Upokorzył reprezentację kraju, w którym gra na co dzień. "Jest specjalistą. Pokazywał to wielokrotnie"

Upokorzył reprezentację kraju, w którym gra na co dzień. "Jest specjalistą. Pokazywał to wielokrotnie"
Fabio Ferrari / PressFocus
W poprzednim sezonie został wybrany najlepszym bramkarzem w La Liga, a teraz błyszczy na mundialu. Kim jest największy bohater reprezentacji Maroka, która sensacyjnie ograła Hiszpanię i awansowała do ćwierćfinału? Oto historia Yassine Bounou, czyli po prostu Bono.
Urodził się w Kanadzie, gdzie żył do siódmego roku życia, ale potem wraz z rodzicami powrócił do Maroka. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w klubie o nazwie Wydad Casablanca. Chociaż był bramkarzem, jego idol z dzieciństwa grał na zupełnie innej pozycji. Zazwyczaj jako ofensywny pomocnik.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Byłem wielkim fanem Ariela Ortegi. Mój pies ma na imię Ariel. Uwielbiałem Ortegę. Tego typu piłkarze znikają. Był jednym z moich ulubionych graczy - mówił Bono, a przed ostatnim meczem z Hiszpanią na mundialu czekała na niego niespodzianka - koszulka z autografem od byłego gracza takich klubów jak River Plate, Valencia czy Sampdoria, a także specjalne nagranie wideo, na którym 48-letni dziś Argentyńczyk poświęcił Marokańczykowi kilka ciepłych słów.
Motywacja chyba podziałała, bo bramkarz “Lwów Atlasu” wyczyniał między słupkami cuda. O tym jednak zdążymy jeszcze wspomnieć.

Bez występu w Atletico

Jako 19-latek Bono przebił się do pierwszego zespołu rodzimego klubu, a już trzy lata później podpisywał kontrakt z Atletico Madryt. W stolicy Hiszpanii nie zrobił jednak wielkiej kariery. Grał dla rezerw i nigdy nie doczekał się oficjalnego debiutu w zespole prowadzonym przez Diego Simeone.
W poszukiwaniu regularnej gry odszedł na wypożyczenie do Realu Saragossa. Ono potrwało aż dwa lata i okazało się jak najbardziej dobrą decyzją. Bono występował wtedy na zapleczu La Liga. Uzbierał 38 występów i 15 razy zachowywał czyste konto. Zdarzyło mu się też obronić rzut karny, choć niezłym specjalistą w tej materii stał się nieco później.
Wypożyczenie w końcu dobiegło końca. Atletico miało już Jana Oblaka, którego trudno byłoby wygryźć ze składu. Bono definitywnie pożegnał się więc z “Los Colchoneros” i podpisał kontrakt z Gironą. To był punkt zwrotny. W pierwszym sezonie grał jeszcze na zapleczu La Liga (21 spotkań), ale jego zespół wywalczył awans, co pozwoliło Marokańczykowi niedługo później zadebiutować w hiszpańskiej elicie.
W rozgrywkach 2017/2018 i 2018/19 regularnie stawał między słupkami. Już w swoim drugim meczu na boiskach La Liga przyczynił się do tego, że jego zespół pokonał Real Madryt, który straszył atakiem Cristiano Ronaldo - Karim Benzema. Niestety, trzeci sezon Bono w Gironie zakończył się spadkiem klubu do Segunda Division.

Szansą nieszczęście kolegi

Wtedy rękę po Marokańczyka wyciągnęła Sevilla, która zdecydowała się na wypożyczenie. Plus? Bono trafiał do wielkiego klubu. Minus? Początkowo był tylko zmiennikiem Tomasa Vaclika. Gdy jednak Czech doznał poważnej kontuzji kolana, on wskoczył do bramki i na dobrą sprawę pozostał w niej do dziś.
Już w pierwszych tygodniach bycia “jedynką” znacząco przyczynił się do triumfu Sevilli w Lidze Europy. Ekipa z Andaluzji podczas specjalnego turnieju finałowego, rozgrywanego w takich okolicznościach przez szalejącą pandemię, ogrywała kolejno Romę, Wolverhampton, Manchester United i Inter Mediolan, a Bono był jednym z bohaterów.
W meczu z “Wilkami” Marokańczyk obronił rzut karny wykonywany przez Raula Jimeneza. Szalał też między słupkami podczas starcia z Manchesterem.
- Wyrazy uznania dla Bono, który uratował nas tak wiele razy przy stanie 1:1 - mówił po tym spotkaniu Luuk de Jong.

