Piękny gol Krychowiaka, rozpędzony Dawid Janczyk, Brazylia z Pato i Marcelo na deskach. Co to był za turniej!

Piękny gol Krychowiaka, rozpędzony Dawid Janczyk, Brazylia z Pato i Marcelo na deskach. Co to był za turniej!
Youtube
Przed trzynastoma laty byliśmy świadkami naprawdę nieźle zapowiadającego się mundialu do lat 20, w którym zagrać miały przyszłe gwiazdy futbolu. Wśród rywalizujących drużyn pojawiła się także reprezentacja Polski na czele z Dawidem Janczykiem, wówczas czołowym rodzimym talentem.
Do Kanady zjechały się najlepsze młode zespoły na świecie. Już wtedy nie brakowało głośnych nazwisk piłkarzy, mających potwierdzić nietuzinkowe umiejętności. I rzeczywiście, na tym turnieju eksplodowały talenty kilku świetnych zawodników.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ekipa Globisza
Od 1983 roku polski zespół nie rywalizował na mistrzostwach takiej rangi. Ekipa doświadczonego trenera Michała Globisza nie jechała więc do Ameryki Północnej z wielkimi nadziejami. Co prawda szkoleniowiec dysponował kilkoma perspektywicznymi graczami, zwłaszcza najmłodszym Grzegorzem Krychowiakiem z Girondins Bordeaux czy Dawidem Janczykiem, który za chwilę miał podpisać kontrakt z CSKA Moskwa, ale brakowało nam optymizmu. Polska trafiła do grupy z jak zawsze wielką Brazylią, Stanami Zjednoczonymi i Koreą Południową.
Patrząc na kadrę Globisza, trzeba przyznać, że obawy były dość słuszne, choć personalia z perspektywy czasu prezentowały się naprawdę ciekawie
Bramkarze: Bartosz Białkowski, Przemysław Tytoń, Wojciech Szczęsny.
Obrońcy: Ben Starosta, Jarosław Fojut, Krzysztof Król, Krzysztof Strugarek, Adrian Marek, Damian Rączka, Jakub Szałek, Maciej Dąbrowski.
Pomocnicy: Adam Danch, Artur Marciniak, Grzegorz Krychowiak, Jakub Feter, Mariusz Sacha, Tomasz Cywka.
Napastnicy: Patryk Małecki, Łukasz Janoszka, Paweł Adamiec, Dawid Janczyk.

Co za gol!

Na pierwszy ogień podopiecznym Globisza trafiła się naszpikowana gwiazdami reprezentacja “Canarinhos”. Kiedy Polacy spojrzeli na skład Brazylijczyków, to w wyjściowym ustawieniu zobaczyli Davida Luiza, Alexandre Pato czy Jo, zaś tylko na ławce znaleźli się Marcelo, Willian i Luiz Adriano. Piłkarzy z Kraju Kawy uznawano za murowanych faworytów tego starcia. Jednak jak to w piłce bywa, niczego nie można wziąć za pewnik. W 23. minucie spotkania podyktowano rzut wolny z dalszej odległości dla “Biało-Czerwonych”. Do piłki podszedł Grzegorz Krychowiak i fenomenalnym strzałem pokonał bezradnego Cassio. Piękna bramka!
Kilka chwil później sytuacja się mocno skomplikowała. Drugą żółtą kartkę za brzydki faul zobaczył Krzysztof Król i musieliśmy grać w dziesięciu do końca spotkania. Broniliśmy się jednak heroicznie i, co najważniejsze, niezwykle skutecznie. Brazylia stworzyła kilka okazji, lecz żadna z nich nie zakończyła się golem. To było wspaniałe otwarcie mistrzostw.
- To wielki dzień dla Polski. Ostatni raz wygraliśmy z Brazylią 33 lata temu, a zwycięskiego gola strzelił Grzegorz Lato. Tym razem dokonał tego 17-letni Grzegorz Krychowiak. To jest przyszłość polskiego futbolu - mówił uradowany trener-prorok Globisz. Natomiast “Krycha” stwierdził po latach, że “każda wielka historia ma swój spektakularny początek”.

