Problemy Wayne'a Rooneya. Misję wykonał, nikogo nie zachwycił. "Musi się poprawić. Nie spisał się najlepiej"

Problemy Wayne'a Rooneya. Misję wykonał, nikogo nie zachwycił. "Musi się poprawić. Nie spisał się najlepiej"
Alan Stanford/Focus Images/MB Media/PressFocus
Miała być walka o powrót do Premier League, była gorąca końcówka i drżenie o utrzymanie się na jej zapleczu do ostatniej kolejki. Zarówno Derby County, jak i Wayne Rooney nie tak wyobrażali sobie zakończony właśnie sezon Championship.
Z pewnością niewielu kibiców “Baranów” spodziewało się przed sezonem, że ich ulubieńcy do końca rozgrywek będą walczyć o ligowy byt. Przed startem ligi Derby prędzej niż do spadku było typowane jako raczej jedna z ekip, która może zakręcić się nawet w okolicach miejsca barażowego w walce o awans do elity. Boisko brutalnie zweryfikowało jednak te plany. Zespół z Pride Park Stadium od początku sezonu spisywał się fatalnie i już w listopadzie z pracą pożegnał się menedżer Phillip Cocu. Doświadczonego Holendra zastąpił najpierw tymczasowo, a potem na stałe Wayne Rooney. I choć słynny były piłkarz utrzymał drużynę w Championship, wcale nie jest powiedziane, że będzie ją prowadził również w przyszłym sezonie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mieli masę szczęścia

Derby zdołało się utrzymać nie tyle dzięki dobrej postawie na finiszu rozgrywek, co raczej ze względu na wpadki walczących z nimi rywali. Drużyna prowadzona przez Rooneya w minionych miesiącach prezentowała się bowiem fatalnie. Dość powiedzieć, że w ostatnich 15 kolejkach zdołała wygrać ledwie raz!
- Gdyby sezon miałby potrwać kilka kolejek dłużej, nie jestem pewien, czy daliby radę się utrzymać. W uniknięciu relegacji pomógł im morderczy kalendarz Rotherham, które musiało odrabiać aż cztery zaległe mecze, a także kara punktowa dla Sheffield Wednesday (wynosiła ona minus sześć punktów - przyp. red.). Mieli masę szczęścia - mówi nam Maciej Łaszkiewicz z “Angielskiego Espresso”.
Rooney poprawił oczywiście średnią punktową poprzednika. Tutaj poprzeczka nie była jednak za wysoko postawiona. W przypadku Cocu wynosiła ona bowiem zaledwie 0,55 punktu na mecz. Choć więc 35-latek jest pod tym względem dwa razy lepszy i sezon zakończył ze średnią 1,11, to wciąż rezultat poniżej oczekiwań zarówno kibiców Derby, jak i pewnie samego Rooneya.

Zrobił to, co miał

Mimo że jeszcze niedawno pod wodzą Franka Lamparda Derby było bardzo bliskie tak wyczekiwanego awansu do Premier League, teraz na Park Pride Stadium panuje zgoła odmienna atmosfera. Właściciel Mel Morris robi wszystko, by sprzedać mający problemy finansowe klub (podpisał już umowę wstępną sprzedaży), a zamieszanie poza boiskiem z pewnością nie pomaga w budowaniu solidnego projektu sportowego.
- Trzeba mieć na uwadze, że Rooney odziedziczył skład z brakami w przodzie. Miał również bardzo małe fundusze podczas zimowego okienka transferowego i musiał posiłkować się wypożyczeniami w końcówce stycznia. Jak na swój pierwszy sezon na ławce, zrobił to, co miał, ale jeśli pozostanie na kolejne miesiące, musi się poprawić - uważa Richard Cusack z “Derby Telegraph”.
Dość powiedzieć, że jedynym transferem gotówkowym Derby w całym obecnym sezonie było pozyskanie zeszłego lata Kamila Jóźwiaka z Lecha Poznań. Poza tym klub skupił się na poszukiwaniu piłkarzy bez kontraktów, a także wypożyczeniach zawodników z mocniejszych zespołów.

