Polacy za granicą. Gol, gol, gol, gol i na dokładkę obroniony karny. Co za weekend!

Polacy za granicą. Gol, gol, gol, gol i na dokładkę obroniony karny. Co za weekend!
screen z youtube.com
Taki raport z występów polskich stranierich najchętniej chcielibyśmy publikować co tydzień. “Biało-czerwoni” imponowali skutecznością, czy to w ataku, czy to w bronieniu, a kilku z nich zostało bohaterami swoich drużyn.
Zaczynamy od Piotra Zielińskiego, który wprawił w euforię cały Neapol, otwierając wynik w prestiżowym starciu z Juventusem. Zwycięstwo nad znienawidzonymi turyńczykami na pewno będzie uznane przez kibiców za najważniejsze wydarzenie tego fatalnego dla Napoli sezonu. Trzy punkty nie byłyby możliwe bez trafienia “Ziela”, który znalazł się w idealnym miejscu i czasie w polu karnym “Juve”. Kilkanaście minut przed golem uderzył sprzed pola karnego ponad bramką, ale w sytuacji bramkowej był bezbłędny. Wykorzystał kiepskie odbicie piłki przez Wojtka Szczęsnego i pewnie załatwił sprawę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wspomniany Szczęsny faktycznie mógł sparować futbolówkę bardziej do boku, lecz koszmar Juventusu rozpoczął się w tej akcji wcześniej, od fatalnego zagrania Blaise’a Matuidiego. Przy drugiej bramce golkiper “Bianconerich” nie miał nic do powiedzenia. A Zieliński z pewnością zasłużył na gola, bo w tym spotkaniu kilka razy popisywał się zagraniami z najwyższej półki.
Alessandro Costacurta, były legendarny defensor Milanu i reprezentacji Włoch powiedział nawet, że reprezentant Polski jest lepszym piłkarzem od Aarona Ramseya czy Adriena Rabiota i w “Juve” grałby w pierwszym składzie. Tyle, że równałoby się to z wściekłością fanów Napoli, u których 25-letni pomocnik zapracował wczoraj na wieczny szacunek.
Arkadiusz Milik na listę strzelców się nie wpisał, ale tak jak cały zespół, rozgrywał solidne zawody. “La Gazzetta Dello Sport” przyznała mu niezłą ocenę “6.5”, o pół “oczka” niższą niż Zielińskiemu. Szczęsny zaś dostał kolejne pół stopnia mniej.

Dawidowicz przypomina się Brzęczkowi

Bramka autorstwa Zielińskiego nie była jedynym polskim golem zdobytym w tej kolejce Serie A. Do siatki trafił też obrońca Hellasu, Paweł Dawidowicz. Defensor dostał szansę od pierwszej minuty i tym razem nie wyleciał z boiska, jak to miało miejsce w ostatnich przypadkach. Pokazał się tylko i wyłącznie z pozytywnej strony. Wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie znakomitym uderzeniem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a następnie przez cały mecz trzymał w ryzach obronę, której udało się zachować czyste konto.
Wzrost formy Dawidowicza powinien być stale monitorowany przez sztab reprezentacji Polski. Alternatywami dla podstawowego duetu Glik-Bednarek na ten moment są Jędrzejczyk i Cionek, dlatego każdy kolejny ewentualny zmiennik jest na wagę złota.
W orbicie zainteresowań Jerzego Brzęczka nie powinno także zabraknąć Sebastiana Walukiewicza. Młody piłkarz Cagliari otrzymał kolejną szansę od trenera i znów miał naprzeciw poważnych rywali, bo mierzył się z Interem. Test zaliczył pozytywnie, bo choć dał się przestawić Lautaro Martinezowi przy straconym golu, to grał na bardzo solidnym poziomie. “La Gazzetta” wlepiła mu szóstkę, doceniając jego kilka udanych, pewnych interwencji.

Drągowski Show

Doceniamy udane występy i gole Zielińskiego oraz Dawidowicza, ale na miano głównego bohatera weekendu zasłużył Bartłomiej Drągowski. Golkiper Fiorentiny był w meczu przeciwko Genoi w życiowej formie. Bronił jak w transie. Fantastycznie interweniował przy rzucie karnym, nie dał się zaskoczyć sprytnym strzałem głową, nie przestraszył się również źle interweniującego kolegi z zespołu. Piłka ani razu nie wpadła do siatki “Fiołków”, bo na posterunku zawsze stał polski bramkarz.
Drągowski nie pierwszy raz w tym sezonie wzbudził zachwyt we Florencji. W rywalizacji o wyjazd na Euro może zapisać sobie wielkiego plusa.
Jeden z jego potencjalnych rywali o miejsce w kadrze, Łukasz Skorupski wprawdzie wpuścił bramkę, lecz też stanowił pewny punkt drużyny. Bologna ograła 3:1 SPAL Arkadiusza Recy i Thiago Cionka. Obrońca z brazylijskimi korzeniami wolałby pewnie o tym meczu zapomnieć, bo po słabiutkiej grze i otrzymaniu żółtej kartki został zdjęty już w przerwie. Reca spisał się zaś przeciętnie, choć trzeba mu oddać, że w zeszłym tygodniu, już po publikacji naszego tekstu, zanotował świetną asystę w sensacyjnie wygranym starciu z Atalantą.
Z polskiej kolonii w Italii grał jeszcze duet z Sampdorii. Bezbramkowy remis z grającym większość meczu w osłabieniu Sassuolo chluby im nie przynosi, ale sami stranieri mają powody do zadowolenia. Karol Linetty znów wyróżniał się w drużynie i udowodnił, że w ostatnich dwóch miesiącach koledzy mogą brać z niego przykład. Niezłe zawody rozegrał też Bartosz Bereszyński.
Krzysztof Piątek znów nie podniósł się z ławki, podobnie jak kilku innych etatowych ostatnio rezerwowych. Kilka minut dostał za to Filip Jagiełło, a w Serie B po raz kolejny pełne 90 minut spędzili na boisku Paweł Jaroszyński i Patryk Dziczek z Salernitany.

