piłkarzami w Hercie.
Znasz struktury działania klubu ze stolicy Niemiec od podszewki, więc podejrzewam, że dostajesz informacje na temat Piątka. Czy to polski snajper nie potrafi sprostać oczekiwaniom trenera Labbadii, czy „Pjona” po prostu nie pasuje do jego koncepcji gry w pierwszym składzie i woli Polaka w roli dżokera?
Piątek został kupiony przez Juergena Klinsmanna, poprzedniego trenera berlińczyków, który miał zupełnie inne oczekiwania dotyczące gry Piątka niż obecny szkoleniowiec. On nie jest do końca typem środkowego napastnika, jakiego preferuje Labbadia. Nie do końca posiada zdolność grania tyłem do bramki, utrzymywania futbolówki, a tym samym umożliwienia podłączenia się do akcji ofensywnych pomocników oraz bocznych obrońców. Jest mało mobilny, on bardziej lubi operować w okolicach pola karnego i w polu karnym. Jednak tak jak już mówiłem: w meczu z Augsburgiem wyglądał bardzo dobrze i jeżeli będzie potrafił dawać taką energię w następnych potyczkach, to jestem pełen nadziei.
Twoja znajomość z Łukaszem Piszczkiem trwa od wielu lat, mieliście okazję wspólnie reprezentować właśnie Herthę. Przypuszczałeś wtedy, że losy nominalnego wówczas napastnika potoczą się tak, że zostanie przekwalifikowany na prawego obrońcę i dodatkowo będzie jednym z topowych zawodników na tej pozycji w Europie?
To fakt, że znamy się z „Piszczem” już bardzo długo. Jesteśmy bardziej dobrymi kumplami. Miałem okazję być w Hercie, kiedy trener Lucien Favre przekwalifikował Łukasza na prawego obrońcę i wiem, jak Łukasz nienawidził tej pozycji. Na początku był załamany, bo pragnął być napastnikiem. Ponieważ przecież właśnie jako napastnik przyszedł do Herthy i został powołany do reprezentacji Leo Beenhakkera. Jednak życie pokazało, że trener miał nosa, a „Piszczu” w perspektywie kilku sezonów pod wodzą Juergena Kloppa w BVB stał się najlepszym prawym obrońcą w Europie. Dzisiaj rozgrywa swój ostatni sezon w przepięknej, bogatej w sukcesy karierze w Bundeslidze. Wspaniały piłkarz, człowiek i głowa rodziny, a od kilku lat również prezes klubu z Goczałkowic.
Na temat Roberta Lewandowskiego powiedziano i napisano właściwie wszystko. Jednak zapytam: czy w słowniku „Lewego” istnieje pojęcie „sufit możliwości”?
Najwyraźniej nie, ponieważ w bieżącym sezonie Lewandowski ustanawia następne rekordy. Jedenaście goli po siedmiu kolejkach Bundesligi to nowa jakość. Historyczne osiągnięcie, czyli 40 bramek Gerda Mullera w jednym sezonie, jest zagrożone. W wieku 32 lat Robert to po prostu gigant.
Wróćmy teraz do klubu, którego jesteś wychowankiem. Obecnie Lech Poznań zachwyca stylem w Lidze Europy. Czy „Kolejorza” faktycznie stać na wyeliminowanie Rangersów albo Benfiki i awans do fazy pucharowej tych europejskich rozgrywek?
Na pewno jestem bardzo zadowolony ze stylu, w jakim Lech grał w eliminacjach Ligi Europy i teraz w fazie grupowej. Nawet po porażkach z Benficą i Rangersami mówiłem, że powinni dalej grać w takim stylu, a wyniki same przyjdą. Tak też się stało i 3:1 ze Standardem to nagrodą za wytrwałość dla zespołu, trenera i całego klubu. Możemy jako kibice polskiej piłki nożnej być dumni z tego, jak prezentują się poznaniacy na tle lepszych, bardziej utytułowanych i doświadczonych na arenie międzynarodowej drużyn i piłkarzy. Uważam, że są w stanie pokonać u siebie Rangersów i powalczyć w Belgii, natomiast w Lizbonie będzie bardzo trudno o korzystny rezultat.
Lech w Europie i Lech w Ekstraklasie - wydaje się, jakbyśmy obserwowali dwa zupełnie inne zespoły. Gdzie leży problem ze stabilizacją formy drużyny prowadzonej przez Dariusza Żurawia?
Głowa, koncentracja i granie na zmęczeniu co trzy dni. To jest mega wyzwanie przed Lechem, aby nie stracić kontaktu z czołówką w Ekstraklasie, co już pomału staje się faktem.
Od zatrudnienia Jerzego Brzęczka na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski minęły ponad dwa lata. Jak oceniasz dotychczasową kadencję trenera kadry narodowej?
Jestem i będę orędownikiem ładnej oraz skutecznej gry naszej reprezentacji. Październikowe mecze to światełko w tunelu, że ten projekt zmierza w odpowiednim kierunku. Mamy naprawdę świetnych piłkarzy, grających od lat w Lidze Mistrzów i Lidze Europy, stanowiących o sile swoich drużyn. Dlatego uważam, że powinniśmy wymagać od kadry narodowej znacznie więcej, selekcjoner oraz sami zawodnicy od siebie również. Przecież trzon tej drużyny tworzą zawodnicy występujący ze sobą w kadrze już od kilku dobrych lat z udanym turniejem Mistrzostw Europy w 2016 roku. Zawodnicy tacy jak „Lewy”, Krychowiak, Szczęsny, Fabiański, Bereszyński, Glik, Zieliński, Grosicki, Milik powinni rozumieć się na murawie z zamkniętymi oczami, bo rozegrali wspólnie pewnie jakieś 50 meczów.
Czy biorąc pod uwagę aktualne położenie Arkadiusza Milika, nie myślisz, że warto by było sprawdzić - chociaż w meczach kontrolnych - napastników takich jak Karol Świderski, Kamil Wilczek albo Adam Buksa i Kacper Przybyłko, którzy śmiało poczynają sobie w MLS?
Uważam, że abstrahując od sytuacji Arka, ci zawodnicy powinni dostać swoje szanse.
Przed reprezentacją Polski rywalizacja w Lidze Narodów przeciwko Włochom oraz Holendrom. Jak sądzisz, ile punktów zdobędziemy w tych konfrontacjach?
Nie jestem jasnowidzem, ale chciałbym zobaczyć kontynuację gry sprzed kilku tygodni, gdzie z Finlandią, Bośnią czy Włochami graliśmy nareszcie w piłkę, a nie tylko na wynik.
Czego możemy Ci życzyć na kolejnych etapach życiowej drogi?
Zdrowia, zdrowia i uśmiechu na twarzy.

Przeczytaj również