Pogoń Szczecin z tabunem Brazylijczyków. Dlaczego eksperyment Antoniego Ptaka nie miał prawa się udać?

Boiskowe eksperymenty: Dlaczego „brazylijska” Pogoń Szczecin okazała się wielkim niewypałem?
polskielogo.net
W 2005 r., po przeciętnej rundzie jesiennej, mający ogromne ambicje właściciel pierwszoligowej Pogoni Szczecin, Antoni Ptak zdecydował o całkowitej zmianie strategii klubu. Biznesmen postanowił oprzeć zespół niemal w całości na brazylijskich piłkarzach, których wynajdywał w Kraju Kawy jego syn, Dawid. Projekt okazał się wielkim niewypałem. Półtora roku później Pogoń z hukiem spadła z ligi, a odbudowa drużyny po nieudanym eksperymencie zajęła szczecinianom kilka lat.
Antoni Ptak, majętny przedsiębiorca spod Łodzi, dziś jeden z najbogatszych Polaków, znany był w środowisku piłkarskim ze swoich oryginalnych pomysłów. W 2003 r. został właścicielem upadającej Pogoni. Wówczas targany problemami finansowo-organizacyjnymi zachodniopomorski zespół spadł do drugiej ligi i nie otrzymał licencji na występy na tym poziomie rozgrywkowym. Drużyna mogła dalej funkcjonować dzięki przeniesieniu do Szczecina drugoligowej Piotrcovii Piotrków Trybunalski, którą zarządzał Ptak. Burzliwe rządy biznesmena w Pogoni są świetnie pamiętane do dziś.
Dalsza część tekstu pod wideo

„Pogoń będzie brazylijska albo żadna”

Choć szczecińskie środowisko piłkarskie nieprzychylnie patrzyło na wejście Ptaka do Pogoni, równoznaczne z przejęciem przez „Portowców” licencji klubu z Piotrkowa, początki były bardzo obiecujące. Drużyna, stanowiąca mieszankę trzonu dawnej Piotrcovii i zawodników z regionu Pomorza Zachodniego, błyskawicznie awansowała do ówczesnej I ligi.
Tabela II liga 2004
90minut.pl
Pierwszy sezon po awansie zakończyła na 9. miejscu. Podobną lokatę zajmowała po rundzie jesiennej sezonu 2005/06. To skłoniło niezadowolonego, mającego mocarstwowe ambicje Ptaka do ruchów, które były ewenementem na skalę światową. Właściciel postanowił oprzeć zespół niemal w całości na piłkarzach z Brazylii, w dużej mierze kompletnie anonimowych nawet we własnym kraju. Przeprowadził się tam jego syn Dawid, który nawiązywał kontakty i szukał zawodników zainteresowanych wyjazdem do Polski. „Pogoń będzie brazylijska albo żadna” – szokująco ogłosił zakochany w brazylijskim futbolu biznesmen.
Zanim przedsiębiorca zainwestował w Pogoń, otworzył pod Łodzią szkółkę piłkarską, do której ściągał Brazylijczyków. Trenowali tam m.in. Julcimar i Batata, którzy trafili do Pogoni latem 2003 r. Obaj stali się ważnymi postaciami zespołu awansującego do najwyższej ligi. Ptakowie regularnie ściągali do Szczecina kolejnych zawodników z Kraju Kawy. Gdy zimą 2006 r. nastąpiło apogeum tego zjawiska, a drużynę „wzmocnił” tabun w większości przypadkowych brazylijskich kopaczy, właściciel tryskał optymizmem.
- Myślę, że nowy zespół będzie w stanie powalczyć z najlepszymi polskimi klubami. Nie boję się stwierdzenia, że będzie on dysponował największym potencjałem w naszej ekstraklasie. Zapewniam, że nie brakuje mi cierpliwości – zapowiadał Ptak w rozmowie z tygodnikiem „Tylko Piłka”. W jego mniemaniu, Pogoń miała stać się potęgą polskiego futbolu.

