Przepowiadano mu Złotą Piłkę, dziś pozostały tylko wspomnienia. Smutny zjazd gwiazdy Realu Madryt

Przepowiadano mu Złotą Piłkę, dziś pozostały tylko wspomnienia. Smutny zjazd gwiazdy Realu Madryt
Cordon Press / PressFocus
Fani Realu co roku śmieją się, że najważniejszym transferem lata na Bernabeu ma być Marco Asensio - jego powrót po kontuzji, zbudowanie formy albo “nowy, świeży start”. Za każdym razem pary Hiszpanowi wystarcza na około miesiąc. W Madrycie już przestano wierzyć, że 25-latek może jeszcze cokolwiek wnieść do drużyny.
Krótka retrospektywa. Połowa sierpnia 2017 roku. Superpuchar Hiszpanii. Marc-Andre ter Stegen bezradnie patrzy, jak piłkarz z numerem 20 na białej koszulce z 30 metrów “odpala rakietę” z lewej nogi i zrywa pajęczynę z jego bramki. Autor gola, młody gwiazdor Realu , Marco Asensio, stał się tym samym pierwszym graczem, który w debiucie strzelił bramkę we wszystkich pięciu rozgrywkach. Wcześniej zrobił to w lidze, Pucharze Hiszpanii, Superpucharze Europy, a także w Lidze Mistrzów, gdy pokonał Arkadiusza Malarza z Legii Warszawa.
Dalsza część tekstu pod wideo

Joker i nadzieja Madrytu

Na Asensio posypały się komplementy. Słuszne i potrzebne.
- To, co robi, nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem - mówił wówczas Zinedine Zidane. - Radzi sobie fenomenalnie. Ma jakość, przełamuje linie, błyskawicznie porusza się po boisku, z lekkością połyka metry, kapitalnie uderza piłki. Nie tak łatwo wchodzić na 15 minut, ale on ciągle robi różnicę - chwalił pomocnika trener “Królewskich”.
Przyszedł na Santiago Bernabeu w 2015 r. z Mallorki za mniej niż cztery miliony euro. Od momentu debiutu w ciągu kilku miesięcy znalazł się na ustach całego świata. Jednak w pewnym momencie zaczęło robić się dziwacznie, gdy kolejne osobistości ze świata piłki “odlatywały”, opisując hiszpańskiego magika.
- Może nie tylko zostać piłkarzem klasy światowej, ale nawet sięgnąć w przyszłości po Złotą Piłkę - emocjonował się prezes “Królewskich” Florentino Perez. - Wyobrażam sobie, jak zabiera do domu Złotą Piłkę. To gość, którego chciałbym mieć w składzie ze względu na wiek i talent - mówił jeszcze kilka lat temu ówczesny szkoleniowiec Romy Eusebio Di Francesco. - Prędzej czy później sięgnie po to trofeum - wieszczył kolega z drużyny Lucas Vazquez.
Kiedyś największe europejskie marki chciały podebrać “Królewskim” zjawiskowego Hiszpana. Gdy przechodził do Realu, interesował się nim także Barcelona, ale klub z Katalonii nie dogadał się z Mallorką i wypuśćił talent z rąk. Ale madrytczycy dopięli swego. Marco rozpoczął karierę jako superzmiennik. Dodawał blasku wielkim zwycięstwom, zdobywając kultowe bramki. Kto mógłby zapomnieć wykończenia Marco po kontrze przeciwko Bayernowi? Albo przybicie gwoździa Juventusowi w finale LM? Real Madryt był potęgą, mając na skrzydłach Garetha Bale’a i Cristiano Ronaldo, otaczających Karima Benzemę. Piłkarz, który dopiero co ukończył 20 lat, mógł się rozwijać w idealnych warunkach i czekać na swoją szansę. Portugalczyk wkrótce szybko wyfrunął do Turynu, a Walijczyk po prostu się wypalił. Kurtyna w górę, scena wolna. I właśnie wtedy napompowany do granic możliwości balon pękł z ogromnym hukiem.