Najlepszy w La Liga

Po tamtym sezonie Sevilla wykupiła Bono, płacąc za niego zaledwie 4 mln euro. Dziś 31-latek wyceniany jest na prawie cztery razy więcej. Nic dziwnego. Marokańczyk został najlepszym bramkarzem poprzedniego sezonu La Liga, choć przecież wśród konkurentów miał takie persony jak Thibaut Courtois, Jan Oblak i Marc-Andre ter Stegen. W 31 meczach stracił 24 gole i aż 13 razy zachowywał czyste konto.
Nagroda im. Ricardo Zamory (przyznawana bramkarzowi z najmniejszą średnią goli traconych na mecz, który rozegrał odpowiednią liczbę spotkań), pierwszy raz w historii powędrowała w ręce zawodnika Sevilli. Nigdy wcześniej nie otrzymał jej też gracz z kraju arabskiego, a tylko raz w przeszłości dokonał tego przedstawiciel państwa z Afryki (Jacques Celestine Songo'o w sezonie 1996/97).
Co ciekawe, Bono dobrze radzi sobie nie tylko we własnym polu karnym. W sezonie 2020/21 zdarzyło mu się także zdobyć bramkę na boiskach La Liga. Jego Sevilla w doliczonym czasie gry przegrywała 0:1 z Realem Valladolid, ale praktycznie w ostatniej akcji meczu Bono dobrze zachował się przy stałym fragmencie gry i trafił na 1:1.

Zamiana ról i mundialowa konsternacja

W reprezentacji Maroka zadebiutował już w 2013 roku, jeszcze jako gracz rezerw Atletico Madryt. Miał wtedy 22 lata i wystąpił w towarzyskim meczu z Burkina Faso. Później długo musiał walczyć o swoją pozycję w kadrze. Co jakiś czas notował kolejne występy, ale nie był pewniakiem do gry przez kilka długich lat. Z ławki rezerwowych obserwował m.in. poczynania swoich kolegów na mundialu w Rosji.
Ówczesny selekcjoner, Herve Renard, wolał stawiać na Munira Mohamadiego, wtedy gracza hiszpańskiej Numancii, a obecnie zawodnika saudyjskiego Al-Wehda. Teraz bramkarze zamienili się miejscami. Bono jest w kadrze "jedynką", a Mohamadi jego zmiennikiem. Obaj zagrali już na tym mundialu i spisali się bez zarzutu.
Bono w trzech rozegranych meczach, z Chorwacją, Kanadą i Hiszpanią dał się pokonać tylko razy. I to… swojemu koledze z drużyny. Podczas spotkania z Kanadyjczykami zaskoczył go Nayef Aguerd, ale Maroko i tak zgarnęło trzy punkty.
Do ciekawej sytuacji doszło natomiast przed starciem z Belgią. Bono był awizowany do gry w pierwszym składzie. Wyszedł nawet z kolegami, aby odśpiewać hymn, po czym… zniknął. W meczu zastąpił go wspomniany już Mohamadi. Sytuacja wywołała sporego kalibru konsternację wśród kibiców i dziennikarzy. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że podstawowy golkiper reprezentacji Maroka zmagał się z bólem biodra, a leki przeciwbólowe tylko pogorszyły jego samopoczucie. Zmiennik nie zawiódł. Zachował czyste konto, a “Lwy Atlasu” niespodziewanie wygrały 2:0.

Specjalista od rzutów karnych

Nie byłoby jednak pewnie tego artykułu, gdyby nie to, co Bono wyczyniał w meczu 1/8 finału przeciwko Hiszpanii. Samo spotkanie nie porwało, a i bramkarz nie miał wiele pracy, bo “La Roja” oddała przez ponad 90 minut meczu i całą dogrywkę tylko jeden celny strzał. Marokańczyk został natomiast bohaterem konkursu rzutów karnych, który musiał zadecydować o tym, kto awansuje do najlepszej ósemki turnieju.
Hiszpanie próbowali pokonać go z jedenastu metrów trzykrotnie i… nie udało im się to nawet raz. Najpierw Pablo Sarabia uderzył w słupek, a potem Bono wyczuł intencje Carlosa Solera i Sergio Busquetsa. Dużo lepiej rzuty karne wykonywali gracze z Maroka, co dało im zasłużony awans do ćwierćfinału. Owszem, podopieczni Luisa Enrique uderzali jedenastki fatalnie. Ale wyczynu bramkarza “Lwów Atlasu” nie warto lekceważyć.
To zresztą raczej nie przypadek. Bono w ostatnich latach wielokrotnie pokazywał już, że jest świetnym specjalistą od bronienia rzutów karnych. We wrześniu 2021 roku potrafił obronić dwie jedenastki w meczu Ligi Mistrzów z Red Bullem Salzburg. Patrząc szerzej, według “Transfermarktu”, w swojej karierze obronił już 13 takich prób w trakcie meczów (nie licząc konkursów rzutów karnych).
Po meczu z Hiszpanią Bono bardzo długo udzielał wywiadów. Każdemu, kto o to prosił. Rozmawiał z radiem, telewizją, serwisami internetowymi i prasą drukowaną. W języku angielskim, hiszpańskim, arabskim i francuskim.
- Jeśli chodzi o karne, chodzi o instynkt, trochę szczęścia i to wszystko, nie ma wiele więcej - stwierdził.
Teraz na drodze rewelacyjnego bramkarza i jego drużyny stanie Portugalia. Czy znów dojdzie do sensacji? Czas pokaże. Już teraz “Lwy Atlasu” dokonały jednak rzeczy wielkiej. To bowiem pierwszy awans reprezentacji Maroka do ćwierćfinału mistrzostw świata. Oni już nic nie muszą. A mogą jeszcze bardzo wiele.

Przeczytaj również