Brazylijska Pogoń 500 km od Szczecina

Wiosną 2006 r. kibice mogli mieć minimalne nadzieje, że eksperyment się powiedzie. Wprawdzie odnowiona drużyna nie zanotowała oczekiwanego po jesieni progresu, ale spokojnie skończyła sezon w środku tabeli. Do historii przeszedł wyjazdowy mecz z GKS-em Bełchatów, na który wyszedł skład złożony wyłącznie z obcokrajowców – dziesięciu Brazylijczyków i słowackiego bramkarza Borisa Peskovicia.
Zespół w teorii Antoniego Ptaka powinien być doskonale zintegrowany. Właściciel wspaniałomyślnie ulokował drużynę w zbudowanym przez niego ośrodku treningowym w... Gutowie Małym, pod Łodzią, kilkaset kilometrów od stolicy województwa zachodniopomorskiego. Życie w „koszarach” nie okazało się, delikatnie mówiąc, najlepszym pomysłem. Najbardziej zagubieni Brazylijczycy byli odsyłani z powrotem do ojczyzny, a na ich miejsce szybko ściągano kolejnych.
Ptak junior przysyłał do Polski m.in. hobbystyczynie grającego murarza oraz sprzedawcę krawatów z żyłką do biznesu, ale niekoniecznie do futbolu. Wśród wszelkiej maści przebierańców byli też w teorii poważniejsi zawodnicy, m.in. Amaral, brązowy medalista olimpijski z 1996 r. i 11-krotny reprezentant Brazylii. Tylko, że on akurat nie za bardzo się sprawdził.
Z „brazylijskiej” Pogoni ciepło można wspominać wymienionych już Julcimara i Batatę oraz Ediego Andradinę. Pierwszy z nich po dekadzie spędzonej w naszym kraju wrócił w 2007 r. do ojczyzny i otworzył tam szkółkę piłkarską. Sergio Batata przyjął polskie obywatelstwo i jeszcze kilka miesięcy temu strzelał bramki w A-klasowej Luciąży Przygłów. Zaś Edi zdobył w naszej lidze prawie pięćdziesiąt goli w barwach Pogoni i Korony, a dziś trenuje trzecioligowy Piast Żmigród.
O reszcie raczej nie warto wspominać, choć kilku przybyszy z Ameryki Południowej z mniejszym lub większym powodzeniem grało później w innych ligach europejskich, mimo że na polskim podwórku niczym się nie wyróżniali.

Pogoń spada, Ptak wyfruwa z klubu

Naszpikowany Brazylijczykami skład miał rzekomo wprowadzić Pogoń na szczyt polskiego futbolu. W praktyce doprowadził klub do upadku. W sezonie 2006/07 „Portowcy” z hukiem spadli z ligi, notując ledwie trzy zwycięstwa, w tym ostatnie... 30 września. Antoni Ptak do końca wierzył w ten projekt. Zimą zorganizował drużynie obóz przygotowawczy w Sao Paulo. Nie pomogło. Wiosną szczecinianie przegrywali niemal wszystko. W ostatnim ligowym meczu z Bełchatowem zagrało dziesięciu zawodników z Kraju Kawy i trzech Polaków, w tym Kamil Grosicki.
Utopijny projekt, który nie miał prawa się udać, nie udał się. Zamiast wielkiego sukcesu, był wielki niewypał. Pomysł oparcia drużyny na zawodnikach z Brazylii, którzy na ogół zagubieni przylatywali do nieznanego kraju z obcym klimatem i w dużej mierze po prostu bardzo słabo grali w piłkę, nie mógł skończyć się pozytywnie.
Po bolesnym spadku do drugiej ligi Antoni Ptak zabrał zabawki ze Szczecina i wycofał się z interesu. Nie zdołał przenieść drużyny do kolejnego miasta, nie sprzedał też klubu w ręce zainteresowanych biznesmenów, więc Pogoń nie przystąpiła do drugoligowych rozgrywek. Na bazie powstałego wcześniej kibicowskiego klubu „Pogoń Nowa Szczecin”, utworzono spółkę akcyjną, która przejęła pozostałości po Ptaku. Zachodniopomorski ZPN pozwolił „nowej” Pogoni wystartować od IV ligi. Powrót na salony zajął szczecinianom pięć lat. Antoni Ptak wycofał się ze świata piłki i skupił na rozwijaniu własnego biznesu.
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również