Piłkarze jednego mundialu. Świetne MŚ i niewiele więcej. "Najbardziej niesamowity król strzelców"

Piłkarze jednego mundialu. Świetne MŚ i niewiele więcej. "Najbardziej niesamowity król strzelców"
Oleksandr Osipov / Shutterstock.com
Mistrzostwa świata zawsze kreują nowe gwiazdy. Niektóre z nich szybko jednak znikają. Oto nasza jedenastka mundialowych “jednostrzałowców”, którzy na wielkiej, futbolowej scenie zabłysnęli tylko raz.
Występ na mistrzostwach świata to marzenie każdego piłkarza. Zabłyśnięcie na nim to już życiowe osiągnięcie. W przypadku niektórych graczy jest jednak też jedynym, z czym możemy ich kojarzyć. Oto jedenastka piłkarzy pamiętanych głównie przez pryzmat jednego, fenomenalnego w ich wykonaniu turnieju.
Dalsza część tekstu pod wideo

BRAMKARZ

Gabelo Conejo (Kostaryka, 1990)

Większość z Was pewnie kojarzy świetny występ Kostaryki na mundialu 2014. 24 lata wcześniej Kostarykańczycy sprawili jednak podobną niespodziankę, także wychodząc z grupy. Pokonali w niej Szwecję i Szkocję, przegrywając jedynie z wielką Brazylią. Na włoskich murawach najbardziej błyszczał ich 30-letni golkiper, nieznany szerzej Gabelo Conejo. Grający w rodzimym Cartagines bramkarz był jedną z sensacji turnieju. We wszystkich trzech spotkaniach imponował świetnymi paradami.
Niestety, z powodu urazu zabrakło go w 1/8 finału przeciwko Czechosłowacji. Zastępujący go Hermidio Barrantes puścił cztery gole, a ekipa z Ameryki Środkowej odpadła. Niemniej, ich “jedynkę” wybrano najlepszym bramkarzem turnieju, u boku Sergio Goycochei. Dobra postawa Conejo zaowocowała przenosinami do Europy. Wylądował w hiszpańskim Albacete, z którym wywalczył pierwszy w historii klubu awans do La Liga. Później występował już tylko w ojczyźnie.

OBROŃCY

Josimar (Brazylia, 1986)

Przed MŚ w Meksyku praktycznie nikt - i w tym gronie można umieścić również samego Josimara - nie spodziewał się, że on na nie pojedzie. Niedługo przed turniejem wygasła umowa wiążąca go z Botafogo. Wtem, z powodu kontuzji podstawowego prawego obrońcy, Leandro, niespodziewanie nadeszło pierwsze powołanie do drużyny narodowej. Przeciwko Hiszpanii i Algierii Josimar usiadł na ławce, jednak kolejna kontuzja, tym razem Edsona, sprawiła, że mecz z Irlandią Północną zaczął w podstawowej jedenastce.
Od razu strzelił gola. W 1/8 finału, przeciwko Polsce, powtórzył swój wyczyn. Obie bramki były przepiękne. Pierwsza padła po potężnym strzale z około 30 metrów. Druga po slalomie między defensorami “Biało-czerwonych”, zakończonym petardą w górny róg. Potem Brazylia wprawdzie odpadła z Francją po rzutach karnych, ale 24-latka wybrano do najlepszej jedenastki turnieju. Następnie dostał ofertę nowej umowy od dotychczasowego klubu. W 1988 roku na krótko wylądował w Sevilli, po czym kopał piłkę już tylko w ojczyźnie. W reprezentacji uzbierał łącznie 16 meczów, lecz nigdy nie nawiązał do popisów z MŚ 1986.

Giancarlo Gonzalez (Kostaryka, 2014)

Wspominaliśmy już o świetnym występie Kostaryki z 2014 roku. Ich sensacyjny awans z tzw. grupy śmierci z Urugwajem, Włochami i Anglią został zbudowany na solidnej defensywie. Reprezentacja niespełna pięciomilionowego kraju straciła w niej zaledwie jednego gola i uzbierała aż siedem punktów. Ostatecznie zaszła aż do ćwierćfinału. Po drodze w konkursie jedenastek wyeliminowała Grecję, a jej przygoda zakończyła się na bezbramkowym remisie z Holandią i odpadnięciu po serii rzutów karnych. W obu przypadkach Giancarlo Gonzalez zamieniał swoje próby na gola.
Grający w MLS stoper pokazał się w Brazylii ze świetnej strony, będąc absolutnym filarem kostarykańskiej obrony. Nie ominął ani minuty, a niektóre redakcje, w tym “BBC”, wybierały go do najlepszych jedenastek turnieju. Nie otworzyło to jednak 26-latkowi drzwi do wielkiej kariery. Wylądował w Palermo, potem grał jeszcze w Bologni, LA Galaxy, a teraz występuje w ojczystym Alajuelense.