Na wstecznym

Latka lecą, Asensio skończy 26 lat w styczniu 2022 roku, nie zrobił jednak żadnego kroku do przodu. Wręcz przeciwnie. Jego regres jest widoczny gołym okiem. Wydaje się, że stracił wszystko, w czym kiedyś był dobry. Zniknęło przyspieszenie z piłką u nogi, nie ma już strzałów z dystansu, mimo że sytuacji do tego nie brakuje. Bezpieczna gra, pozbawiona ryzyka, do bólu konserwatywna, nierzadko na alibi.
Co się stało z Marco Asensio? To nie nowe pytanie w Realu, bowiem zostało ono zadane jeszcze przed operacją więzadeł krzyżowych w 2019 roku. Odkąd trafił do pierwszej drużyny w 2016 roku konsekwentnie notował wybuchowe początki sezonu, jesienne depresje, odrodzenie w kwietniu i końcówki ligowych zmagań, które dawały nadzieje na następną kampanię. Cykl formy Asensio wracał z każdym rokiem, powodując na zmianę, grymasy na twarzy fanów, euforię i optymizm.
Uraz kolana, którego nabawił się przed początkiem sezonu 2019/20, jeszcze bardziej wykoleił jego pociąg do wielkiej kariery. Inteligencja boiskowa może pozostać, ale zerwane więzadła mogą zrujnować nawet wielkich graczy. Takich przykładów dałoby się przedstawić o wiele więcej niż rekonwalescentów, którzy wrócili na mistrzowską ścieżkę. Nie chodzi jedynie o pewność siebie. Niektóre kontuzje po prostu eliminują cechy, z jakich zawodnicy niegdyś słynęli. Dziś nie jest wystarczająco szybki, aby pokonać obrońców w tempie Viniciusa Jr., często spowalnia kontrataki, krytykuje się jego skłonność do przetrzymywania futbolówki przez dłuższy czas, niż się od niego wymaga.
Asensio oczywiście wciąż nie stracił zdolności wykonywania dokładnych i długich podań, ale ich częstotliwość znacznie się zmniejszyła. Defensorzy rywali szybko się bowiem połapali, że w celu zminimalizowania zagrożenia wystarczy zepchnąć go szeroko do prawej strony. To pozostawia mu już jedynie dwie opcje: albo wykonać podanie do tyłu, albo złamać akcję do jego lewej nogi, na który zwód nabierają się jedynie najmniej zwrotni oraz niedoświadczeni piłkarze. Jednowymiarowość na prawej stronie boiska sprawia, że wygląda nieefektownie, a co gorsza, efektywność spada niemalże do zera.

Sprzedawać póki czas

Statystyki często zakłamują rzeczywistość, ale nie w przypadku Asensio. W ostatnich pięciu meczach oddał tylko dwa strzały na bramkę, nie asystował, nie zaliczył trafienia. Chyba nie trzeba bardzo się rozwlekać nad tym, co to znaczy dla ofensywnego gracza w takim klubie jak Real. Ale przyjrzyjmy się jeszcze całemu sezonowi. W ciągu 1839 minut skrzydłowy strzelił dwa gole i zanotował tyle samo asyst. Wśród zawodników z pierwszej i drugiej linii ma najmniejszą liczbę wykonanych dryblingów na mecz. Biorąc pod uwagę ostatnich 100 spotkań, dane również nie zwalają z nóg: 12 goli, 11 asyst, średnio gol lub ostatnie podanie co 235 minut. Pustynia. Mimo że bramki, jakie zdobywał, zapierały dech w piersiach, to nawet przed fatalną kontuzją było ich tyle, co kot napłakał.
Celem pokazania tych liczb jest smutna konstatacja. Statystyki są prawie identyczne przed odniesieniem kontuzji i po powrocie. Jedyny istotny stan, który uległ zmianie w odniesieniu do Asensio, to wiek. Gdy kilka lat temu kiepskie indywidualne osiągi uchodziły na sucho z powodu młodości, dziś spada na niego ciężar odpowiedzialności. Problem w tym, że Marco nie wykazuje żadnych oznak dźwigania kłopotów “Los Blancos”. W rzeczywistości to jedynie hologram na boisku, faktyczny ciężar, ale dla kolegów z drużyny. To młodsi w kadrze wykazują się większym poczuciem odpowiedzialności za wyniki, jak choćby Federico Valverde czy Rodrygo.
Za chwilę Asensio wkroczy w najlepsze dla piłkarza lata. W tym samym momencie Real rozpaczliwie potrzebuje skrzydłowego potrafiącego strzelać gole i konsekwentnie produkować następne. Zawód Edenem Hazardem trudno porównywać do rozczarowania wobec Asensio, choć w tej chwili to żadne pocieszenie dla Hiszpana. Dostał od Realu wszystko: szanse od trenerów, przychylność kibiców, wsparcie kolegów. Zrewanżował się prawie niczym.
Jego obecna umowa wygasa w 2023 r., co oznacza, że w przyszłym sezonie będzie musiał wyraźnie udowodnić, że jest godny następnego, długiego kontraktu. W sytuacji jednak, gdy Real ciuła każdy grosz na Haalanda bądź Mbappe, lato 2021 wydaje się odpowiednim momentem, aby rozstać się z kłopotliwym balastem. Dodatkowy rok to ryzyko kolejnych spadków na wartości piłkarza. Jeśli oczy Pereza rzeczywiście kierują się w stronę Dortmundu i Paryża, prezes już teraz musi szukać kontrahentów na przyszłego niedoszłego zdobywcę Złotej Piłki.

Przeczytaj również