Adu i spółka

Następnie przyszła kolej na Stany Zjednoczone, które w tamtym czasie dysponowały naprawdę niezłym składem. Furorę robił przede wszystkim Freddy Adu, nazywany przez wielu “nowym Pele”. Talent czystej wody pierwszą bramkę w Major League Soccer zdobył w wieku… 14 lat. Trzy lata później jego popisy oglądaliśmy już na mundialu w Kanadzie. Oprócz niego w składzie USA widnieli Danny Szetela (piłkarz polskiego pochodzenia) i silnie zbudowany Jozy Altidore. Cała trójka pokazała nam, jak gra się w piłkę.
Zaczęło się jednak doskonale, bo już w piątej minucie cieszyliśmy się z trafienia Dawida Janczyka, ale potem Amerykanie narzucili własne warunki. Szalał przede wszystkim Adu, który ustrzelił hat-tricka. Dwa gole dołożył Szetela, jednego Altidore i całe spotkanie przegraliśmy aż 1:6. Zupełny blamaż.
Mimo to wciąż sytuacja była całkiem niezła, bo z grupy wychodziły trzy drużyny. W ostatnim meczu tej fazy podopieczni Globisza zremisowali z Koreą Południową 1:1. Polacy wyszli na to spotkanie bardzo zmotywowani, wiedzieli, że to ich życiowa szansa i udało im się osiągnąć wynik dający awans. Kolejną bramkę na turnieju zdobył też Janczyk. W 1/8 finału los przydzielił “Biało-Czerwonym” Argentyńczyków, którzy wygrali grupę z siedmioma punktami na koncie i z bilansem 7:0.

Król Aguero

I znowu było kogo się bać. “Albicelestes” mieli w swoich szeregach wielkie talenty, szczególnie w ofensywie. Ever Banega, Angel di Maria i Sergio Aguero kontra Krzysztof Strugarek, Ben Starosta czy Adrian Marek. Na papierze nie wyglądało to na wyrównane starcie, ale tak jak we wszystkich poprzednich meczach, drużyna Globisza potrafiła objąć prowadzenie. I znów do siatki trafił Janczyk, który w 33. minucie po długim rogu pokonał Sergio Romero. Czyżby szykowała się niespodzianka?
Niestety, nic z tych rzeczy. Już kilka minut później Argentyńczycy poklepali chwilę piłkę, a składną akcję zakończył di Maria. Chwilę po przerwie klasę pokazał Aguero. Słynny napastnik przyjął sobie futbolówkę w polu karnym, pięknie ograł obrońcę i nie dał szans bezradnemu Białkowskiemu. Tuż przed końcem aktualny snajper Manchesteru City zabłysnął raz jeszcze i wyeliminował Polaków z turnieju. - Nie mieliśmy się czego wstydzić, już wtedy widać było, że Argentyna jest troszkę lepszym zespołem, ale nasi grali wspaniale, postawili im bardzo trudne warunki. Chwała tej drużynie, która te dwa mecze z Brazylią i z Argentyną zagrała na kapitalnym poziomie - wspomina Michał Listkiewicz, ówczesny prezes PZPN-u.

Mistrzowie

Turniej oczywiście trwał dalej, choć już bez Polaków. Kilka zespołów miało chrapkę na tytuł mistrzowski. Próbowali Hiszpanie na czele z Juanem Matą i Gerardem Pique, Chilijczycy z Arturo Vidalem, bardzo dobre zespoły posiadali także Austriacy i Czesi. Nie mieli wielkich indywidualności, jednak obie drużyny znalazły się w najlepszej czwórce mundialu.
W potyczce o trzecie miejsce Austria przegrała z Chile 0:1, a w wielkim finale zmierzyli się nasi pogromcy i zaskakująco silna drużyna Czechów. Nie oglądaliśmy spektakularnego widowiska, a wszystko, co najważniejsze, działo się w drugiej połowie. Niespodziewanie to Czesi otworzyli wynik spotkania za sprawą Martina Fenina. Radość nie trwała jednak długo, po 60 sekundach tablica wyników wskazywała już 1:1. Na czystą pozycję wyszedł Aguero, a ten takich sytuacji nie zwykł marnować. “Kun” zaliczył już szóste trafienie na mundialu i został królem strzelców. Szalę zwycięstwa na stronę Argentyńczyków przechylił w 86. minucie przechylił Mauro Zarate.

Spadek

Co zostało po tamtym mundialu? Choć momentami Polacy potrafili postawić się najlepszym, to większość piłkarzy tamtego pokolenia po prostu przepadła, nigdy nie grając nawet na poziomie Ekstraklasy. Czterech zrobiło poważną karierę międzynarodową, w tym dwóch - Krychowiak i Szczęsny, wtedy bramkarz numer trzy - w światowej czołówce, do tego kilku mniej lub bardziej solidnych ligowców i najbardziej zmarnowany talent, czyli oczywiście Janczyk. Ale w 2007 r. ta ekipa przysporzyła polskim kibicom naprawdę sporo radości.
Należy jednak zaznaczyć, że “przepadanie” to światowy trend. Z każdej drużyny, nawet Argentyny, wybiło się maksymalnie kilku zawodników. Dochodzi nawet do sporych skrajności, bo Marquitos, grający wówczas z Matą i Pique, dziś jest zawodnikiem Miedzi Legnica. Takich przykładów znajdziemy więcej, a to pokazuje, że młodzieżowy mundial może być zarówno wielką szansą, jak i ostatnim tchnieniem dla wielu piłkarzy.

Przeczytaj również