Hong Myung-bo (Korea Południowa, 2002)

To jedyny zawodnik z Azji w historii mistrzostw świata, który znalazł się na podium wśród najlepszych zawodników turnieju, choć duża część kibiców mogła go nie kojarzyć. Co prawda to był jego czwarty wyjazd na mundial, ale Myung-bo występował tylko w krajowych oraz japońskich klubach. 33-letni kapitan poprowadził jednak kadrę gospodarzy do sensacyjnego (i zdobytego w bardzo kontrowersyjnych, a nawet oburzających okolicznościach) czwartego miejsca.
Niemniej, jego postawa mogła imponować. Pokazał, że jest prawdziwym liderem i dostał świetne noty. Pele, pamiętając bardzo dobrą postawę latem 2002 roku, dwa lata później umieścił go nawet na liście 125 najlepszych żyjących piłkarzy. W ojczyźnie do dziś uznawany jest za legendę.

POMOCNICY

Joel Campbell (Kostaryka, 2014)

Kostarykanin jeszcze jako nastolatek, w 2011 roku, trafił do Arsenalu. To jednak nie kilka wypożyczeń do Francji, Hiszpanii i Grecji, a dopiero występ na wielkiej międzynarodowej imprezie pozwolił mu zaistnieć w świadomości piłkarskiego ogółu. Na brazylijskim mundialu skrzydłowy pokazał wielką dynamikę i pewność siebie. Wprawdzie strzelił tylko jedną bramkę i zaliczył jedną asystę w pierwszym meczu, ale w kolejnych również wypadł dobrze.
Doskonała gra na MŚ sprawiła, że Arsene Wenger postanowił mu dać szansę w zespole “Kanonierów”. Wychowanek Saprissy nie odnalazł się jednak na Emirates i po kilku kolejnych wypożyczeniach opuścił Londyn w 2018 roku. Szukał szczęścia we Frosinone oraz lidze meksykańskiej, gdzie występuje do dzisiaj. Turniej w Brazylii był szczytowym momentem jego kariery.

Kleberson (Brazylia, 2002)

W 2003 roku Manchester United ogłaszał zakup brazylijskiego pomocnika wraz z pozyskaniem Cristiano Ronaldo. Wówczas wydawało się, że to dwa wzmocnienia, które będą stanowić o sile “Czerwonych Diabłów” w następnych latach. Losy obu zawodników potoczyły się jednak zupełnie inaczej - Kleberson do dziś uważany jest za jeden z największych niewypałów transferowych Sir Alexa Fergusona. Szkota do pozyskania pomocnika przekonały udane występy na MŚ 2002.
Choć zaczął na ławce, a w ostatnim meczu grupowym i 1/8 finału wchodził tylko z ławki, w decydujących trzech meczach Kleberson wyszedł w podstawowym składzie. Selekcjoner Luiz Felipe Scolari powiedział później, że to właśnie on był motorem napędowym zespołu w drodze do ostatecznego tryumfu. Zaliczył nawet asystę przy drugiej bramce Ronaldo w meczu o złoto. Na przeprowadzkę do Europy poczekał rok, gdyż nie chciał wyjeżdżać w nieznane bez dziewczyny. Nie dał jednak rady podbić Starego Kontynentu. Przez dwa lata spędzone na Old Trafford zagrał tylko 20 razy, potem próbował sił w Besiktasie, aż wreszcie wrócił do ojczyzny. Choć zaliczył jeszcze kilka epizodów w kadrze, nigdy nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Przygodę z futbolem zakończył występując w USA.

Salif Diao (Senegal, 2002)

Defensywny pomocnik reprezentacji Senegalu z powodu czerwonej kartki zagrał tylko trzy mecze, gdy afrykański kraj dochodził do ćwierćfinału. Niemniej, to właśnie na tamtym turnieju w Korei i Japonii pokazał swój najlepszy futbol. Pomógł drużynie pokonać Francję i Danię, a zanim wyleciał z murawy w drugim meczu, strzelił nawet gola, w akcji przebiegając niemal całą długość boiska.
Co ciekawe, na krótko przed startem mundialu Diao podpisał umowę z Liverpoolem, lecz widać było, że nie prezentuje poziomu odpowiedniego, by regularnie występować na Anfield. Ponadto podczas wypożyczeń do Birmingham i Portsmouth, które miały pomóc mu w znalezieniu nowego domu, Senegalczykowi szybko dopadały go urazy. Odnalazł się dopiero w Stoke City, gdzie grał do zakończenia kariery. Reasumując, w Korei Południowej i Japonii zdobył rozpoznawalność, ale szybko popadł w przeciętność.

