Piłka nożna w PRL-u, czyli handel meczami, lewe umowy piłkarzy i żerowanie na miłości polskich kibiców

Etat w kopalni czy powołanie do wojska? Jak wyglądała polska piłka nożna w PRL-u?
alphaspirit / shutterstock
Korupcja, kupczenie etatami i żerowanie na miłości kibiców do swoich klubów. Właśnie tak w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wyglądał nasz krajowy futbol, który, jak twierdził Jan Paweł II, ze wszystkich rzeczy nieważnych jest zdecydowanie najważniejszy.
Piłka nożna w Polsce po II wojnie światowej, a przed Okrągłym Stołem wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. Przede wszystkim kluby piłkarskie nie były niezależnymi sportowymi spółkami akcyjnymi pod egidą wolnego od wpływów politycznych Polskiego Związku Piłki Nożnej. Władzę w naszej krajowej federacji objęli komuniści, a na niższych szczeblach zasiadali funkcjonariusze wojska, milicji i bezpieki.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wszystko na sprzedaż, nawet futbol

Kluby piłkarskie były zamieniane w kluby wojskowe i milicyjne, których rywalizacja była charakterystyczna dla tamtego okresu. Milicja i wojsko wcześniej walczyły o wpływy w polskiej piłce nożnej i właśnie to było powodem obopólnej niechęci między tymi formacjami.
W tamtym okresie kluby piłkarskie nie przynosiły zysków. Oznacza to, że władze musiały znaleźć pieniądze na ich utrzymanie, a te znalazły… oczywiście w kieszeniach podatników, którzy harowali na utrzymanie wiodących dostatnie życie piłkarzy należących do skorumpowanego i ogólnie zepsutego świata polskiego futbolu.
Komuniści dbali tylko o to, żeby zawodnicy do minimum ograniczyli kontakty z zagranicznymi klubami. W taki sposób podobno uniemożliwiono Włodzimierzowi Lubańskiemu transfer do Realu Madryt. Podobne problemy mieli wyróżniający się piłkarze z innych krajów znajdujących się po wschodniej stronie żelaznej kurtyny.
W PRL-u mecz piłki nożnej był postrzegany jako towar dla skorumpowanych działaczy, sędziów i piłkarzy. Kwota, jaką pod koniec lat siedemdziesiątych za sprzedany mecz otrzymywał średniej klasy piłkarz wynosiła 60 tysięcy złotych, czyli więcej niż średnia rocznych zarobków w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Za sprzedane mecze płaciło się nie tylko pieniędzmi. Skorumpowani sędziowie otrzymywali w zamian darmowe paliwo, a także posiłki i pobyty w hotelach. Komunistyczne władze nie robiły absolutnie nic, aby zaprzestać takim działaniom.

Zawód górnik, z pasji piłkarz

Piłkarze grający w tamtym okresie byli zatrudniani na lewych etatach w kopalniach, fabrykach, wojsku lub milicji. WKS Warszawa (dzisiejsza Legia) była klubem reżimowym i ściągała najlepszych piłkarzy w lidze do siebie. Zawodnicy mieli wybór: prowadzić dostatnie życie piłkarza w stolicy lub udać się na służbę wojskową. W taki oto sposób Henryk Serafin i Zdzisław Mordarski trafili z Wisły Kraków do WKS-u, który, jako pupil władz, miał pierwszeństwo do stosowania takich praktyk.
Dobrym przykładem tego, że w PRL-u żaden klub nie mógł wybrać swojej niezależności jest Polonia Warszawa, która początkowo miała być najbardziej uprzywilejowana, będąc pod opieką milicji. Już w 1945 roku działacze Polonii uznali jednak, że ta “współpraca” sprawi, że klub stanie się niewolnikiem władzy i chcieli się od niej jak najszybciej uwolnić. W wyniku tego w Polonii rozwiązano wszystkie sekcje poza piłkarską i odebrano jej stadion, który stał się siedzibą komunistycznego klubu młodzieżowego Zryw.
Władze komunistyczne koniecznie chciały jednak posiadać swój sztandarowy klub w stolicy, który mogą wspierać. Tak oto padło na Legię, która osiągała coraz lepsze wyniki sportowe i posiadała w zarządzie sowieckich generałów, którzy wcześniej nie mieli nic wspólnego ze sportem.
Nie ma co się oszukiwać, obecna sytuacja w polskiej piłce klubowej zakrawa na beznadzieję i aż szkoda patrzeć na to, co nasze kluby wyczyniają w europejskich pucharach oraz z jakimi zespołami odpadają. Wyobraźmy sobie jednak, że chociażby zatrudnianie piłkarzy na lewych umowach było kiedyś normalnością, a władze federacji piłkarskiej w ogóle nie reagowały. Dziś byłoby to nie do pomyślenia, a zakończenie tej haniebnej praktyki udało się ogólnonarodowemu zrywowi.
Ale nie powiem: “Doceńmy to, co mamy dziś, bo kiedyś było gorzej”. Nie, to, co działo się w polskiej piłce klubowej w PRL-u, abstrahując od wyników klubów na arenie międzynarodowej, było profanacją tej pięknej dyscypliny i nie stanowi żadnego odniesienia do teraźniejszości.
Kacper Dąderewicz
Redakcja meczyki.pl
Kacper Dąderewicz28 Sep 2019 · 11:50
Źródło: własne

Przeczytaj również