“Lewy” i “Giki” szaleją w Bundeslidze

Robert Lewandowski wrócił na fotel samodzielnego lidera tabeli strzelców Bundesligi. Timo Werner zanotował tym razem “pusty przelot”, a “Lewy” ukłuł Schalke i z wynikiem 21 goli może spoglądać na rywala z góry. Kapitan reprezentacji Polski strzelił po swojemu: wyrósł jak spod ziemi w polu karnym i wykorzystał pustą - w wyniku fatalnego zachowania golkipera - bramkę.
Snajper Bayernu dorzucił też do swojego dorobku poprzedzoną ładnym zwodem asystę do Thiago Alcantary.
Na miejsce w jedenastce kolejki obok Lewandowskiego śmiało zasłużył Rafał Gikiewicz. Bramkarz Unionu Berlin nie schodzi w tym sezonie poniżej pewnego poziomu, a znacznie częściej wciela się w rolę superbohatera drużyny ze stolicy Niemiec. Tak było z Augsburgiem, którego zawodnicy usilnie szukali sposobu na pokonanie “Gikiego”.
Nie znaleźli. Gikiewicz zanotował występ podobny do wyczynu Drągowskiego w Italii, z tą różnicą, że nie musiał bronić rzutu karnego. Berlińczycy zainkasowali trzy punkty, a “Kicker” przyznał polskiemu piłkarzowi świetną ocenę “2”.
W Bundeslidze grali też dwaj inni polscy stranieri: Łukasz Piszczek i Dawid Kownacki. Bardziej doświadczony z nich znów pełnił rolę pół-prawego stopera w trójkowym bloku defensywnym i tym razem spisał się przyzwoicie. “Kownaś” zaś dalej szuka formy i nie może jej znaleźć. Nawet jak chcielibyśmy go za coś pochwalić, to nie ma za co. Piłkarz Fortuny Dusseldorf dostał prawie pół godziny z ławki, ale tradycyjnie nic nie wskórał. Nowy rok nie przyniósł w jego przypadku żadnych zmian. Dalej jest klapa na całej linii.

“Grosik” strzela Kovaciciem

Kamil Grosicki strzelił gola Chelsea - tak, to brzmi naprawdę dumnie. “Grosik” wszedł na boisko w drugiej połowie pucharowego starcia z “The Blues”, trochę rozruszał niemrawe “Tygrysy” i na koniec skończył w protokole meczowym jako autor honorowej bramki. Odnosimy jednak wrażenie, że bez pomocy Mateo Kovacicia ta piłka nie dotarłaby do “sieci”.
Tak czy siak, za jakiś czas nikt szczegółów tego trafienia nie będzie pamiętać, a polski skrzydłowy może dopisać sobie do okazałych statystyk z tego sezonu kolejny skalp.
Jan Bednarek też znalazł się w protokole meczowym, lecz trafił tam za sprawą żółtej kartki otrzymanej w doliczonym czasie gry meczu z Tottenhamem. Defensor Southampton miewał w tym sezonie lepsze występy, ale niedługo dostanie szansę na poprawę przeciwko “Kogutom”, bo “Święci” zagrają pucharowy rewanż: teraz padł remis, a zasady Pucharu Anglii mówią w takim wypadku o powtórce.
Z rozgrywek odpadł za to Bartosz Białkowski z Millwall (0:2 z Sheffield). Pozostali przedstawiciele polskiej myśli boiskowej z Championship odpoczywali.

Gong dla Glika i spółki

Monaco wyhamowało i znów jest w dolnej części tabeli Ligue 1. Ostatnio drużyna z Księstwa przegrała u siebie z PSG, co da się zrozumieć, ale teraz na ich boisko jak po swoje przyjechali gracze Montpellier. Veni, vidi, vici, 3-1 i do domu. Kamil Glik i spółka najchętniej wymazaliby to spotkanie z pamięci. Nie popisała się cała drużyna, choć akurat doświadczony polski defensor mógł poprawić sobie humor golem. Na drodze do szczęścia stanęła jednak poprzeczka.
Stranieri grali jeszcze w Turcji, gdzie niespodziewanie z ławki podniósł się Paweł Olkowski. Prawy obrońca Gaziantepu zaliczył 90 ligowych minut pierwszy raz od niepamiętnych czasów. W końcówce na murawie pojawił się też jego kolega z zespołu, Bartłomiej Pawłowski. Grali także Michał Pazdan, Radosław Murawski i Adam Stachowiak, ale na tym poprzestańmy, bo pierwszy z nich nie dotrwał do końcowego gwizdka, a duet z Denizlisporu dostał u siebie 0:3 od Antalyi.
Jeszcze słówko o tych, którzy nie grali. Karol Świderski w Grecji i Paweł Kieszek w Portugalii powinni wystąpić dzisiaj, Patryk Klimala wciąż czeka na debiut w szkockiej Premiership, a Jakub Piotrowski, który akurat zdążył już zadebiutować w Beveren, tym razem wygodnie rozsiadł się na ławce. Inni stranieri, na czele z pokaźną reprezentacją rosyjską, trenują w oczekiwaniu na wznowienie rozgrywek.
***

Bohater: Bartłomiej Drągowski

Antybohater: Dawid Kownacki

Zaskoczenie in plus: Paweł Olkowski

Zaskoczenie in minus: Kamil Glik

Nagroda specjalna: Paweł Dawidowicz za debiutanckie trafienie w Serie A
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również