Emmanuel Sanon (Haiti, 1974)

W 1973 roku Haiti jedyny raz w historii wygrało Mistrzostwa Strefy CONCACAF. Rok później zaliczyło pierwszy i ostatni udział w mundialu. Kopciuszek z Karaibów przegrał wszystkie trzy mecze, zebrał nawet lanie 0:7 od Polski, ale ich dynamiczny napastnik, Emmanuel Sanon, zapisał się w historii i zapracował na życiową szansę. Strzelił oba gole dla Haiti na tym turnieju, trafiając przeciwko wielkim markom: Włochom (przełamując ich serię 19 meczów bez straconej bramki) i Argentynie.
Kilka pięknych chwil z turnieju w RFN sprawiło, że największy gwiazdor reprezentacji stał się bohaterem narodowym i ikoną haitańskiej drużyny. Niedługo potem doczekał też transferu do belgijskiego Beerschot. Tym samym opuścił kraj trzeciego świata, by kopać piłkę w Europie. W nowym klubie grał przez sześć lat, wygrał nawet Puchar Belgii, a potem przeniósł się do USA, gdzie zakończył karierę. W 1994 roku “France Football” umieściło go na liście “100 bohaterów mistrzostw świata”.

NAPASTNICY

Salvatore Schillaci (Włochy, 1990)

Na przełomie lat 70-tych i 80-tych Włosi mieli Paolo Rossiego, który na mundial włączał tryb absolutnego supersnajpera. W 1990 roku podobnie zrobił Salvatore Schillaci. Ledwie rok przed mundialem we Włoszech strzelał 23 bramki w Serie B, czym przykuł uwagę Juventusu. Z ekipą z Turynu wygrał Puchar UEFA i Puchar Włoch, do tego dołożył 15 trafień w lidze. Dostał więc szansę reprezentowania kraju na domowym turnieju. W teorii miał być piątym wyborem Azeglio Viciniego.
W praktyce jednak szybko zmienił hierarchię napastników. Dostał szansę, wchodząc na murawę z ławki w pierwszym meczu przeciwko Austrii i zapewnił drużynie wygraną 1:0. W ostatniej grupowej kolejce wyszedł już w podstawowym składzie i trafił do siatki ponownie, podobnie jak w każdym meczu Italii do końca turnieju, przez półfinałową porażkę po karnych, aż po wygrane starcie o brązowy medal. Po drodze wypracował też dwa kolejne trafienia. Z sześcioma bramkami na koncie dostał Złotego Buta MŚ i… potem przygasł. Dla reprezentacji zagrał jeszcze tylko osiem razy, a do momentu opuszczenia Półwyspu Apenińskiego na rzecz Japonii ani razu nie przekroczył granicy sześciu ligowych goli. Dopiero na emeryturze w Kraju Kwitnącej Wiśni okazał się niesamowicie skuteczny.

Oleg Salenko (Rosja, 1994)

To chyba najbardziej niesamowity król strzelców mundialu w całej historii tego typu turniejów. Jako jedyny zdobył to wyróżnienie pomimo tego, że wraz z reprezentacją odpadł już w pierwszej fazie. Dodatkowo aż pięć z sześciu trafień zaliczył w jednym spotkaniu, pobijając rekord MŚ, wcześniej należący do reprezentanta Polski, Ernesta Wilimowskiego. Rosyjski napastnik znany jest właśnie głównie dzięki popisowi przeciwko Kamerunowi. Wcześniejszy gol przeciwko Szwecji to tylko niewielki dodatek.
Cała pozostała kariera Salenki to w zasadzie… nic ciekawego. Nie wyróżniał się właściwie w żadnym z klubów, które miał potem okazję reprezentować, a było ich naprawdę wiele, dodatkowo miał też pecha do kontuzji. Valencia, Rangers, Istanbulspor (gdzie zaliczył nawet niezły start), Cordoba, a na koniec Pogoń Szczecin, gdzie wystąpił tylko raz. Cóż, do końca kariery jechał chyba na tych kilku meczach rozegranych w USA.

Robert Vittek (Słowacja, 2010)

Może i Robert Vittek grał w Bundeslidze i Ligue 1. Może i w tej pierwszej zaliczył sezon z 16 strzelonymi bramkami dla Norymbergi. Żaden jego sezon nie jest jednak w stanie równać się temu, co zrobił na murawach mundialu w RPA, szokując świat. Słowacki napastnik skończył turniej zaledwie jedną bramkę za zdobywcą Złotego Buta, Thomasem Muellerem, choć jego reprezentacja wcale nie należała do potęg.
Dzięki trzem bramkom 28-letniego wówczas zawodnika nasi południowi sąsiedzi zdołali wyjść grupy, wyrzucając w niej Nową Zelandię (jedno trafienie Vittka) oraz Włochy (dublet). Po zaskakującym awansie do 1/8 finału trafili na Holandię, która wyrzuciła ich za burtę, lecz najlepszy strzelec zespołu trafił jeszcze z karnego. Po afrykańskim turnieju doświadczona “dziewiątka” nie strzeliła już ani jednej bramki w narodowych barwach i szybko zniknęła z radarów, lądując w Turcji, a potem przenosząc się z powrotem do Slovana Bratysława i zaliczając krótką przygodę na Węgrzech.

Przeczytaj również