Rooney tylko twarzą projektu

Choćby z powodu braku odpowiedniego wsparcia ze strony władz Derby, Wayne Rooney nie może być uznawany za głównego winowajcę aż tak słabego sezonu w wykonaniu zespołu. Były gwiazdor Manchesteru United stanowił bowiem tylko część dość młodego sztabu szkoleniowego.
- Rooney był tylko twarzą tego projektu, a za wiele aspektów odpowiedzialny był jego sztab, w którym znalazł się chociażby Liam Rosenior czy Shay Given. Ponad nimi był jeszcze Steve McClaren, który miał wspomagać młodszych kolegów w roli dyrektora technicznego. Odpowiedzialność rozkłada się zatem na bardzo wielu postaciach, od Rooneya poczynając, a kończąc na Morrisie - opisuje Łaszkiewicz.
Wszystko miała odmienić zmiana właściciela, a tylko w obecnym sezonie mówiło się konkretnie o dwóch potencjalnych kupcach. Najpierw klub miał przejąć szejk Khalid bin Zayed Al Nahyan, kuzyn właściciela Manchesteru City. Ostatnio z kolei głośno spekulowano o możliwym zakupie Derby przez hiszpańskiego biznesmena Erika Alonso. Póki co nie doszło jednak do żadnej transakcji, a jedynie, jak przeczytacie wyżej, do podpisania umowy wstępnej sprzedaży “Baranów” w ręce Alonso.

Niejasna filozofia

Ciężko w tym wszystkim jakoś mocno krytykować Rooneya. Wszak w momencie, w którym objął drużynę, celem numer jeden było uniknęcie spadku i to się mu udało. Na pewno problemem jest to, że nie dowiedzieliśmy się, co pięciokrotny mistrz Anglii może zaproponować od siebie jako menedżer.
- Naprawdę ciężko stwierdzić, jaką trenerską filozofię prezentuje Rooney. Nie zdołał on bowiem jej wdrożyć do zespołu, bo miał na to po prostu za mało czasu. Klub koncentrował się wyłącznie na wynikach i miały one przyjść bez względu na styl - zauważa Cusack.
Nad Derby wisi teraz widmo odjęcia punktów w przyszłym sezonie, a wszystko przez złamanie zasad Financial Fair Play. Nikt nie wyobraża sobie jednak, by w kolejnych rozgrywkach klub zaprezentował się aż tak słabo jak w tych właśnie zakończonych.

Najważniejsze to, co poza boiskiem

Sam Rooney już wcześniej obiecywał, że pozostanie w Derby nawet w razie spadku do League One. Choć do niego ostatecznie nie doszło, być może teraz to klub znajdujący się w aż takich tarapatach powinien poszukać nieco bardziej doświadczonego trenera niż Rooney.
- Wiele zależy od tego, kto zostanie nowym właścicielem Derby i czy w ogóle Melowi Morrisowi uda się sprzedać klub. Rooney to wciąż potężne nazwisko, które skupia na sobie uwagę mediów. Niestety jako menedżer nie spisał się najlepiej, więc nie sądzę, by klub z nim na ławce trenerskiej odbił w nowym sezonie w górę tabeli - przewiduje Łaszkiewicz.
Jeśli jednak władze klubu bądź ewentualny nowy właściciel zdecydują się na pozostawienie “Wazzy” na stanowisku, bez wątpienia potrzebuje on większego wsparcia właśnie ze strony włodarzy. Tylko wtedy będzie on mógł dać drużynie od siebie coś “ekstra”.
- Przyszłość Derby zależy przede wszystkim od tego, co wydarzy się poza boiskiem i sprzedaży klubu przez Mela Morrisa. Co do Rooneya, wierzę, że osiągnie sukces również jako menadżer. Potrzebuje on jednak czasu, odpowiedniego zaplecza oraz wsparcia ze strony fanów - podsumowuje Cusack.

Przeczytaj również