Lewandowski szokuje. Nie było tak nigdy wcześniej

Lewandowski szokuje. Nie było tak nigdy wcześniej
IMAGO / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 06:05
Bieżąca edycja Ligi Mistrzów na razie zdecydowanie nie należy do Roberta Lewandowskiego. Polakowi ponownie nie udało się trafić do siatki, tym razem w rywalizacji z Eintrachtem Frankfurt. A mógł przejść do historii.
Wtorkowe starcie na Camp Nou wykreowało kompletnie niespodziewanego bohatera. Na początku drugiej połowy prawy obrońca Barcelony zaczął grać tak, jakby zapomniał, że nazywa się Jules Kounde, a nie Mbappe, Benzema czy Trezeguet. Francuz błyskawicznym dubletem odwrócił losy spotkania z Eintrachtem. Opta wyliczyła, że 27-latek został pierwszym zawodnikiem Barcelony w historii, który strzelił dwa gole głową w jednym meczu Ligi Mistrzów. “Duma Katalonii” wyszarpała zwycięstwo 2:1, jednak wielu jej zawodników nie mogło być w pełni zadowolonych ze swoich występów.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zabrakło konkretów

Robert Lewandowski nie rozegrał najlepszych zawodów przeciwko drużynie, którą zna jak własną kieszeń. Doświadczenie na niemieckich boiskach na niewiele się zdało, bowiem Arthur Theate i Robin Koch bardzo dobrze radzili sobie z kryciem “dziewiątki”. Polak właściwie tylko w jednej sytuacji pokazał instynkt snajpera. Na początku meczu ładnie wykończył akcję po wrzutce Raphinhi, ale bramki nie uznano z powodu pozycji spalonej Brazylijczyka.
W pierwszej połowie “Lewy” oddał jeszcze dwa nieudane strzały. W drugiej mógł, a być może nawet powinien zaliczyć asystę do Marcusa Rashforda. W 59. minucie podciągnął akcję, zostawił piłkę Anglikowi, ale jego strzał został zablokowany. Niedługo potem kapitana reprezentacji Polski zmienił Ferran Torres. Jak występ weterana wyglądał w liczbach? 18 kontaktów z piłką, dziewięć celnych podań, z czego trzy kluczowe. Do tego pięć strat i jeden wygrany pojedynek na cztery próby. Gdyby dołożył coś do klasyfikacji kanadyjskiej, można byłoby powiedzieć, że solidnie, ale bez szału. Zabrakło jednak tego udziału przy bramce.
- Od zawodnika, który zastąpił Ferrana, autora hat-tricka w poprzednim meczu, trzeba wymagać znacznie więcej. Lewandowski żadnej sytuacji nie potrafił wykończyć w odpowiedni sposób. Jego ruchy nie były już takie jak dawniej. Zmieniony w 66. minucie - opisał kataloński Sport. - Lewandowski nie miał żadnego szczególnie udanego zagrania, ale nie był w tym osamotniony. Barcelona do przerwy miała bardzo duże problemy, grała nudno, a dominacja w zakresie posiadania piłki okazała się bezowocna (...). Po wejściu na boisko Ferran dodał drużynie energii - czytamy na łamach Mundo Deportivo.

Posucha

Patrząc szerzej, Lewandowski niestety zaciął się w Lidze Mistrzów. Ostatnią bramkę w tych rozgrywkach zdobył 9 kwietnia w ćwierćfinale z Borussią Dortmund. Od tego czasu rozegrał w LM siedem meczów, spędził na murawie 379 minut i ani razu nie trafił do siatki. To jego najdłuższa posucha w historii występów w Champions League. Nawet jako młodziutki snajper na dorobku w BVB strzelał częściej.
Najbliższa szansa na przełamanie nastąpi 21 stycznia. W siódmej kolejce “Barca” zagra na wyjeździe ze Slavią Praga. Będzie to też okazja, aby “Lewy” ponownie zapisał się w annałach. Obecnie może pochwalić się dorobkiem 38 różnych rywali, przeciwko którym trafiał w Lidze Mistrzów. Tyle samo “skalpów” zebrał Cristiano Ronaldo, a rekordzistą pozostaje Leo Messi, który strzelał gole dokładnie przeciwko 40 klubom. Gdyby Lewandowski trafił z Eintrachtem, Slavią i z Kopenhagą, mógłby jeszcze podczas fazy ligowej przebić wyczyn legendarnego Argentyńczyka. Wiemy jednak, że tak się nie stanie. Pozostała walka o wyrównanie dorobku “La Pulgi”, co również nie musi okazać się takie łatwe. Wewnętrzna konkurencja w Barcelonie nie śpi.

Dylemat Flicka

- Mam wielkie zaufanie do naszej drużyny. Zdecydowałem, że Robert i Fermin zaczną w pierwszym składzie, a Ferran na ławce, ponieważ potrzebujemy wszystkich zawodników na przestrzeni całego, długiego sezonu. Ferran i tak zagra, podobnie jak inni rezerwowi np. Frenkie de Jong. Ważne, żebyśmy mogli też wprowadzić z ławki jakościowych graczy - powiedział Flick przed wtorkowym meczem.
Wydaje się, że trener tym razem nie mógł być zadowolony z rotacji, których dokonał. Nie chcemy uciekać się do utartego frazesu o tym, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Trudno jednak wytłumaczyć, dlaczego Niemiec odsunął od wyjściowej jedenastki najjaśniejsze postacie poprzedniego zwycięstwa 5:3 nad Betisem. W miniony weekend Ferran Torres rozegrał fantastyczne zawody, kompletując hat-tricka. Roony Bardghji wrócił do gry po ponad miesiącu w "lodówce" i od razu dał gola oraz asystę. Przeciwko “Verdiblancos” Lamine Yamal brylował jako “dziesiątka”, a tak naprawdę wolny elektron. Dobrą zmianę na Estadio La Cartuja dał też Marc Bernal. Z Eintrachtem Flick wrócił jednak do ustawień fabrycznych, co mogło mieć opłakane skutki. Naprawdę niewiele zabrakło, aby zakończyło się to kolejną stratą punktów i definitywnym pożegnaniem z marzeniami o lokacie w TOP8 na koniec fazy ligowej.
W sobotę “Blaugrana” wróci do gry przy okazji rywalizacji z Osasuną. Raczej nie da się bez zawahania przewidzieć, na kogo tym razem postawi Flick w linii ataku. Mocniejsze karty w ręku zdaje się dzierżyć Ferran. Z Eintrachtem nie strzelił, ale w dwóch poprzednich spotkaniach zebrał cztery gole. A przeciwko Niemcom pozytywnie wyróżniał się intensywnością i pracą w pressingu. W tym konkretnym momencie wychowanek Valencii po prostu prezentuje wyższą formę od Lewandowskiego. Co nie oznacza oczywiście, że za parę tygodni sytuacja nie ulegnie zmianie. Łatwo wyczuć, że wyścig o miano podstawowej "dziewiątki" Barcelony potrwa cały sezon. I kto wie, czy uda się w nim wyłonić jednoznacznego triumfatora.

Przeczytaj również